Dziennik Zmian — Miłka O. Malzahn

Tworzę miniaudycje, aby dotknąć miejsc wrażliwych naszej rzeczywistości; Tak, co jest mega poetyckie. Dziennik Zmian to felietony dźwiękowe, służące zadumie, rozrywce, przyjemności, poszerzaniu horyzontów, otwieraniu oczu poprzez uszy, zauważaniu małych, a wielkich historii. Bywa zaskakująco, bywają frapujący goście i to nie jest tradycyjne podcastowanie. Krótkie formy audio przypominają, że zanim wynaleziono pismo - to wiedzę i wzruszenia przekazywano sobie mową. Rzeczywistość jest naszą przestrzenią dźwiękową, nie wierzysz? A posłuchaj... #podcast artystyczny


Odcinki od najnowszych:

Strefy - ćwiczenie z nieuchronności. #45
2020-08-26 20:30:40

Strefy - ćwiczenie z nieuchronności. Strefy   pojawiają się jak małe wybuchy, nie pełzają po kraju jak gąsienice, nie możemy obserwować ich trasy. Po prostu bęc – i strefa żółta. Bęc – i w zasadzie zielona, … ale nie wiadomo. Koniec sierpnia upały i letnie burze. Świat wygląda jak podlany ogródek, ale plony kapryśne. A wody i tak zabraknie, bo deszcze nie sa w stanie wyrównać tego wielkiego, globalnego zresztą braku. Ministerstwo Zdrowia zdecydowało podzielić Polskę na trzy strefy : czerwone, żółte i zielone. W dwóch pierwszych obowiązują dodatkowe rygory sanitarne, zielona tak jakby kwitnie i tak jakby czeka na swoją kolej. Stres jest. Podziały w ogóle są dużo poważniejsze i więcej kolorów bierze w nich udział. Ja na razie biorę udział w burzy, chmury wiszą nisko i mają kolor brudnej szmaty. Aż dziw, że leci z nich potem czyściutki deszcz. Aż dziw, że pioruny wciąż jarzą się czystym światłem i mają w nosie nasze obawy, pragnienia i piorunochrony. Jak chce to walnie i już. Nie panujemy nad pogodą. Średnio nam idzie z emocjami. I nie jest to jedyny przejaw tej niemocy, którą trzeba wreszcie zobaczyć, jakoś  zaakceptować, przytulić. Nawet jeśli właśnie na nią napadało i śmierdzi zmokłym psem. Nieprzytulona wraca. I jest coraz bardziej wkurzona.  Burza warczy z daleka, nadciąga i jest to ćwiczenie z nieuchronności. --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Strefy - ćwiczenie z nieuchronności.

Strefy  pojawiają się jak małe wybuchy, nie pełzają po kraju jak gąsienice, nie możemy obserwować ich trasy. Po prostu bęc – i strefa żółta. Bęc – i w zasadzie zielona, … ale nie wiadomo.

Koniec sierpnia upały i letnie burze. Świat wygląda jak podlany ogródek, ale plony kapryśne. A wody i tak zabraknie, bo deszcze nie sa w stanie wyrównać tego wielkiego, globalnego zresztą braku.

Ministerstwo Zdrowia zdecydowało podzielić Polskę na trzy strefy: czerwone, żółte i zielone. W dwóch pierwszych obowiązują dodatkowe rygory sanitarne, zielona tak jakby kwitnie i tak jakby czeka na swoją kolej. Stres jest. Podziały w ogóle są dużo poważniejsze i więcej kolorów bierze w nich udział.

Ja na razie biorę udział w burzy, chmury wiszą nisko i mają kolor brudnej szmaty. Aż dziw, że leci z nich potem czyściutki deszcz. Aż dziw, że pioruny wciąż jarzą się czystym światłem i mają w nosie nasze obawy, pragnienia i piorunochrony. Jak chce to walnie i już.

Nie panujemy nad pogodą. Średnio nam idzie z emocjami.

I nie jest to jedyny przejaw tej niemocy, którą trzeba wreszcie zobaczyć, jakoś  zaakceptować, przytulić. Nawet jeśli właśnie na nią napadało i śmierdzi zmokłym psem.

Nieprzytulona wraca. I jest coraz bardziej wkurzona.  Burza warczy z daleka, nadciąga i jest to ćwiczenie z nieuchronności.

--- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Siedzimy z Szeptuchą na ganku. #44
2020-08-23 19:26:00

Siedzimy z Szeptuchą na ganku . Uprawiamy medycynę ludową, herbata z miodem i ciastka. Może Nie uleczą, ale zawsze są OK. uprawiamy medycynę ludową – szepczemy , co tam, gdzie tam i dlaczego. Jest środek upalnego lata, słońce ma się ku zachodowi i w tej złotej godzinie obie wyglądamy ładnie. Rysy złagodzone miękkim światłem, uśmiechy rzeźbione przedwieczorną porą, lata co za nami świecą przykładem i doświadczeniem. Żyć nie umierać. Poza tym ta Szeptucha umie też leczyć śmiechem, wyliczamy więc różne opcje ludowej rozrywki, i w akcie nawiedzenie absurdem podejrzewamy, że mogłaby dostać propozycję tańca na rurze. – tylko pokażcie mi tę różę – mówi Szeptucha i lądujemy ze śmiechu pod stołem. Ej wesoło jest na ganku. Swoją drogą Szeptucha , tradycyjnie też ceremonię „spalania róży” może zrobić. Bardzo skuteczną. Siedzimy z Szeptuchą na ganku i kiedy kończą nam się ciastka, zaczynamy rozmowę o sprawach nieziemskich, nagle pojawia się wiatr, który sprawia, że komary tracą trajektorię lotu i nie gryzą nas już po kostkach. Wiatr szeleści liśćmi jabłoni i też szepcze. Udatnie. Oj, noc za naszymi plecami rozpościera prześcieradło, na którym każda z nas wyświetli sobie własne sny. A kolorowe będą. I na temat. Dobrze, naprawdę dobrze jest posiedzieć z Szeptuchą na ganku. --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Siedzimy z Szeptuchą na ganku. Uprawiamy medycynę ludową, herbata z miodem i ciastka. Może Nie uleczą, ale zawsze są OK. uprawiamy medycynę ludową – szepczemy , co tam, gdzie tam i dlaczego. Jest środek upalnego lata, słońce ma się ku zachodowi i w tej złotej godzinie obie wyglądamy ładnie. Rysy złagodzone miękkim światłem, uśmiechy rzeźbione przedwieczorną porą, lata co za nami świecą przykładem i doświadczeniem. Żyć nie umierać. Poza tym ta Szeptucha umie też leczyć śmiechem, wyliczamy więc różne opcje ludowej rozrywki, i w akcie nawiedzenie absurdem podejrzewamy, że mogłaby dostać propozycję tańca na rurze. – tylko pokażcie mi tę różę – mówi Szeptucha i lądujemy ze śmiechu pod stołem. Ej wesoło jest na ganku. Swoją drogą Szeptucha , tradycyjnie też ceremonię „spalania róży” może zrobić. Bardzo skuteczną.

Siedzimy z Szeptuchą na ganku i kiedy kończą nam się ciastka, zaczynamy rozmowę o sprawach nieziemskich, nagle pojawia się wiatr, który sprawia, że komary tracą trajektorię lotu i nie gryzą nas już po kostkach. Wiatr szeleści liśćmi jabłoni i też szepcze. Udatnie.

Oj, noc za naszymi plecami rozpościera prześcieradło, na którym każda z nas wyświetli sobie własne sny. A kolorowe będą. I na temat.

Dobrze, naprawdę dobrze jest posiedzieć z Szeptuchą na ganku.

--- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Cóż, też się napowietrz. #43
2020-08-19 18:06:53

Cóż, też się napowietrz Wietrzenie głowy powinno być taką samą oczywistością, jak wietrzenie pościeli, poduch, kocy. Po prostu - przez parę godzin, kilka dni, tygodni – moglibyśmy się oddawać  procesowi przewietrzania. Wietrzę się, przewietrzam się, przewieszam - lekko zgięta w pół, żeby wiatr dotarł wszędzie. I oto nie ma już tej przebrzmiałej wersji mnie.   Głowę wystawiam na działanie przestrzeni, cudownie harmonijne krajobrazy stemplują moją pamięć. Przewietrzam się czymś, co czyści każdą komórkę i odkurza ścieżki neurologiczne. Trakty komunikacyjne zaczynają wyglądać pięknie i nowocześnie. Po przewietrzeniu z łatwością buduję aktualną wersję mnie. Nastąpiło  wyczesanie, wyczekanie, długi sen i wielkie przebudzenie. Więc głaszczę czule wszystkie poduszki z dna szafy :-). Biorę wdech. Wydycham niebieskie niebo. Jestem gotowa. --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Cóż, też się napowietrz

Wietrzenie głowy powinno być taką samą oczywistością, jak wietrzenie pościeli, poduch, kocy. Po prostu - przez parę godzin, kilka dni, tygodni – moglibyśmy się oddawać  procesowi przewietrzania.

Wietrzę się, przewietrzam się, przewieszam - lekko zgięta w pół, żeby wiatr dotarł wszędzie.

I oto nie ma już tej przebrzmiałej wersji mnie.   Głowę wystawiam na działanie przestrzeni, cudownie harmonijne krajobrazy stemplują moją pamięć. Przewietrzam się czymś, co czyści każdą komórkę i odkurza ścieżki neurologiczne. Trakty komunikacyjne zaczynają wyglądać pięknie i nowocześnie.

Po przewietrzeniu z łatwością buduję aktualną wersję mnie.

Nastąpiło  wyczesanie, wyczekanie, długi sen i wielkie przebudzenie. Więc głaszczę czule wszystkie poduszki z dna szafy :-).

Biorę wdech. Wydycham niebieskie niebo. Jestem gotowa.

--- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Skromna teoria donosu #42
2020-08-15 21:26:23

Do… do… do… donosy To były wybory burmistrza, czy do rady jakieś, może też inne, nie pamiętam. Ale właśnie wtedy, pod moimi nogami, na ulicy (i zatknięta  za ploty, bramy, furtki)  pojawiły się ULOTKO -DONOSY informujące , że  jeden z kandydatów to mieszkał za granicą (gdyby to była kobieta - to wiadomo, latawica, ale że kandydat był panem - wątek rozwinięto) Otóż – zamiast siać i orać, jak w miejscowości tej przyjęto za słuszne i obrazujące życia trudy – on biznes miał! Jakiś…. Bo nie doniesiono jaki, ale oskarżenie podkreślono wykrzyknikiem. I – tutaj ogrom zaniepokojenia donoszącego był oczywisty – biznes kandydata bowiem splajtował! Pokiwałam głową, bo wiem, że żadna plajta fajna nie jest, ani finansowa, ani moralna. Ale był ciąg dalszy owego  donosu, ostrzegający, przestrzegający oraz gromy rzucający. Czytano te donosy z wypiekami na twarzach, u jednych -spowodowanych gniewem u innych, mieszanką ekscytacji i satysfakcji. Ponieważ nie można było wystarać się o ukaranie za zagraniczną plajtę – ta pasja donosicielska znalazła ujście w indywidualnym rozpowszechnianiu tej wieści. A rozpowszechniano nad ranem. Gdy nie śpią tylko chorzy na bezsenność. A rzeczywiście nie spali. I widzieli. Koloryt lokalny. Moja miejscowość w ogóle słynie z donosów, w PRL-u były bardziej kwieciste, a donos na mnie to już wyglądał jak twitt, albo sms. Był też donos -zdjęcie posłanego do wszystkich świętych w celach rozpoznawczo wywiadowczych. Teraz donoszenie jest takie łatwe, proste, a być może także - przyjemne. Nie wiem. Podejrzewam, że donosiciel  to ktoś o określonych cechach i psycholog – profiler nie miałby kłopotu z dookreśleniem tego kogoś Ale dziś nie mam instynktu tropiciela. I nawet się trochę martwię, że sztuka pisania donosów zmienia się w doprawdy donosicielstwo przypomina to tablicę facebookową. Każdy może. O każdej porze. Kraina czystych sumień ma się dobrze, a ustawianie bliźnich w szeregu służy porządkowi i estetyce przypominającej koszary. Moje kochane donosy, niech Wielki Manitou ma was w swojej opiece, bo nie ma na świecie koszar, w których nie rośnie zielona trawa, nie pojawiają się kwiaty, nie wpadają motyle z wizytą i nie gra się karty. Esencją świata nie jest faza lękowa jakiegokolwiek donosiciela, a faza wzrostowa matki natury. Tego nikt nie przeskoczy. Temu nikt nie przeszkodzi. A w każdym razie - nie na długo. --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Do… do… do… donosy

To były wybory burmistrza, czy do rady jakieś, może też inne, nie pamiętam. Ale właśnie wtedy, pod moimi nogami, na ulicy (i zatknięta  za ploty, bramy, furtki)  pojawiły się ULOTKO -DONOSY informujące , że  jeden z kandydatów to mieszkał za granicą (gdyby to była kobieta - to wiadomo, latawica, ale że kandydat był panem - wątek rozwinięto) Otóż – zamiast siać i orać, jak w miejscowości tej przyjęto za słuszne i obrazujące życia trudy – on biznes miał! Jakiś…. Bo nie doniesiono jaki, ale oskarżenie podkreślono wykrzyknikiem. I – tutaj ogrom zaniepokojenia donoszącego był oczywisty – biznes kandydata bowiem splajtował!

Pokiwałam głową, bo wiem, że żadna plajta fajna nie jest, ani finansowa, ani moralna. Ale był ciąg dalszy owego  donosu, ostrzegający, przestrzegający oraz gromy rzucający.

Czytano te donosy z wypiekami na twarzach, u jednych -spowodowanych gniewem u innych, mieszanką ekscytacji i satysfakcji.

Ponieważ nie można było wystarać się o ukaranie za zagraniczną plajtę – ta pasja donosicielska znalazła ujście w indywidualnym rozpowszechnianiu tej wieści. A rozpowszechniano nad ranem. Gdy nie śpią tylko chorzy na bezsenność. A rzeczywiście nie spali. I widzieli. Koloryt lokalny.

Moja miejscowość w ogóle słynie z donosów, w PRL-u były bardziej kwieciste, a donos na mnie to już wyglądał jak twitt, albo sms. Był też donos -zdjęcie posłanego do wszystkich świętych w celach rozpoznawczo wywiadowczych.

Teraz donoszenie jest takie łatwe, proste, a być może także - przyjemne. Nie wiem. Podejrzewam, że donosiciel  to ktoś o określonych cechach i psycholog – profiler nie miałby kłopotu z dookreśleniem tego kogoś

Ale dziś nie mam instynktu tropiciela. I nawet się trochę martwię, że sztuka pisania donosów zmienia się w doprawdy donosicielstwo przypomina to tablicę facebookową. Każdy może. O każdej porze.

Kraina czystych sumień ma się dobrze, a ustawianie bliźnich w szeregu służy porządkowi i estetyce przypominającej koszary.

Moje kochane donosy, niech Wielki Manitou ma was w swojej opiece, bo nie ma na świecie koszar, w których nie rośnie zielona trawa, nie pojawiają się kwiaty, nie wpadają motyle z wizytą i nie gra się karty.

Esencją świata nie jest faza lękowa jakiegokolwiek donosiciela, a faza wzrostowa matki natury.

Tego nikt nie przeskoczy. Temu nikt nie przeszkodzi. A w każdym razie - nie na długo.

--- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Paparapapa m a j o n e z #41
2020-08-14 21:31:54

Paparapapa majonez Siedzę na murku w parku i jem sałatkę z taką ilością majonezu, że przechodnie odwracają ode mnie wzrok. Barokowo ułożone kleksy majonezowe cieszą mnie jednak niesamowicie. Oj, czułam brak majonezu w organizmie. Naprawdę. Mówią, że  nieładnie jest polegać na fast foodach, pizzach z budki takich tam. I ja nie polegam na fast fooodzie. Siedzę na murku w parku i wyjadam ten majonez. Boisz się majonezu? Ja już nie. --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Paparapapa majonez

Siedzę na murku w parku i jem sałatkę z taką ilością majonezu, że przechodnie odwracają ode mnie wzrok. Barokowo ułożone kleksy majonezowe cieszą mnie jednak niesamowicie. Oj, czułam brak majonezu w organizmie. Naprawdę. Mówią, że  nieładnie jest polegać na fast foodach, pizzach z budki takich tam. I ja nie polegam na fast fooodzie. Siedzę na murku w parku i wyjadam ten majonez.

Boisz się majonezu? Ja już nie.

--- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Co prowokuje nasze odchylenia? #40
2020-08-09 16:56:44

Co prowokuje nasze odchylenia Miało być tak spokojnie. Lato, zachody słońca, świerszcze, poranna rosa..  Ale przeszły suche burze, tropikalne temperatury skomplikowały oddychanie W tej stolicy – zamieszki, w tamtej huragan, czy  ogień.  W komentarzach - deszcz nienawiści, niechęci, bezradności, zwyczajowych klątw. Nie jest spokojnie - w żadnym powiecie w żadnym mieście, tak naprawdę, naprawdę wszędzie pod tą pierwszą warstwą kipi kilka innych warstw Nie jest spokojne w żadnym kraju. I żadnym człowieku. Kotłuje się w nas, zbiera, wylewa i zapieka. Burzy się w nas, wyładowuje, rozładowuje i wycisza.  Jesteśmy jak wahadła Co prowokuje nasze odchylenia Emocjonalna grawitacja, niedokładne dane, wicher zmian, fałszywa nuta? Wszystko na raz. I dla każdego inaczej. I idę przez miasto nie jak spacerowiczka, lecz jak zdobywczyni nie-wiadomo-czego. Idę, pewnym krokiem, zdecydowania, tylko - nie wiem  dokąd idę Tam gdzie chcę dotrzeć jest dobrze. Chodź, chodź ze mną Tam jest  spokojnie. Lato, zachody słońca, świerszcze, poranna rosa…. --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Co prowokuje nasze odchylenia

Miało być tak spokojnie. Lato, zachody słońca, świerszcze, poranna rosa..  Ale przeszły suche burze, tropikalne temperatury skomplikowały oddychanie

W tej stolicy – zamieszki, w tamtej huragan, czy  ogień.  W komentarzach - deszcz nienawiści, niechęci, bezradności, zwyczajowych klątw.

Nie jest spokojnie - w żadnym powiecie w żadnym mieście, tak naprawdę, naprawdę wszędzie pod tą pierwszą warstwą kipi kilka innych warstw

Nie jest spokojne w żadnym kraju.

I żadnym człowieku. Kotłuje się w nas, zbiera, wylewa i zapieka. Burzy się w nas, wyładowuje, rozładowuje i wycisza.  Jesteśmy jak wahadła

Co prowokuje nasze odchylenia

Emocjonalna grawitacja, niedokładne dane, wicher zmian, fałszywa nuta?

Wszystko na raz. I dla każdego inaczej.

I idę przez miasto nie jak spacerowiczka, lecz jak zdobywczyni nie-wiadomo-czego. Idę, pewnym krokiem, zdecydowania, tylko - nie wiem  dokąd idę

Tam gdzie chcę dotrzeć jest dobrze.

Chodź, chodź ze mną

Tam jest  spokojnie. Lato, zachody słońca, świerszcze, poranna rosa….

--- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Co się stało z moim czasem (medytacja znad kota) #39
2020-08-06 23:13:02

Medytacja znad sierści kota - Co się stało z moim czasem Co się stało z moim czasem? Jakiś taki skurczony siedzi pod stołem, niby czeka, aż skończę głaskać kota. Czas dla kota nie istnieje Nawet nie spojrzy jego stronę Cierpliwość dla czasu nie istnieje, dlatego kurczy się jeszcze bardziej. Kot ma to w nosie, on po prostu jest (JEST) i interesuje go tylko obecność mojej ręki, reszta nie wydaje się istotna. Czas jest zainteresowany biegiem wydarzeń, szczególnie ten ludzki czas, nastawiony został na aktywność, działanie, sukcesywność, mieszczenie się w ramach. Biegnie do przodu i nawet taki skurczony, wygląda jak zawodnik w pozycji startowej. Nie chce słyszeć o byciu. Chce słyszeć o aktywowaniu. W momencie, w którym  zaczynam myśleć jak kot - być – być być -  czas wyskakuje spod stołu z hukiem, dzwoni wszystkimi dzwonkami, oskarża wszystkimi sposobami, grozi biedą, poniewierką i sugeruje grzech zaniedbania Co się stało z moim czasem? Ta prosta wypadkowa faktu, że żyję na ziemi, ten faktor, którym musi posługiwać się umysł, by lokalizować siebie w przestrzeni Czyżby myślał, że jest pępkiem świata????????? Ooo, niedoczekanie! --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Medytacja znad sierści kota - Co się stało z moim czasem

Co się stało z moim czasem? Jakiś taki skurczony siedzi pod stołem, niby czeka, aż skończę głaskać kota. Czas dla kota nie istnieje

Nawet nie spojrzy jego stronę

Cierpliwość dla czasu nie istnieje, dlatego kurczy się jeszcze bardziej. Kot ma to w nosie, on po prostu jest (JEST) i interesuje go tylko obecność mojej ręki, reszta nie wydaje się istotna.

Czas jest zainteresowany biegiem wydarzeń, szczególnie ten ludzki czas, nastawiony został na aktywność, działanie, sukcesywność, mieszczenie się w ramach. Biegnie do przodu i nawet taki skurczony, wygląda jak zawodnik w pozycji startowej.

Nie chce słyszeć o byciu. Chce słyszeć o aktywowaniu.

W momencie, w którym  zaczynam myśleć jak kot - być – być być -  czas wyskakuje spod stołu z hukiem, dzwoni wszystkimi dzwonkami, oskarża wszystkimi sposobami, grozi biedą, poniewierką i sugeruje grzech zaniedbania

Co się stało z moim czasem?

Ta prosta wypadkowa faktu, że żyję na ziemi, ten faktor, którym musi posługiwać się umysł, by lokalizować siebie w przestrzeni

Czyżby myślał, że jest pępkiem świata?????????

Ooo, niedoczekanie!

--- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

List od Witkacego BONUS (a Ciebie kto straszy?) #38
2020-08-03 12:15:54

List od Witkacego  (otrzymała znienacka Miłka Malzahn) Koperta wygląda tak bardzo retro, że najpierw ją wącham. Odruch taki.  Wyczuwam strych. Zapach myszy i delikatny powiew papierosowego dymu. Albo płonącego świata. Nie jestem pewna. I zdaję sobie sprawę z tego, że mam w ręku albo bardzo starą rzecz, albo artefakt z innej linii czasowej. Obie wersje są w porządku. „Droga Pani bądź błogosławiona jedyna w swoim rodzaju, niech Melchizedek przekłuje pępek temu, kto dla ciebie niemiły. We mnie nie ma już żadnej nuty fałszywej. Przysięgam , wszystko szczere. Spieszę Ci przypomnieć, co pisałem, zanim mnie szlag trafił:  że „Żyjemy w epoce straszliwej, jakiej nie znała dotąd historia ludzkości, a tak zamaskowanej pewnymi ideami, że człowiek dzisiejszy nie zna siebie, w kłamstwie się rodzi, żyje i umiera i nie zna głębi swojego upadku. Ja już, oczywiście nie żyję kompletnie, ale ty wręcz przeciwnie. (ciąg dalszy w dźwięku) Od autorki: Korzystałam w tekstu "Nowe formy w malarstwie", zapożyczyłam też frazy z listów Stanisława Ignacego Witkiewicza do Leona Reynela, kupca i przyjaciela rodziny. --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

List od Witkacego  (otrzymała znienacka Miłka Malzahn)

Koperta wygląda tak bardzo retro, że najpierw ją wącham. Odruch taki.  Wyczuwam strych. Zapach myszy i delikatny powiew papierosowego dymu. Albo płonącego świata. Nie jestem pewna. I zdaję sobie sprawę z tego, że mam w ręku albo bardzo starą rzecz, albo artefakt z innej linii czasowej. Obie wersje są w porządku.

„Droga Pani bądź błogosławiona jedyna w swoim rodzaju, niech Melchizedek przekłuje pępek temu, kto dla ciebie niemiły. We mnie nie ma już żadnej nuty fałszywej. Przysięgam, wszystko szczere. Spieszę Ci przypomnieć, co pisałem, zanim mnie szlag trafił:  że „Żyjemy w epoce straszliwej, jakiej nie znała dotąd historia ludzkości, a tak zamaskowanej pewnymi ideami, że człowiek dzisiejszy nie zna siebie, w kłamstwie się rodzi, żyje i umiera i nie zna głębi swojego upadku. Ja już, oczywiście nie żyję kompletnie, ale ty wręcz przeciwnie. (ciąg dalszy w dźwięku)

Od autorki: Korzystałam w tekstu "Nowe formy w malarstwie", zapożyczyłam też frazy z listów Stanisława Ignacego Witkiewicza do Leona Reynela, kupca i przyjaciela rodziny.

--- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Plażo, znajdź mnie, bo ja Cię właśnie bardzo szukam! #37
2020-08-01 22:17:38

Plażo, znajdź mnie, bo ja Cię właśnie bardzo szukam! Tęsknota za plażą , jest pochodną potrzeby ciszy (lub dźwiękowego pasma białego szumu), jest pochodną poczucia naszej ludzkiej jaszczurkowatości, kiedy rozgrzana skóra sprawia, że luzują mięśnie i odpuszcza głowa; jest sygnałem mówiącym o konieczności posiedzenie sobie w przestrzeni, w której woda i piasek grają pierwsze skrzypce (a do tego… ewentualnie wakacyjny przebój w tle); jest tęsknotą za takim wysiłkiem fizycznym, który objawia się poprzez kontrolowany bezruch. Plażo, znajdź mnie, bo ja Cię właśnie bardzo szukam! PS. Pierwsze sekretne działanie (każdej chyba) plaży to możliwość rozjaśnienia ciemniej przestrzeni podczaszkowej; słońce wpada przez oczy, słońce wsiąka przez skórę i po godzinie jesteśmy w słonecznym kosmosie (ale tak rzadko wiemy, co z tym kosmosem zrobić). Drugie sekretne działanie plaży to perspektywa krótkiej drzemki, odcięcia zewnętrznego świata, dobrze widzianej przez resztę torzystwa ucieczki od gadania nazywanej opalaniem. Potem - opcjonalnie moczymy stopy w wodzie, lub  zanurzamy rozgrzane ciało w chłodnej cieczy, dla wyrównania potencjałów. Plaże jak ludzie – mają swoje charaktery i trzeba to wziąć pod uwagę… tęskniąc. --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Plażo, znajdź mnie, bo ja Cię właśnie bardzo szukam!

Tęsknota za plażą, jest pochodną potrzeby ciszy (lub dźwiękowego pasma białego szumu), jest pochodną poczucia naszej ludzkiej jaszczurkowatości, kiedy rozgrzana skóra sprawia, że luzują mięśnie i odpuszcza głowa;

jest sygnałem mówiącym o konieczności posiedzenie sobie w przestrzeni, w której woda i piasek grają pierwsze skrzypce (a do tego… ewentualnie wakacyjny przebój w tle);

jest tęsknotą za takim wysiłkiem fizycznym, który objawia się poprzez kontrolowany bezruch.

Plażo, znajdź mnie, bo ja Cię właśnie bardzo szukam!

PS. Pierwsze sekretne działanie (każdej chyba) plaży to możliwość rozjaśnienia ciemniej przestrzeni podczaszkowej; słońce wpada przez oczy, słońce wsiąka przez skórę i po godzinie jesteśmy w słonecznym kosmosie (ale tak rzadko wiemy, co z tym kosmosem zrobić).

Drugie sekretne działanie plaży to perspektywa krótkiej drzemki, odcięcia zewnętrznego świata, dobrze widzianej przez resztę torzystwa ucieczki od gadania nazywanej opalaniem. Potem - opcjonalnie moczymy stopy w wodzie, lub  zanurzamy rozgrzane ciało w chłodnej cieczy, dla wyrównania potencjałów.

Plaże jak ludzie – mają swoje charaktery i trzeba to wziąć pod uwagę… tęskniąc.

--- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Skarby (u Pani Szewcowej) #36
2020-07-27 17:51:24

Skarby Przychodzą z butami. Bardzo, bardzo dokładnie opowiadają o defekcie, ustalają szczegółowo proces naprawy, dobierają kolory, sprzączki, paseczki, kolor podeszwy. Zanim zostawią je w tym miejscu, sprawdzają każde ustalenie, powtarzają kilka razy, jakie efekt trzeba uzyskać. Naciskają, żeby było szybko. I tanio. A potem znikają. Po naprawione nie przychodzą o czasie, w ciągu dwóch miesięcy – cisza,  potem sezon mija i zgłaszają się za rok, albo nigdy. Zapytaj swojego szewca, jak jest. Czemu tak robimy? Jaka psychologiczna prawda stoi za porzuconymi butami, ponaprawianymi torbami?  I co jeszcze udaje nam się tak zmyślnie porzucić. --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Skarby

Przychodzą z butami. Bardzo, bardzo dokładnie opowiadają o defekcie, ustalają szczegółowo proces naprawy, dobierają kolory, sprzączki, paseczki, kolor podeszwy. Zanim zostawią je w tym miejscu, sprawdzają każde ustalenie, powtarzają kilka razy, jakie efekt trzeba uzyskać.

Naciskają, żeby było szybko. I tanio.

A potem znikają. Po naprawione nie przychodzą o czasie, w ciągu dwóch miesięcy – cisza,  potem sezon mija i zgłaszają się za rok, albo nigdy.

Zapytaj swojego szewca, jak jest.

Czemu tak robimy? Jaka psychologiczna prawda stoi za porzuconymi butami, ponaprawianymi torbami?  I co jeszcze udaje nam się tak zmyślnie porzucić.

--- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie