Dziennik Zmian — Miłka O. Malzahn

Tworzę miniaudycje, aby dotknąć miejsc wrażliwych naszej rzeczywistości. Dziennik Zmian to felietony dźwiękowe, mini-audycje, nastrojowe dźwięki - trochę dla rozrywki, przyjemności i dla poszerzania horyzontów. To otwieranie oczu poprzez uszy, zauważanie małych, a wielkich historii - cudowny proces! Bywa zaskakująco, pojawiają się też goście, lecz nie jest to zwyczajne podcastowanie. Krótkie formy audio przypominają, że zanim wynaleziono pismo - wiedzę i wzruszenia przekazywano sobie mową. Rzeczywistość jest naszą przestrzenią dźwiękową, nie wierzysz? A posłuchaj...
Społeczeństwo i Kultura
Pokazujemy po 10 odcinków na stronie. Skocz do strony:
1234567891011121314151617181920212223242526272829303132
...że nie mam litości! #200
2022-11-14 11:01:45
Zaczęło się od podejrzenia, że nie mam litości,
konkretnie zabrzmiało to tak jak w dźwięku:
XXX
I stoję z mikrofonem w dłoni, nadstawiam ucha, dobieram pytania ostrożnie i z uwagą… Ale co to dokładnie jest… litość?
W języku polskiego katolicyzmu mnóstwo jest zlitowania, ulitowania i litościwości, ale co współcześnie nam się z litowaniem kojarzy?
A- jeszcze oczywisty jest cytat z Bułhakowa, dla mnie - przecudny, ale mistrza i Małgorzatę szalenie poważam
ding dong, cytuję:
"– To wódka? – słabym głosem zapytała Małgorzata.(...)
– Na litość boską, królowo – zachrypiał – czy ośmieliłbym się nalać damie wódki? To czysty spirytus. ”
Michaił Bułhakow z książki Mistrz i Małgorzata
Malownicze, ale w sumie nie na temat, poszukuję bowiem litości. I dla utrzymania powagi tematu sięgam po ’Dżumę’ Alberta Camusa
cytuję: Człowiek męczy się litością, kiedy litość jest bezużyteczna.
ding dong
Bezużyteczność jest kluczowa. Rozkminiliśmy to sobie skracając pewną i tak nie za długą podróż, ale wyszło, że:
litość jest to uczucie równie przykre dla ofiarowującego, jak i dla przyjmującego. Nic nie wnosi. Nie jest realną pomocą. I jeszcze litościwie toleruje to, nad czym się litujący lituje. Litujący zawsze stawia się jakby wyżej od tego, nad czym/nad kim się lituje. Ktoś jest lepszy, wiadomo
Zatem - niepotrzebna jest litość.
Stoję z mikrofonem w dłoni, nadstawiam ucha, dobieram pytania ostrożnie i z uwagą i nie mam litości.
Aha, jeszcze jedno skojarzenie - dobry film klasy B - Bez litości to- produkcja 2014 rok - zrobiona na podstawie serialu McCall z drugiej połowy lat 80. ubiegłego wieku w Stanach Zjednoczonych, teraz - z Denzelem Washingtonem w roli głównej, rzecz o byłym asie amerykańskiego wywiadu próbującym odbić przyjaciółkę z rąk gangu rosyjskiego, poprzez wymierzanie sprawiedliwości na nich samodzielnie i bez zahamowań
No.. i czy o to w życiu chodzi?
Niech epoka, w której słów litość była potrzebna - wreszcie się skończy!
A film, dla rozrywki można obejrzeć. I wrócić do Mistrza i Małgorzaty. Zawsze!
***
link do mojej kawy -https://buycoffee.to/dziennik.zmian
***
muz. https://www.purple-planet.com
PS. no to... Jak przyjmujesz sytuacje, gdy ktoś się nad Tobą... lituje?
Bo stopa jest ważna. #199
2022-11-06 20:10:53
Bo stopa jest ważna.
Starość.
Kolejna para butów - dowód na nadmiarowy dobrostan, niefrasobliwość finansowa, nieekologiczne podejście do zasobów swoich i zasobów świata, kaprys, czysta konsumpcyjność, albo no… kurcze - przyjemność i poczucie posiadania fajnie obutych stóp, skutecznie osłoniętych, przygotowanych na wszystko, odważnie stąpających po ziemi. Bo stopa jest ważna. Stopa jest życiowa.
Dobrze jest rozpieszczać stopy i swoje poczucie estetyki, dobrze, bo to się kończy.
Stopy przestają mieć znaczenie estetyczne, ich funkcjonalność, do pewnego momentu - wieloraka - ogranicza się to tego, żeby nas przenieść z łóżka do łazienki, do pokoju, po zakupy do najbliższego sklepu.
I już. Tyle. Aż tyle.
Nie więcej, bo bolą, bo puchną, bo są słabe.
Stopa się potrafi zużyć, zdeformować, nadwyrężyć i w końcu - żadne buty nie pasują:
Obcas - nie da rady, kostki tracą linię i wypukłość,
Wcisnąć palce w czubek buta - niemożliwa rzecz - stopa za szeroka i zbyt opuchnięta pod wieczór;
Wszystko gniecie, wszystko doskwiera.
Starość - to czas, kiedy tracimy nasze naprawdę ładne buty.
Pozostają mniej ładne, ale możliwe do obucia - buty dla seniora, w końcu - różne wersje kapci: na lato, na zimę, na spacer, na „po domu”...
Utrata butów - to znak.
Dopowiedz sobie resztę.
I ciesz się swoimi butami. Już teraz.
***
Jeśli bliska Cijest ta refleksja, możesz zaprosić mnie na kawę, pójdę ja sobie kupić w najładniej sztych butach, jakie mam. - link do mojej kawy -https://buycoffee.to/dziennik.zmian . Kłaniam się. Miłka Malzahn
***
Wiatr. Sztuka zaufania #198
2022-10-31 11:14:14
Wiatr - sztuka zaufania.
Dogadujemy się z wiatrem. Jeśli tylko chcemy. Nadajemy przecież imiona huraganom. Dogadujemy się jako żeglarze, piloci szybowców i balonów, jako dzieci wypuszczające z rąk kolorowy balonik, lub trzymające kurczowo latawiec. Surfujemy z wiatrem we włosach przez przestrzeń i czas. Dogadujemy się wiatrem, jeśli mamy szacunek do tego co wiatr niesie, jeśli usta nam nie wysychają na wietrze, jeśli wiatr dobre słowa niesie. Codziennie jest jakiś wiatr, chociaż nie zawsze na tyle silny, by zawrócić bieg rzeki, przewietrzyć każdą głowę, albo pchnąć sprawy do przodu. Żeby tak się stało - trzeba się dogadać z wiatrem.
Postanowiłam, że będę ufać wiatrowi, nie żebym uwierzyła, że nigdy mnie nie zdmuchnie i nigdy nie złamie żadnego drzewa, co to – to nie.. Ufam, że gdy wieje, a ja rozumiem kierunek, moc i sens tego momentu - mogę się zahaczyć o ten pęd i wyruszyć w moje nieznane, ale w jego, wiatru dobrze znane miejsce. Jeśli zaufam wiatrowi – odkryję magię Krainy Powietrza. Michel de Mantaigne - prawdziwy człowiek prawdziwego renesansu pisał: „Żaden wiatr nie sprzyja temu, kto nie ma wyznaczonego portu”. Mądre i praktyczne, ale tylko wtedy gdy naprawdę nie mamy zielonego pojęcia o magii Krainy Powietrza. Jeśli przeczuwam, że ona w ogóle jest - to wybieram ten wiatr, który będzie nawigował za mnie, mając wiedzę o tym, o czym wiedzy nie mam. Postanowiłam, że będę ufać wiatrowi i odlecę przy pierwszej poważnej okazji. A ty, kiedy i jak odlecisz? Czy już to wiesz?
PS. A czy ufasz wiatrom historii?
***
kawa dla Miłki https://buycoffee.to/dziennik.zmian
muz. https://www.purple-planet.com/
wiatr by https://mixkit.co/free-sound-effects
Rozłupana poganka – listopadowe nastroje. #197
2022-10-24 19:53:19
Rozłupana poganka – listopadowe nastroje.
Halo, tu listopadowe nastroje… Tymczasem delikatnie zmieniłam koordynaty zaglądając na Litwę i po raz kolejny – zachwyciły mnie pogańskie ścieżki, miejskie parki pełne Światowidów i Mokoszy, kapliczki - ilustracje prastarych archetypowych bajek.
Ani przemijanie, ani wiele śmierci, ani polityka – nie wykasowały tego rytmu.. tamtego rytmu – z naszych wspólnych ciał, bo mamy z przodkami bezpośrednie łącze komórkowe. W pewnym sensie mobilne ;)
strumień informacyjny. O - to przy okazji – tak szumi woda, płynąca jak czas, w parku w Druskiennikach. Siła, moc, pęd i bezkompromisowość jest w tym szumie, w tym przemijaniu. Niech ten szum nam potowarzyszy…..
Tymczasem staję naprzeciwko drewnianej rzeźby pięknej kobiety, napotkanej na ścieżce edukacyjnej dla dzieci – stoję i się gapię. Czas sprawił, że pękła jej głowa (chyba ze zdziwienia nad współczesnością, na wysokości serca wyrosła jej zgrabna, biała huba – stoję i czuję echo melodii oddechów naszych przodków. Ten niezwykły szum.
Oto Świat rozłupany na pogańskie baśnie i twardy realizm w posypce z religii (którejkolwiek z oficjalnych). Świat mroku i miłości, zbutwiałych krain i przytulnej omszałości. Patrzę w oczy każdej z rzeźb, mających w sobie więcej życia niż... (gryzę się w język i połykam kroplę krwi). Świat rozłupany - i przez przestrzeń międzyrozłupową, oglądam spokojny krajobraz: jeziorko, ściana lasu, mokre jesienne liście, spadające z zasypiających powoli drzew. I rozumiem każdą z historii tych drewnianych istot, rozumiem... każdym centymetrem skóry, składając hołd pamięci komórkowej i baśniom, tym kluczom do tej prawdy i tamtej historii.
Więc patrzę na drewniane postaci, archetypowe charaktery z legend i baśni, którym pozwolono z nami być aż do teraz, które poruszają treści zastygłe w nas na samym początku. Na początku istnienia linii rodowej, której jesteśmy częścią.Czuję się jak kropka nad I, siadając na ławce przypominającej smoka.
No dobrze i teraz najważniejsza, najbardziej listopadowa sprawa: te pogańskie legendy wciąż uczą, bawią i tłumaczą co i jak – trzeba tylko podejść do nich z szacunkiem, z wiedzą, ze tą pieśnią praprzodków szumiącą strumieniem krwi w moich żyłach.
Pogańscy nieświęci – prawdziwe cienie dawnych prawdziwych ludzi – to takie drogowskazy na bardzo ciekawej i nieoczywistej trasie, po której porusza się moje (i twoje) ciało w czasie.
I – przeczytałam kiedyś taką istotną myśl, że nasze ciała są w bardzo niewielkiej części naprawdę, naprawdę nasze. Stanowią wypadkową DNA wszystkich, (baaaardzo wielu) przodków. Popatrz jak zbudowane jest drzewo genealogiczne…. I powiększ je w wyobraźni… milionkrotnie.
Z tego wielkiego, z tych gałęzi przeżyć, - jest to moje ciało. Historie, opowieści, strachy, radości odziedziczone po przodkach są w tym DNA , cale sterty cudzych sposobów na życie, które próbujemy wyekstrahować, albo które wręcz uważamy z własne, bo.. z dziada pradziada. Te emocje i oceany myśli.
Kiedy umiera ciało – reszta człowieka nie unicestwia się, nie znika, jest dostępna kolejnym pokoleniom. Logicznie. Jest na łączach, na niciach DNA i w pamięci komórkowej. No i staję naprzeciwko drewnianej rzeźby pięknej kobiety, jak przed pomnikiem nagrobnym tego co już było, i przez szparę w jej rozłupanej przez czas i naturę głowię widzę spokój, widzę siebie, widzę przodków, których niniejszym - żegnam na wieki.Ja to ja. Oni to oni. Ja to ja. Oni to oni.
Listopadowy nastrój tworzy przedtakt takiej małej, cichej rewolucji.
Stare pieśni mogą wzruszać, ale już na mnie nie działają. (szum)
A ty o czym myślisz w okolicy 1 listopada?
***
zmyślę także o kawie, żeby mnie kawą wesprzeć kliknąć można tutaj - www.buycoffee/dziennik.zmian
*** muz. purple-
O ruinie i życiu towarzyskim o zmierzchu #196
2022-10-18 09:44:20
Życie towarzyskie to rodzaj aktywności, na którą mamy wpływ, ale nie całkowity. Czasem wspaniałe spotkania wydarzają się znienacka, w miejscach nieoczekiwanych, z powodów - totalnie nieoczywistych. I krótka pogawędka w ruinach - odpala wyobraźnię, wyjaśnia scenografię, a do tego pozostawia wrażenie niezwykłości. Tak, to jest mały towarzyski cud i może wydarzyć się w każdej chwili. Masz w sobie tę gotowość i czujność....?
Bohaterką tego spotkania jest Pani Cecylia, chodząca sama, o zmierzchu po zapuszczonych ruinach i jeszcze bardziej zapuszczonym wielkim dworskim parku pod Krynkami (Podlasie).
Gdzie to jest? Ach....na zachód od rzeczki Nietupy, nad wpływającym do niej strumieniem, przy lokalnej drodze łączącej wsie Ciumicze i Sanniki, na terenie łagodnie opadającym ku południowi do strumienia, w sąsiedztwie istniejącej od XVI w. II połowy XIX w. wsi Żylicze Wielkie, a nieopodal wsi Żylicze Nowe (zwanej również Odźwiernikami)
Ufff.
Warto tu zajrzeć ;) ps. Tam, gdzie staliśmy, rozmawiając - akurat nie było karczmy. Karczmami Krynki stały w dawnych czasach! Nie zostało z tego w zasadzie nic, ale od czego jest wyobraźnia ?!
***
kawa , która nie rujnuje zdrowia https://buycoffee.to/dziennik.zmian
***
efekty https://freesound.org muz; https://www.purple-planet.com/tracks/cobwebbed
Ej, mandala! #195
2022-10-13 18:55:10
Lubię mandale, ten powtarzający się wzór, ten ruch obrotowy, ta historia i idea. w zasadzie wiele idei, która za mandalą stoi. Lubię mandale w obrazach, w działaniu, w biżuterii. Jestem w mandalowym loomie, ruchu, koncepcie, który koncentruje moje myśli na żywiołach. Odkrywam s obie ogień. Odkrywam powietrze, ziemię, wodę.
Trochę medycyna chińska, trochę świat równoległy, dzięki któremu coraz bardziej pojmuję wszystkie światy tego świata.
W tej mandali o której myślę chodzi o marzenia, a ktoś mądry kiedyś mi powiedział (i trzymam się tego do dziś) , że nie ma co marzyć o konkretnych rzeczach. Lepiej sobie wymarzyć, zaobserwować, wystarać się o stan. Jeśli jestem zmęczona, to moim marzeniem jest pełne rozluźnienie ciała, przyjemność poczucia totalnego luzu, regenerację skóry, która staje się miękka i gładka. Poczucie pełni i porządku. - zamiast - ej, chcę wyjechać na Gran Canarię. Oczywiście wyspa byłaby cudowna , ale może dobre wiatry czują dla mnie piękniejsze miejsce , które zadziała jeszcze lepiej. Daję Dobrych wiatrom pełną wolność w doprowadzeniu mnie tam, gdzie potrzebuję, a nie gdzie sobie wydumam. To znaczy - być na fali...
Zatem marzę na fali - wiem w jakim stanie chciałabym być, a reszta - nie mnie w tym stanie usadowi!
W necie jest taki skrócony poetycki przepis, na marzenie w kręgu mandali, tego ruchu o dwóch twarzach - twarzy marzycielskiej i uśmiechniętej i twarzy medialnej, tracącej pieniądze na nie wiadomo co, na.. marzenia? Ej… zamiast weekendu na Kanarach.
Tak, wybrałam marzenia. A tekst pieśni jest w dźwięku. (dzięki Dorotko)
***
muz. https://www.purple-planet.com/tracks/oriental-skies
Pieniądze są dobre, ale.... #194
2022-10-10 17:41:24
O pieniądzach, ściśnięciu, o wszystkim, oraz o wyprawie do teatru.
po prostu pewnego poranka poczułam, że mam wszystko co trzeba jest tak jak trzeba, posiadam to, czego potrzebuję i już. Ja nie wiem, może to się nazywa dojrzałość? Albo nie wiem, że umarłam i jestem w niebie, to się w filmach zdarza. To czemu nie ma się zdarzyć w życiu? Ostatecznie wyobraźnia ludzka korzysta z komponentów rzeczywistości, tylko je ektrachuje, wzmacnia, przekracza ramy.
Więc poczułam, że mam wszystko co trzeba, ale jestem oczywiście otwarta na ulepszanie mojego świata i żadne cyfry, waluty sturty tuty - nie mają na to wpływu. Płynność jest tym, co tworzy moje „mam” oraz „korzystam”, współbuduję tę płynność z innymi, nadajemy jej wszystkie kształty świata, i – co ciekawe – kształty dramy – jest jakoś premiowany. Ale unikam. Premie nie są tym, co wzmacnia we mnie sygnał dopełnienia. Płynność to naturalny stan rzeczy, uczuć emocji, ciała, które się zmienia, mentalu, wiary, wiedzy…. Na terenie dramy – zmiana to zawsze przyczynek do tragedii: bo było dobrze a teraz nie wiadomo jak będzie, a teraz to jest drama i na nic innego nie ma miejsca.
po prostu pewnego poranka poczułam, że teren dramy to kompletnie nie moje podwórko, na moim wszystko mam i nic mnie nie ściska. Myślę o tym, w czasach nerwowego przeliczanie dochodów, unikam patrzenia na kurs franka, bo to na franka i tak nie wpłynie, nie na tego w każdym razie. Mam mniejsze cyferki, a i tak mam to, co trzeba na teraz. Potem przypłynie i moja płynność na to płynie zareaguje.
I teraz dopowiem coś z mojego płynnego życia towarzyskiego, w którym fajni ludzie opowiadają fajne rzeczy, albo niekoniecznie fajni – fajne.
Żeby chodzić do teatru przeważnie trzeba mieć pewną płynność finansową i ta sztuka mi się daje, więc zobaczyłam przedstawienie Doroty Stalińskiej, aktorki świata, który zastygł trochę, przeminął, ale wciąż odbija nam się czkawką. I to bywa kabaretowe. Stalińska próbuje łączyć kabaret Post-PRLowski z dramatyzmem Edith Piaf, a przy okazji trochę poruszać szare komórki szanownej publiczności. Nie choć się wdawać w szczegóły, ale generalnie jest to opowieść o braku , o tych naszym społecznych, uwspólnionych dramach, w których czujemy, że nie mamy tego, czego trzeba i że zupełnie nie jest tak jak trzeba i że rządy są winne i byłe żony (mniej więcej). I że dobrze mieć dużo cyferek na koncie, choć niby szczęście nie dają, ale -mrugnijmy oczkiem – dają.
O wtedy afirmacja, zresztą dobrze skonstruowana – przyciąga te cyferki. I warto przecież bo lepiej tak, niż wcale’
I aktorka ćwiczy to z widzami, ładnie całkiem. , a brzmi to tak
(rymowanka w dźwięku)
dobrze skonstruowana afirmacja potrafi przywrócić płynność naszemu światu, naszym myślom, ale taka mini modlitwa do dobrego pieniądza nijak ma się do tego spokoju, pewności, błogiego faktu pojawiającego się znienacka, że mam wszystko co trzeba jest tak jak trzeba. Od przedszkola uczą nas rożnych rymowanek, ale ta najważniejsza droga nie jest wysiłkiem, wyskandowaną komendą dla rzeczywistości – to droga ciszy, przepływu, spokoju… całego dobra, które po prostu wypływa ze środka i tworzy nurt w którym– no, będę nudna: mam wszystko co trzeba jest tak jak trzeba.
Każdy z nas ma swój nurt tego stanu. Dostępny 24h.
***
zaprosić mnie na kawę można klikając tu https://buycoffee.to/dziennik.zmian
Manifest dobrego życia towarzyskiego #193
2022-10-04 14:07:56
Manifest dobrego życia towarzyskiego.
To ostatnia odsłona cyklu – życie bardzo towarzyskie.
To pewnie nie jest moje ostatnie słowo w tym temacie, bo temat wydaje mi się super ważny i bynajmniej nie rozrywkowy
jakość naszej cywilizacji zależy od życia towarzyskiego. No serio
gdybyśmy byli towarzyscy w sposób świadomy, jakościowy, budujący, harmonijny, równoważący emocje, przynoszący satysfakcję i szczęście – to… no wiadomości
życie towarzyskie tworzy relacje, nas tworzy, wspomaga balansowanie emocji, a to jest super ważne. Niedanowo przeczytałam, że
(…) główne nurty psychiatrii i psychologii, ale też i ruch samopomocowy bazują na niesłusznym założeniu, że nasze dobre samopoczucie wymaga opanowania umiejętności samodzielnego radzenia sobie z emocjami.
Fachowcy twierdzą, że samodzielnie nie jesteśmy w stanie doprowadzić własnych emocji to równowagi; w dobrym towarzystwie udzielając się mądrze towarzysko – to jest prostsze.
Zatem w dobrym towarzystwie próbowałam ustalić najistotniejsze kierunki budowania swojej, NASZEJ towarzyskości.
W tym spotkaniu rozmawiałyśmy byłyśmy kameralnie: ja , Olga Dorota i Madzia, ale byłoby fajnie porozmawiać o idealnych spotkaniach towarzyskich w większym gronie.
Tymczasem oto nasz mały manifest, oprócz spotkań na wspólną relaksacyjną drzemkę – zawiera też takie punkty:
Bum!
- spotykamy się po to, by było nam fajniej po – niż przed
- Ndoceniamy wspólne zainteresowania i ie obawiamy się łączenia w tematyczne grupy
- lubimy się, wszyscy, choć na rożne sposoby
- w rozmowach szukamy inspiracji, a nie porównywania
- poruszamy także tematy abstrakcyjne, traktując codzienność jak trampolinę, a nie jak platformę z wątkami narzekaniotwórczymi
- stawiamy na wymianę i towarzyską różnorodność
- nie obawiamy się sięgać na gry, te planszowe i nieplanszowe
- niczego nie wymuszamy, szczególnie na sobie
- mamy odwagę wychodzenia poza dotychczasowy towarzyski schemat
- patrzymy sobie w oczy
- z przyjemnością pogłębimy wiedzę o sobie, a nie o innych, ale jesteśmy towarzysko empatyczni..
- itd..
Bum!
Co jeszcze uważasz za ważne, dla fajnego życia towarzyskiego?
***
I możesz zaprosić mnie na pokoleniową kawę ;) buycoffee.to/dziennik.zmian Bum! miz. www.purple-planet.com
To powiew epoki schyłku. #192
2022-09-26 16:05:55
Ciepły powiew epoki schyłku.
Wiedziona niesprecyzowaną tęsknotą , w doborowym towarzystwie zawitałam do sklepów, w których kwitło konsumpcyjne życie, niby taki większy sklep na rubieży, pulsujący pragnieniami, a dziś…… Wymijając zgrabnie coraz mniej kuszące półki wymieniłyśmy z panią U. kilka wiekopomnych uwag:
uwagi w dźwięku
Bitwy o buty nie stoczyłyśmy z nikim. Może dlatego, że po okresie prosperity mamy w swoich szafach wystarczająco dużo butów, by przechodzić kilka sezonów, będąc pewnie mniej trendy, ale za to - ciepłą stopą.
To jednak nie wyczerpało tematu i nie uleczyło tego specyficznego schyłkowego niepokoju. Dlatego, znalazłszy się w towarzystwie mojej Mamy i pani E. Nie omieszkałam zagaić...
rozmowa w dźwięku
ależ.. jesień jest piękna i optymistyczna – i warto to zastosować jako zalecenie – to czucie jesieni właśnie tak i tylko tak.. bo sutki uboczne przeżywania tej pory toku w oparach nieopanowanej melancholii mogą być ograniczające. Taka melancholia czasem jest jak cieniutka mgła, unosząca się nad wszystkim na czym się oko zawiesi… albo jest jak smog spowijający ciasno głowę.
Według mnie i pani E. jesienie, AD 2022 – ma posmak epoki schyłku, choć jeszcze w ziemi drzemie ciepło przegrzanego lata, ale w powietrzu unosi się jakiś delikatnie duszący pył, osadzający się na języku, niekiedy wpadający do oka, które będzie łzawić. I ustalmy, że nie będą to łzy smutku za półkami pełnymi szalonych butów, lecz łzy radości, że przed nami etap sensownego poukładania wszystkiego po nowemu. Według mojej Mamy – zgodnie z cyklem. Cóż będzie pięknie i dobrze, bo niepięknie to już było.
***
kliknięcie w kawkę :) - buycoffee.to/dziennik.zmian
***
Życie towarzyskie cz.3 (poczucie braku i aktywny pas miednicy) #191
2022-09-17 11:07:36
Życie towarzyskie cz.3 (poczucie braku i aktywny pas miednicy)
Kiedy sama siadam do stołu, to brzmi mniej więcej tak…:) Owszem, ten stół akurat służy mi za biurko, przy którym nagrywam. moim towarzystwem jest wyobrażanie sobie idealnych słuchających. Bardzo fajnych, rzecz jasna A tak może brzmieć zasiadanie do stołu podczas spotkania towarzyskiego: razem, wspólnie, zbiorowo, grupowo, kolektywnie, zespołowo, solidarnie, wespół Rozmawiamy, jesteśmy dość blisko, chcemy być w kontakcie, wynosimy ze spotkania dobre myśli, dobre emocje, lepszych siebie…. teoretycznie. gdyby każde, każdzutkie spotkanie (przy stole zasiadania) przenosiło takie efekt - to ten świat byłby jeszcze lepszym światem. To każda chwila dnia byłaby miłą, w różny sposób miła, w natężeniu rozmaitym, ale z potencjałem na plus. Wiadomo, że minus też trzeba zjawić, żeby bateria dawała energię, ale skupienie na tej energii, wydobycie światła, tak indywidualnie, tak dla siebie i dla bliskich - to jest budowanie fajniejszej rzeczywistości. realnie. Nie mówię tu metaforą. Bo człowiek jest elektryczno - magnetyczny (do pod-czytania - Homo electronicus prof. Włodzimierz Sedlaka),
Ostatnio zasiałam przy stole w takim fajnym towarzystwie i rozmawialiśmy o spotkaniach towarzyskich. Wiadomo. Mam teraz zajawkę taką… :) . I ustaliliśmy, że do tego, żeby w tym byciu wspólnym, kolektywnym, za stołem czy bez było fajnie - potrzebny jest wspólny mianownik, jakaś płaszczyzna po której każdy może się w miarę komfortowo (uwaga - komfort jest istotny!) zatem - komfortowo się poruszać. W naszej kulturze na stół wjeżdża alkohol, który wprawdzie równa w dół, ale jest skuteczny jako platforma porozumień i nieporozumień, jest też w otwierający i pobudzający do aktywności towarzyskiej. przynajmniej do pewnego momentu.
Problem w tym, że kompresuje człowieka. Doprowadza do redukowania finezji i wrażliwości towarzyskiej i sprawdza człowieka często do podstawowych instynktów. Stąd awantury o tzw. moją prawdę, oraz bezsensowny seks. Instynkty. Stąd, że skompresowania, bierze się zjawisko, obserwowane chyba nie tylko na Podlasiu, gdy podczas np. wesela, profesorowie, fani jazzu i finezyjności w sztuce, około 23 w nocy ruszają tańczyć disco polo. Nie ma co się dziwić. Skompresowali się i teraz do głosu dochodzi nade wszystko - aktywny pas miednicy. Zatem - potrzebna wspólna płaszczyzna bycia przy stole, może być to płaszczyzna kulinarna -to dla smakoszy na przykład, w każdym razie powinna towarzystwo windować w górę. I teraz kluczowa rzecz do której wspólnie doszliśmy - zasiadać przy stole powinni CI, którzy są swobodni, otwarci na innych, akceptujący różnice - słowem - pozbawienie poczucia braku w sobie. To słowo - poczucie - jest ważne. Bo możemy się różnić doświadczeniami życiowymi, osobistymi, zawodowymi… i być z tym OK. Bez porównania. Bez myślenie - ooo, ta - to się napodróżowała, a ja tylko po brzegu Bałtyku…. i już pojawia się takie ścisk, a przez ściśnięte gardło - może przecisnąć się jakaś drobna złośliwość. A to otworzy drzwi podobnym aktom porównawczym u innych w tym towarzystwie. I tzw. atmosfera skiśnie.
Klucz do świetnego towarzystwa to , tak mi się teraz wydaje, to namierzenie u siebie poczucia braku. Braku czegokolwiek, tej jakiejś ludzkiej luki i pilnowania żeby jej nie było widać - to utrudnia radość z bycia z ludźmi. Trzeba namierzyć, zneutralizować, zobaczyć samych siebie w najlepszym świetle i podzielić się tym światłem z radością, z pewnością, że - czego jak czego, ale własnego światła nigdy nie zabraknie! Bo.. sami je produkujemy (pstryk)
A ty jak myślisz?
***
Chciałam jeszcze rzucić światło na ten link w opisie, dzięki któremu możesz zaprosić mnie na kawę. https://buycoffee.to/dziennik.zmian Dziękuję.
***
efekty niektóre https://freesound.org/s/414434 https://freesound.org/s/257958, https://freesound.org/s/260222
Pokazujemy po 10 odcinków na stronie. Skocz do strony:
1234567891011121314151617181920212223242526272829303132