Dziennik Zmian — Miłka O. Malzahn

Tworzę miniaudycje, aby dotknąć miejsc wrażliwych naszej rzeczywistości; Tak, co jest mega poetyckie. Dziennik Zmian to felietony dźwiękowe, służące zadumie, rozrywce, przyjemności, poszerzaniu horyzontów, otwieraniu oczu poprzez uszy, zauważaniu małych, a wielkich historii. Bywa zaskakująco, bywają frapujący goście i to nie jest tradycyjne podcastowanie. Krótkie formy audio przypominają, że zanim wynaleziono pismo - to wiedzę i wzruszenia przekazywano sobie mową. Rzeczywistość jest naszą przestrzenią dźwiękową, nie wierzysz? A posłuchaj... #podcast artystyczny


Odcinki od najnowszych:

Jeden dworzec i dwa światy (czasuchodźców) #164
2022-03-22 22:11:51

Jeden dworzec i dwa światy (czas uchodźców) Poczekalnie są pełne uchodźców. Taki czas. Nie chodzi jednak o to, ze przybysze wypełnają po brzegi wielkie dworce kolejowe, ale że zgromadzenia są takie….  specyficzne. Tłum w poczekalniach; tłum przy punkach informacji; Tłum przy wolontariuszach i wolontariusze w tłumie; tłum przy ludziach z intentyfikatorami, i tabliczkami, że posługują się ukraińskim, i przy tych w odblaskowych kamizelkach i tam jeszcze, gdzie pomaga straż pożarna; tłum w łazience; tłum w przejściu na perony, ale w kawiarniach  - pusto (tak bardzo pusto, jakoś). Siedzę w zgrabnym pluszowym fotelu, przed dużym oknem za którym przesuwa się tłum. Zaraz odjedzie pociąg. Kolejny. I kolejny. I rośnie we mnie, bardzo precyzyjne przekonanie, że tak oto, rozdzielają się dwa światy w tym jednym świecie. Na dworcu. Podział przebiega n a różnych liniach (i frontach).. ale w tej konkretnej chwili linia podziału dotyczy hali pełnej ludzi i pustych kawiarni. Dwa światy są tu w jednej sprawie – jadą, p rzemieszczają się. Ludzie w podróży. Ale Jest tuś wiat wojny i świat spokoju. Och wiem, to tylko interpretacja mojego naszpikowanego newsami mózgu, a jednak – rozdzielenie jest faktem (ci tu i ci tam, poczekanie i kawiarnie) Prawdziwy podział zrozumiemy pewnie wkrótce i nie będzie można tego odrozumieć, nawet jeśliby się bardzo chciało. Inie będzie można tego zlekceważyć Dworzec, Tak właśnie teraz świat dworca mieści w sobie dwa światy – to minie. Lecz nawet gdy minie, linia pozostanie, podzielenie ze staniefizycznej obecności czy nieobecności ma swoje echo w mentalu. W naszym społecznym stanie mentalnym także tak w ogóle to świat dworca mieści dużo więcej światów, ale nie mam siły ich tropić i wyłuskiwać. Wolałabym raczej poznawać jasną stronę księżyca, jakieś cuda i dziwy, szukać skarbu, tak wiesz.. piraci skrzynia, miłość i wiatr w żaglach – niż czekać na pociąg w pustej kawiarni z widokiem na daleką wojnę, która jednak już tu jest. Poczekalnie są pełne uchodźców. Taki czas. Ale to minie. Wszystko mija. *** A jeśli poruszy Cię, któraś z opowieści możesz zaprosić mnie na kawę ;) - www.buycoffee.to/dziennik.zmian muz - https://freemusicarchive.org, www.purple-planet.com --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Jeden dworzec i dwa światy (czas uchodźców)

Poczekalnie są pełne uchodźców. Taki czas. Nie chodzi jednak o to, ze przybysze wypełnają po brzegi wielkie dworce kolejowe, ale że zgromadzenia są takie….  specyficzne.

Tłum w poczekalniach;

tłum przy punkach informacji;

Tłum przy wolontariuszach i wolontariusze w tłumie;

tłum przy ludziach z intentyfikatorami, i tabliczkami, że posługują się ukraińskim, i przy tych w odblaskowych kamizelkach i tam jeszcze, gdzie pomaga straż pożarna;

tłum w łazience;

tłum w przejściu na perony,

ale w kawiarniach  - pusto (tak bardzo pusto, jakoś).

Siedzę w zgrabnym pluszowym fotelu, przed dużym oknem za którym przesuwa się tłum. Zaraz odjedzie pociąg. Kolejny. I kolejny.

I rośnie we mnie, bardzo precyzyjne przekonanie, że tak oto, rozdzielają się dwa światy w tym jednym świecie. Na dworcu.

Podział przebiega na różnych liniach (i frontach).. ale w tej konkretnej chwili linia podziału dotyczy hali pełnej ludzi i pustych kawiarni. Dwa światy są tu w jednej sprawie – jadą, przemieszczają się. Ludzie w podróży. Ale

Jest tuś wiat wojny i świat spokoju.

Och wiem, to tylko interpretacja mojego naszpikowanego newsami mózgu, a jednak – rozdzielenie jest faktem (ci tu i ci tam, poczekanie i kawiarnie)

Prawdziwy podział zrozumiemy pewnie wkrótce i nie będzie można tego odrozumieć, nawet jeśliby się bardzo chciało.

Inie będzie można tego zlekceważyć

Dworzec,

Tak właśnie teraz świat dworca mieści w sobie dwa światy – to minie. Lecz nawet gdy minie, linia pozostanie, podzielenie ze staniefizycznej obecności czy nieobecności ma swoje echo w mentalu. W naszym społecznym stanie mentalnym także

tak w ogóle to świat dworca mieści dużo więcej światów, ale nie mam siły ich tropić i wyłuskiwać.

Wolałabym raczej poznawać jasną stronę księżyca, jakieś cuda i dziwy, szukać skarbu, tak wiesz.. piraci skrzynia, miłość i wiatr w żaglach – niż czekać na pociąg w pustej kawiarni z widokiem na daleką wojnę, która jednak już tu jest.

Poczekalnie są pełne uchodźców. Taki czas. Ale to minie. Wszystko mija.

***

A jeśli poruszy Cię, któraś z opowieści możesz zaprosić mnie na kawę ;) - www.buycoffee.to/dziennik.zmian

muz - https://freemusicarchive.org, www.purple-planet.com


--- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Dość radośnie o chaosie. #163
2022-03-13 23:22:45

Dość radośnie o chaosie. Chaos się męczy. Chaosowaniem. Zewnętrzny chaos kontra wewnętrzny porządek – Kosmos. Chaos się męczy jednak chaosowaniem , a porządek ze środka promieniuj, nieustannie , promieniuj jak grzejnik. Powoli. I po czasie – wszędzie jest ciepło. Wszędzie jest poukładane, poczyszczone, przetarte, przewietrzone itd. Tak powinniśmy w środku mieć. Spokojnie, przestrzennie, z miejscem do relaksu, i do pracy. Z miejscem na nowe idee, bez brudu. Żadnego. W każdym brudu sensie. Hania mówi, ze nasze mózgi nasączone bzdurami i chaosem tak łatwo nie poddadzą się porządkowi. A to tego - - spiskowe teorie są mocno sycące, jak ciastka z kremem - mówi Hanka. Obie chętnie celebrujemy  ten smak w pochmurne popołudnia na zachętę,  do podjęcia natychmiastowej próby zrobienia w sobie, wśród ku porządku słowa Lao Tse:   "Spokojnemu umysłowi poddaje się cały wszechświat" Wyobraź co stanie się, gdy wszystkie umysły na świecie będą będą spokojne. Chaos jest chaosem dlatego, że człowiek go nie ogarnia. Chaos to taki czynnik pozaludzki; stan pomiędzy stanem- coś, co i bez naszego zaangażowania pojawia się, jak cicha woda nocnej powodzi. Rozlewa się. Powoli. Nie ma takiej tamy, przez którą się nie przeleje.  Jak bym się na nią nie gapiła – ona i tak się pojawi, zaleje, przetoczy się, przepłynie… Chaos. Walka z chaosem nie ma sensu, zabiera jasność dobrego dnia i spokój ciemnej nocy. No to... nie walczę. Na swój sposób lekceważę chaos. Mówię mu: no ok, wielka wodo, zanurzam się w chaosie jak w ciepłej kąpieli i akceptuję to, że jest. Skoro już jest. Nie poradzę. Nie boją się chaosu, uczę się płynąć. I po jakimś czasie, tak -  już umiem. I nawet już mogę nawigować. I teraz o moim życiu decyduję ja – nie chaos. Nie powstrzymam tej powodzi, ale spokojnie poszukam suchego miejsca. I tam odprawię  odpowiednie ceremonie. Z chaosu zawsze wyłania się jakiś porządek. Przecież na początku był chaos….. JAN PARANDOWSKI w mitologii greckiej w rozdziale Narodziny świata pisał tak  „Na początku był Chaos. Któż zdoła powiedzieć dokładnie, co to był Chaos? Niejedni widzieli w nim jakąś istotę boską, ale bez określonego kształtu. Inni - a takich było więcej - mówili, że to wielka otchłań, pełna siły twórczej i boskich nasieni, jakby jedna masa nieuporządkowana, ciężka i ciemna, mieszanina ziemi, wody, ognia i powietrza. Z tej napełnionej otchłani, kryjącej w sobie wszystkie zarodki przyszłego świata, wyłoniły się dwa potężne bóstwa, pierwsza królewska para bogów: Uranos - Niebo i Gaja - Ziemia. Oni dali początek wielu pokoleniom bogów”. Tak, najprawdopodobniej jesteśmy bogami, tego świata. I jego porządek  zależy ode mnie, od ciebie, od nich/ ode mnie, od ciebie, od nich…/ ode mnie, od ciebie, od nich --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Dość radośnie o chaosie.

Chaos się męczy. Chaosowaniem.

Zewnętrzny chaos kontra wewnętrzny porządek – Kosmos. Chaos się męczy jednak chaosowaniem , a porządek ze środka promieniuj, nieustannie , promieniuj jak grzejnik. Powoli. I po czasie – wszędzie jest ciepło. Wszędzie jest poukładane, poczyszczone, przetarte, przewietrzone itd.

Tak powinniśmy w środku mieć. Spokojnie, przestrzennie, z miejscem do relaksu, i do pracy. Z miejscem na nowe idee, bez brudu. Żadnego. W każdym brudu sensie.

Hania mówi, ze nasze mózgi nasączone bzdurami i chaosem tak łatwo nie poddadzą się porządkowi. A to tego - - spiskowe teorie są mocno sycące, jak ciastka z kremem - mówi Hanka. Obie chętnie celebrujemy  ten smak w pochmurne popołudnia

na zachętę,  do podjęcia natychmiastowej próby zrobienia w sobie, wśród ku porządku słowa Lao Tse:   "Spokojnemu umysłowi poddaje się cały wszechświat"

Wyobraź co stanie się, gdy wszystkie umysły na świecie będą będą spokojne.

Chaos jest chaosem dlatego, że człowiek go nie ogarnia.

Chaos to taki czynnik pozaludzki; stan pomiędzy stanem- coś, co i bez naszego zaangażowania pojawia się, jak cicha woda nocnej powodzi. Rozlewa się. Powoli. Nie ma takiej tamy, przez którą się nie przeleje.  Jak bym się na nią nie gapiła – ona i tak się pojawi, zaleje, przetoczy się, przepłynie…

Chaos. Walka z chaosem nie ma sensu, zabiera jasność dobrego dnia i spokój ciemnej nocy.

No to... nie walczę. Na swój sposób lekceważę chaos.

Mówię mu: no ok, wielka wodo, zanurzam się w chaosie jak w ciepłej kąpieli i akceptuję to, że jest. Skoro już jest. Nie poradzę. Nie boją się chaosu, uczę się płynąć. I po jakimś czasie, tak -  już umiem. I nawet już mogę nawigować. I teraz o moim życiu decyduję ja – nie chaos.

Nie powstrzymam tej powodzi, ale spokojnie poszukam suchego miejsca. I tam odprawię  odpowiednie ceremonie. Z chaosu zawsze wyłania się jakiś porządek. Przecież na początku był chaos…..

JAN PARANDOWSKI w mitologii greckiej w rozdziale Narodziny świata pisał tak  „Na początku był Chaos. Któż zdoła powiedzieć dokładnie, co to był Chaos? Niejedni widzieli w nim jakąś istotę boską, ale bez określonego kształtu. Inni - a takich było więcej - mówili, że to wielka otchłań, pełna siły twórczej i boskich nasieni, jakby jedna masa nieuporządkowana, ciężka i ciemna, mieszanina ziemi, wody, ognia i powietrza. Z tej napełnionej otchłani, kryjącej w sobie wszystkie zarodki przyszłego świata, wyłoniły się dwa potężne bóstwa, pierwsza królewska para bogów: Uranos - Niebo i Gaja - Ziemia. Oni dali początek wielu pokoleniom bogów”.

Tak, najprawdopodobniej jesteśmy bogami, tego świata. I jego porządek  zależy ode mnie, od ciebie, od nich/ ode mnie, od ciebie, od nich…/ ode mnie, od ciebie, od nich

--- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Ukraina. W tej wiosce światło świecy w każdym domu jest na muszce. Prawdyne. #162
2022-03-11 23:20:47

"Światło świecy w każdym domu jest na muszce. W tej wiosce. Prawdyne." - to zdanie z opowieści Iriny. Możemy śledzić najnowsze doniesienia z bombardowań, płakać razem z  mieszkańcami Ukrainy, którzy stracili domy i bliskich. Możemy godzinami słuchać ekspertów od geopolityki, żeby spróbować poukładać w sobie to, co się dzieje tam. I potem w panice pytać wszystkich dookoła - a jeśli przyjdzie wojna do Polski, to gdzie uciekać? Jak? (polecam zabawy z czasów dzieciństwa typu – co i kogo byś wziął na bezludną wyspę? To trochę zawężą wybór) z informacją o tym, co się dzieje dość blisko Możemy  zrobić wiele - najlepiej coś co nie wpędzi nas w depresje, więc słuszną rzeczą jest pamiętać, że to już było. Wybuchy, ból, okupanci, braki w zaopatrzeniu, śmierć, zatłoczone drogi, pełne pociągi To już było. Kilka razy! Wydaje mi się niedorzeczne, że się jeszcze powtarza. że ktoś strzela. Ktoś ucieka. Jakbyśmy nie pamiętali… jakbyśmy nie czytali nigdy niczyich wspomnień, nie oglądali filmów nie przeżywali wojennej gehenny z bohaterami np. rodzinnych opowieści Naprawę? nie pamiętamy. Dlatego, pochylam się nisko przed tym co teraz trzeba- trzeba zapamiętać. Ile się da, takich najprawdziwszych historii. --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

"Światło świecy w każdym domu jest na muszce. W tej wiosce. Prawdyne." - to zdanie z opowieści Iriny.

Możemy śledzić najnowsze doniesienia z bombardowań, płakać razem z  mieszkańcami Ukrainy, którzy stracili domy i bliskich. Możemy godzinami słuchać ekspertów od geopolityki, żeby spróbować poukładać w sobie to, co się dzieje tam. I potem w panice pytać wszystkich dookoła - a jeśli przyjdzie wojna do Polski, to gdzie uciekać? Jak?

(polecam zabawy z czasów dzieciństwa typu – co i kogo byś wziął na bezludną wyspę? To trochę zawężą wybór) z informacją o tym, co się dzieje dość blisko Możemy  zrobić wiele - najlepiej coś co nie wpędzi nas w depresje, więc słuszną rzeczą jest pamiętać, że to już było. Wybuchy, ból, okupanci, braki w zaopatrzeniu, śmierć, zatłoczone drogi, pełne pociągi

To już było. Kilka razy! Wydaje mi się niedorzeczne, że się jeszcze powtarza. że ktoś strzela. Ktoś ucieka.

Jakbyśmy nie pamiętali… jakbyśmy nie czytali nigdy niczyich wspomnień, nie oglądali filmów nie przeżywali wojennej gehenny z bohaterami np. rodzinnych opowieści

Naprawę? nie pamiętamy.

Dlatego, pochylam się nisko przed tym co teraz trzeba- trzeba zapamiętać.

Ile się da, takich najprawdziwszych historii.

--- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Łatwo stawiamy łatwe diagnozy. #161
2022-03-05 18:39:28

Łatwo stawiamy łatwe diagnozy. Owszem, mam dość rozważań, dociekań, domniemań, wątpliwości, pewności, ekspertyz dotyczących tego, co się dzieje na wschodnich  granicach polski. Tu u nas. Tam u nas. Wszędzie jest teraz u nas. Chwilo oczywiście. I uznajmy – że to dobrze. mam dość rozważań, pisania o tym I czytania o tym I mówienia od rana do nocy, I szukania informacji oczywistych i nieoczywistych, w kółko I w kółko Ale – w tym momencie, w tym konkretnym momencie, (a jest począteczek marca 2022) –  słowa podchodzą do garłą i pukająod środka. Wypuszczam zatem. **** Łatwo stawiamy łatwe diagnozy. Buszujemy w zasobach swojej wiedzy I wyobraźni, żeby wytłumaczyć sobie I innym – jak to jest. Kto z kim. I dlaczego. Ale kiedy zdawałam maturę z historii – to nic , nic nie mówiło się o tak wielu, tak bardzo istotnych faktach. I dotyczy to zarówno historii średniowiecza, czy jak I wojny światowej. Oczywiście wracam do wojny II próbuję  poczuć ile wiedzy o tej przeszłości mieli w szkole uczniowie z 1956 roku..  Ich diagnoza tego co tworzy napięcia pomijała traktach Ribbentrop-Mołotow, pomijała różne zakulisowe gry. I nikt nie dawał im w podpowiedzi do poszukiwań prawdy typu follow the money . A to naprawdę sporo tłumaczy. Sporo. Choć nie wszystko. Wciąż nie wiadomo, jakie były przyczyny katastrofy Liberatora z generałem Sikorskim na pokładzie. Brytyjskie archiwa nadal są niedostępne. Czym była bitwa pod Wizną? – taka nasza podlaska historia:  Wizna - 720 polskich żołnierzy, kapitan Władysław Raginisa, stawiali przez 3 dni opór 42 tysiącom Niemców. Niedawno odkryto pewne fakty odbrązawiające ten obraz. Naprawdę skutecznie. Czyli – nie było tak jak było. W oficjalnej wersji, chociaż.... Dużo ustaleń po II wojnie zważyło na losach ludzi, którzy nic o nich nie wiedzieli I znali tę bajkę, którą było trzeba znać, żeby poczuć się w miarę dobrze. Powiedzenie że historię piszą zwycięzcy – jest bardzo stare. Od wieków się sprawdza. To jak teatrze. Widzimy scenę , może zaglądamy za kulisy, jeśli mamy wtyki w branży, ale  rzadko poznajemy dramaturga. A jeszcze rzadziej – producenta. Producentów.  I jeszcze źródła finansowania. Nakładam historyczną kalkę na wydarzenia wojenne w Ukrainie – skoro w 1939 roku Polską manewrowano tak skutecznie (od wewnątrz i od zewnątrz), że obrona była krótka choć bohaterska, a kraje ościenne po prostu czekały  - co dalej  -  to skoro w 21 wieku prowadzi się wciąż XIX wieczne wojny – możliwe że wciąż działa podobny mechanizm. Niewiarygodne. W 21 wieku. Ale właśnie to widzimy u czujemy. Wniosek: przyjmuję, że tak naprawdę , naprawdę – nie wiem co się dzieje. Widzę tylko scenę. I nie mam już siły na  łączenie kropek, do których nie mam dostępu. Bo nie wyjdzie z tego obrazek, a bohomaz , którym będę próbowała nakarmić mój mózg, moją lękolubą strefę cienia. Zatem  --- Łatwo stawiałam łatwe diagnozy. I  już tego nie robię. --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Łatwo stawiamy łatwe diagnozy.

Owszem, mam dość rozważań, dociekań, domniemań, wątpliwości, pewności, ekspertyz dotyczących tego, co się dzieje na wschodnich  granicach polski. Tu u nas. Tam u nas. Wszędzie jest teraz u nas. Chwilo oczywiście. I uznajmy – że to dobrze.

mam dość rozważań, pisania o tym I czytania o tym I mówienia od rana do nocy, I szukania informacji oczywistych i nieoczywistych, w kółko I w kółko

Ale – w tym momencie, w tym konkretnym momencie, (a jest począteczek marca 2022) –  słowa podchodzą do garłą i pukająod środka. Wypuszczam zatem.

****

Łatwo stawiamy łatwe diagnozy. Buszujemy w zasobach swojej wiedzy I wyobraźni, żeby wytłumaczyć sobie I innym – jak to jest. Kto z kim. I dlaczego.

Ale kiedy zdawałam maturę z historii – to nic , nic nie mówiło się o tak wielu, tak bardzo istotnych faktach. I dotyczy to zarówno historii średniowiecza, czy jak I wojny światowej. Oczywiście wracam do wojny II próbuję  poczuć ile wiedzy o tej przeszłości mieli w szkole uczniowie z 1956 roku..  Ich diagnoza tego co tworzy napięcia pomijała traktach Ribbentrop-Mołotow, pomijała różne zakulisowe gry. I nikt nie dawał im w podpowiedzi do poszukiwań prawdy typu follow the money. A to naprawdę sporo tłumaczy. Sporo. Choć nie wszystko.

Wciąż nie wiadomo, jakie były przyczyny katastrofy Liberatora z generałem Sikorskim na pokładzie. Brytyjskie archiwa nadal są niedostępne.

Czym była bitwa pod Wizną? – taka nasza podlaska historia:  Wizna -720 polskich żołnierzy, kapitan Władysław Raginisa, stawiali przez 3 dni opór 42 tysiącom Niemców. Niedawno odkryto pewne fakty odbrązawiające ten obraz. Naprawdę skutecznie. Czyli – nie było tak jak było. W oficjalnej wersji, chociaż....

Dużo ustaleń po II wojnie zważyło na losach ludzi, którzy nic o nich nie wiedzieli I znali tę bajkę, którą było trzeba znać, żeby poczuć się w miarę dobrze.

Powiedzenie że historię piszą zwycięzcy – jest bardzo stare. Od wieków się sprawdza. To jak teatrze. Widzimy scenę , może zaglądamy za kulisy, jeśli mamy wtyki w branży, ale  rzadko poznajemy dramaturga. A jeszcze rzadziej – producenta. Producentów.  I jeszcze źródła finansowania.

Nakładam historyczną kalkę na wydarzenia wojenne w Ukrainie – skoro w 1939 roku Polską manewrowano tak skutecznie (od wewnątrz i od zewnątrz), że obrona była krótka choć bohaterska, a kraje ościenne po prostu czekały  - co dalej  -  to skoro w 21 wieku prowadzi się wciąż XIX wieczne wojny – możliwe że wciąż działa podobny mechanizm. Niewiarygodne. W 21 wieku. Ale właśnie to widzimy u czujemy.

Wniosek: przyjmuję, że tak naprawdę , naprawdę – nie wiem co się dzieje.

Widzę tylko scenę. I nie mam już siły na  łączenie kropek, do których nie mam dostępu.

Bo nie wyjdzie z tego obrazek, a bohomaz , którym będę próbowała nakarmić mój mózg, moją lękolubą strefę cienia.

Zatem  --- Łatwo stawiałam łatwe diagnozy. I  już tego nie robię.

--- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Sens małych spraw jest wielki #160
2022-02-26 10:08:15

Znaczenie małych spraw jest wielkie W czasach burz i naporów - małe sprawy są wielkie. I to tylko jeden z paradoksów. Poza tym, właśnie podczas wojny, w samym środku 1942 roku, moi dziadkowie (obu stron) postawili na miłość. Mimo wszystko. Po prostu. Ta ich decyzja sprawiła - że jestem. Tą małą, a wielką sprawą jest miłość. Zawsze. I dlatego teraz słucham jak szumi las. Uważnie. A reszta... i tak się wydarzy. Te wydarzenia, na które mam wpływ, to... małe sprawy, które są wielkie. *** znacznie małych spraw jest wielkie. Gdybym pisała piosenkę niezobowiązującą, to w refrenie byłaby lingwistycznie podejrzewana fraza:  małe sprawy matters. Co oznacza, że kiedy nadchodzi nawałnica, w ludzkiej skórze, albo inna apokalipsa, to na pytanie wielkiego kalibru najsensowniejsze bywają odpowiedzi rzucone mimochodem, przy okazji, bez  zadęcia, bez trąb jerychońskich w tle, w zwyczajnej rozmowie, w zwyczajnym miejscu, na codziennej spacerowej trasie. Zatem... gdy drzewa rosną zbyt blisko siebie, to tak skrzypią, obijają się o siebie, ocierają, prowadzą swoje rozmowy i kooperują, opierając się pogodzie, oraz niepogodzie. I tak nasłuchiwałyśmy tych rozmów z moją Mamą, Elżbietą, pamiętając, że znaczenie tych małych spraw jest wielkie. I tego się teraz trzymamy, gdy nadchodzi nawałnica, wiatr historii, czy inna niewyczekiwana zmiana. A gdy już wróciłyśmy do domu, to po prostu zrobiłyśmy sobie kawę, odpuściłyśmy najświeższe wiadomości, które i bez naszej uwagi, oraz czujności pokazują jak bolesne potrafią być ludzkie decyzje. Więc skupiłyśmy się na smakach. W tym momencie. Będzie dobrze. Nawet jeżeli nie będzie. Jeśli uważasz, że jest w tym sens, możesz postawić nam kolejną kawę. Link w opisie. Dziękuję. *** Eh.... i można zaprosić mnie na kawę tak    www.buycoffee.to/dziennik.zmian muz  www.purple-planet.com --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Znaczenie małych spraw jest wielkie

W czasach burz i naporów - małe sprawy są wielkie. I to tylko jeden z paradoksów. Poza tym, właśnie podczas wojny, w samym środku 1942 roku, moi dziadkowie (obu stron) postawili na miłość. Mimo wszystko. Po prostu. Ta ich decyzja sprawiła - że jestem. Tą małą, a wielką sprawą jest miłość. Zawsze.

I dlatego teraz słucham jak szumi las. Uważnie. A reszta... i tak się wydarzy. Te wydarzenia, na które mam wpływ, to... małe sprawy, które są wielkie.

***

znacznie małych spraw jest wielkie. Gdybym pisała piosenkę niezobowiązującą, to w refrenie byłaby lingwistycznie podejrzewana fraza: 

małe sprawy matters.

Co oznacza, że kiedy nadchodzi nawałnica, w ludzkiej skórze, albo inna apokalipsa, to na pytanie wielkiego kalibru najsensowniejsze bywają odpowiedzi rzucone mimochodem, przy okazji, bez  zadęcia, bez trąb jerychońskich w tle, w zwyczajnej rozmowie, w zwyczajnym miejscu, na codziennej spacerowej trasie.

Zatem... gdy drzewa rosną zbyt blisko siebie, to tak skrzypią, obijają się o siebie, ocierają, prowadzą swoje rozmowy i kooperują, opierając się pogodzie, oraz niepogodzie. I tak nasłuchiwałyśmy tych rozmów z moją Mamą, Elżbietą, pamiętając, że znaczenie tych małych spraw jest wielkie. I tego się teraz trzymamy, gdy nadchodzi nawałnica, wiatr historii, czy inna niewyczekiwana zmiana.

A gdy już wróciłyśmy do domu, to po prostu zrobiłyśmy sobie kawę, odpuściłyśmy najświeższe wiadomości, które i bez naszej uwagi, oraz czujności pokazują jak bolesne potrafią być ludzkie decyzje. Więc skupiłyśmy się na smakach. W tym momencie. Będzie dobrze. Nawet jeżeli nie będzie.

Jeśli uważasz, że jest w tym sens, możesz postawić nam kolejną kawę. Link w opisie. Dziękuję.

***

Eh.... i można zaprosić mnie na kawę tak   www.buycoffee.to/dziennik.zmian

muz  www.purple-planet.com

--- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Jestem z tego pokolenia, które.... (więc - manifest!). #159
2022-02-20 19:43:37

Jestem z tego pokolenia – manifest. Jestem z tego pokolenia, które żyło w PRLu. Znamy ten rodzaj pogodnej biedy i poczucie, że daleko nam do świata.  Efekt zamkniętych granic - to nic wielkiego. Znam to. Należę do pokolenia, które tworzyło niezależne media, ale które wyrosło na tych zależnych. I teraz wie o co biega. O nic nowego. Znowu. Jestem z tego pokolenia, co nie miało  komputera, a prace magisterskie pisało na maszynach elektrycznych. Takich do pisania. A poprawki - na pożyczonym kompie; należę do tego pokolenia, które po zniknięciu netu nie panikuje. I upadek FB niewiele nam w głowach zmieni. Jestem z tego pokolenia, które łączy starsze z nowszym, światy niemożliwe z mechaniką kwantową; które poniosło zawodową klęskę (nie raz), spotkało wielu zawiedzionych ludzi i się zestarzało przedwcześnie. Ale, wbrew pozorom - jesteśmy bardzo twardzi.  Sporo pamiętamy i nawet jeśli udajemy idiotów - to nimi nie jesteśmy.. po prostu to pokolenie ludzi w miarę uprzejmych, więc nie chcemy tu nadmiernych przykrości. I żaden zwrot akcji w tym świecie nas tak po prostu nie zdmuchnie. Żaden wiatr. Bo gdy ktoś umie uniknąć chodzenia w pierwszomajowych pochodach za młodu, to nie uwierzy w żadne sztywne wytyczne tak łatwo. Gramy własne melodie. Niekiedy bardzo cicho, ale wierz mi - nie ma lepszej, prawdziwszej orkiestry.  Choć może są i orkiestry ładniejsze. Jestem z tego pokolenia, które tańczy w trudnym do powtórzenia rytmie. Tańczy do końca. Ich końca. I to jeszcze potrwa. Jestem z pokolenia na tyle cierpliwych, że można się nas bać, bo to, co się dzieje na scenie uznajemy za rodzaj ewentualności. I wiemy, że kluczowe rzeczy dzieją się za kulisami. To nie jest wiedza podręcznikowa. To doświadczenie *** możeszzaprosićmnie na kawę ;) - www.buycoffee.to/dziennik.zmian https://freemusicarchive.org , - Infinit Silent Strike --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Jestem z tego pokolenia – manifest.

Jestem z tego pokolenia, które żyło w PRLu. Znamy ten rodzaj pogodnej biedy i poczucie, że daleko nam do świata. 

Efekt zamkniętych granic - to nic wielkiego. Znam to. Należę do pokolenia, które tworzyło niezależne media, ale które wyrosło na tych zależnych. I teraz wie o co biega. O nic nowego. Znowu. Jestem z tego pokolenia, co nie miało  komputera, a prace magisterskie pisało na maszynach elektrycznych. Takich do pisania. A poprawki - na pożyczonym kompie; należę do tego pokolenia, które po zniknięciu netu nie panikuje. I upadek FB niewiele nam w głowach zmieni. Jestem z tego pokolenia, które łączy starsze z nowszym, światy niemożliwe z mechaniką kwantową; które poniosło zawodową klęskę (nie raz), spotkało wielu zawiedzionych ludzi i się zestarzało przedwcześnie. Ale, wbrew pozorom - jesteśmy bardzo twardzi.

 Sporo pamiętamy i nawet jeśli udajemy idiotów - to nimi nie jesteśmy.. po prostu to pokolenie ludzi w miarę uprzejmych, więc nie chcemy tu nadmiernych przykrości. I żaden zwrot akcji w tym świecie nas tak po prostu nie zdmuchnie. Żaden wiatr. Bo gdy ktoś umie uniknąć chodzenia w pierwszomajowych pochodach za młodu, to nie uwierzy w żadne sztywne wytyczne tak łatwo. Gramy własne melodie. Niekiedy bardzo cicho, ale wierz mi - nie ma lepszej, prawdziwszej orkiestry. 

Choć może są i orkiestry ładniejsze. Jestem z tego pokolenia, które tańczy w trudnym do powtórzenia rytmie. Tańczy do końca. Ich końca. I to jeszcze potrwa. Jestem z pokolenia na tyle cierpliwych, że można się nas bać, bo to, co się dzieje na scenie uznajemy za rodzaj ewentualności. I wiemy, że kluczowe rzeczy dzieją się za kulisami. To nie jest wiedza podręcznikowa. To doświadczenie

***

możeszzaprosićmnie na kawę ;) - www.buycoffee.to/dziennik.zmian

https://freemusicarchive.org, - Infinit Silent Strike

--- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Co się dzieje po tym mostem? #158
2022-02-17 12:17:31

Co się dzieje po tym mostem? No co … nic się nie dzieje. I o to chodzi. Że nic. Wylądowałam pod mostem. Nie, nikt mnie nie wyrzucił z domu, ani nie straciłam żadnego punktu życiowego oparcia. Wylądowałam pod mostem przekonana, że ta perspektywa jest kluczowa, żeby zrozumieć. I miałam rację. Parkuję w błocie i patrzę sobie na most, który głośno szumi samochodami pędzącymi z punktu A do punktu B i z powrotem. Przyjechałam z punktu B i nie dojadę do A. Na moście pierwsze wiosenne słońce i pełna gotowość realizacji zadań. Zegary w samochodach nie ustają w przeliczani sekund na minuty, liczniki prędkości sugerują drobne zmiany, ale trasa jest prosta i bez świateł. Wiem to. Znam to. Ale wylądowałam pod mostem, gdzie nagle pieje kogut, a trzy zrujnowane, drewniane gospodarstwa nie rosną w cieniu estakady. Słońce zagląda tu tylko ukradkiem. Czas stanął w miejscu i gdyby nie ten szum, szum z mostu – byłoby bardzo spokojnie. Sielsko. Pod mostem są dwa stawy i wejście do lasu, na tym wejściu, w trawie leży kopytko sarny, obgryzione przez psy. I resztka szkieletu. Czuję zimne dreszcze i choć pozostanie pod mostem, wydaje mi się takie romantyczne, oraz straceńcze – to bądźmy szczerzy: nie jest przytulnie. Miło nie jest. A już na pewno nie - perspektywicznie. Wracam. Trzeba wsiąść do samochodu, ślizgając się przez kałuże błotne i wjechać na most, i oddalić się z szumem do życia na powierzchni. Pod mostem mieszkają ludzie, bawią się dzieci, których rodzice nie muszą się obawiać ulicznego ruchu ale…. oj jest wielkie "ale". A podział na to, co pod i nad – jest jakiś… bolesny. Tak, ta perspektywa jest kluczowa, żeby zrozumieć. *** A jeśli poruszy Cię, któraś z opowieści możesz zaprosić mnie na kawę ;) - www.buycoffee.to/dziennik.zmian https://freemusicarchive.org , www.purple-planet.com --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Co się dzieje po tym mostem?

No co … nic się nie dzieje. I o to chodzi. Że nic.

Wylądowałam pod mostem. Nie, nikt mnie nie wyrzucił z domu, ani nie straciłam żadnego punktu życiowego oparcia. Wylądowałam pod mostem przekonana, że ta perspektywa jest kluczowa, żeby zrozumieć. I miałam rację. Parkuję w błocie i patrzę sobie na most, który głośno szumi samochodami pędzącymi z punktu A do punktu B i z powrotem. Przyjechałam z punktu B i nie dojadę do A. Na moście pierwsze wiosenne słońce i pełna gotowość realizacji zadań. Zegary w samochodach nie ustają w przeliczani sekund na minuty, liczniki prędkości sugerują drobne zmiany, ale trasa jest prosta i bez świateł. Wiem to. Znam to. Ale wylądowałam pod mostem, gdzie nagle pieje kogut, a trzy zrujnowane, drewniane gospodarstwa nie rosną w cieniu estakady. Słońce zagląda tu tylko ukradkiem. Czas stanął w miejscu i gdyby nie ten szum, szum z mostu – byłoby bardzo spokojnie. Sielsko.

Pod mostem są dwa stawy i wejście do lasu, na tym wejściu, w trawie leży kopytko sarny, obgryzione przez psy. I resztka szkieletu.

Czuję zimne dreszcze i choć pozostanie pod mostem, wydaje mi się takie romantyczne, oraz straceńcze – to bądźmy szczerzy: nie jest przytulnie. Miło nie jest. A już na pewno nie - perspektywicznie.

Wracam. Trzeba wsiąść do samochodu, ślizgając się przez kałuże błotne i wjechać na most, i oddalić się z szumem do życia na powierzchni. Pod mostem mieszkają ludzie, bawią się dzieci, których rodzice nie muszą się obawiać ulicznego ruchu ale…. oj jest wielkie "ale". A podział na to, co pod i nad – jest jakiś… bolesny. Tak, ta perspektywa jest kluczowa, żeby zrozumieć.

***

A jeśli poruszy Cię, któraś z opowieści możesz zaprosić mnie na kawę ;) - www.buycoffee.to/dziennik.zmian

https://freemusicarchive.org, www.purple-planet.com

--- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Jak odzyskać swoje poranki? #157
2022-02-10 20:05:07

Jak odzyskać swoje poranki? Czuję niepokój, gdy umyka mi początek dnia. Zlewają się w jedno: widok z okna (zawsze ten sam, chociaż...), postawiony na gazie czajnik, herbata w tym samym kubku. W pewnym momencie nie oddzielam poranków od siebie, gdy są tak podobne. Gdy się śpieszę. Gdy myślami wybiegam. A przecież szkoda poranków! Postanowiłam, od teraz - skupiać się na szczegółach, zwracać się ku drobiazgom: zauważam (po stokroć, zauważam! :) odbite od chochelce światło, intensywność herbaty, stopień zachmurzenia tego skrawka nieba, który jestem w stanie zobaczyć z kuchennego okna. Sumuję refleksy mojego świata, żeby mieć życie. A Ty co robisz, żeby nie uronić ani jednej chwili swojego bycia tutaj? *** A jeśli poruszy Cię, któraś z opowieści możesz zaprosić mnie na kawę ;) - www.buycoffee.to/dziennik.zmian https://freemusicarchive.org , www.purple-planet.com --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Jak odzyskać swoje poranki?

Czuję niepokój, gdy umyka mi początek dnia. Zlewają się w jedno: widok z okna (zawsze ten sam, chociaż...), postawiony na gazie czajnik, herbata w tym samym kubku. W pewnym momencie nie oddzielam poranków od siebie, gdy są tak podobne. Gdy się śpieszę. Gdy myślami wybiegam. A przecież szkoda poranków! Postanowiłam, od teraz - skupiać się na szczegółach, zwracać się ku drobiazgom: zauważam (po stokroć, zauważam! :) odbite od chochelce światło, intensywność herbaty, stopień zachmurzenia tego skrawka nieba, który jestem w stanie zobaczyć z kuchennego okna. Sumuję refleksy mojego świata, żeby mieć życie.

A Ty co robisz, żeby nie uronić ani jednej chwili swojego bycia tutaj?

***

A jeśli poruszy Cię, któraś z opowieści możesz zaprosić mnie na kawę ;) - www.buycoffee.to/dziennik.zmian

https://freemusicarchive.org, www.purple-planet.com


--- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Operetkowy show i urok zombie. #156
2022-02-01 21:28:09

Jak wyrośliśmy z operetki, ale nie każdy to zauważył. No jak? Normalnie. Wyrośliśmy z operetki z czasem. Jej czas przeminął. Włoska nazwy operetki operetta oznacza małą operę. Coś krótszego, lżejszego, do uśmiechu do zanucenia. Ciekawe, że przeciętny operetkowy utwór mieści się w tzw. czasie radiowym. Jakieś 3 minuty 40 sekund.  To jest bardzo przyswajalny czas. Złota zasada. Wciąż działa. W operetce była muzyczka i tańce, naonczas krótkie wstawki baletowe, można było sobie popatrzeć na ludzi o wyćwiczonych mięśniach. Dziś można pójść do siłownie.. mniej więcej. Operetka jest dzieckiem angielskich oper balladowych  i francuskiego wodewilu , grywanego w XVII wieku na jarmarkach. A tak w ogóle to narodziła się we Francji za panowania Napoleona III . I podczas bujnego rozwoju życia artystycznego i powstawania teatrzyków bulwarowych. to było świetne i potrzebne. Zawsze w czasach ciężkich, le to zawsze - lekka rozrywka jest  niezbędna. Utrzymanie równowagi psychicznej – to sztuka dobierania sztuki. Naprawdę. Nie wiem, co mnie podkusiło... pewnie jakieś wspomnienie z dzieciństwa, pełne dziarskich dźwięków, oraz operetkowego szyku totalnego nadmiaru cekinów i falban. Może magia prostej fabuły i niskiego potencjału egzystencjalnej, filozoficznej troski? A może klimatyczne romansowe opowieści osadzone w scenerii art deco skrzyżowanego z wozem cygańskim? A może filmy kostiumowo-przygodowe? Cokolwiek to było, wybrawszy się na objazdowy show operetkowy (nie wiem jak to nazwać inaczej)  - z trudem przełknęłam kolorowe szlagiery, podane w sztywnych ramach mega bajkowych strojów. A też i - baletowe popisy, w których tancerze na siebie nie patrzą, a  precyzja powolnego i przewidywalnego ruchu - skutecznie gasi jakąkolwiek pasję. Finalne oklaski w rytm pieśni o tym, że pan by każdą panią całował, ścisnęły mi gardło. Ach, klasyka. Ech, z bardzo już innego świata! Uch, do tego takie te sztywne, rozpisane na role,  żarty pana konferansjera, o cudownym głosie i manierze prowadzenie radiowym audycji rodem z 1973 roku... To wszystko mi przypomniało, że krainy snów też muszą robić sobie up date, w przeciwnym razie mają urok zombie. No rusza się, mówi, ale nie żyje. Niektórzy lubią. Ale teraz , już po  - mam teraz czkawkę. Nie wiem, dlaczego uznałam, że mogę polubić zombie... Mój błąd. Musiałam w ramach przeprosin dać sobie paczkę śliwek. W czekoladzie. jako cywilizacja jak wyrośliśmy z operetki, która nie zaimportowała świeżości współczesności, nie rozwinęła skrzydeł dodając do  swojej historycznej jarmarczności czegoś, co zaiskrzy w na przykład w 2022 roku. Wiem, że  niektórzy postanowili nie dorastać, albo na fali sentymentów utknęli w kartonowej krainie snów – i tak, nie mam nic przeciwko temu, ale nigdy przenigdy nie zaeksperymentuję z operetką. Przy tych dawkach śliwek w czekoladzie – to by było bardzo niezdrowe. A co operetkowego cię ostatnio spotkało? Na pewno coś…. *** WIęc jeśli poruszyła Cię moja wizyta w operetce  możesz zaprosić mnie na kawę Pomoże na jakiś czas... ;) - www.buycoffee.to/dziennik.zmian fot. polona.pl muz. https://freemusicarchive.org --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Jak wyrośliśmy z operetki, ale nie każdy to zauważył.

No jak? Normalnie. Wyrośliśmy z operetki z czasem. Jej czas przeminął.

Włoska nazwy operetki operetta oznacza małą operę. Coś krótszego, lżejszego, do uśmiechu do zanucenia. Ciekawe, że przeciętny operetkowy utwór mieści się w tzw. czasie radiowym. Jakieś 3 minuty 40 sekund.  To jest bardzo przyswajalny czas. Złota zasada. Wciąż działa. W operetce była muzyczka i tańce, naonczas krótkie wstawki baletowe, można było sobie popatrzeć na ludzi o wyćwiczonych mięśniach. Dziś można pójść do siłownie.. mniej więcej.

Operetka jest dzieckiem angielskich oper balladowych  i francuskiego wodewilu, grywanego w XVII wieku na jarmarkach. A tak w ogóle to narodziła się we Francji za panowania Napoleona III. I podczas bujnego rozwoju życia artystycznego i powstawania teatrzyków bulwarowych. to było świetne i potrzebne.

Zawsze w czasach ciężkich, le to zawsze - lekka rozrywka jest  niezbędna. Utrzymanie równowagi psychicznej – to sztuka dobierania sztuki. Naprawdę.

Nie wiem, co mnie podkusiło... pewnie jakieś wspomnienie z dzieciństwa, pełne dziarskich dźwięków, oraz operetkowego szyku totalnego nadmiaru cekinów i falban. Może magia prostej fabuły i niskiego potencjału egzystencjalnej, filozoficznej troski? A może klimatyczne romansowe opowieści osadzone w scenerii art deco skrzyżowanego z wozem cygańskim? A może filmy kostiumowo-przygodowe? Cokolwiek to było, wybrawszy się na objazdowy show operetkowy (nie wiem jak to nazwać inaczej)  - z trudem przełknęłam kolorowe szlagiery, podane w sztywnych ramach mega bajkowych strojów. A też i - baletowe popisy, w których tancerze na siebie nie patrzą, a  precyzja powolnego i przewidywalnego ruchu - skutecznie gasi jakąkolwiek pasję. Finalne oklaski w rytm pieśni o tym, że pan by każdą panią całował, ścisnęły mi gardło. Ach, klasyka. Ech, z bardzo już innego świata! Uch, do tego takie te sztywne, rozpisane na role,  żarty pana konferansjera, o cudownym głosie i manierze prowadzenie radiowym audycji rodem z 1973 roku... To wszystko mi przypomniało, że krainy snów też muszą robić sobie up date, w przeciwnym razie mają urok zombie. No rusza się, mówi, ale nie żyje. Niektórzy lubią. Ale teraz , już po  - mam teraz czkawkę. Nie wiem, dlaczego uznałam, że mogę polubić zombie... Mój błąd. Musiałam w ramach przeprosin dać sobie paczkę śliwek. W czekoladzie.

jako cywilizacja jak wyrośliśmy z operetki, która nie zaimportowała świeżości współczesności, nie rozwinęła skrzydeł dodając do  swojej historycznej jarmarczności czegoś, co zaiskrzy w na przykład w 2022 roku. Wiem, że  niektórzy postanowili nie dorastać, albo na fali sentymentów utknęli w kartonowej krainie snów – i tak, nie mam nic przeciwko temu, ale nigdy przenigdy nie zaeksperymentuję z operetką. Przy tych dawkach śliwek w czekoladzie – to by było bardzo niezdrowe.

A co operetkowego cię ostatnio spotkało? Na pewno coś….

***

WIęc jeśli poruszyła Cię moja wizyta w operetce  możesz zaprosić mnie na kawę Pomoże na jakiś czas... ;) - www.buycoffee.to/dziennik.zmian

fot. polona.pl

muz.https://freemusicarchive.org

--- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Idziemy w przeszłość ! #155
2022-01-27 13:25:24

Idziemy w przeszłość!  Czy lubisz oglądać stare albumy , zdjęcia przedwojenne, obrazy tamtej rzeczywistości. Nie tylko  rodzinne. Masz na półce przynajmniej jedną książkę zabierającą czytelnika w przeszłość? Ja to rozumiem. Doskonale. Mam małą kolekcję przedwojennych pocztówek, mam kilkanaście fotograficznych książek, pokazujących historię codzienności, które przeglądam gdy czuję jakąś chandrę. One wcale nie są szczególnie wesołe, czy pocieszające, ale jest w nich coś, co dopełnia ten moment, co wciąż gra we mnie to granie jest szalenie zwane. I jeśli coś w Tobie gra, to nigdy przenigdy tego nie lekceważ. Na tę falę zawsze warto wskoczył i zadziałać, bo może z tego wyniknąć coś niezwykłego, kojącego, przyjemnego, albo wstrząsającego, co kto lubi. Przeszłość, przeszłość przeszłość Lubię ją i lubi Alicja Grabowska, która wskakuje w przeszłość i wraca stamtąd w teraźniejszość  dostarczając nam współczesnym ….. no właśnie. Zaraz opowiemy co, ale podkreślam wagę tego, co w nas gra. **** I tak stworzy myślmy pomost między przeszłością i przyszłościową, nagrywając nasze teraz. Tu i teraz. Które zresztą w tej chwili gdy tego słuchasz jest już przeszłością oczywiście – tylko wtedy gdy myślimy liniowo, czasem linearnym. Na koniec jeszcze takie przypomnienie o tym,  że naj naj najważniejsze jest jednak  to, co dzieje się w teraz i dla teraz Arystoteles głosił, że przeszłość, , to taka teraźniejszość, której już nie ma, przyszłość to z kolei taka teraźniejszość, której jeszcze nie ma zresztą Martin Heidegger, badacz czasu,  uznał wręcz, że w obrębie czasowości nie da się odróżnić żadnej z części – ani przyszłość, ani przeszłość, ani teraźniejszość nie dają się w ludzkiej świadomości pomyśleć z osobna. Spróbuj. Da się? Tak czy inaczej,, kiedy budujesz swój pomoc pomiędzy tym, co było i tym, co będzie – działasz, tworzysz … bo kiedy jak nie teraz! trzymam kciuki za twój wycieczki w przeszłość. Jeśli coś stamtąd zabierzesz fajnego – daj znać. A jeśli poruszyła Cię ta rozmowa - możesz zaprosić mnie na kawę ;) - www.buycoffee.to/dziennik.zmian **** A to projekt według koncepcji Alicji Grabowskiej zawierający współczesną aranżację utworu "Kto usta twe całował". Ta pochodząca z 1934 roku piosenka jest najbardziej znanym i jednocześnie jedynym zarejestrowanym utworem wykonywanym przez urodzoną w Sielachowskich pod Białymstokiem wielką gwiazdę kina przedwojennego, Sonię Nejman, czyli Norę Ney.    https://www.youtube.com/watch?v=oNMJFEEGjhg i zapis koncertu https://www.facebook.com/watch/?v=693175008054332 --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Idziemy w przeszłość! 

Czy lubisz oglądać stare albumy , zdjęcia przedwojenne, obrazy tamtej rzeczywistości. Nie tylko  rodzinne. Masz na półce przynajmniej jedną książkę zabierającą czytelnika w przeszłość? Ja to rozumiem. Doskonale. Mam małą kolekcję przedwojennych pocztówek, mam kilkanaście fotograficznych książek, pokazujących historię codzienności, które przeglądam gdy czuję jakąś chandrę. One wcale nie są szczególnie wesołe, czy pocieszające, ale jest w nich coś, co dopełnia ten moment, co wciąż gra we mnie

to granie jest szalenie zwane. I jeśli coś w Tobie gra, to nigdy przenigdy tego nie lekceważ. Na tę falę zawsze warto wskoczył i zadziałać, bo może z tego wyniknąć coś niezwykłego, kojącego, przyjemnego, albo wstrząsającego, co kto lubi.

Przeszłość, przeszłość przeszłość

Lubię ją i lubi Alicja Grabowska, która wskakuje w przeszłość i wraca stamtąd w teraźniejszość  dostarczając nam współczesnym ….. no właśnie. Zaraz opowiemy co, ale podkreślam wagę tego, co w nas gra.

****

I tak stworzy myślmy pomost między przeszłością i przyszłościową, nagrywając nasze teraz. Tu i teraz. Które zresztą w tej chwili gdy tego słuchasz jest już przeszłością

oczywiście – tylko wtedy gdy myślimy liniowo, czasem linearnym.

Na koniec jeszcze takie przypomnienie o tym,  że naj naj najważniejsze jest jednak  to, co dzieje się w teraz i dla teraz

Arystoteles głosił, że przeszłość, , to taka teraźniejszość, której już nie ma, przyszłość to z kolei taka teraźniejszość, której jeszcze nie ma

zresztą Martin Heidegger, badacz czasu,  uznał wręcz, że w obrębie czasowości nie da się odróżnić żadnej z części – ani przyszłość, ani przeszłość, ani teraźniejszość nie dają się w ludzkiej świadomości pomyśleć z osobna.

Spróbuj. Da się?

Tak czy inaczej,, kiedy budujesz swój pomoc pomiędzy tym, co było i tym, co będzie – działasz, tworzysz … bo kiedy jak nie teraz!

trzymam kciuki za twój wycieczki w przeszłość. Jeśli coś stamtąd zabierzesz fajnego – daj znać.

A jeśli poruszyła Cię ta rozmowa - możesz zaprosić mnie na kawę ;) - www.buycoffee.to/dziennik.zmian

****

A to projekt według koncepcji Alicji Grabowskiej zawierający współczesną aranżację utworu "Kto usta twe całował". Ta pochodząca z 1934 roku piosenka jest najbardziej znanym i jednocześnie jedynym zarejestrowanym utworem wykonywanym przez urodzoną w Sielachowskich pod Białymstokiem wielką gwiazdę kina przedwojennego, Sonię Nejman, czyli Norę Ney.   https://www.youtube.com/watch?v=oNMJFEEGjhg

i zapis koncertu https://www.facebook.com/watch/?v=693175008054332

--- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie