Dziennik Zmian — Miłka O. Malzahn

Tworzę miniaudycje, aby dotknąć miejsc wrażliwych naszej rzeczywistości; Tak, co jest mega poetyckie. Dziennik Zmian to felietony dźwiękowe, służące zadumie, rozrywce, przyjemności, poszerzaniu horyzontów, otwieraniu oczu poprzez uszy, zauważaniu małych, a wielkich historii. Bywa zaskakująco, bywają frapujący goście i to nie jest tradycyjne podcastowanie. Krótkie formy audio przypominają, że zanim wynaleziono pismo - to wiedzę i wzruszenia przekazywano sobie mową. Rzeczywistość jest naszą przestrzenią dźwiękową, nie wierzysz? A posłuchaj... #podcast artystyczny


Odcinki od najnowszych:

Planetarna dyrygentka. Wiersz. #259
2024-03-24 16:56:07

Planetarna dyrygentka dedykuję tę mini opowieść wszystkim tym, którzy nudząc się, rysują na marginesach różne planety, tym, którzy mają choć jedną podkoszulkę z nadrukiem kosmosu i choć jedną sztukę biżuterii z księżycem lub gwiazdką. PS. z ciekawostek, nie mogę go opublikować przez MUGO, gdzie publikuję piosenki :) Ten wiersz to już przesada :) Od: Obsługa treści Temat: Niezgodność z wydaniem "Planetarna dyrygentka. Witamy, nie jesteśmy w stanie obsłużyć Twojego wydania "Planetarna dyrygentka" ponieważ przesyłany plik nie jest utworem muzycznym, a serwisy streamingowe nie zezwalają na wrzuanie tego typu treści. Pozdrawiamy, Zespół MUGO ............................................................. Coż trudno. Ale tutaj - tak. Tutaj możesz zajrzeć w głąb tej nocy. Na wsi swobodnie patrzę w głęboką czerń nieba nie boję się pochłonięcia siatka gwiazd przecież mnie złapie i nie pozwoli dryfować w kosmosie. PS. Jak wyglądają skrzyżowania epicykli? Swobodnie patrzę pozwalam wibrować tej siatce drżą planety przed moimi oczami zamykam je pod powiekami. Nadal wirują – wędrują, niepostrzeżenie dla otwartego oka Zamknięte oko – widzi to wyraźnie i wtedy pojmuję: jestem dyrygentką! Podnoszę ręce i maluję im niewidzialne ścieżki chodźcie moje planety krążcie moje planety jestem zahipnotyzowana nie boję się pochłonięcia. Na wsi - wychodzę z domu, swobodnie patrzę tylko po to żeby połączyć kosmos z ziemią w moim ciele. --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Planetarna dyrygentka dedykuję tę mini opowieść wszystkim tym, którzy nudząc się, rysują na marginesach różne planety, tym, którzy mają choć jedną podkoszulkę z nadrukiem kosmosu i choć jedną sztukę biżuterii z księżycem lub gwiazdką. PS. z ciekawostek, nie mogę go opublikować przez MUGO, gdzie publikuję piosenki :) Ten wiersz to już przesada :) Od: Obsługa treści Temat: Niezgodność z wydaniem "Planetarna dyrygentka. Witamy, nie jesteśmy w stanie obsłużyć Twojego wydania "Planetarna dyrygentka" ponieważ przesyłany plik nie jest utworem muzycznym, a serwisy streamingowe nie zezwalają na wrzuanie tego typu treści. Pozdrawiamy, Zespół MUGO ............................................................. Coż trudno. Ale tutaj - tak. Tutaj możesz zajrzeć w głąb tej nocy. Na wsi swobodnie patrzę w głęboką czerń nieba nie boję się pochłonięcia siatka gwiazd przecież mnie złapie i nie pozwoli dryfować w kosmosie. PS. Jak wyglądają skrzyżowania epicykli? Swobodnie patrzę pozwalam wibrować tej siatce drżą planety przed moimi oczami zamykam je pod powiekami. Nadal wirują – wędrują, niepostrzeżenie dla otwartego oka Zamknięte oko – widzi to wyraźnie i wtedy pojmuję: jestem dyrygentką! Podnoszę ręce i maluję im niewidzialne ścieżki chodźcie moje planety krążcie moje planety jestem zahipnotyzowana nie boję się pochłonięcia. Na wsi - wychodzę z domu, swobodnie patrzę tylko po to żeby połączyć kosmos z ziemią w moim ciele.

--- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Kobiety z Kiedyś cz. 7. Pani Zosia ze Zwierzyńca, o tym, że... razem. #258
2024-03-18 20:09:55

Kobiety z Kiedyś cz. 7 - bohaterką jest pani Zosia ze Zwierzyńca, a rzecz o tym czyli o tym, że... razem - bo... PS. Zdecydowałam, że nie zrobię odcinka cyklu "Kobiety z Kiedyś", który nie będzie jednocześnie historią którą znam, w której jakoś uczestniczyłam, której bohaterki - to moje bohaterki. Mogę oczywiście snuć opowieści o świecie, w którym jestem tylko gościem, ale ostatecznie - takie historie montuje mi się mozolnie, "nie słyszę" tła i głosów wyraźnie. A gdy są to dźwiękowe kadry bliskie mojej pamięci, gdy jest tam też moje wzruszenie - odcinek sam się wymyśla https://youtu.be/_3laeaLc_Sg i prawie (sic!), prawie sam się skleja. :) Zwierzyniec , taki jak w tej opowieści - wciąż pamiętam. To takie drugie miejsce w Białowieży, magnetycznie przyciągające ciekawych ludzi ze świata. Przez lata. Trochę jak #Dziedzinka Simony i Lesza, a jednak inaczej. Pani Zosia ze Zwierzyńca to taka cicha bohaterka tamtych czasów. Ciekawa jestem, czy znasz podobne postaci? **** Zwierzyniec to jest takie miejsce w połowie dogi mirzy Hajnówką, a Białowieżą, postawiono wielki, jak na owe czasy pomnik żubra. pomniku Wykonany ze spiżu, ważył około 4 tony i upamiętniał polowanie cara Aleksandra II Romanowa, to było w 1860 roku. Miejsce – było osadą zwaną zwierzyńcem Historię pomnika warto poznać, a to jest o wiele łatwiejsze niż poznanie niezwykłej historii ludzie mieszkających właśnie tutaj. Trochę na odludziu. Ponieważ to jest kolejna odsłony cyklu kobiety z kiedyś – bohaterką opowieści będzie Pani Zosia ze Zwierzyńca, czlyi Zofia Pirożnikow z domu Szypiłło. Siedzimy sobie Przy stole, z herbata, ogień w kominku, rozmawiamy we trzy (plus kotek – to ważne, bo będzie go słychać, ten kotek z odcinka o kotku) mikrofon trzymam ja, wątki podrzuca moja Mama, Elżbieta a opowieść snuje córka Pani Zosi Ewa Pirożnikow. Te opowieści były barwne i światowe co w czasach PRL-u wcale nie było takie zwyczajne, ale pan Pirożnikow miał biografię, która można by obdarować parę osób. no. W 1939 roku próbował dotrzeć do organizującej się Armii Polskiej we Francji, ale został ujęty na granicy polsko-węgierskiej i skazany przez NKWD na 5 lat łagrów w 1941 był amnestia ięc przyłączył się 6 dywizji piechoty Armii Polskiej w ZSRR, gen. W. Andersa. Z armią przeszedł do Palestyny, później do Anglii. Potem został pilotem RAFU do 1946 roku był w 317 dywizjonie tzw. wileńskim, wchodzącym w skład 131 Skrzydła RAF-u Do Polski przyjechał w 1947 roku i wtedy zaczęły się przygody leśne. Zawsze było o czym opowiadać. Po odejściu Pani Zosi Ewa musiała opuścić dom – od paru lat jest pusty, niszczeje miejsce nie funkcjonuje. Znalazła zaś taką wieść, z 7 LISTOPADA 2011 Rozstrzygnięto konkurs na Zwierzyniec Niedawno rozstrzygnięto konkurs architektoniczny, ogłoszony przez Starostwo Powiatowe w Hajnówce na zagospodarowanie osady Zwierzyniec, leżącej w połowie drogi między Hajnówką a Białowieżą. Informacje można przeczytać na stronie Starostwa . Trudno ocenić projekt, którego nie można zobaczyć, niemniej z uzasadnienia nie płyną zbyt optymistyczne wieści, poza tą, że zwycięzcą jest ten sam zespół, który wygrał projekt na rezerwat pokazowy zwierząt, co daje pewną nadzieję na spójność wyrazu architektonicznego. Zwierzyniec to miejsce historyczne, i dobrze by było, żeby o jego przyszłości współdecydował też urząd konserwatora zabytków. Dzisiaj, poza też już zabytkowym budynkiem z okresu międzywojennego Czasy Pani Zosi ze zwierzyńca też minęły, ale pamięć o tak pięknych, skromnych i potężnych jednocześnie kobietach mam nadzieję, że choć trochę zostanie teraz zachowana. --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Kobiety z Kiedyś cz. 7 - bohaterką jest pani Zosia ze Zwierzyńca, a rzecz o tym czyli o tym, że... razem - bo... PS. Zdecydowałam, że nie zrobię odcinka cyklu "Kobiety z Kiedyś", który nie będzie jednocześnie historią którą znam, w której jakoś uczestniczyłam, której bohaterki - to moje bohaterki. Mogę oczywiście snuć opowieści o świecie, w którym jestem tylko gościem, ale ostatecznie - takie historie montuje mi się mozolnie, "nie słyszę" tła i głosów wyraźnie. A gdy są to dźwiękowe kadry bliskie mojej pamięci, gdy jest tam też moje wzruszenie - odcinek sam się wymyśla https://youtu.be/_3laeaLc_Sg i prawie (sic!), prawie sam się skleja. :) Zwierzyniec , taki jak w tej opowieści - wciąż pamiętam. To takie drugie miejsce w Białowieży, magnetycznie przyciągające ciekawych ludzi ze świata. Przez lata. Trochę jak #Dziedzinka Simony i Lesza, a jednak inaczej. Pani Zosia ze Zwierzyńca to taka cicha bohaterka tamtych czasów. Ciekawa jestem, czy znasz podobne postaci? **** Zwierzyniec to jest takie miejsce w połowie dogi mirzy Hajnówką, a Białowieżą, postawiono wielki, jak na owe czasy pomnik żubra. pomniku Wykonany ze spiżu, ważył około 4 tony i upamiętniał polowanie cara Aleksandra II Romanowa, to było w 1860 roku. Miejsce – było osadą zwaną zwierzyńcem Historię pomnika warto poznać, a to jest o wiele łatwiejsze niż poznanie niezwykłej historii ludzie mieszkających właśnie tutaj. Trochę na odludziu. Ponieważ to jest kolejna odsłony cyklu kobiety z kiedyś – bohaterką opowieści będzie Pani Zosia ze Zwierzyńca, czlyi Zofia Pirożnikow z domu Szypiłło. Siedzimy sobie Przy stole, z herbata, ogień w kominku, rozmawiamy we trzy (plus kotek – to ważne, bo będzie go słychać, ten kotek z odcinka o kotku) mikrofon trzymam ja, wątki podrzuca moja Mama, Elżbieta a opowieść snuje córka Pani Zosi Ewa Pirożnikow. Te opowieści były barwne i światowe co w czasach PRL-u wcale nie było takie zwyczajne, ale pan Pirożnikow miał biografię, która można by obdarować parę osób. no. W 1939 roku próbował dotrzeć do organizującej się Armii Polskiej we Francji, ale został ujęty na granicy polsko-węgierskiej i skazany przez NKWD na 5 lat łagrów w 1941 był amnestia ięc przyłączył się 6 dywizji piechoty Armii Polskiej w ZSRR, gen. W. Andersa. Z armią przeszedł do Palestyny, później do Anglii. Potem został pilotem RAFU do 1946 roku był w 317 dywizjonie tzw. wileńskim, wchodzącym w skład 131 Skrzydła RAF-u Do Polski przyjechał w 1947 roku i wtedy zaczęły się przygody leśne. Zawsze było o czym opowiadać. Po odejściu Pani Zosi Ewa musiała opuścić dom – od paru lat jest pusty, niszczeje miejsce nie funkcjonuje. Znalazła zaś taką wieść, z 7 LISTOPADA 2011 Rozstrzygnięto konkurs na Zwierzyniec Niedawno rozstrzygnięto konkurs architektoniczny, ogłoszony przez Starostwo Powiatowe w Hajnówce na zagospodarowanie osady Zwierzyniec, leżącej w połowie drogi między Hajnówką a Białowieżą. Informacje można przeczytać na stronie Starostwa . Trudno ocenić projekt, którego nie można zobaczyć, niemniej z uzasadnienia nie płyną zbyt optymistyczne wieści, poza tą, że zwycięzcą jest ten sam zespół, który wygrał projekt na rezerwat pokazowy zwierząt, co daje pewną nadzieję na spójność wyrazu architektonicznego. Zwierzyniec to miejsce historyczne, i dobrze by było, żeby o jego przyszłości współdecydował też urząd konserwatora zabytków. Dzisiaj, poza też już zabytkowym budynkiem z okresu międzywojennego Czasy Pani Zosi ze zwierzyńca też minęły, ale pamięć o tak pięknych, skromnych i potężnych jednocześnie kobietach mam nadzieję, że choć trochę zostanie teraz zachowana.

--- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Planety, ale czy Twój Kosmos? #257
2024-03-07 08:39:35

Planety, ale czy to Twój Kosmos? Och, tak. Możesz ułożyć tu swój. Ale czy masz już swoją ulubioną planetę? Ja bym szukała po brzmieniu. Pomogą najprawdziwsze nagrania. NASA. Free licence, oczywiście. Tao oto wędrujemy w kosmosie. Ale żeby nie zachowywać się jak bezmyślny turysta – chwyćmy cienkie nici wiedzy. Bo w sumie – wciąż więcej nie wiemy, niż wiemy o kosmosie. Zaczynamy! Aha, to będą takie trzy części: zanurzenie w muzyce sfer (św. Hildegardę przy okazji, polecam. Serio. Warto sprawdzić); będzie część krótka, acz teoretyczna, potem rozmowa z moją ulubioną malarką Dorotą Roszkowską, która maluje planety. I wystawia. Ostatnio w Białymstoku w „Kwestii Czasu” www.instagram.com/restauracjakwestiaczasu (PS. Zawsze smakowicie!) Potem wiersz. Uprzedzam. To mi, jak nic, zetnie zasięgi, ale przysięgam że Kosmos wymaga poezji. Od każdego z nas. Nie tyko tej napisanej, ale szczere westchnienie zachwytu – to poezja, pokazanie palcem komuś – to iście poetycki gest. Wracając do wiedzy: Planety…. W starożytności planety rozumiano jako „gwiazdy błądzące”, które poruszały się po niebie względem stałych gwiazd. Starożytni Grecy i Rzymianie nazywali planety imionami swoich bogów, takich jak Merkury, Wenus, Mars, Jowisz i Saturn. Cud, że bogowie okazali się na tyle solidni, że dotrwali do dziś w tych nazwach. Oczywiście starożytni nie obawiali się astrologii, wręcz przeciwnie: ustalali zależności, przeliczali trajektorie. A astronomowie, tacy jak Arystoteles, Ptolemeusz i Hiparch, próbowali wyjaśniać ruchy planet za pomocą modeli geocentrycznych, czyli Ziemia w centrum wszechrzeczy, a planety krążyły po złożonych orbitach zwanych epicyklami. Elegancko, ale już nieaktualne. Sto lat temu planety rozumiano już jako ciała niebieskie, okrążające Słońce w modelu heliocentrycznym, - Kopernika, Galileusza i Keplera. A W 1930 roku odkryto Plutona, (polecam historię dzikiego plemienia Dogonów, w Afryce, którzy przed wiekami ustalili, że pluton jest i u zarania dzieją miał się dobrze). Potrzebowaliśmy trochę czasu, żeby przyznać Dogonom racę. Dzikusy, wiadomo. Wiec po odkryciu Plutona uznano za dziewiątą planetę, ale później zdegradowano do rangi planety karłowatej. A potem pojawiły się teleskopy, sondy kosmiczne i satelity, aby badać planety i odkrywać nowe fakty o ich budowie, atmosferze, klimacie, geologii, magnetosferze i księżycach. I wtedy pojawia się Dorota Roszkowska… tadam tadam!!! powiedziałabym cala w bieli, ale Dorota jest cała w złocie, i chodzi tu o planety! I tak dzięki planetom możemy skomponować swój kosmos, bo kto powiedział, że kosmos nie jest nasz? Calutki. Kto powiedział, że my jesteśmy maluścy, a planety są duże? Kwestia perspektywy. No a teraz wiersz. Dźwięki: NASA oraz freesound.org @milka.malzahn ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl podcasty: https://anchor.fm/milkamalzahn Radio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/chillout Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Planety, ale czy to Twój Kosmos? Och, tak. Możesz ułożyć tu swój. Ale czy masz już swoją ulubioną planetę? Ja bym szukała po brzmieniu. Pomogą najprawdziwsze nagrania. NASA. Free licence, oczywiście. Tao oto wędrujemy w kosmosie. Ale żeby nie zachowywać się jak bezmyślny turysta – chwyćmy cienkie nici wiedzy. Bo w sumie – wciąż więcej nie wiemy, niż wiemy o kosmosie. Zaczynamy! Aha, to będą takie trzy części: zanurzenie w muzyce sfer (św. Hildegardę przy okazji, polecam. Serio. Warto sprawdzić); będzie część krótka, acz teoretyczna, potem rozmowa z moją ulubioną malarką Dorotą Roszkowską, która maluje planety. I wystawia. Ostatnio w Białymstoku w „Kwestii Czasu” www.instagram.com/restauracjakwestiaczasu (PS. Zawsze smakowicie!) Potem wiersz. Uprzedzam. To mi, jak nic, zetnie zasięgi, ale przysięgam że Kosmos wymaga poezji. Od każdego z nas. Nie tyko tej napisanej, ale szczere westchnienie zachwytu – to poezja, pokazanie palcem komuś – to iście poetycki gest. Wracając do wiedzy: Planety…. W starożytności planety rozumiano jako „gwiazdy błądzące”, które poruszały się po niebie względem stałych gwiazd. Starożytni Grecy i Rzymianie nazywali planety imionami swoich bogów, takich jak Merkury, Wenus, Mars, Jowisz i Saturn. Cud, że bogowie okazali się na tyle solidni, że dotrwali do dziś w tych nazwach. Oczywiście starożytni nie obawiali się astrologii, wręcz przeciwnie: ustalali zależności, przeliczali trajektorie. A astronomowie, tacy jak Arystoteles, Ptolemeusz i Hiparch, próbowali wyjaśniać ruchy planet za pomocą modeli geocentrycznych, czyli Ziemia w centrum wszechrzeczy, a planety krążyły po złożonych orbitach zwanych epicyklami. Elegancko, ale już nieaktualne. Sto lat temu planety rozumiano już jako ciała niebieskie, okrążające Słońce w modelu heliocentrycznym, - Kopernika, Galileusza i Keplera. A W 1930 roku odkryto Plutona, (polecam historię dzikiego plemienia Dogonów, w Afryce, którzy przed wiekami ustalili, że pluton jest i u zarania dzieją miał się dobrze). Potrzebowaliśmy trochę czasu, żeby przyznać Dogonom racę. Dzikusy, wiadomo. Wiec po odkryciu Plutona uznano za dziewiątą planetę, ale później zdegradowano do rangi planety karłowatej. A potem pojawiły się teleskopy, sondy kosmiczne i satelity, aby badać planety i odkrywać nowe fakty o ich budowie, atmosferze, klimacie, geologii, magnetosferze i księżycach. I wtedy pojawia się Dorota Roszkowska… tadam tadam!!! powiedziałabym cala w bieli, ale Dorota jest cała w złocie, i chodzi tu o planety! I tak dzięki planetom możemy skomponować swój kosmos, bo kto powiedział, że kosmos nie jest nasz? Calutki. Kto powiedział, że my jesteśmy maluścy, a planety są duże? Kwestia perspektywy. No a teraz wiersz. Dźwięki: NASA oraz freesound.org @milka.malzahn ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl podcasty: https://anchor.fm/milkamalzahn Radio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/chillout Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian

--- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Co to jest - turystyka intuicyjna? #256
2024-02-29 18:09:48

Turystyka intuicyjna.  I co to jest? Turystyka intuicyjna to takie podejście do podróżowania, które opiera się na przypuszczeniach i geograficznych fantazjach. Intuicja, jako pierwotna forma poznawania umysłowego, pozwala na zarysowe powiązania zjawisk będące podróżą, tym dzianiem się, które wybraliśmy w ramach szukania rozrywek lub relaksu.  Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian W turystyce intuicyjnej należy opierać się na przypuszczeniach i domysłach, niekoniecznie starając się je udowodnić, ale - starając się jednak w podróż wyruszyć.  A Monika Piskurewicz (cudowny człowiek kina, tańca i fotografii) a tu udowadnia, że można ograniczyć ruch do nie nazbyt odległych miejsc.  Ostatecznym sprawdzianem tego rodzaju wypoczynku jest przyjemność, jaką można czerpać z mniej spektakularnych atrakcji turystycznych np.: puste plaże poza sezonem, zwykły dzień w zwykłym miasteczku, zachodzące słońce na jednej z zatłoczonych ulic. W praktyce turystyki intuicyjnej decyzje podejmowane są często w oparciu o wewnętrzne przekonania oraz siłę sentymentu.  Można to porównać do rzucania kością i jazdy w kierunku, który wskaże lo s :). Niektóre pozytywy turystyki intuicyjnej to: Możliwość odkrywania nieznanych i nieoczekiwanych miejsc Większa swoboda i elastyczność  Rozwijanie kreatywności i umiejętności radzenia sobie w różnych sytuacjach Poznawanie nowych ludzi i kultur (jak zawsze) Zwiększanie poczucia przygody i satysfakcji z podróży. Niektóre negatywy turystyki intuicyjnej to: Ryzyko utraty czasu, pieniędzy lub bezpieczeństwa (ale bądźmy przytomni!) Brak gwarancji, że podróż spełni oczekiwania i potrzeby (nie ma żadnej gwarancji we wszelkich stylach podróżowania) Trudność w znalezieniu noclegu, transportu lub informacji w niektórych miejscach, jeśli nie ogarniamy booking..etc… Brak możliwości skorzystania z ofert i promocji dla wcześniej zarezerwowanych podróży Turystyka intuicyjna - a co Ci mówi Twoja intuicja? dźwięki - freesound.org --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Turystyka intuicyjna. 

I co to jest?

Turystyka intuicyjna to takie podejście do podróżowania, które opiera się na przypuszczeniach i geograficznych fantazjach. Intuicja, jako pierwotna forma poznawania umysłowego, pozwala na zarysowe powiązania zjawisk będące podróżą, tym dzianiem się, które wybraliśmy w ramach szukania rozrywek lub relaksu. 

Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian W turystyce intuicyjnej należy opierać się na przypuszczeniach i domysłach, niekoniecznie starając się je udowodnić, ale - starając się jednak w podróż wyruszyć. 

A Monika Piskurewicz (cudowny człowiek kina, tańca i fotografii) a tu udowadnia, że można ograniczyć ruch do nie nazbyt odległych miejsc. 

Ostatecznym sprawdzianem tego rodzaju wypoczynku jest przyjemność, jaką można czerpać z mniej spektakularnych atrakcji turystycznych np.: puste plaże poza sezonem, zwykły dzień w zwykłym miasteczku, zachodzące słońce na jednej z zatłoczonych ulic. W praktyce turystyki intuicyjnej decyzje podejmowane są często w oparciu o wewnętrzne przekonania oraz siłę sentymentu. 

Można to porównać do rzucania kością i jazdy w kierunku, który wskaże los :).

Niektóre pozytywy turystyki intuicyjnej to:

  • Możliwość odkrywania nieznanych i nieoczekiwanych miejsc

  • Większa swoboda i elastyczność 

  • Rozwijanie kreatywności i umiejętności radzenia sobie w różnych sytuacjach

  • Poznawanie nowych ludzi i kultur (jak zawsze)

  • Zwiększanie poczucia przygody i satysfakcji z podróży.

Niektóre negatywy turystyki intuicyjnej to:

  • Ryzyko utraty czasu, pieniędzy lub bezpieczeństwa (ale bądźmy przytomni!)

  • Brak gwarancji, że podróż spełni oczekiwania i potrzeby (nie ma żadnej gwarancji we wszelkich stylach podróżowania)

  • Trudność w znalezieniu noclegu, transportu lub informacji w niektórych miejscach, jeśli nie ogarniamy booking..etc…

  • Brak możliwości skorzystania z ofert i promocji dla wcześniej zarezerwowanych podróży

Turystyka intuicyjna - a co Ci mówi Twoja intuicja?


dźwięki - freesound.org

--- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Białowieska Arkadia - kobiety z kiedyś cz 6 #255
2024-02-19 14:31:58

Białowieska Arkadia - kobiety z kiedyś To będzie nieoczywiste spojrzenie na Białowieżę. Wszystko przez Dziedzinkę, siedlisko w samej puszczy, parę metrów od linii granicy z ówczesnym ZSRR - miejsce w którym żyli/byli: Simona Kossak i Leszek Wilczek. Kto pierwszy raz słyszy te nazwiska niech wie, że może zaczyna właśnie ciekawą przygodę swojego życia. W opisie podpowiem lektury, ale to w sumie nie będzie o nich. Kiedyś ważne było żeby w ogóle  dotrzeć na Dziedzinkę. przenosimy się w lata 70 - 80 te. Trasę na Dziedzinkę co roku pokonują rzesze turystów zwabionych legendarną postacią Simony, zachwyconych pomysłem życia tak blisko przyrody, że bliżej się nie da, oczarowanych bezkompromisowością tej pary naszych polskich buntowników z wyboru.  To do nich i do tego miejsca przyjeżdżało  wyjątkowo dużo oryginalnych  ludzi. Mnóstwo. W PRLu takie szerokie kontakty były podejrzane. Pamiętam jednak pewnego Rdzennego Indianina,  Kubę który studiował leśnictwo w warszawie  i przyjeżdżał na Dziedzinkę ze swoją polską żoną. Pamiętam badacza tajemnic, autora książki Klątwy ,mikroby i uczeni - Zbigniewa Święcha. Siła przyciągania Dziedzinki była niesamowita. Determinacja przybywajaćych też była duża.  Spotkałam się niedawną z Baśkę Zelewską, i zajrzałyśmy do świata jej wspomnień. Każdy kto się tutaj zbliżał doznawałam szokującego wrażenie słysząc ten dźwięk. Pawie! tak, tu było stado pawi. Wielkie. Pawie to dla Simony był Kraków, to były piękne pióra, które sprzedawała do Cepelii. ekskluzywny towar wówczas. Mocną stroną tego miejsca, był krajobraz sielski, podwórko pełne zwierząt, niekiedy egzotycznych, oswojony kruk, dzik, był lisy, czasem Rysie, psy, wspomniane pawie, ale i kury rasowe, króliki, były też owce,   Osiołek - dla niektórych raj kiedy się teraz o tym opowiada, to dla wielu czytelników książek Simony i o Simonie, , czy oglądających dokumentalne filmy - jest to obraz istej Arkadii.  Ha, a  Mit Arkadii, wywodzący się m.in. z Bukolik Wergiliusza, to wyobrażenie świata idealnego, w którym panuje harmonijny porządek , jego mieszkańcy doświadczają błogiego szczęścia, wiecznej młodości, adekwatnej wolności, a przy okazji swobodnej erotyki. tyle sztuka i literatura wiedzą o Arkadii.   Czy światowi goście podobnie odbierali to miejsce? hm.. nie tylko warszawscy. Dziś po przeczytaniu biografii Simony, niejedna osoba czuje takie aaaaaach Nasza białowieska arkadia, jedna z wielu zresztą - być może była tu. Ale wtedy gdy była, nie jawiła się aż tak arkadyjsko. Po czasie. oo to co innego W tej Arkadii nie było kucharek. Simona nie lubiła gotować, Leszek też nie bardzo. A w raju jeść przecież trzeba. Pamiętam wielki drewniany stół, który stał pod pięknym drzewem na środku podwórka, gdzie moi rodzice i znajomi, i bywalcy przesiadywali całe wieczory. przy winie. Piwie.Kanapkach. Barbara też siadywała przy tym stole. I była taką ruchomą częścią tej arkadii. Jedna  wielu krążących planet. Człowiek buduje kadry, z których składa się świat naszych wspomnień. Jak bardzo odbiegają od realu? cóż… a co to ma za znaczenie. W pewnym momencie, możliwość przywołania naszej osobiście przeżytej  Arkadii jest bezcenna. I bardzo polecam. Nie ma już tamtej Dziedzinki i nigdy nie będzie. Białowieża, bez tego arkadyjskiego miejsca jest , naprawdę jest trochę inna. Z drugiej strony - Dziedzinka wciąż tu funkcjonuje. Może w mniej materialnej formie, chociaż budynek sti, lecz…. totalnie pusty, inny, obcy, brzydki.   ale tak to jest z każdą Arkadią .  Wszystkie kobiety z kiedyś mają jakąś swoją białowieską arkadię  w pamięci. Zadbaj proszę o to dla siebie. Arkadie mogą być wszędzie. Tymczasem autorka tego przypomnienie czuje w Arkadyjskie flow nad dobrą kawą, którą można sprezentować za pomocą linku - jest w opisie. Dziękuję. Miłka Malzahn https://buycoffee.to/dziennik.zmian efekty i dźwięki https://www.purple-planet.com/tracks/the-harvest https://freesound.org/people/mattew/sounds/42964/ https://elements.envato.com/sound-effects/donkey --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Białowieska Arkadia - kobiety z kiedyś

To będzie nieoczywiste spojrzenie na Białowieżę. Wszystko przez Dziedzinkę, siedlisko w samej puszczy, parę metrów od linii granicy z ówczesnym ZSRR - miejsce w którym żyli/byli: Simona Kossak i Leszek Wilczek.

Kto pierwszy raz słyszy te nazwiska niech wie, że może zaczyna właśnie ciekawą przygodę swojego życia. W opisie podpowiem lektury, ale to w sumie nie będzie o nich.

Kiedyś ważne było żeby w ogóle  dotrzeć na Dziedzinkę. przenosimy się w lata 70 - 80 te.

Trasę na Dziedzinkę co roku pokonują rzesze turystów zwabionych legendarną postacią Simony, zachwyconych pomysłem życia tak blisko przyrody, że bliżej się nie da, oczarowanych bezkompromisowością tej pary naszych polskich buntowników z wyboru. 

To do nich i do tego miejsca przyjeżdżało  wyjątkowo dużo oryginalnych  ludzi. Mnóstwo. W PRLu takie szerokie kontakty były podejrzane. Pamiętam jednak pewnego Rdzennego Indianina,  Kubę który studiował leśnictwo w warszawie  i przyjeżdżał na Dziedzinkę ze swoją polską żoną. Pamiętam badacza tajemnic, autora książki Klątwy ,mikroby i uczeni - Zbigniewa Święcha. Siła przyciągania Dziedzinki była niesamowita. Determinacja przybywajaćych też była duża. 

Spotkałam się niedawną z Baśkę Zelewską, i zajrzałyśmy do świata jej wspomnień.

Każdy kto się tutaj zbliżał doznawałam szokującego wrażenie słysząc ten dźwięk.

Pawie!

tak, tu było stado pawi. Wielkie. Pawie to dla Simony był Kraków, to były piękne pióra, które sprzedawała do Cepelii. ekskluzywny towar wówczas.

Mocną stroną tego miejsca, był krajobraz sielski, podwórko pełne zwierząt, niekiedy egzotycznych, oswojony kruk, dzik, był lisy, czasem Rysie, psy, wspomniane pawie, ale i kury rasowe, króliki, były też owce,   Osiołek - dla niektórych raj

kiedy się teraz o tym opowiada, to dla wielu czytelników książek Simony i o Simonie, , czy oglądających dokumentalne filmy - jest to obraz istej Arkadii. 

Ha, a  Mit Arkadii, wywodzący się m.in. z Bukolik Wergiliusza, to wyobrażenie świata idealnego, w którym panuje harmonijny porządek , jego mieszkańcy doświadczają błogiego szczęścia, wiecznej młodości, adekwatnej wolności, a przy okazji swobodnej erotyki. tyle sztuka i literatura wiedzą o Arkadii.

 Czy światowi goście podobnie odbierali to miejsce? hm.. nie tylko warszawscy. Dziś po przeczytaniu biografii Simony, niejedna osoba czuje takie aaaaaach

Nasza białowieska arkadia, jedna z wielu zresztą - być może była tu. Ale wtedy gdy była, nie jawiła się aż tak arkadyjsko. Po czasie. oo to co innego

W tej Arkadii nie było kucharek. Simona nie lubiła gotować, Leszek też nie bardzo. A w raju jeść przecież trzeba. Pamiętam wielki drewniany stół, który stał pod pięknym drzewem na środku podwórka, gdzie moi rodzice i znajomi, i bywalcy przesiadywali całe wieczory. przy winie. Piwie.Kanapkach.

Barbara też siadywała przy tym stole. I była taką ruchomą częścią tej arkadii. Jedna  wielu krążących planet.

Człowiek buduje kadry, z których składa się świat naszych wspomnień. Jak bardzo odbiegają od realu? cóż… a co to ma za znaczenie. W pewnym momencie, możliwość przywołania naszej osobiście przeżytej  Arkadii jest bezcenna.

I bardzo polecam.

Nie ma już tamtej Dziedzinki i nigdy nie będzie. Białowieża, bez tego arkadyjskiego miejsca jest , naprawdę jest trochę inna. Z drugiej strony - Dziedzinka wciąż tu funkcjonuje. Może w mniej materialnej formie, chociaż budynek sti, lecz…. totalnie pusty, inny, obcy, brzydki.   ale tak to jest z każdą Arkadią . 

Wszystkie kobiety z kiedyś mają jakąś swoją białowieską arkadię  w pamięci. Zadbaj proszę o to dla siebie. Arkadie mogą być wszędzie.

Tymczasem autorka tego przypomnienie czuje w Arkadyjskie flow nad dobrą kawą, którą można sprezentować za pomocą linku - jest w opisie. Dziękuję. Miłka Malzahn

https://buycoffee.to/dziennik.zmian

efekty i dźwięki

https://www.purple-planet.com/tracks/the-harvest

https://freesound.org/people/mattew/sounds/42964/

https://elements.envato.com/sound-effects/donkey



--- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Kobiety z kiedyś cz. 5 Czyli miłość, niebanalność, Białowieża i zapomnienie #254
2024-02-01 13:49:55

Ewa Wysmułek czyli miłość, niebanalność, Białowieża i zapomnienie Rodzinny dom to miejsce żywych wspomnień. Prawie każdy. Często zaczyna się od otworzenia albumu ze zdjęciami. Poszukujemy Ewy Wysmułek, która niedawno odeszła, alei tak ...trochę z nami została. *** Ewa, a właściwie Barbara Ewa Wysmułek, dożyła 92 lat, a jej życie posiadało silny, niebanalny Białowieski rozdział. Należała do grona lokalnej młodej inteligencji, która w latach 70tych - 80tych tworzyli dość wyjątkową społeczność . Zrobiła mnóstwo dobrych rzeczy, które popadają w zapomnienie, pisała książki np. "Klejnot przyrody. Puszcza Białowieska", czy bajki - polecam archiwa Przekroju, są dostępne online. Tekst Ewy: C zarownica z Dziedzinki bajka - w dziale proza - nr 1550-51 (51-52/1974). Ale jej postać z roku na rok blednie, chociaż była wyjątkowo barwna i szalenie wyróżniała się na tle ówczesnych, tutejszych kobiet. Przeszłość przywołują: moja Mama orof Elżbieta Malzahn, przyjaciółka dr Ewa Pirożnikow. Wyciągamy lupy, okulary i pochylamy się nad zdjęciami zbiorowymi i - jak to we wsponieniach - nie mamy stuprocentowej pewności.... PS. miejsca żywych wspomnień, to nie tylko miejsca, ale to my, ludzie - nośniki pamięci. Mam nadzieję, że to wspomnienie zatrzymało, choć na moment, żywy obraz tamtego świata tamtych kobiet. @milka.malzahn ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl Radio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/wzgodzieznatura --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Ewa Wysmułek czyli miłość, niebanalność, Białowieża i zapomnienie

Rodzinny dom to miejsce żywych wspomnień. Prawie każdy. Często zaczyna się od otworzenia albumu ze zdjęciami. Poszukujemy Ewy Wysmułek, która niedawno odeszła, alei tak ...trochę z nami została.

*** Ewa, a właściwie Barbara Ewa Wysmułek, dożyła 92 lat, a jej życie posiadało silny, niebanalny Białowieski rozdział. Należała do grona lokalnej młodej inteligencji, która w latach 70tych - 80tych tworzyli dość wyjątkową społeczność . Zrobiła mnóstwo dobrych rzeczy, które popadają w zapomnienie, pisała książki np. "Klejnot przyrody. Puszcza Białowieska", czy bajki - polecam archiwa Przekroju, są dostępne online. Tekst Ewy: Czarownica z Dziedzinki bajka - w dziale proza - nr 1550-51 (51-52/1974). Ale jej postać z roku na rok blednie, chociaż była wyjątkowo barwna i szalenie wyróżniała się na tle ówczesnych, tutejszych kobiet.

Przeszłość przywołują: moja Mama orof Elżbieta Malzahn, przyjaciółka dr Ewa Pirożnikow.

Wyciągamy lupy, okulary i pochylamy się nad zdjęciami zbiorowymi i - jak to we wsponieniach - nie mamy stuprocentowej pewności....

PS. miejsca żywych wspomnień, to nie tylko miejsca, ale to my, ludzie - nośniki pamięci. Mam nadzieję, że to wspomnienie zatrzymało, choć na moment, żywy obraz tamtego świata tamtych kobiet.

@milka.malzahn ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian

facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl Radio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/wzgodzieznatura


--- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Kobiety z Kiedyś cz. 4 - codzienność, praca i odpoczynek. #253
2024-01-23 12:34:19

Miejsce ma znaczenie. To miejsce w którym w tej chwili jesteś jesteś - słuchając - ono ma swoją historię. I jeśli czujesz relację z tym miejscem - to kontynuujesz konkretną historię, historię miejsca niesiesz dalej w sobie opowieści tych, którzy chodzili tymi samymi drogami, mieszkali w tych ścianach, albo tuż obok, zwiedzili okolicę, uprawiali ziemię, szli na front, albo po prostu cieszyli się życiem, lub si nie cieszyli , ale i tak przekazywali emocjonalne kody, rozpoczęte fabuły bycia tutaj - swoim dzieciom i swojemu światu Do tego żywiołu, którym jesteśmy (każdy z nas) zaglądamy poprzez pamięć. ale co my pamiętamy, tak naprawdę? Moja rozmówczyni to Joanna (oficjalnie), a dla mnie Asia, bo chodziliśmy razem do szkół, gadamy od lat o ważnych sprawach. Rodzina Asi mieszka Białowieży od kilku pokoleń, w to bycie tutaj jest wpisana miejsce chociażby pamięć bieżeństwa. Taki spadek po przodkach. Ale tym razem rozmawiamy o kobietach z kiedyś, o mieszkańcach tej wsi, które tkały i tkają białowieską rzeczywistość, sięgamy do czasów młodości jej mamy, do lat 60 tych. Niedawno odeszła mama Asi, ale zostały wspomnienia. Lata 60-te były szczególne, z wielu względów: to wtedy właśnie na wieś przybyły z miast mlode panie zajmujące się nauką. To środowisko było niezwykle malownicze i wyrosło w Białowieży tak jakby z niczego. Nigdy przedtem nie było tu aż tylu zakładów naukowych. I nie wiadomo czy nadal będzie, ale to inna historia. Tymczasem tu były nie tylko kobiety nauki, przynoszące ze sobą inne światy i funkcjonujące trochę inaczej niż dotychczasowi mieszkańcy wsi. W tej opowieści pojawia się też słynny hotel Iwa. Oficjalna nazwa to - Ośrodek Turystyczny „Iwa” funkcjonował w Białowieży od 1968 do 1999. To było takie miejsce nie należące do życia wiejskiego, nie należące do życia naukowego, ani miejskiego jakiegoś. To był szczególny teren, generujący mnóstwo emocji, wydarzeń, wspomnień. Ale o tym kiedy indziej. Dla zarysowanie krajobrazu dodam, żę iwę wybudowano na miejscu rozebranych w 1961 roku ruin dawnego pałacu carskiego. Kraina pamięci… lubię porównanie do tkaniny, tkanej przez ludzi, zamieszkujących to miejsce . Ze wzruszeniem patrzę na misterne wzory istnienia tutejszych kobiet. PS. Po przodkach dziedziczymy nie tylko geny, ale też pamięć o lęku, skłonność do zaburzeń psychicznych i chorób somatycznych, trauma rodziców wpływa na dzieci i kolejne pokolenia – to wnioski z konferencji „Medyczne i społeczne aspekty traumy”, która odbyła się w Katowicach. @milka.malzahn ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl podcasty: https://anchor.fm/milkamalzahn Radio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/chillout Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Miejsce ma znaczenie. To miejsce w którym w tej chwili jesteś jesteś - słuchając - ono ma swoją historię. I jeśli czujesz relację z tym miejscem - to kontynuujesz konkretną historię, historię miejsca niesiesz dalej w sobie opowieści tych, którzy chodzili tymi samymi drogami, mieszkali w tych ścianach, albo tuż obok, zwiedzili okolicę, uprawiali ziemię, szli na front, albo po prostu cieszyli się życiem, lub si nie cieszyli , ale i tak przekazywali emocjonalne kody, rozpoczęte fabuły bycia tutaj - swoim dzieciom i swojemu światu Do tego żywiołu, którym jesteśmy (każdy z nas) zaglądamy poprzez pamięć. ale co my pamiętamy, tak naprawdę? Moja rozmówczyni to Joanna (oficjalnie), a dla mnie Asia, bo chodziliśmy razem do szkół, gadamy od lat o ważnych sprawach. Rodzina Asi mieszka Białowieży od kilku pokoleń, w to bycie tutaj jest wpisana miejsce chociażby pamięć bieżeństwa. Taki spadek po przodkach. Ale tym razem rozmawiamy o kobietach z kiedyś, o mieszkańcach tej wsi, które tkały i tkają białowieską rzeczywistość, sięgamy do czasów młodości jej mamy, do lat 60 tych. Niedawno odeszła mama Asi, ale zostały wspomnienia. Lata 60-te były szczególne, z wielu względów: to wtedy właśnie na wieś przybyły z miast mlode panie zajmujące się nauką. To środowisko było niezwykle malownicze i wyrosło w Białowieży tak jakby z niczego. Nigdy przedtem nie było tu aż tylu zakładów naukowych. I nie wiadomo czy nadal będzie, ale to inna historia. Tymczasem tu były nie tylko kobiety nauki, przynoszące ze sobą inne światy i funkcjonujące trochę inaczej niż dotychczasowi mieszkańcy wsi. W tej opowieści pojawia się też słynny hotel Iwa. Oficjalna nazwa to - Ośrodek Turystyczny „Iwa” funkcjonował w Białowieży od 1968 do 1999. To było takie miejsce nie należące do życia wiejskiego, nie należące do życia naukowego, ani miejskiego jakiegoś. To był szczególny teren, generujący mnóstwo emocji, wydarzeń, wspomnień. Ale o tym kiedy indziej. Dla zarysowanie krajobrazu dodam, żę iwę wybudowano na miejscu rozebranych w 1961 roku ruin dawnego pałacu carskiego. Kraina pamięci… lubię porównanie do tkaniny, tkanej przez ludzi, zamieszkujących to miejsce . Ze wzruszeniem patrzę na misterne wzory istnienia tutejszych kobiet. PS. Po przodkach dziedziczymy nie tylko geny, ale też pamięć o lęku, skłonność do zaburzeń psychicznych i chorób somatycznych, trauma rodziców wpływa na dzieci i kolejne pokolenia – to wnioski z konferencji „Medyczne i społeczne aspekty traumy”, która odbyła się w Katowicach. @milka.malzahn ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl podcasty: https://anchor.fm/milkamalzahn Radio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/chillout Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian

--- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Miłka i teatr: fragment sztuki - mJAsto. #252
2024-01-13 16:02:53

Cenię teatr, piszę rzeczy na scenę, oto fragment sztuki - mJAsto. Czytam "mJAsto", sztukę napisaną po odkryciu, że mój ludzki organizm zamieszkuje organizm miasta! I to dotyczy wszystkich mieszczan tego świata! :) A było to tak - lecę sobie i patrzę: I każde miasto, widziane z wysokości lecącego samolotu, wygląda nocą jak podzespoły połączone światłowodami, jak mechanizm służący jakiejś wyższej racji. I to jest prawda. To informacja o ludzkim życiu. Miasto – ten żywy organizm, posiada serce, płuca i arterie pulsujące przepływającą krwią, esencją życia – ludzkimi komórkami, oraz sumą i efektem komórek mieszkalnych. W tej sztuce zaczynam opowieść z innej perspektywy i podążam za pewną młoda kobietą, próbującą wpisać się w miasto. Jak wielu z nas. Sztuka nie miała swojej wersji scenicznej, jestem otwarta na pomysły; a została opubliowana w szacownym miejscu https://poledwumiesiecznik.com/?page_id=2375 Fajnej lektury! Miłka O. Malzahn mJAsto POSTACIE: Ona Przechodzień Pani Tereska Miasto Kosz na śmieci Zmięty papierek po batonie Świnka Blok Latarnia Drzwi Miotła […] miasto to środek do celu, jakim jest pewien określony styl życia. Jako takie, może być odzwierciedleniem tego, co w nas najlepsze. Może być wszystkim, czym tylko zapragniemy. A także może się zmienić, i to diametralnie. „Miasto szczęśliwe”, Ch. Montgomery 2015 PROLOG ONA Mapa jest bardzo, bardzo daleko. Widzę plątaninę linii, kolory niewyraźne. Miasto jest punktem, który jeszcze nie urósł. Urośnie, kiedy się zbliżę. Albo kiedy zbliży się miasto. Jeszcze nie wiem, co się stanie. Wysłałam w jego stronę wyraźne „chcę cię poznać” i nie wiem, jak miasto odpowie. Daję mu czas. Daję sobie czas. Miasto nadal jest kropką. Dlatego to ja robię ruch. Mapa nabiera kolorów, drogi wiją się niespokojnie, drzewa szumią, a tafla wody drży niecierpliwie. Kropka rośnie, gęstnieje i poszerza się. Nabiera głębi i wyskakuje do przodu. Miasto jest nieruchome. Miasto jest niesamowicie aktywne. Chcę je poznać. Chcę do środka. Do miasta. A potem już po swojemu, w stronę siły, w kierunku dobra, ciepła, tego, co napędza miasto i – co wyraźnie czuję – jest też we mnie. Rozpoznanie jest tuż za firanką. Rozpoznanie wymaga jedynie większej ilości światła. Ruszam. Wyruszam. Wstaję. Celuję w sam środek. Wprawdzie moja ambicja napędzana jest strachem i determinacją, ale nie mam powrotu. Opuszczone miasta wydają mi się puste, szare, bez życia. A ja chcę żyć. Chcę urosnąć jak miasto. Chcę sama siebie dopełnić tak, jak potrafiło to zrobić miasto złożone z wielu ludzkich żyć. Miasto musi przecież utrzymać trwałość założeń, budynków i snów mieszkańców. Na to trzeba siły. Nie chcę być już szara, zwykła, skurczona – a barwna, klimatyczna, rozrośnięta i wypełniona życiem. Po brzegi. Chcę, żeby moje brzegi współgrały z granicami miasta. Oddycham głęboko. Teraz kupię większą walizkę, spakuję się i zmienię miasto. Mapa odpływa, a ja otwieram oczy. @milka.malzahn ________________________ Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl podcasty: https://anchor.fm/milkamalzahn Radio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/chillout Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Cenię teatr, piszę rzeczy na scenę, oto fragment sztuki - mJAsto. Czytam "mJAsto", sztukę napisaną po odkryciu, że mój ludzki organizm zamieszkuje organizm miasta! I to dotyczy wszystkich mieszczan tego świata! :) A było to tak - lecę sobie i patrzę: I każde miasto, widziane z wysokości lecącego samolotu, wygląda nocą jak podzespoły połączone światłowodami, jak mechanizm służący jakiejś wyższej racji. I to jest prawda. To informacja o ludzkim życiu. Miasto – ten żywy organizm, posiada serce, płuca i arterie pulsujące przepływającą krwią, esencją życia – ludzkimi komórkami, oraz sumą i efektem komórek mieszkalnych. W tej sztuce zaczynam opowieść z innej perspektywy i podążam za pewną młoda kobietą, próbującą wpisać się w miasto. Jak wielu z nas. Sztuka nie miała swojej wersji scenicznej, jestem otwarta na pomysły; a została opubliowana w szacownym miejscu https://poledwumiesiecznik.com/?page_id=2375 Fajnej lektury! Miłka O. Malzahn mJAsto POSTACIE: Ona Przechodzień Pani Tereska Miasto Kosz na śmieci Zmięty papierek po batonie Świnka Blok Latarnia Drzwi Miotła […] miasto to środek do celu, jakim jest pewien określony styl życia. Jako takie, może być odzwierciedleniem tego, co w nas najlepsze. Może być wszystkim, czym tylko zapragniemy. A także może się zmienić, i to diametralnie. „Miasto szczęśliwe”, Ch. Montgomery 2015 PROLOG ONA Mapa jest bardzo, bardzo daleko. Widzę plątaninę linii, kolory niewyraźne. Miasto jest punktem, który jeszcze nie urósł. Urośnie, kiedy się zbliżę. Albo kiedy zbliży się miasto. Jeszcze nie wiem, co się stanie. Wysłałam w jego stronę wyraźne „chcę cię poznać” i nie wiem, jak miasto odpowie. Daję mu czas. Daję sobie czas. Miasto nadal jest kropką. Dlatego to ja robię ruch. Mapa nabiera kolorów, drogi wiją się niespokojnie, drzewa szumią, a tafla wody drży niecierpliwie. Kropka rośnie, gęstnieje i poszerza się. Nabiera głębi i wyskakuje do przodu. Miasto jest nieruchome. Miasto jest niesamowicie aktywne. Chcę je poznać. Chcę do środka. Do miasta. A potem już po swojemu, w stronę siły, w kierunku dobra, ciepła, tego, co napędza miasto i – co wyraźnie czuję – jest też we mnie. Rozpoznanie jest tuż za firanką. Rozpoznanie wymaga jedynie większej ilości światła. Ruszam. Wyruszam. Wstaję. Celuję w sam środek. Wprawdzie moja ambicja napędzana jest strachem i determinacją, ale nie mam powrotu. Opuszczone miasta wydają mi się puste, szare, bez życia. A ja chcę żyć. Chcę urosnąć jak miasto. Chcę sama siebie dopełnić tak, jak potrafiło to zrobić miasto złożone z wielu ludzkich żyć. Miasto musi przecież utrzymać trwałość założeń, budynków i snów mieszkańców. Na to trzeba siły. Nie chcę być już szara, zwykła, skurczona – a barwna, klimatyczna, rozrośnięta i wypełniona życiem. Po brzegi. Chcę, żeby moje brzegi współgrały z granicami miasta. Oddycham głęboko. Teraz kupię większą walizkę, spakuję się i zmienię miasto. Mapa odpływa, a ja otwieram oczy. @milka.malzahn ________________________ Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl podcasty: https://anchor.fm/milkamalzahn Radio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/chillout Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian

--- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Kobiety z kiedyś cz. 3. Punkt obserwacyjny - Urząd Gminy. #251
2024-01-07 11:36:12

Kobiety z kiedyś cz. 3 - watki które prowadzą nas do świata nieistniejącego, ale będącego macierzą, bazą, źródłem teraźniejszości. Punkt obserwacyjny to ówczesny Urząd Gminy. *** Co widzą turyści zwiedzający Białowieżę? No.. umówmy się , przyjeżdżają do puszczy; zanurzają się w dziczy; gapią na żubry bez opamiętania, a potem idą coś zjeść, popatrzeć na kilka zabytków. Pobieżnie zresztą. I tyle. niektórzy widzą Białowieżę w aurze sielskości, do której tej wsi doprawdy dość daleko... Co nie znaczy, że nie było i nie jest ciekawe! Oj było. Oj i jest. O czym świadczy to spojrzenie na lata 70 te i 80 te, ubiegłego wieku, gdy białowieskie kobiety rodziły sobie jak mogli najlepiej. Ważne były rozwijające się zakłady naukowe, ale pora obejrzeć wieś od strony urzędu, tak ważnego jaki była gmina. Kobiety tutaj widziały wieś z innej perspektywy i chociaż tej perspektywy nie mamy na zdjęciach, to w opowieści będzie. Rozmówczyni to niezwykła, wyjątkowa - Pani Teresa. *** Cóż widna Białowieża przeszła do historii, rozbudowuje się nieustannie, niekoniecznie stylowo i ładnie. A kobiety też teraz walczą, niektóre odważnie raczej o inne sprawy, niż mąż, co za babami się ogląda. Skądinąd uniwersalny to jest wątek. Ale czy nadal się trzymają razem w ważnych dla siebie spawach? Bo niektóre rzeczy w tamtych czasach no były inne, a niektóre - zupełnie - nie. A kobiety, kolejne pokolenia wciąż niosą w sobie , nawet niekoniecznie świadomie - prawdy, uprzedzenia, ale i siłę, moc, elastyczność i pomysłowość, zaradność swoich poprzedniczek na rubieży w Białowieży PS. czy elementy tych historii nie wydają CI się choć trochę znajome? muz. purple - music dźwiek - freesoud.org @milka.malzahn ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl podcasty: https://anchor.fm/milkamalzahn Radio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/wgodzieznatura Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Kobiety z kiedyś cz. 3 - watki które prowadzą nas do świata nieistniejącego, ale będącego macierzą, bazą, źródłem teraźniejszości. Punkt obserwacyjny to ówczesny Urząd Gminy. *** Co widzą turyści zwiedzający Białowieżę? No.. umówmy się , przyjeżdżają do puszczy; zanurzają się w dziczy; gapią na żubry bez opamiętania, a potem idą coś zjeść, popatrzeć na kilka zabytków. Pobieżnie zresztą. I tyle. niektórzy widzą Białowieżę w aurze sielskości, do której tej wsi doprawdy dość daleko... Co nie znaczy, że nie było i nie jest ciekawe! Oj było. Oj i jest. O czym świadczy to spojrzenie na lata 70 te i 80 te, ubiegłego wieku, gdy białowieskie kobiety rodziły sobie jak mogli najlepiej. Ważne były rozwijające się zakłady naukowe, ale pora obejrzeć wieś od strony urzędu, tak ważnego jaki była gmina. Kobiety tutaj widziały wieś z innej perspektywy i chociaż tej perspektywy nie mamy na zdjęciach, to w opowieści będzie. Rozmówczyni to niezwykła, wyjątkowa - Pani Teresa. *** Cóż widna Białowieża przeszła do historii, rozbudowuje się nieustannie, niekoniecznie stylowo i ładnie. A kobiety też teraz walczą, niektóre odważnie raczej o inne sprawy, niż mąż, co za babami się ogląda. Skądinąd uniwersalny to jest wątek. Ale czy nadal się trzymają razem w ważnych dla siebie spawach? Bo niektóre rzeczy w tamtych czasach no były inne, a niektóre - zupełnie - nie. A kobiety, kolejne pokolenia wciąż niosą w sobie , nawet niekoniecznie świadomie - prawdy, uprzedzenia, ale i siłę, moc, elastyczność i pomysłowość, zaradność swoich poprzedniczek na rubieży w Białowieży PS. czy elementy tych historii nie wydają CI się choć trochę znajome? muz. purple - music dźwiek - freesoud.org @milka.malzahn ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl podcasty: https://anchor.fm/milkamalzahn Radio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/wgodzieznatura Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian

--- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Tęsknota, miejsca których nie ma, a sala kongresowa #250
2024-01-01 16:41:20

Tęsknisz za miejscem którego już nie ma? salę kongresową przywoła Piotr Metz *** Są takie miejsca, których już nie ma, zniknęły  z map tego świata, ale zdążyliśmy je zobaczyć, pobyć, nacieszyć się i teraz trochę tęsknimy. Wakacje dzieciństwa-  każdy ma z tego okresu pewnie przykład miejsca, którego już nie ma; a nawet jeśli jest, to cóż - to nie to. Przypomniałam sobie jednak o punkcie zwrotnym w życiu całego kraju, o sali. którą zdążyłam zobaczyć parę razy, bo szczęśliwie - młoda to nie jestem i w dodatku ze wsi, a onegdaj moja Mama, postanowiła  jednak pokazać dziecku świat. I w Sali kongresowej, a ta sama ma ogromne znaczenie - obejrzałam jako latorośl w środku podstawówki, barwne oraz magiczne widowisko koncertowe zespołu Mazowsze. oficjalna Państwowy Zespół Ludowy Pieśni i Tańca "Mazowsze”   i tak było - oficjalnie: Sala w pałacu kultury zrobiła na mnie też kolosalne wrażenie, krzesełka, wielkość, wiadomo na wsi nie mieliśmy takich sal, oprócz gimnastycznej w szkole chyba. Była elegancka, i miastowa. No baaa. stolica! Potem jazz jamboree, a od 1965 edycje Jazz Jamboree odbywały się taśnie, widziałam kilka edycji w latach 90 tych.  Sala żyła nie tylko muzyką, polska perła wszystkich oficjalnych sal. Rozmawiałam ostatnio z Piotrem Metzem.  Dla niewtajemniczonych: to jest niesamowity człowiek;  dziennikarz muzyczny - Jeden z założycieli  dyrektor muzyczny radia RMF FM RMF FM . W latach 1982–1990 i ponownie od 2005 współpracownik, a w latach 2016–2020 – dyrektor muzyczny Trójki , naczelny miesięcznika Machina a w latach 2006–2009 dyrektor artystyczny Festiwalu w Sopocie Zatem - przenosimy się do Warszawy, a miejscem którego nie ma będzie sala kongresowa. Tak, ta sala. PS. Pałac został przekazany społeczeństwu 21 lipca 1955 roku, a już dzień później w Sali Kongresowej miała miejsce akademia 10 państw satelickich oraz samego ZSRR. Na widowni zasiadło wtedy blisko trzy tysiące osób  Jest przykładem idealnej architektury socrealistycznej inspirowanej klasycyzmem. A miejsca - morfują, zmieniają się , zachowując czasem dla pozoru kształty no i  dobrze Za jakim miejscem którego nie ma - tęsknisz? przypomnij sobie; wróć tam pamięcią A potem wyraź zgodę na tę zmianę, bo już się stała - nie ma tego, czego nie ma. fizycznie, szczególnie w budownictwie Swoją drogą, zamiast trwonić energię na tęsknoty, można rozpęd wykorzystać i pomyśleć nad  stworzeniem miejsca, które będzie miało ‘to coś’, które dla nas będzie kolejną krainą szczęścia. Zatem wspominając koncerty oglądane na sali kongresowej, spokojnie wyruszam na poszukiwanie takiego koncertowego miejsca, które będzie inne, ale i tak zrobi wrażenie. Można w komentarzach podpowiedzieć gdzie może być taka sala, gdzie się wybrać? *** Postaw kawę dla Dziennik Zmian by Miłka Malzahn - buycoffee.to zdjęcie polona.pl [Portret Zofii Kossak, Zygmunta Szatkowskiego, Władysława Jana Grabskiego i Jana Dobraczyńskiego na tle Pałacu Kultury w Warszawie]. oraz Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe *** muz. purple-music.com dźwiękowe efekty - freesoud.org --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Tęsknisz za miejscem którego już nie ma?

salę kongresową przywoła Piotr Metz

***

Są takie miejsca, których już nie ma, zniknęły  z map tego świata, ale zdążyliśmy je zobaczyć, pobyć, nacieszyć się i teraz trochę tęsknimy.

Wakacje dzieciństwa-  każdy ma z tego okresu pewnie przykład miejsca, którego już nie ma; a nawet jeśli jest, to cóż - to nie to. Przypomniałam sobie jednak o punkcie zwrotnym w życiu całego kraju, o sali. którą zdążyłam zobaczyć parę razy, bo szczęśliwie - młoda to nie jestem i w dodatku ze wsi, a onegdaj moja Mama, postanowiła  jednak pokazać dziecku świat. I w Sali kongresowej, a ta sama ma ogromne znaczenie - obejrzałam jako latorośl w środku podstawówki, barwne oraz magiczne widowisko koncertowe zespołu Mazowsze.

oficjalna Państwowy Zespół Ludowy Pieśni i Tańca "Mazowsze” 

 i tak było - oficjalnie: Sala w pałacu kultury zrobiła na mnie też kolosalne wrażenie, krzesełka, wielkość, wiadomo na wsi nie mieliśmy takich sal, oprócz gimnastycznej w szkole chyba.

Była elegancka, i miastowa.

No baaa. stolica!

Potem jazz jamboree, a od 1965 edycje Jazz Jamboree odbywały się taśnie, widziałam kilka edycji w latach 90 tych. 

Sala żyła nie tylko muzyką, polska perła wszystkich oficjalnych sal.

Rozmawiałam ostatnio z Piotrem Metzem. 

Dla niewtajemniczonych: to jest niesamowity człowiek;

 dziennikarz muzyczny - Jeden z założycieli  dyrektor muzyczny radia RMF FM RMF FM. W latach 1982–1990 i ponownie od 2005 współpracownik, a w latach 2016–2020 – dyrektor muzyczny Trójki , naczelny miesięcznika Machina a w latach 2006–2009 dyrektor artystyczny Festiwalu w Sopocie

Zatem - przenosimy się do Warszawy, a miejscem którego nie ma będzie sala kongresowa. Tak, ta sala.

PS. Pałac został przekazany społeczeństwu 21 lipca 1955 roku, a już dzień później w Sali Kongresowej miała miejsce akademia 10 państw satelickich oraz samego ZSRR. Na widowni zasiadło wtedy blisko trzy tysiące osób 

Jest przykładem idealnej architektury socrealistycznej inspirowanej klasycyzmem.

A miejsca - morfują, zmieniają się , zachowując czasem dla pozoru kształty

no i  dobrze

Za jakim miejscem którego nie ma - tęsknisz?

przypomnij sobie; wróć tam pamięcią

A potem wyraź zgodę na tę zmianę, bo już się stała - nie ma tego, czego nie ma. fizycznie, szczególnie w budownictwie

Swoją drogą, zamiast trwonić energię na tęsknoty, można rozpęd wykorzystać i pomyśleć nad  stworzeniem miejsca, które będzie miało ‘to coś’, które dla nas będzie kolejną krainą szczęścia.

Zatem wspominając koncerty oglądane na sali kongresowej, spokojnie wyruszam na poszukiwanie takiego koncertowego miejsca, które będzie inne, ale i tak zrobi wrażenie.

Można w komentarzach podpowiedzieć gdzie może być taka sala, gdzie się wybrać?

*** Postaw kawę dla Dziennik Zmian by Miłka Malzahn - buycoffee.to zdjęcie polona.pl [Portret Zofii Kossak, Zygmunta Szatkowskiego, Władysława Jana Grabskiego i Jana Dobraczyńskiego na tle Pałacu Kultury w Warszawie].

oraz Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

***

muz. purple-music.com dźwiękowe efekty - freesoud.org

--- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/milkamalzahn/message

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie