naTemat.pl

Zapraszamy do odsłuchu naszych programów:
- MORDERSTWO (NIE)DOSKONAŁE
- ALLEGRO MA NON TROPPO, CZYLI GODZINA Z JACKIEM
- poliTyka
- HALLO HALLER
- REKLAMIARA
- TALK SLOW
- ZDROWIE BEZ CENZURY
- TYPIARA OD TYPÓW


Odcinki od najnowszych:

TALK SLOW #2 | Vanessa Aleksander opowiada o tym, czy zagra w Hollywood
2021-06-05 08:00:00

Minął zaledwie rok od debiutu Vanessy Aleksander na wielkim ekranie, a przed aktorką już otwierają się kolejne drzwi do kariery. Polka nie tylko rozpoczęła współpracę z agencją zza oceanu, ale pracuje też nad rolą do amerykańskiej produkcji. Jesteśmy świadkami narodzin międzynarodowej gwiazdy?

Minął zaledwie rok od debiutu Vanessy Aleksander na wielkim ekranie, a przed aktorką już otwierają się kolejne drzwi do kariery. Polka nie tylko rozpoczęła współpracę z agencją zza oceanu, ale pracuje też nad rolą do amerykańskiej produkcji. Jesteśmy świadkami narodzin międzynarodowej gwiazdy?

CO MY TU MAMY? #2 | Jak rozmawiać z dzieckiem o bezpieczeństwie?
2021-06-02 02:43:41

Psycholog Wiktoria Dróżka opowiada o tym, w jaki sposób rodzicie powinni odrobić ważną lekcję o bezpieczeństwie. Jak nauczyć dziecko, że musi zachować ostrożność, a jednocześnie go nie wystraszyć? Podkreśla też, że sama rozmowa nie wystarczy. Naszym zadaniem jest nauczenie dzieci konkretnych zachowań np. na wypadek zgubienia się. To szczególnie ważne przed zbliżającym się wakacyjnym okresem. Sprawdź, co zrobić, żeby nie zadziałał efekt samotności w tłumie.

Psycholog Wiktoria Dróżka opowiada o tym, w jaki sposób rodzicie powinni odrobić ważną lekcję o bezpieczeństwie. Jak nauczyć dziecko, że musi zachować ostrożność, a jednocześnie go nie wystraszyć? Podkreśla też, że sama rozmowa nie wystarczy. Naszym zadaniem jest nauczenie dzieci konkretnych zachowań np. na wypadek zgubienia się. To szczególnie ważne przed zbliżającym się wakacyjnym okresem. Sprawdź, co zrobić, żeby nie zadziałał efekt samotności w tłumie.

ALLEGRO MA NON TROPPO, CZYLI GODZINA Z JACKIEM #11 | Grzegorz Gauden o przemilczanej historii Lwowa
2021-05-30 10:50:58

W najnowszym odcinku "ALLEGRO MA NON TROPPO", czyli godziny z Jackiem, gościem był dziennikarz Grzegorz Gauden, autor przejmującej książki "Lwów. Kres iluzji: opowieść o pogromie listopadowym 1918". O tej właśnie publikacji porozmawiał z nim prowadzący Jacek Pałasiński. – Pogrom ludności żydowskiej we Lwowie był dokonany polskimi rękoma, przez Polaków – opowiada rozmówca.  O pierwszych dniach polskiej władzy nad Lwowem i o pogromach, które zaczęły się prawie że natychmiast po zdobyciu lwowskiego ratusza, porozmawiał z Grzegorzem Gaudenem dziennikarz Jacek Pałasiński. – To jest książka napisana o polskiej historii. Ten pogrom został natychmiast wyparty z obiegu publicznego przez polskie władze – mówi w podcaście autor książki "Lwów. Kres iluzji: opowieść o pogromie listopadowych w 1918".  – Piszę o kresach różnych iluzji. W tej książce jest na przykład kres iluzji asymilatorów żydowskich. Ludzi, którzy mówili: my jesteśmy Polakami, my jesteśmy Żydami. Oni otrzymali od polskiego społeczeństwa jasną odpowiedź – to jest wykluczone. I to była odpowiedź zakomunikowana za pomocą bagnetów, strzelania, szabli, podpalania ich domów i gwałcenia kobiet – wyjaśnia Gauden.  - Sama zbrodnia została dokonana przez Wojsko Polskie, przez polskich obrońców Lwowa i przez mieszkańców Lwowa. Ukraińcy siedzieli pochowani w domach ze strachu, że ich to może spotkać. Przecież wojska lwowskie właśnie wyszły z Lwowa. I się okazało, że ci żołnierze nie będą do nich strzelać, tylko pójdą do dzielnicy żydowskiej, aby odegrać się na Żydach za tę urojoną zdradę, aby zrealizować obsesyjną antysemicką wizję świata, że Żydów trzeba poniżyć, czyli odżydzić Lwów - mówi dziennikarz.

W najnowszym odcinku "ALLEGRO MA NON TROPPO", czyli godziny z Jackiem, gościem był dziennikarz Grzegorz Gauden, autor przejmującej książki "Lwów. Kres iluzji: opowieść o pogromie listopadowym 1918". O tej właśnie publikacji porozmawiał z nim prowadzący Jacek Pałasiński. – Pogrom ludności żydowskiej we Lwowie był dokonany polskimi rękoma, przez Polaków – opowiada rozmówca.  O pierwszych dniach polskiej władzy nad Lwowem i o pogromach, które zaczęły się prawie że natychmiast po zdobyciu lwowskiego ratusza, porozmawiał z Grzegorzem Gaudenem dziennikarz Jacek Pałasiński. – To jest książka napisana o polskiej historii. Ten pogrom został natychmiast wyparty z obiegu publicznego przez polskie władze – mówi w podcaście autor książki "Lwów. Kres iluzji: opowieść o pogromie listopadowych w 1918".  – Piszę o kresach różnych iluzji. W tej książce jest na przykład kres iluzji asymilatorów żydowskich. Ludzi, którzy mówili: my jesteśmy Polakami, my jesteśmy Żydami. Oni otrzymali od polskiego społeczeństwa jasną odpowiedź – to jest wykluczone. I to była odpowiedź zakomunikowana za pomocą bagnetów, strzelania, szabli, podpalania ich domów i gwałcenia kobiet – wyjaśnia Gauden.  - Sama zbrodnia została dokonana przez Wojsko Polskie, przez polskich obrońców Lwowa i przez mieszkańców Lwowa. Ukraińcy siedzieli pochowani w domach ze strachu, że ich to może spotkać. Przecież wojska lwowskie właśnie wyszły z Lwowa. I się okazało, że ci żołnierze nie będą do nich strzelać, tylko pójdą do dzielnicy żydowskiej, aby odegrać się na Żydach za tę urojoną zdradę, aby zrealizować obsesyjną antysemicką wizję świata, że Żydów trzeba poniżyć, czyli odżydzić Lwów - mówi dziennikarz.

TALK SLOW #1 | MARCIN Z LASU o fałszowaniu filmów przyrodniczych
2021-05-29 10:36:28

Zapraszam Marcina Kostrzyńskiego do pierwszego odcinka „Talk Slow” z dwóch powodów. Po pierwsze: chcę, żebyśmy z jego pomocą wszyscy na chwilę przenieśli się w uspokajający świat przyrody i zwierząt. A po drugie: odkąd usłyszałam, że planuje wyprawę na wyspę Vancouver, gdzie chce nagrać Wielką Stopę, nie mogę przestać o tym myśleć.  "Mam plan i mam doświadczenie. Wiem, jak to zrobić! Gdy widzę filmy na Discovery czy w innych telewizjach, pokazujące ludzi, którzy próbują Wielką Stopę znaleźć, to sobie myślę: Boże, oni robią wszystko, żeby tej Stopy nie znaleźć" - mówi w "Talk Slow" Kostrzyński.  Polski dziennikarz, którego kanał "Marcin z Lasu" subskrybuje 69 tys. osób jest już zaprawiony w tego typu bojach. Od lat rejestruje zwierzęta w ich naturalnym środowisku, nie naruszając ich przestrzeni i zasad panujących w lesie. To zresztą relacja wzajemnego szacunku, bo Marcin od lat mieszka w lesie i jest zwierzętom świetnie znany. Ma drewnianą chatę, która dla wielu zwierząt stała się już leśną stołówką i miejscem, w którym mogą liczyć na wsparcie. Jak na tę przyjaźń zapracował? O tym m.in. w podcaście.  O czym jeszcze rozmawiamy? O tym, jak zwierzęta reagowały na Marcina, gdy przyjmował chemioterapię. Czy zdarza mu się płakać z bezsilności nad losem zwierząt zabijanych przez polskich myśliwych i kłusowników? Ale też o poczuciu humoru wśród zwierząt, ich duchowości i rytuałach. O porodach! A także o tym, jak fałszowano sceny filmu „Królestwo”.

Zapraszam Marcina Kostrzyńskiego do pierwszego odcinka „Talk Slow” z dwóch powodów. Po pierwsze: chcę, żebyśmy z jego pomocą wszyscy na chwilę przenieśli się w uspokajający świat przyrody i zwierząt. A po drugie: odkąd usłyszałam, że planuje wyprawę na wyspę Vancouver, gdzie chce nagrać Wielką Stopę, nie mogę przestać o tym myśleć.  "Mam plan i mam doświadczenie. Wiem, jak to zrobić! Gdy widzę filmy na Discovery czy w innych telewizjach, pokazujące ludzi, którzy próbują Wielką Stopę znaleźć, to sobie myślę: Boże, oni robią wszystko, żeby tej Stopy nie znaleźć" - mówi w "Talk Slow" Kostrzyński.  Polski dziennikarz, którego kanał "Marcin z Lasu" subskrybuje 69 tys. osób jest już zaprawiony w tego typu bojach. Od lat rejestruje zwierzęta w ich naturalnym środowisku, nie naruszając ich przestrzeni i zasad panujących w lesie. To zresztą relacja wzajemnego szacunku, bo Marcin od lat mieszka w lesie i jest zwierzętom świetnie znany. Ma drewnianą chatę, która dla wielu zwierząt stała się już leśną stołówką i miejscem, w którym mogą liczyć na wsparcie. Jak na tę przyjaźń zapracował? O tym m.in. w podcaście.  O czym jeszcze rozmawiamy? O tym, jak zwierzęta reagowały na Marcina, gdy przyjmował chemioterapię. Czy zdarza mu się płakać z bezsilności nad losem zwierząt zabijanych przez polskich myśliwych i kłusowników? Ale też o poczuciu humoru wśród zwierząt, ich duchowości i rytuałach. O porodach! A także o tym, jak fałszowano sceny filmu „Królestwo”.

MORDERSTWO (NIE)DOSKONAŁE #49 | Siedem morderstw gejów w ciągu pięciu lat. Sprawca na wolności
2021-05-25 17:10:14

Pierwszy był Stefan W. Jego zmasakrowane, zakrwawione nagie zwłoki, ze skrępowanymi nogami, znaleziono po paru dniach od morderstwa. Zostały przygniecione meblościanką. Ostatni - Kazimierz P., który miał złamany i właściwie rozszarpany nos, liczne rany głowy od ciosów zadanych od tyłu. W sumie ofiar było siedem. Wszyscy zostali zabici w trakcie aktu seksualnego albo tuż po nim.   Kryptonim "Partner" Do pierwszej z serii zbrodni doszło we wrześniu 1988 r. Sprawca działał z różną częstotliwością. Najczęściej narzędziem zbrodni był kuchenny nóż, choć niektóre z jego ofiar zmarły w wyniku uduszenia. Mordował czasem raz na parę miesięcy, czasem co półtora roku. Ostatniej, siódmej zbrodni dokonał w lipcu 1993 r.  Wszystko działo się w Łodzi, w różnych częściach miasta. Tylko do piątego morderstwa doszło we wsi pod Łodzią. Wtedy też policjanci zdecydowali się połączyć dochodzenia dotyczące wszystkich poprzednich zabójstw, nadając sprawie kryptonim "Partner".  Co łączy te sprawy przede wszystkim? To, że każda z ofiar seryjnego mordercy - Stefan W., Jacek C., Bogdan J., Andrzej S., Jakub M., Jan D. i Kazimierz K. - to homoseksualista. Wszyscy ci mężczyźni spotykali się na tak zwanych pikietach, głównie w okolicach dworca PKP Łódź Fabryczna, obok publicznych szaletów. Tam wyszukiwano chętnych na przygodny seks. Do zbrodni jednak nie dochodziło na pikiecie. Mężczyźni ci ginęli w swoich mieszkaniach, do których sami zaprosili swego oprawcę.  Podejrzany potrafił nawiązać kontakt z przedstawicielami tej samej płci, więc zapewne starał się sprawiać pozytywne wrażenie jako potencjalny kochanek, tak aby być atrakcyjnym dla swoich ofiar. Prawdopodobne jest to, iż działał według określonego scenariusza, aby nie wzbudzić podejrzeń odnośnie do swoich rzeczywistych zamiarów. Kluczowa zmiana zachowania następowała w trakcie lub po stosunku seksualnym – wówczas sprawca tracił kontrolę nad racjonalnością swoich odruchów, które zostały wyparta przez silne ładunki emocjonalne w postaci agresji i przemocy, o czym świadczą obrażenia ujawnione na zwłokach denatów. fragment pracy naukowej Tomasza Berdzika poświęconej sprawie pod kryptonimem "Partner". Sprawca uprawiał seks ze swoją ofiarą, po czym mordował - albo w trakcie stosunku, albo tuż po nim. Z mieszkania zawsze ginęły cenne rzeczy: telewizory, magnetowidy, skórzane kurtki czy pieniądze. Jak on z tym wszystkim wychodził niezauważony? To pozostaje zagadką.  Najwięcej śladów po sobie sprawca pozostawił po siódmym zabójstwie. Z ofiarą, 62-letnim Kazimierzem K., zabójcę zapoznał niejaki Skowroński, który wcześniej spędził z zabójcą wieczór, a potem razem byli na imieninach znajomej. Zabójca powiedział świadkowi, że ma 26 lat, że mieszka przy Rzgowskiej z matką, że pracuje w zakładach przemysłu bawełnianego Eskimo przy Piotrkowskiej i że ma na imię Roman. Później to wszystko sprawdzano i nic się nie zgadzało, więc jasne jest, że wszelkie te dane były zmyślone. Ale odtąd umownie poszukiwanego nazywano już "Romanem".  Policyjne dochodzenie zakończyło się jednak niczym. Potem pod lupę sprawę wzięło Archiwum X i też brak danych o przełomie. Dlaczego? Co mogło się stać ze sprawcą? Jakimi motywami się kierował? Gościem odcinka jest Tomasz Berdzik, prawnik, autor pracy naukowej zatytułowanej "Analiza modus operandi i próba ustalenia motywacji sprawcy na podstawie studium przypadku niewyjaśnionych zbrodni z Łodzi – kryptonim 'Partner'".

Pierwszy był Stefan W. Jego zmasakrowane, zakrwawione nagie zwłoki, ze skrępowanymi nogami, znaleziono po paru dniach od morderstwa. Zostały przygniecione meblościanką. Ostatni - Kazimierz P., który miał złamany i właściwie rozszarpany nos, liczne rany głowy od ciosów zadanych od tyłu. W sumie ofiar było siedem. Wszyscy zostali zabici w trakcie aktu seksualnego albo tuż po nim.   Kryptonim "Partner" Do pierwszej z serii zbrodni doszło we wrześniu 1988 r. Sprawca działał z różną częstotliwością. Najczęściej narzędziem zbrodni był kuchenny nóż, choć niektóre z jego ofiar zmarły w wyniku uduszenia. Mordował czasem raz na parę miesięcy, czasem co półtora roku. Ostatniej, siódmej zbrodni dokonał w lipcu 1993 r.  Wszystko działo się w Łodzi, w różnych częściach miasta. Tylko do piątego morderstwa doszło we wsi pod Łodzią. Wtedy też policjanci zdecydowali się połączyć dochodzenia dotyczące wszystkich poprzednich zabójstw, nadając sprawie kryptonim "Partner".  Co łączy te sprawy przede wszystkim? To, że każda z ofiar seryjnego mordercy - Stefan W., Jacek C., Bogdan J., Andrzej S., Jakub M., Jan D. i Kazimierz K. - to homoseksualista. Wszyscy ci mężczyźni spotykali się na tak zwanych pikietach, głównie w okolicach dworca PKP Łódź Fabryczna, obok publicznych szaletów. Tam wyszukiwano chętnych na przygodny seks. Do zbrodni jednak nie dochodziło na pikiecie. Mężczyźni ci ginęli w swoich mieszkaniach, do których sami zaprosili swego oprawcę.  Podejrzany potrafił nawiązać kontakt z przedstawicielami tej samej płci, więc zapewne starał się sprawiać pozytywne wrażenie jako potencjalny kochanek, tak aby być atrakcyjnym dla swoich ofiar. Prawdopodobne jest to, iż działał według określonego scenariusza, aby nie wzbudzić podejrzeń odnośnie do swoich rzeczywistych zamiarów. Kluczowa zmiana zachowania następowała w trakcie lub po stosunku seksualnym – wówczas sprawca tracił kontrolę nad racjonalnością swoich odruchów, które zostały wyparta przez silne ładunki emocjonalne w postaci agresji i przemocy, o czym świadczą obrażenia ujawnione na zwłokach denatów. fragment pracy naukowej Tomasza Berdzika poświęconej sprawie pod kryptonimem "Partner". Sprawca uprawiał seks ze swoją ofiarą, po czym mordował - albo w trakcie stosunku, albo tuż po nim. Z mieszkania zawsze ginęły cenne rzeczy: telewizory, magnetowidy, skórzane kurtki czy pieniądze. Jak on z tym wszystkim wychodził niezauważony? To pozostaje zagadką.  Najwięcej śladów po sobie sprawca pozostawił po siódmym zabójstwie. Z ofiarą, 62-letnim Kazimierzem K., zabójcę zapoznał niejaki Skowroński, który wcześniej spędził z zabójcą wieczór, a potem razem byli na imieninach znajomej. Zabójca powiedział świadkowi, że ma 26 lat, że mieszka przy Rzgowskiej z matką, że pracuje w zakładach przemysłu bawełnianego Eskimo przy Piotrkowskiej i że ma na imię Roman. Później to wszystko sprawdzano i nic się nie zgadzało, więc jasne jest, że wszelkie te dane były zmyślone. Ale odtąd umownie poszukiwanego nazywano już "Romanem".  Policyjne dochodzenie zakończyło się jednak niczym. Potem pod lupę sprawę wzięło Archiwum X i też brak danych o przełomie. Dlaczego? Co mogło się stać ze sprawcą? Jakimi motywami się kierował? Gościem odcinka jest Tomasz Berdzik, prawnik, autor pracy naukowej zatytułowanej "Analiza modus operandi i próba ustalenia motywacji sprawcy na podstawie studium przypadku niewyjaśnionych zbrodni z Łodzi – kryptonim 'Partner'".

poliTYka #40 | Róża Thun przejdzie do Hołowni?
2021-05-25 17:02:22

Tydzień po odejściu z Platformy Obywatelskiej europosłanka Róża Thun odpowiada internautom. - Nie, nie złożę mandatu - mówi członkini Europejskiej Partii Ludowej. Thun tłumaczy, dlaczego wystąpiła z PO i zdradza, za co ceni Szymona Hołownię.  Z podcastu poliTYka z Różą Thun dowiesz się: - Czy Donald Tusk skontaktował się z nią po jej odejściu z PO; - Dlaczego uważa, że kopalnia Turów powinna wstrzymać wydobycie węgla; - Czy przejdzie do Polski 2050 Szymona Hołowni.

Tydzień po odejściu z Platformy Obywatelskiej europosłanka Róża Thun odpowiada internautom. - Nie, nie złożę mandatu - mówi członkini Europejskiej Partii Ludowej. Thun tłumaczy, dlaczego wystąpiła z PO i zdradza, za co ceni Szymona Hołownię.  Z podcastu poliTYka z Różą Thun dowiesz się: - Czy Donald Tusk skontaktował się z nią po jej odejściu z PO; - Dlaczego uważa, że kopalnia Turów powinna wstrzymać wydobycie węgla; - Czy przejdzie do Polski 2050 Szymona Hołowni.

ALLEGRO MA NON TROPPO, CZYLI GODZINA Z JACKIEM #10 | Agnieszka Morawińska szczerze o kulisach wpływu PiS-u na kulturę i sztukę
2021-05-23 12:17:29

"Nie będę oddawać hołdu żołnierzom wyklętym, którzy mordowali całe wioski" – powiedziała doktor Agnieszka Morawińska, z którą w kolejnym odcinku swojego podcastu z serii "ALLEGRO MA NON TROPPO, czyli godzina z Jackiem", rozmawia dziennikarz Jacek Pałasiński. Nie zabrakło gorzkiego podsumowania bieżącej sytuacji związanej chociażby z kulturą i sztuką, w nawiązaniu do ruchów wysłanników obozu rządzącego.  W dziesiątym już odcinku autorskiego podcastu "ALLEGRO MA NON TROPPO, czyli godzina z Jackiem" rozmówczynią dziennikarza Jacka Pałasińskiego była doktor Agnieszka Morawińska - polska historyczka i krytyczka sztuki, była wiceminister kultury i sztuki oraz ambasadorka RP w Australii, ex-dyrektorka Zachęty Narodowej Galerii Sztuki i Muzeum Narodowego w Warszawie.  "Jest to dla mnie moment wzruszający dlatego, że Pani Morawińska była tą osobą, która wywarła na moje życie bardzo istotny wpływ. Była moją wykładowczynią historii sztuki. Na pierwszy semestrze postawiła mi piątkę, mówiąc 'Ty się naoglądałeś tych obrazków" – rozpoczął sentymentalnie prowadzący, podkreślając, że właśnie Morawińskiej zawdzięcza umiejętność właściwego patrzenia na sztukę.  Dziennikarz nie omieszkał poruszyć tematu związanego z byłym stanowiskiem doktor, która do 2018 roku piastowała fotel dyrektorki Muzeum Narodowego w Warszawie, przypominając jej samodzielną decyzję o poddaniu się dymisji.  "Jest bardzo trudno działać, jeżeli ma się zawiązane ręce. Miałam wrażenie, że ponieważ miałam na trzy lata jeszcze podpisany kontrakt, który upływał pół roku po moim odejściu, że może, jeżeli ja odejdę, bo widocznie jestem kością w gardle, to muzeum zyska. Ministerstwo i pan profesor Gliński przyjął zasadę wymiany kadr w praktycznie wszystkich instytucjach. Mam przypuszczenia, że były to osoby, które politycznie się opowiedziały się po właściwej stronie" – tak między innymi tłumaczyła swoją decyzję związaną z odejściem.  Agnieszka Morawińska przede wszystkim zdradziła Pałasińskiemu kulisy niełatwej pracy na stanowisku dyrektorki muzeum. Nie brakowało solidnej dawki wyjaśnień, jak działają polskie władze, które według historyczki, mają w nosie dobro polskiej kultury i sztuki, zasłaniając się fałszywie jaskrawymi, narodowościowymi podbudkami. Aby posłuchać o innych palących kwestiach, wysłuchajcie ich rozmowę do końca.

"Nie będę oddawać hołdu żołnierzom wyklętym, którzy mordowali całe wioski" – powiedziała doktor Agnieszka Morawińska, z którą w kolejnym odcinku swojego podcastu z serii "ALLEGRO MA NON TROPPO, czyli godzina z Jackiem", rozmawia dziennikarz Jacek Pałasiński. Nie zabrakło gorzkiego podsumowania bieżącej sytuacji związanej chociażby z kulturą i sztuką, w nawiązaniu do ruchów wysłanników obozu rządzącego.  W dziesiątym już odcinku autorskiego podcastu "ALLEGRO MA NON TROPPO, czyli godzina z Jackiem" rozmówczynią dziennikarza Jacka Pałasińskiego była doktor Agnieszka Morawińska - polska historyczka i krytyczka sztuki, była wiceminister kultury i sztuki oraz ambasadorka RP w Australii, ex-dyrektorka Zachęty Narodowej Galerii Sztuki i Muzeum Narodowego w Warszawie.  "Jest to dla mnie moment wzruszający dlatego, że Pani Morawińska była tą osobą, która wywarła na moje życie bardzo istotny wpływ. Była moją wykładowczynią historii sztuki. Na pierwszy semestrze postawiła mi piątkę, mówiąc 'Ty się naoglądałeś tych obrazków" – rozpoczął sentymentalnie prowadzący, podkreślając, że właśnie Morawińskiej zawdzięcza umiejętność właściwego patrzenia na sztukę.  Dziennikarz nie omieszkał poruszyć tematu związanego z byłym stanowiskiem doktor, która do 2018 roku piastowała fotel dyrektorki Muzeum Narodowego w Warszawie, przypominając jej samodzielną decyzję o poddaniu się dymisji.  "Jest bardzo trudno działać, jeżeli ma się zawiązane ręce. Miałam wrażenie, że ponieważ miałam na trzy lata jeszcze podpisany kontrakt, który upływał pół roku po moim odejściu, że może, jeżeli ja odejdę, bo widocznie jestem kością w gardle, to muzeum zyska. Ministerstwo i pan profesor Gliński przyjął zasadę wymiany kadr w praktycznie wszystkich instytucjach. Mam przypuszczenia, że były to osoby, które politycznie się opowiedziały się po właściwej stronie" – tak między innymi tłumaczyła swoją decyzję związaną z odejściem.  Agnieszka Morawińska przede wszystkim zdradziła Pałasińskiemu kulisy niełatwej pracy na stanowisku dyrektorki muzeum. Nie brakowało solidnej dawki wyjaśnień, jak działają polskie władze, które według historyczki, mają w nosie dobro polskiej kultury i sztuki, zasłaniając się fałszywie jaskrawymi, narodowościowymi podbudkami. Aby posłuchać o innych palących kwestiach, wysłuchajcie ich rozmowę do końca.

poliTYka #39 | Polski Ład dla kobiet - więcej pieniędzy za zamknięcie w domu
2021-05-19 12:39:11

Co Polski Ład oznacza dla kobiet? Więcej pieniędzy, gdy będą zamknięte w domu przez pierwsze trzy lata dziecka, bo państwo nadal nie zapewnia żłobków dla większości najmłodszych obywateli - mówi Dominik Owczarek, szef programu polityczki społecznej w Instytucie Spraw Publicznych

Co Polski Ład oznacza dla kobiet? Więcej pieniędzy, gdy będą zamknięte w domu przez pierwsze trzy lata dziecka, bo państwo nadal nie zapewnia żłobków dla większości najmłodszych obywateli - mówi Dominik Owczarek, szef programu polityczki społecznej w Instytucie Spraw Publicznych

ALLEGRO MA NON TROPPO, CZYLI GODZINA Z JACKIEM #9 | Michał Kamiński dosadnie o rządzie PiS: "Odwołuje się do tej samej praktyki politycznej, co Putin"
2021-05-16 12:39:27

– Przy całej teoretycznie antyrosyjskiej retoryce tego rządu, w sprawach wewnętrznych posługuje się on tym samym zespołem haseł i odwołuje się do tej samej ideologii i praktyki politycznej, do której odwołuje się Putin. Gdy mówi o Europie i świecie współczesnym, odwołuje się do tych samych tonów i nastrojów, co Putin. W praktyce ma tych samych sojuszników, co on - od Trumpa na Salvinim kończąc – mówi wicemarszałek Senatu Michał Kamiński.  Michała Kamińskiego do rozmowy zaprosił Jacek Pałasiński. W podcaście "ALLEGRO MA NON TROPPO, czyli godzina z Jackiem" mówił m.in. o tym, co może się wydarzyć, jeśli nie uda się odebrać władzy Kaczyńskiemu.  – Każdy innym scenariusz dla Polski jest scenariuszem dramatycznym, jeśli w tym Sejmie nie odbierzemy Kaczyńskiemu władzy. Innymi słowy, jeśli pozwolimy na to, żeby następne wybory organizował w Polsce Jarosław Kaczyński, by one się odbywały pod jego rządami, z jego telewizją, jego wymiarem sprawiedliwości, jego spółkami skarbu państwa, to wszystko to spowoduje, że te wybory mają ogromną szansę stać się fikcją wyborów – mówił Kamiński. Wicemarszałek Senatu podkreślał także, że jego zdaniem możliwe jest stworzenie rządu technicznego, by następne wybory odbyły się w sposób demokratyczny.  – Jestem przekonany że do tego brakuje nam paru głosów po stronie PiS. I głęboko w to wierzę, że uda się zrobić to w tej kadencji. Byliśmy bardzo blisko... Gdyby Lewica w ostatniej chwili nie podała ręki Kaczyńskiemu, to być może dziś rząd by już głosował wotum konstruktywne nieufności dla Kaczyńskiego – zauważył Polityk.  Jacek Pałasiński pytał też swojego gościa, na czym polega magnetyzm Jarosława Kaczyńskiego?  – Na tle kompletnego bezhołowia, ludzi, którzy nie potrafią mówić o polityce, nie potrafią polityka inteligentnego odbiorcy zainteresować, Jarosław Kaczyński jest unikalny, bo on o polityce opowiadać potrafi. (...) Nie mówię o dialogu w rozumieniu medialnym, czy o jego zdolnościach PR-owskich, bo one są kiepskie – zaznaczył.  – Można mieć najrozmaitsze wrażenie, także dla niego nie przychylne, ale nigdy się nie ma wrażenie, że rozmawia się z człowiekiem nieinteligentnym. Nie spotkałem ludzi, także wielkich wrogów Kaczyńskiego - takich jak ja - którzy by stwierdzili coś innego – dodał Michał Kamiński. Zdaniem Kamińskiego Kaczyński ma małe pojęcie o świecie współczesnym. – Myślę, że kompletnie nie rozumie pewnych procesów geopolitycznych świata współczesnego, bo tylko tym mogę sobie tłumaczyć jego zwrot w stronę Rosji, geopolityczny zwrot – mówił.  Podczas prawie dwugodzinnej rozmowy Jacek Pałasiński i jego gość mówili także relacji Kościoła i rządu PiS, a także o roli, jaką odgrywa w niej o. Tadeusz Rydzyk. Było także o słabościach opozycji i o tym, do czego Platformę Obywatelską zmusiło pojawienie się na scenie politycznej Szymona Hołowni. Michał Kamiński wspomniał także o swoim wychowaniu, patriotyzmie i dlaczego na złość matce swoje pierwsze polityczne kroki skierował na prawo.

– Przy całej teoretycznie antyrosyjskiej retoryce tego rządu, w sprawach wewnętrznych posługuje się on tym samym zespołem haseł i odwołuje się do tej samej ideologii i praktyki politycznej, do której odwołuje się Putin. Gdy mówi o Europie i świecie współczesnym, odwołuje się do tych samych tonów i nastrojów, co Putin. W praktyce ma tych samych sojuszników, co on - od Trumpa na Salvinim kończąc – mówi wicemarszałek Senatu Michał Kamiński.  Michała Kamińskiego do rozmowy zaprosił Jacek Pałasiński. W podcaście "ALLEGRO MA NON TROPPO, czyli godzina z Jackiem" mówił m.in. o tym, co może się wydarzyć, jeśli nie uda się odebrać władzy Kaczyńskiemu.  – Każdy innym scenariusz dla Polski jest scenariuszem dramatycznym, jeśli w tym Sejmie nie odbierzemy Kaczyńskiemu władzy. Innymi słowy, jeśli pozwolimy na to, żeby następne wybory organizował w Polsce Jarosław Kaczyński, by one się odbywały pod jego rządami, z jego telewizją, jego wymiarem sprawiedliwości, jego spółkami skarbu państwa, to wszystko to spowoduje, że te wybory mają ogromną szansę stać się fikcją wyborów – mówił Kamiński. Wicemarszałek Senatu podkreślał także, że jego zdaniem możliwe jest stworzenie rządu technicznego, by następne wybory odbyły się w sposób demokratyczny.  – Jestem przekonany że do tego brakuje nam paru głosów po stronie PiS. I głęboko w to wierzę, że uda się zrobić to w tej kadencji. Byliśmy bardzo blisko... Gdyby Lewica w ostatniej chwili nie podała ręki Kaczyńskiemu, to być może dziś rząd by już głosował wotum konstruktywne nieufności dla Kaczyńskiego – zauważył Polityk.  Jacek Pałasiński pytał też swojego gościa, na czym polega magnetyzm Jarosława Kaczyńskiego?  – Na tle kompletnego bezhołowia, ludzi, którzy nie potrafią mówić o polityce, nie potrafią polityka inteligentnego odbiorcy zainteresować, Jarosław Kaczyński jest unikalny, bo on o polityce opowiadać potrafi. (...) Nie mówię o dialogu w rozumieniu medialnym, czy o jego zdolnościach PR-owskich, bo one są kiepskie – zaznaczył.  – Można mieć najrozmaitsze wrażenie, także dla niego nie przychylne, ale nigdy się nie ma wrażenie, że rozmawia się z człowiekiem nieinteligentnym. Nie spotkałem ludzi, także wielkich wrogów Kaczyńskiego - takich jak ja - którzy by stwierdzili coś innego – dodał Michał Kamiński. Zdaniem Kamińskiego Kaczyński ma małe pojęcie o świecie współczesnym. – Myślę, że kompletnie nie rozumie pewnych procesów geopolitycznych świata współczesnego, bo tylko tym mogę sobie tłumaczyć jego zwrot w stronę Rosji, geopolityczny zwrot – mówił.  Podczas prawie dwugodzinnej rozmowy Jacek Pałasiński i jego gość mówili także relacji Kościoła i rządu PiS, a także o roli, jaką odgrywa w niej o. Tadeusz Rydzyk. Było także o słabościach opozycji i o tym, do czego Platformę Obywatelską zmusiło pojawienie się na scenie politycznej Szymona Hołowni. Michał Kamiński wspomniał także o swoim wychowaniu, patriotyzmie i dlaczego na złość matce swoje pierwsze polityczne kroki skierował na prawo.

MORDERSTWO (NIE)DOSKONAŁE #48 | Rozmowa ze skazanym na dożywocie. 17 lat temu zabił żonę
2021-05-09 19:02:07

Gabriel Szumilas bardzo długo do niczego się nie przyznawał. Twierdził, że jedyną jego winą jest to, że podrobił podpis żony i że razem próbowali wyłudzić nienależne odszkodowanie komunikacyjne. Od blisko 17 lat jest za kratami. Odsiaduje wyrok dożywocia. Ale w sumie dopiero od niedawna przyznaje, że zabił żonę. Mówi, że się nawrócił i liczy na ułaskawienie.  Gabriel Szumilas siedząc w więzieniu wydał jedenaście tomików poezji, dwie książki, pracuje nad trzecią. Na okładce jego książki zatytułowanej "Jezus Chrystus w więzieniu" napisano tak:  "To niezwykle ciekawa, a zarazem bolesna historia życia skazanego na dożywotnie więzienie człowieka. Autobiografia ta jest również świadectwem nawrócenia, pięknym dowodem na to, że łaska Boża działa wszędzie, gdzie tylko człowiek otwiera na nią serce, nawet więzienne mury nie stanowią przeszkody, aby odnaleźć Księcia Pokoju".  Jest jeszcze książka "Matka Jezusa w więzieniu". Bo Gabriel Szumilas, jak mówi, nawrócił się. W książce pisze o nowennie pompejańskiej, o ojcu Charbelu i jego relikwiach, o tym, że jest zakochany w Jezusie. Opisuje to, w jaki sposób doszło w nim do tej przemiany. I to, jak się codziennie modli. Także za żonę, którą zamordował. I za teściów, którym zabrał ich ukochaną córkę i do których od czasu zatrzymania przez policję, co sam przyznaje, nie odezwał się choćby z przeprosinami.  Gabriel Szumilas ma dziś 48 lat. Ukończył Politechnikę Łódzką, przez pewien czas był jej wykładowcą. Pracował w paru korporacjach, potem prowadził własny biznes w Konstantynowie Łódzkim. Zarabiał dużo. Jego żona Eliza była od niego o trzy lata młodsza. Wszyscy mówili, że byli bardzo dobrze dobraną parą.  Powodziło im się doskonale, dorobili się własnościowego mieszkania, nieobciążonego kredytem oraz dwóch samochodów. Nikt nie podejrzewał, że to tak się może skończyć. Po niecałych trzech latach małżeństwa, on wtedy miał 31 lat, ona 28, Gabriel Szumilas zamordował swoją żonę. Stało się to 17 czerwca 2004 r.  Gabriel zwabił Elizę do lasu. Gdy kobieta jechała seatem, on ruszył na nią kupionym dzień wcześniej polonezem truckiem wyładowanym butlami z gazem i butelkami z benzyną. Doprowadził do zderzenia, ale do eksplozji nie doszło. Według ustaleń prokuratury, mężczyzna oblał seata płynem łatwopalnym. Mało tego - oblał nim także przez uchylone okno nieprzytomną żonę. Podłożył ogień i uciekł.  Potem wrócił na miejsce zdarzenia. Mówił, że jechał seatem razem z żoną, pokazywał, że też jest poparzony. Eliza zmarła w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich po blisko trzech tygodniach walki o życie, pełnej cierpienia i bólu. Gabriel Szumilas zorganizował pogrzeb żony. A sześć dni po pogrzebie został zatrzymany.  Głównym dowodem w sprawie było to, że zaraz po uroczystościach pogrzebowych Szumilas złożył wnioski o wypłatę odszkodowania z trzech polis ubezpieczenia na życie. Tylko pod jedną z nich widniał podpis Elizy, pod pozostałymi były podpisy podrobione przez męża. Łącza suma polis, jak informowali śledczy, to ponad pół mln zł.  Sam skazany po latach mówi, że to nie do końca wyglądało tak, jak ustaliła prokuratura i biegli. Ale w końcu przyznaje, że zabił żonę. Dlaczego? Zapewnia, że nie dla pieniędzy. Motywy jednak zrozumieć trudno.  Udało mi się porozmawiać z Gabrielem Szumilasem. Więzienne władze pozwoliły mu na dwudziestominutową rozmowę telefoniczną. Jej treść zamieszczam w najnowszym wydaniu podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe".  Szumilas mówi mi m.in., jak się zmienił przez blisko 17 lat za kratami. I o nadziei na to, że jednak nie pozostanie w więzieniu do końca życia.

Gabriel Szumilas bardzo długo do niczego się nie przyznawał. Twierdził, że jedyną jego winą jest to, że podrobił podpis żony i że razem próbowali wyłudzić nienależne odszkodowanie komunikacyjne. Od blisko 17 lat jest za kratami. Odsiaduje wyrok dożywocia. Ale w sumie dopiero od niedawna przyznaje, że zabił żonę. Mówi, że się nawrócił i liczy na ułaskawienie.  Gabriel Szumilas siedząc w więzieniu wydał jedenaście tomików poezji, dwie książki, pracuje nad trzecią. Na okładce jego książki zatytułowanej "Jezus Chrystus w więzieniu" napisano tak:  "To niezwykle ciekawa, a zarazem bolesna historia życia skazanego na dożywotnie więzienie człowieka. Autobiografia ta jest również świadectwem nawrócenia, pięknym dowodem na to, że łaska Boża działa wszędzie, gdzie tylko człowiek otwiera na nią serce, nawet więzienne mury nie stanowią przeszkody, aby odnaleźć Księcia Pokoju".  Jest jeszcze książka "Matka Jezusa w więzieniu". Bo Gabriel Szumilas, jak mówi, nawrócił się. W książce pisze o nowennie pompejańskiej, o ojcu Charbelu i jego relikwiach, o tym, że jest zakochany w Jezusie. Opisuje to, w jaki sposób doszło w nim do tej przemiany. I to, jak się codziennie modli. Także za żonę, którą zamordował. I za teściów, którym zabrał ich ukochaną córkę i do których od czasu zatrzymania przez policję, co sam przyznaje, nie odezwał się choćby z przeprosinami.  Gabriel Szumilas ma dziś 48 lat. Ukończył Politechnikę Łódzką, przez pewien czas był jej wykładowcą. Pracował w paru korporacjach, potem prowadził własny biznes w Konstantynowie Łódzkim. Zarabiał dużo. Jego żona Eliza była od niego o trzy lata młodsza. Wszyscy mówili, że byli bardzo dobrze dobraną parą.  Powodziło im się doskonale, dorobili się własnościowego mieszkania, nieobciążonego kredytem oraz dwóch samochodów. Nikt nie podejrzewał, że to tak się może skończyć. Po niecałych trzech latach małżeństwa, on wtedy miał 31 lat, ona 28, Gabriel Szumilas zamordował swoją żonę. Stało się to 17 czerwca 2004 r.  Gabriel zwabił Elizę do lasu. Gdy kobieta jechała seatem, on ruszył na nią kupionym dzień wcześniej polonezem truckiem wyładowanym butlami z gazem i butelkami z benzyną. Doprowadził do zderzenia, ale do eksplozji nie doszło. Według ustaleń prokuratury, mężczyzna oblał seata płynem łatwopalnym. Mało tego - oblał nim także przez uchylone okno nieprzytomną żonę. Podłożył ogień i uciekł.  Potem wrócił na miejsce zdarzenia. Mówił, że jechał seatem razem z żoną, pokazywał, że też jest poparzony. Eliza zmarła w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich po blisko trzech tygodniach walki o życie, pełnej cierpienia i bólu. Gabriel Szumilas zorganizował pogrzeb żony. A sześć dni po pogrzebie został zatrzymany.  Głównym dowodem w sprawie było to, że zaraz po uroczystościach pogrzebowych Szumilas złożył wnioski o wypłatę odszkodowania z trzech polis ubezpieczenia na życie. Tylko pod jedną z nich widniał podpis Elizy, pod pozostałymi były podpisy podrobione przez męża. Łącza suma polis, jak informowali śledczy, to ponad pół mln zł.  Sam skazany po latach mówi, że to nie do końca wyglądało tak, jak ustaliła prokuratura i biegli. Ale w końcu przyznaje, że zabił żonę. Dlaczego? Zapewnia, że nie dla pieniędzy. Motywy jednak zrozumieć trudno.  Udało mi się porozmawiać z Gabrielem Szumilasem. Więzienne władze pozwoliły mu na dwudziestominutową rozmowę telefoniczną. Jej treść zamieszczam w najnowszym wydaniu podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe".  Szumilas mówi mi m.in., jak się zmienił przez blisko 17 lat za kratami. I o nadziei na to, że jednak nie pozostanie w więzieniu do końca życia.

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie