naTemat.pl

Zapraszamy do odsłuchu naszych programów:
- MORDERSTWO (NIE)DOSKONAŁE
- ALLEGRO MA NON TROPPO, CZYLI GODZINA Z JACKIEM
- poliTyka
- HALLO HALLER
- REKLAMIARA
- TALK SLOW
- ZDROWIE BEZ CENZURY
- TYPIARA OD TYPÓW


Odcinki od najnowszych:

ZDROWIE BEZ CENZURY #19 | Czy aspartam zabija a miód krzepi? Dietetyk obala mity i mówi czym słodzić
2022-02-12 08:00:00

– W tym wypadku nie wiadomo dlaczego, badanie dotyczące sacharyny odnoszone jest też do aspartamu. Te słodziki zupełnie inaczej rozkładają się w organizmie. Sacharyna rzeczywiście może mieć negatywne działania. Nie powinny jej spożywać kobiety w ciąży, ponieważ przechodzi przez łożysko, a nie wiemy jak działa na płód – podkreśla Kamil Paprotny.  Dodaje, że aspartam rozkłada się w organizmie na części aminokwasów, które normalnie znajdziemy też w produktach spożywczych. Mamy tam jednak fenyloalainę, więc tego słodzika nie mogą spożywać osoby chore na fenyloketonurię.  Dietetyk wylicza, że 40 mg na kilogram masy ciała to bezpieczna dawka aspartamu, którą można spożyć dziennie. Jest to na tyle dużo, że jeśli np. weźmiemy pod uwagę napój słodzony aspartamem, to żeby przekroczyć bezpieczną dawkę dzienną aspartamu, musielibyśmy wypić 6-7 litrów napoju, co jest praktycznie niemożliwe.  – Sztuczne słodziki, co ważne dla osób z cukrzycą, nie wpływają na poziom cukru czy insuliny. Słodziki naturalne minimalnie wpływają na te poziomy. Problem zaczyna się jeśli mówimy o sytości specyficznie sensorycznej. Ten wskaźnik mówi nam kiedy nasycamy się danym jedzeniem. Tutaj okazuje się, że jeśli obiad popijamy napojem słodzonym cukrem ale też słodzikiem, to jesteśmy w stanie zjeść dużo więcej.  Zwolennicy miodu powiedzą, że wpływa on na poprawę odporności. Tak, ale jeśli chcemy dbać o odporność, to zdaniem dietetyka, jedynie jedzenie miodu, to za mało. Za naszą odporność odpowiada wiele czynników.  – Miód pomaga na początku infekcji górnych dróg oddechowych ale podobnie działa też cynk. Przy miodzie trzeba zwrócić uwagę ile dodajemy go, jeśli nim słodzimy. Jedna łyżeczka białego cukru to 5 g cukru, jedna łyżeczka miodu to 10 g cukru. Z automatu, jeśli dodajemy łyżeczkę miodu do herbaty, to tak jakbyśmy dodali dwie łyżeczki białego cukru. To dwa razy więcej cukru i dwa razy więcej kalorii. Miód jest też produktem fermetującym, więc może prowadzić do wzdęć czy biegunek – podsumowuje nasz rozmówca.  Jeśli chcesz wiedzieć więcej o tym jak i czym słodzić, zapraszam do obejrzenia podcastu „Zdrowie bez cenzury”. Gościem tego odcinka jest Kamil Paprotny, dietetyk kliniczny. Prowadzi Anna Kaczmarek.

– W tym wypadku nie wiadomo dlaczego, badanie dotyczące sacharyny odnoszone jest też do aspartamu. Te słodziki zupełnie inaczej rozkładają się w organizmie. Sacharyna rzeczywiście może mieć negatywne działania. Nie powinny jej spożywać kobiety w ciąży, ponieważ przechodzi przez łożysko, a nie wiemy jak działa na płód – podkreśla Kamil Paprotny.  Dodaje, że aspartam rozkłada się w organizmie na części aminokwasów, które normalnie znajdziemy też w produktach spożywczych. Mamy tam jednak fenyloalainę, więc tego słodzika nie mogą spożywać osoby chore na fenyloketonurię.  Dietetyk wylicza, że 40 mg na kilogram masy ciała to bezpieczna dawka aspartamu, którą można spożyć dziennie. Jest to na tyle dużo, że jeśli np. weźmiemy pod uwagę napój słodzony aspartamem, to żeby przekroczyć bezpieczną dawkę dzienną aspartamu, musielibyśmy wypić 6-7 litrów napoju, co jest praktycznie niemożliwe.  – Sztuczne słodziki, co ważne dla osób z cukrzycą, nie wpływają na poziom cukru czy insuliny. Słodziki naturalne minimalnie wpływają na te poziomy. Problem zaczyna się jeśli mówimy o sytości specyficznie sensorycznej. Ten wskaźnik mówi nam kiedy nasycamy się danym jedzeniem. Tutaj okazuje się, że jeśli obiad popijamy napojem słodzonym cukrem ale też słodzikiem, to jesteśmy w stanie zjeść dużo więcej.  Zwolennicy miodu powiedzą, że wpływa on na poprawę odporności. Tak, ale jeśli chcemy dbać o odporność, to zdaniem dietetyka, jedynie jedzenie miodu, to za mało. Za naszą odporność odpowiada wiele czynników.  – Miód pomaga na początku infekcji górnych dróg oddechowych ale podobnie działa też cynk. Przy miodzie trzeba zwrócić uwagę ile dodajemy go, jeśli nim słodzimy. Jedna łyżeczka białego cukru to 5 g cukru, jedna łyżeczka miodu to 10 g cukru. Z automatu, jeśli dodajemy łyżeczkę miodu do herbaty, to tak jakbyśmy dodali dwie łyżeczki białego cukru. To dwa razy więcej cukru i dwa razy więcej kalorii. Miód jest też produktem fermetującym, więc może prowadzić do wzdęć czy biegunek – podsumowuje nasz rozmówca.  Jeśli chcesz wiedzieć więcej o tym jak i czym słodzić, zapraszam do obejrzenia podcastu „Zdrowie bez cenzury”. Gościem tego odcinka jest Kamil Paprotny, dietetyk kliniczny. Prowadzi Anna Kaczmarek.

MORDERSTWO (NIE)DOSKONAŁE #71 | Tajemnicza śmierć 15-latki. Rodzice nie wierzą w jej samobójstwo
2022-02-11 17:20:16

Oficjalnie według prokuratury sprawa jest zupełnie prosta i w pełni wyjaśniona. Śledczy uznali, że 15-letnia Paulina Arbaczewska z miejscowości Czemierniki na Lubelszczyźnie targnęła się na swoje życie. Udziału osób trzecich się nie doszukano. Tymczasem według rodziny Pauliny nic tu nie jest jasne i bliscy bardzo chcieliby poznać prawdę. Oni w samobójstwo 15-latki nie wierzą ani trochę.

Oficjalnie według prokuratury sprawa jest zupełnie prosta i w pełni wyjaśniona. Śledczy uznali, że 15-letnia Paulina Arbaczewska z miejscowości Czemierniki na Lubelszczyźnie targnęła się na swoje życie. Udziału osób trzecich się nie doszukano. Tymczasem według rodziny Pauliny nic tu nie jest jasne i bliscy bardzo chcieliby poznać prawdę. Oni w samobójstwo 15-latki nie wierzą ani trochę.

REKLAMIARA #17 | "Female? No way!" Tak postrzegano kobiety w branży reklamowej lat 90. Anna Lubowska
2022-02-11 14:27:04

W kolejnym odcinku podcastu "Reklamiara" Marta Macke gości Annę Lubowską, która związana jest z w branżą reklamową od 1991 r., a z rynkiem mediów od ponad 30 lat. Do września 2018 zarządzała strukturami GroupM – największej grupy mediowej w Polsce. Poprzednio, w MEC, jako zarządzająca przez wiele lat odpowiadała za rynki regionu Europy Środkowo-Wschodniej, Rosji i Wspólnoty Niepodległych Państw. Jest jurorką wielu konkursów branżowych w Polsce i Europie, doradczynią i mentorką.  Swoją karierę zaczynała jako dziennikarka, w tygodniku "Przyjaciółka" oraz w Telewizji Polskiej, gdzie współprowadziła program "Studio Dwa". Przez pewien czas prowadziła również pierwszą w Warszawie restaurację chińską, zanim ta kuchnia zrobiła się w Polsce popularna.  Na początku lat 90. Lubowska trafiła do branży reklamowej – jak wiele osób w tych czasach – dość przypadkowo. Została zaproszona na rozmowę do jednej z agencji sieciowych. Jak sama opowiada, przyjęła propozycję pracy jako media dyrektor w agencji BBDO, chociaż nazwa stanowiska nic jej wtedy nie mówiła – stwierdziła jednak, że wie, co to są media i co to jest dyrektor, więc spróbuje. – Pamiętam też, to o czym mówili inni goście "Reklamiary", czyli, że nasza dyrektor finansowa zawoziła pieniądze za emisje do TVP w walizce przyczepionej do nadgarstka swego rodzaju kajdankami – wspomina Lubowska.  Opowiada również o współpracy z ekspertami – dla których pionierskie podejście planerów, czyli media plany prowadzone w dzienniczkach emisyjnych – były zupełną abstrakcją. "Uczyliśmy się wszyscy w boju" - wspomina. Dopiero wprowadzenie między innymi badań telemetrycznych było dla doświadczonych ekspertów czymś zrozumiałym.  Lubowska, wspominając reakcję na jej widok podczas negocjacji jednego z dużych klientów ("Female? No way!") nawiązuje również do stosunku do kobiet w biznesie w latach 90. i o tym, jak bardzo zmieniła się branża reklamowa w tym względzie.  Anna Lubowska, która przez 10 lat zarządzała wielką firmą mediową w regionie w krajach regionu Europy Środkowo-Wschodniej opowiada w rozmowie z Martą Macke także o tym, jak różne są te rynki i jak różni się współpraca w każdym z krajów.  Zapraszamy do wysłuchania całego wywiadu z tą niezwykle interesującą i doświadczoną menadżerką.

W kolejnym odcinku podcastu "Reklamiara" Marta Macke gości Annę Lubowską, która związana jest z w branżą reklamową od 1991 r., a z rynkiem mediów od ponad 30 lat. Do września 2018 zarządzała strukturami GroupM – największej grupy mediowej w Polsce. Poprzednio, w MEC, jako zarządzająca przez wiele lat odpowiadała za rynki regionu Europy Środkowo-Wschodniej, Rosji i Wspólnoty Niepodległych Państw. Jest jurorką wielu konkursów branżowych w Polsce i Europie, doradczynią i mentorką.  Swoją karierę zaczynała jako dziennikarka, w tygodniku "Przyjaciółka" oraz w Telewizji Polskiej, gdzie współprowadziła program "Studio Dwa". Przez pewien czas prowadziła również pierwszą w Warszawie restaurację chińską, zanim ta kuchnia zrobiła się w Polsce popularna.  Na początku lat 90. Lubowska trafiła do branży reklamowej – jak wiele osób w tych czasach – dość przypadkowo. Została zaproszona na rozmowę do jednej z agencji sieciowych. Jak sama opowiada, przyjęła propozycję pracy jako media dyrektor w agencji BBDO, chociaż nazwa stanowiska nic jej wtedy nie mówiła – stwierdziła jednak, że wie, co to są media i co to jest dyrektor, więc spróbuje. – Pamiętam też, to o czym mówili inni goście "Reklamiary", czyli, że nasza dyrektor finansowa zawoziła pieniądze za emisje do TVP w walizce przyczepionej do nadgarstka swego rodzaju kajdankami – wspomina Lubowska.  Opowiada również o współpracy z ekspertami – dla których pionierskie podejście planerów, czyli media plany prowadzone w dzienniczkach emisyjnych – były zupełną abstrakcją. "Uczyliśmy się wszyscy w boju" - wspomina. Dopiero wprowadzenie między innymi badań telemetrycznych było dla doświadczonych ekspertów czymś zrozumiałym.  Lubowska, wspominając reakcję na jej widok podczas negocjacji jednego z dużych klientów ("Female? No way!") nawiązuje również do stosunku do kobiet w biznesie w latach 90. i o tym, jak bardzo zmieniła się branża reklamowa w tym względzie.  Anna Lubowska, która przez 10 lat zarządzała wielką firmą mediową w regionie w krajach regionu Europy Środkowo-Wschodniej opowiada w rozmowie z Martą Macke także o tym, jak różne są te rynki i jak różni się współpraca w każdym z krajów.  Zapraszamy do wysłuchania całego wywiadu z tą niezwykle interesującą i doświadczoną menadżerką.

Hallo Haller #23 | "Nie potrafiłam ułożyć tego nowego życia". Prof. Katarzyna Śledziewska o życiu z synem w spektrum autyzmu
2022-02-09 16:19:44

– Nie wiedziałam, jak poradzić sobie w nowym życiu z dzieckiem z niepełnosprawnością. Nie potrafiłam tego życia ułożyć – powiedziała dr hab. Katarzyna Śledziewska w "Hallo Haller". Ekonomka, naukowczyni, autorka książek oraz matka syna w spektrum autyzmu była kolejną inspirującą rozmówczynią Doroty Haller. Dr Śledziewska opowiedziała w "Hallo Haller" , jak połączyć pracę naukową, pisanie książek, spektakularne osiągnięcia z rodzicielstwem. – Kiedy otrzymałam diagnozę o autyzmie i niepełnosprawności mojego trzeciego dziecka, nie byłam w stanie łączyć pracy naukowej, wykładania na Uniwersytecie Warszawskim z opieką nad dzieckiem – wspomniała. Naukowczyni usłyszała od lekarzy, że dla jej syna nie ma żadnej terapii. Jak wyjaśniła, nikt nie przejmował się ani dzieckiem, ani samymi rodzicami. – Na samym początku miałam 9-letni "urlop". Prowadziłam zajęcia, ale nie byłam w stanie rozwijać swojej pracy naukowej – dodała. Jak przyznała, sytuacja rodzinna wywołała u niej depresję. – Nie wiedziałam, jak poradzić sobie w nowym życiu z dzieckiem z niepełnosprawnością. Nie potrafiłam tego życia ułożyć – powiedziała. Ekonomka przyznała, że przez lata poprawiło się traktowanie dzieci z niepełnosprawnościami. – Zaczyna zmieniać się nasza postawa jako społeczeństwa. Akceptujemy to i pracujemy nad deficytami dzieci. Nie zakopujemy już tego pod dywan – oceniła. Dr Śledziewska zwróciła uwagę na funkcjonowanie w systemie współuzależnienia. Jak dodała, nie potrafi odpuścić kontrolowania codziennych sytuacji. – Kiedy myślę o swojej aktywności zawodowej, widzę swoje uwikłanie w ten system. Jest mi bardzo ciężko, żeby odpuścić i nie kontrolować pewnych rzeczy – wskazała. – Najgorsze jest to, że ja ciągle przewiduję następne kroki i trudne sytuacje. Ciągle zabezpieczam – skomentowała. Zaakceptowanie i pogodzenie się ze swoją sytuacją umożliwiło dr Śledziewskiej powrót do kariery naukowej. – Najważniejsze jest zrozumienie, że takie jest życie. W tym życiu trzeba się spełniać. Trzeba cieszyć się tym dzieckiem i zrobić wszystko, żeby być szczęśliwą – powiedziała. Nowe odcinki rozmów z inspirującymi kobietami ukazują się w każdą środę o 20.00 na stronie głównej naTemat.pl, naszym kanale YouTube i Spotify.

– Nie wiedziałam, jak poradzić sobie w nowym życiu z dzieckiem z niepełnosprawnością. Nie potrafiłam tego życia ułożyć – powiedziała dr hab. Katarzyna Śledziewska w "Hallo Haller". Ekonomka, naukowczyni, autorka książek oraz matka syna w spektrum autyzmu była kolejną inspirującą rozmówczynią Doroty Haller.

Dr Śledziewska opowiedziała w "Hallo Haller", jak połączyć pracę naukową, pisanie książek, spektakularne osiągnięcia z rodzicielstwem.

– Kiedy otrzymałam diagnozę o autyzmie i niepełnosprawności mojego trzeciego dziecka, nie byłam w stanie łączyć pracy naukowej, wykładania na Uniwersytecie Warszawskim z opieką nad dzieckiem – wspomniała.

Naukowczyni usłyszała od lekarzy, że dla jej syna nie ma żadnej terapii. Jak wyjaśniła, nikt nie przejmował się ani dzieckiem, ani samymi rodzicami. – Na samym początku miałam 9-letni "urlop". Prowadziłam zajęcia, ale nie byłam w stanie rozwijać swojej pracy naukowej – dodała.

Jak przyznała, sytuacja rodzinna wywołała u niej depresję. – Nie wiedziałam, jak poradzić sobie w nowym życiu z dzieckiem z niepełnosprawnością. Nie potrafiłam tego życia ułożyć – powiedziała.

Ekonomka przyznała, że przez lata poprawiło się traktowanie dzieci z niepełnosprawnościami. – Zaczyna zmieniać się nasza postawa jako społeczeństwa. Akceptujemy to i pracujemy nad deficytami dzieci. Nie zakopujemy już tego pod dywan – oceniła.

Dr Śledziewska zwróciła uwagę na funkcjonowanie w systemie współuzależnienia. Jak dodała, nie potrafi odpuścić kontrolowania codziennych sytuacji. – Kiedy myślę o swojej aktywności zawodowej, widzę swoje uwikłanie w ten system. Jest mi bardzo ciężko, żeby odpuścić i nie kontrolować pewnych rzeczy – wskazała.

– Najgorsze jest to, że ja ciągle przewiduję następne kroki i trudne sytuacje. Ciągle zabezpieczam – skomentowała. Zaakceptowanie i pogodzenie się ze swoją sytuacją umożliwiło dr Śledziewskiej powrót do kariery naukowej.

– Najważniejsze jest zrozumienie, że takie jest życie. W tym życiu trzeba się spełniać. Trzeba cieszyć się tym dzieckiem i zrobić wszystko, żeby być szczęśliwą – powiedziała.

Nowe odcinki rozmów z inspirującymi kobietami ukazują się w każdą środę o 20.00 na stronie głównej naTemat.pl, naszym kanale YouTube i Spotify.

poliTYka #66 | Pegasus. Krzysztof Kwiatkowski o kulisach ataku służb na NIK
2022-02-07 18:00:00

Ponad 6 tys. ataków na więcej niż 500 urządzeń mobilnych – to skala włamań Pegasusem na urządzenia kontrolerów NIK, o której informuje sama Najwyższa Izba Kontroli. Były prezes NIK w podcaście Anny Dryjańskiej poliTYka odnosi się do tych ustaleń i tłumaczy dlaczego – jego zdaniem – służby wzięły na celownik tę instytucję. – Niezależnie od skali (…) możemy mówić o skandalu. Dziś cała narracja PiS–u, że podsłuchiwano wyłącznie groźnych przestępców, legła w gruzach – mówi Krzysztof Kwiatkowski w podcaście poliTYka. Senator przypomina, że program antyterrorystyczny Pegasus może wymagać wielokrotnych instalacji na danym smartfonie, jeśli rozładowuje się bateria lub użytkownik telefonu sam go wyłącza. Sen. Kwiatkowski dodaje, że kontrolerzy NIK byli szczególnie intensywnie inwigilowani w czasie, gdy patrzyli rządowi na ręce ws. wydawania pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości i organizacji wyborów kopertowych (przypomnijmy: ofiarą ataku Pegasusem jest m.in. prokurator Ewa Wrzosek, która wszczęła śledztwo w sprawie głosowania korespondencyjnego). – Osoba która dokonała tego ataku ma bieżący wgląd w akta kontroli, które tworzy kontroler w trakcie trwania czynności – wyjaśnia były prezes NIK. Jak mówi Kwiatkowski nasłuch i podgląd działań kontrolerów stwarza poważne ryzyko, że kontrolowani przygotują się, by zgodnie mataczyć na temat objęty kontrolą – np. uzgodnią fałszywe zeznania. Senator odniósł się także do oświadczenia rzecznika ministra Mariusza Kamińskiego , który zarzucił brak wiarygodności prezesowi NIK Marianowi Banasiowi (PiS próbuje uchylić mu immunitet) i samemu Kwiatkowskiemu (zarzucono mu ustawianie konkursów w NIK). – Życzę przedstawicielom służb specjalnych by zachowali się tak jak ja. Gdy pojawiły się wątpliwości natychmiast wystąpiłem do prokuratury, by skierowała sprawę do sądu, bo powiedziałem, że zarzuty są nieprawdziwe – mówi Krzysztof Kwiatkowski i przypomina, że zrzekł się immunitetu, by sprawa mogła zostać zbadana w sposób jawny i wyczerpujący.

Ponad 6 tys. ataków na więcej niż 500 urządzeń mobilnych – to skala włamań Pegasusem na urządzenia kontrolerów NIK, o której informuje sama Najwyższa Izba Kontroli. Były prezes NIK w podcaście Anny Dryjańskiej poliTYka odnosi się do tych ustaleń i tłumaczy dlaczego – jego zdaniem – służby wzięły na celownik tę instytucję.

– Niezależnie od skali (…) możemy mówić o skandalu. Dziś cała narracja PiS–u, że podsłuchiwano wyłącznie groźnych przestępców, legła w gruzach – mówi Krzysztof Kwiatkowski w podcaście poliTYka. Senator przypomina, że program antyterrorystyczny Pegasus może wymagać wielokrotnych instalacji na danym smartfonie, jeśli rozładowuje się bateria lub użytkownik telefonu sam go wyłącza.

Sen. Kwiatkowski dodaje, że kontrolerzy NIK byli szczególnie intensywnie inwigilowani w czasie, gdy patrzyli rządowi na ręce ws. wydawania pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości i organizacji wyborów kopertowych (przypomnijmy: ofiarą ataku Pegasusem jest m.in. prokurator Ewa Wrzosek, która wszczęła śledztwo w sprawie głosowania korespondencyjnego).

– Osoba która dokonała tego ataku ma bieżący wgląd w akta kontroli, które tworzy kontroler w trakcie trwania czynności – wyjaśnia były prezes NIK.

Jak mówi Kwiatkowski nasłuch i podgląd działań kontrolerów stwarza poważne ryzyko, że kontrolowani przygotują się, by zgodnie mataczyć na temat objęty kontrolą – np. uzgodnią fałszywe zeznania.

Senator odniósł się także do oświadczenia rzecznika ministra Mariusza Kamińskiego, który zarzucił brak wiarygodności prezesowi NIK Marianowi Banasiowi (PiS próbuje uchylić mu immunitet) i samemu Kwiatkowskiemu (zarzucono mu ustawianie konkursów w NIK).

– Życzę przedstawicielom służb specjalnych by zachowali się tak jak ja. Gdy pojawiły się wątpliwości natychmiast wystąpiłem do prokuratury, by skierowała sprawę do sądu, bo powiedziałem, że zarzuty są nieprawdziwe – mówi Krzysztof Kwiatkowski i przypomina, że zrzekł się immunitetu, by sprawa mogła zostać zbadana w sposób jawny i wyczerpujący.

GODZINA Z JACKIEM #47 | Jacek Żakowski: Gigantyczną rolę w Polsce gra rosyjska agentura
2022-02-07 10:58:14

Gościem najnowszego odcinka podcastu Jacka Pałasińskiego "Allegro ma non troppo" jest Jacek Żakowski. Rozmowa ze znanym publicystą dotyczyła m. in. stanu polskiego państwa i zagrożeń dla naszej niepodległości, kondycji branży medialnej oraz szans na pozytywne zmiany w najbliższych latach. Zapraszamy do słuchania, oglądania i komentowania.

Gościem najnowszego odcinka podcastu Jacka Pałasińskiego "Allegro ma non troppo" jest Jacek Żakowski. Rozmowa ze znanym publicystą dotyczyła m. in. stanu polskiego państwa i zagrożeń dla naszej niepodległości, kondycji branży medialnej oraz szans na pozytywne zmiany w najbliższych latach. Zapraszamy do słuchania, oglądania i komentowania.

REKLAMIARA #16 | „Sukces uwalniał cię od reżimu". Rafał Baran o marzeniach z młodości
2022-02-07 10:51:49

Gościem kolejnego odcinka podcastu "Reklamiara" prowadzonego przez Martę Macke jest Rafał Baran z agencji Bridge2Fun, wieloletni prezes sieciowej agencji Grey. Rafał Baran związany jest też z branżą rozrywkową, był prezesem 4fun Media, pracował również m.in. w Sony Music Entertainment. Jak wspomina gość "Reklamiary", w młodości marzył o studiowaniu na łódzkiej Filmówce.  - Wiadomo, że Filmówka jest sławna, a na dodatek jeszcze w latach 80. i wcześniej to właśnie zawody artystyczne lub bycie sportowcem i odnoszenie jakiegoś sukcesu uwalniało cię od reżimu, można było podróżować po świecie. Jak odnosiłeś sukces, mogłeś prowadzić życie bardziej kolorowe niż reszta społeczeństwa - opowiada. Wraz z nadejściem lat 90. w nowej rzeczywistości zaczęły powstawać zarówno komercyjne media, jak i agencje reklamowe.  - Zaczęły otwierać się kolejne oddziały różnych firm, które były związane sposób bezpośredni i pośredni z przemysłem rozrywkowym czy mediowym. Bo przemysł reklamowy jest również zaliczany przez raporty firm consultingowych do części przemysłu rozrywkowego - tłumaczy.  Na pytania Marty Macke dotyczące przetargów, w których agencje muszą startować aby rozwijać i utrzymywać swój biznes Rafał Baran odpowiada, że prowadzenie agencji reklamowej przypomina napełniane dziurawego wiadra, a przetarg - zgodnie z prawem Murphy'ego - zawsze przychodzi nie w porę.

Gościem kolejnego odcinka podcastu "Reklamiara" prowadzonego przez Martę Macke jest Rafał Baran z agencji Bridge2Fun, wieloletni prezes sieciowej agencji Grey. Rafał Baran związany jest też z branżą rozrywkową, był prezesem 4fun Media, pracował również m.in. w Sony Music Entertainment.

Jak wspomina gość "Reklamiary", w młodości marzył o studiowaniu na łódzkiej Filmówce.  - Wiadomo, że Filmówka jest sławna, a na dodatek jeszcze w latach 80. i wcześniej to właśnie zawody artystyczne lub bycie sportowcem i odnoszenie jakiegoś sukcesu uwalniało cię od reżimu, można było podróżować po świecie. Jak odnosiłeś sukces, mogłeś prowadzić życie bardziej kolorowe niż reszta społeczeństwa - opowiada. Wraz z nadejściem lat 90. w nowej rzeczywistości zaczęły powstawać zarówno komercyjne media, jak i agencje reklamowe.  - Zaczęły otwierać się kolejne oddziały różnych firm, które były związane sposób bezpośredni i pośredni z przemysłem rozrywkowym czy mediowym. Bo przemysł reklamowy jest również zaliczany przez raporty firm consultingowych do części przemysłu rozrywkowego - tłumaczy.  Na pytania Marty Macke dotyczące przetargów, w których agencje muszą startować aby rozwijać i utrzymywać swój biznes Rafał Baran odpowiada, że prowadzenie agencji reklamowej przypomina napełniane dziurawego wiadra, a przetarg - zgodnie z prawem Murphy'ego - zawsze przychodzi nie w porę.

Typiara od typów #5 | Czym jest orbiting?
2022-02-04 17:15:24

Już się nie spotykacie, ale on wciąż ogląda twoje relacje na Instagramie i lajkuje zdjęcia? Lepiej zapoznaj się z funkcją "zablokuj".

Już się nie spotykacie, ale on wciąż ogląda twoje relacje na Instagramie i lajkuje zdjęcia? Lepiej zapoznaj się z funkcją "zablokuj".

Hallo Haller #22 | Alicja Defratyka "PiS doszedł do władzy, zaczęło się pojawiać tyle kłamstw. Liczbami można wiele odkłamać"
2022-02-02 19:00:00

W najnowszym odcinku "Hallo Haller" gościem prowadzącej Doroty Haller jest Alicja Defratyka – ekonomistka i autorka projektu "ciekaweliczby.pl", która opowie o swojej pasji do liczb oraz o tym, jak można za ich pomocą ciekawie przedstawiać rzeczywistość.  Alicja Defratyka na początku opowiedziała o swojej "drodze do miłości do liczb".– Ta droga jest długa i dość konsekwentna. Już w szkole podstawowej moim ulubionym przedmiotem była matematyka i wszystkie przedmioty ścisłe – opowiada.  – Nauczyłam się liczyć bardzo wcześnie dzięki tacie, który mnie nauczył tabliczki mnożenia, kiedy miałam kilka lat. Potem poszłam do klasy o profilu matematyczno-fizycznym. Zawsze startowałam w konkursach i olimpiadach matematycznych, więc te liczby były ze mną od zawsze – objaśnia.  Defratyka w kolejnym etapie swojej edukacji skończyła Szkołę Główną Handlową w Warszawie. – Mam nadzieję, że to, co się dzieje teraz, spowoduje, że wszyscy przejdziemy taki przyspieszony  kurs z ekonomii. Bolesny, ale konieczny. Jak jest dobrze, to nikt nie chce się interesować za bardzo tymi tematami, dopiero jak coś się zawali, kiedy odczujemy to na własnej skórze, to wtedy zaczynamy się bardziej interesować – ocenia rozmówczyni Doroty Haller.  – I widzimy teraz, że każdy interesuje się Polskim Ładem. Każdy chce wiedzieć, ile w końcu dostanie tej pensji, czy będzie miał wyrównanie, czy skorzysta z ulgi – zauważa Defratyka.  Rozwijając kwestię chaosu, jaki powstał wokół tego programu, ekonomistka podkreśla: – To jest trochę tak, jak mówił kiedyś pan Fogiel, że PiS nie współpracuje z ekspertami, bo eksperci nie chcieli realizować ich programu, więc jak mają takich "ekspertów", którzy nie wiedzą, jak to się robi, to właśnie mamy, to co mamy.  Defratyka stwierdziła, że "PiS zadłuża Polskę". – Przez te wszystkie 500+, emerytury+, miliardy będące poza budżetem, który są pod kontrolą parlamentu, w gestii premiera – wymienia.  Nowe odcinki rozmów z inspirującymi kobietami ukazują się w każdą środę o 20.00 na stronie głównej naTemat.pl, naszym kanale YouTube i Spotify.

W najnowszym odcinku "Hallo Haller" gościem prowadzącej Doroty Haller jest Alicja Defratyka – ekonomistka i autorka projektu "ciekaweliczby.pl", która opowie o swojej pasji do liczb oraz o tym, jak można za ich pomocą ciekawie przedstawiać rzeczywistość.  Alicja Defratyka na początku opowiedziała o swojej "drodze do miłości do liczb".– Ta droga jest długa i dość konsekwentna. Już w szkole podstawowej moim ulubionym przedmiotem była matematyka i wszystkie przedmioty ścisłe – opowiada.  – Nauczyłam się liczyć bardzo wcześnie dzięki tacie, który mnie nauczył tabliczki mnożenia, kiedy miałam kilka lat. Potem poszłam do klasy o profilu matematyczno-fizycznym. Zawsze startowałam w konkursach i olimpiadach matematycznych, więc te liczby były ze mną od zawsze – objaśnia.  Defratyka w kolejnym etapie swojej edukacji skończyła Szkołę Główną Handlową w Warszawie. – Mam nadzieję, że to, co się dzieje teraz, spowoduje, że wszyscy przejdziemy taki przyspieszony  kurs z ekonomii. Bolesny, ale konieczny. Jak jest dobrze, to nikt nie chce się interesować za bardzo tymi tematami, dopiero jak coś się zawali, kiedy odczujemy to na własnej skórze, to wtedy zaczynamy się bardziej interesować – ocenia rozmówczyni Doroty Haller.  – I widzimy teraz, że każdy interesuje się Polskim Ładem. Każdy chce wiedzieć, ile w końcu dostanie tej pensji, czy będzie miał wyrównanie, czy skorzysta z ulgi – zauważa Defratyka.  Rozwijając kwestię chaosu, jaki powstał wokół tego programu, ekonomistka podkreśla: – To jest trochę tak, jak mówił kiedyś pan Fogiel, że PiS nie współpracuje z ekspertami, bo eksperci nie chcieli realizować ich programu, więc jak mają takich "ekspertów", którzy nie wiedzą, jak to się robi, to właśnie mamy, to co mamy.  Defratyka stwierdziła, że "PiS zadłuża Polskę". – Przez te wszystkie 500+, emerytury+, miliardy będące poza budżetem, który są pod kontrolą parlamentu, w gestii premiera – wymienia.  Nowe odcinki rozmów z inspirującymi kobietami ukazują się w każdą środę o 20.00 na stronie głównej naTemat.pl, naszym kanale YouTube i Spotify.

poliTYka #65 | Posłanka Lewicy komentuje zatrzymanie Maty: "Zdarzało mi się zapalić jointa, to nic złego"
2022-01-31 16:39:03

Kilka dni temu policja zatrzymała Matę za posiadanie 1,5 g marihuany. Znanemu raperowi grożą 3 lata więzienia za to, mógł zapalić skręta. Sprawę w podcaście poliTYka komentuje posłanka Paulina Matysiak (Lewica, Razem).  Posłanka Paulina Matysiak jest wiceprzewodniczącą Parlamentarnego Zespołu ds. Legalizacji Marihuany. W podcaście poliTYka, prowadzonym przez Annę Dryjańską, skomentowała zatrzymanie Maty.  Przy popularnym raperze, znanym także jako Skute Bobo, funkcjonariusze policji znaleźli 1,5 grama trawki, a następnie przeszukali jego mieszkanie. Muzyk może trafić na 3 lata do więzienia. Parlamentarzystka mówi jasno, że sama od czasu do czasu próbuje marihuany.  – Nie palę na co dzień, ale tak, oczywiście, zdarzało mi się zapalić jointa, zdarzyło mi się zjeść ciasteczka z marihuaną, nie widzę w tym nic złego – mówi naTemat.pl posłanka Paulina Matysiak. Zespół parlamentarny ds. marihuany, któremu szefuje posłanka Beata Maciejewska (Nowa Lewica), składa się z 18 osób. Oprócz posłanek i posłów Lewicy zasiadają w nim także politycy Konfederacji, Koalicji Obywatelskiej, PPS i Polskich Spraw.  – Jest to sojusz dość zaskakujący, bo patrząc na to, w jakich sprawach bardzo często się między sobą nie zgadzamy, to akurat kwestia legalizacja marihuany (...) to sprawa, która nas łączy – mówi posłanka z Kutna. I dodaje, że istnieje także drugi zespół, założony przez posła Sośnierza, który zajmuje się marihuaną medyczną.  Zarzuty dla młodych ludzi (i już nie tak młodych) za posiadanie marihuany na własny użytek, posłanka Matysiak uważa za absurdalne. – Takich spraw, takich sytuacji być nie powinno – ocenia członkini klubu Lewicy.  Polityczka uważa, że wpadka Maty może się przysłużyć sprawie legalizacji marihuany, która jest mniej szkodliwa od powszechnie dostępnego alkoholu.  – Nikt nie nagłaśnia sytuacji, gdy za pół grama, za półtora grama, za gram marihuany w kieszeni zostaje zatrzymana Katarzyna w Poznaniu, Szymon w Bydgoszczy czy Karol w Kutnie. Nikt nie będzie o tych osobach pisał, nie będzie to wydarzenie, nie będzie to sprawa, którą politycy od prawa do lewa będą komentować – mówi posłanka Paulina Matysiak.  Więcej dowiesz się z podcastu poliTYka.

Kilka dni temu policja zatrzymała Matę za posiadanie 1,5 g marihuany. Znanemu raperowi grożą 3 lata więzienia za to, mógł zapalić skręta. Sprawę w podcaście poliTYka komentuje posłanka Paulina Matysiak (Lewica, Razem).  Posłanka Paulina Matysiak jest wiceprzewodniczącą Parlamentarnego Zespołu ds. Legalizacji Marihuany. W podcaście poliTYka, prowadzonym przez Annę Dryjańską, skomentowała zatrzymanie Maty.  Przy popularnym raperze, znanym także jako Skute Bobo, funkcjonariusze policji znaleźli 1,5 grama trawki, a następnie przeszukali jego mieszkanie. Muzyk może trafić na 3 lata do więzienia. Parlamentarzystka mówi jasno, że sama od czasu do czasu próbuje marihuany.  – Nie palę na co dzień, ale tak, oczywiście, zdarzało mi się zapalić jointa, zdarzyło mi się zjeść ciasteczka z marihuaną, nie widzę w tym nic złego – mówi naTemat.pl posłanka Paulina Matysiak. Zespół parlamentarny ds. marihuany, któremu szefuje posłanka Beata Maciejewska (Nowa Lewica), składa się z 18 osób. Oprócz posłanek i posłów Lewicy zasiadają w nim także politycy Konfederacji, Koalicji Obywatelskiej, PPS i Polskich Spraw.  – Jest to sojusz dość zaskakujący, bo patrząc na to, w jakich sprawach bardzo często się między sobą nie zgadzamy, to akurat kwestia legalizacja marihuany (...) to sprawa, która nas łączy – mówi posłanka z Kutna. I dodaje, że istnieje także drugi zespół, założony przez posła Sośnierza, który zajmuje się marihuaną medyczną.  Zarzuty dla młodych ludzi (i już nie tak młodych) za posiadanie marihuany na własny użytek, posłanka Matysiak uważa za absurdalne. – Takich spraw, takich sytuacji być nie powinno – ocenia członkini klubu Lewicy.  Polityczka uważa, że wpadka Maty może się przysłużyć sprawie legalizacji marihuany, która jest mniej szkodliwa od powszechnie dostępnego alkoholu.  – Nikt nie nagłaśnia sytuacji, gdy za pół grama, za półtora grama, za gram marihuany w kieszeni zostaje zatrzymana Katarzyna w Poznaniu, Szymon w Bydgoszczy czy Karol w Kutnie. Nikt nie będzie o tych osobach pisał, nie będzie to wydarzenie, nie będzie to sprawa, którą politycy od prawa do lewa będą komentować – mówi posłanka Paulina Matysiak.  Więcej dowiesz się z podcastu poliTYka.

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie