naTemat.pl

Zapraszamy do odsłuchu naszych programów:
- MORDERSTWO (NIE)DOSKONAŁE
- ALLEGRO MA NON TROPPO, CZYLI GODZINA Z JACKIEM
- poliTyka
- HALLO HALLER
- REKLAMIARA
- TALK SLOW
- ZDROWIE BEZ CENZURY
- TYPIARA OD TYPÓW


Odcinki od najnowszych:

poliTYka #35 | Opozycja wkłada kij w szprychy ws. covid? Wielichowska odpowiada Morawieckiemu
2021-03-31 03:26:21

– Jeżeli nie potraficie działać solidarnie z rządem, przynajmniej nie zaostrzajcie sytuacji – tak z okazji ogłoszenia nowych obostrzeń antyepidemicznych beształ opozycję premier Mateusz Morawiecki. – Wszystkie ręce na pokład – wzywał. W podcaście naTemat posłanka Monika Wielichowska odpowiada premierowi i wskazuje, gdzie są ręce opozycji.

– Jeżeli nie potraficie działać solidarnie z rządem, przynajmniej nie zaostrzajcie sytuacji – tak z okazji ogłoszenia nowych obostrzeń antyepidemicznych beształ opozycję premier Mateusz Morawiecki. – Wszystkie ręce na pokład – wzywał. W podcaście naTemat posłanka Monika Wielichowska odpowiada premierowi i wskazuje, gdzie są ręce opozycji.

"ALLEGRO MA NON TROPPO" CZYLI GODZINA Z JACKIEM #2 | Krystyna Janda o aferze i przemocy w łódzkiej szkole filmowej
2021-03-28 11:22:27

– Dla mnie ten zawód zawsze był przyjemnością, zabawą, ale dla sztuki nie warto kogoś ranić – tak Krystyna Janda komentuje aferę w łódzkiej filmówce w najnowszym podcaście Jacka Pałasińskiego "ALLEGRO MA NON TROPPO", czyli godzina z Jackiem. Ale ich rozmowa nie skupiła się wyłącznie na aferach, bo znalazło się także miejsce na wspomnienia pięknych czasów teatru oraz sztuki przez duże "SZ".  W tym miesiącu ujawniono, jak mają być traktowani studenci Akademii Sztuk Teatralnych we Wrocławiu. Według ustaleń mediów niektórzy wykładowcy mieli podczas zajęć dopuszczać się niestosownych zachowań.  Z kolei absolwentka łódzkiej filmówki Anna Paliga bezpośrednio oskarżyła swoją uczelnię o psychiczne i fizyczne znęcanie się nad studentami. W swoim poście na Facebooku opisała wstrząsające incydenty, których mieli dopuścić się wykładowcy filmówki. Jej list otwarty do Szkoły Filmowej w Łodzi poparło wielu innych absolwentów szkół filmowych z całej Polski.  O aferach w obu szkołach filmowych wypowiedziała się Krystyna Janda w podcaście Jacka Pałasińskiego "ALLEGRO MA NON TROPPO", czyli godzina z Jackiem.  – Jestem w wielkim kłopocie, ponieważ dzwonią do mnie w tej sprawie, a ja staram się zająć stanowisko, bo niektóre osoby oskarżone na przykład Beata Fudalej była synonimem etyki, moralności, staranności zawodowej. Ja jej tak dobrze nie znam, nie byłam na tych zajęciach, ale te oskarżenia są straszne. Jeśli to się wydarzyło, to nie powinno mieć miejsca, to jest oczywiste – stwierdziła Janda.  Przyznała, że już jakiś czas temu, mając świadomość o różnych przypadkach nieodpowiednich zachowań na planach filmowych, apelowała o ich zaprzestanie.  – W wykładzie inauguracyjnym w Warszawskiej Szkole Filmowej powiedziałam, że nie nie ma takiego filmu, nie ma takiej sztuki, nie ma takiej roli, dla której warto by było złamać człowieka. I jeżeli tak było naprawdę, to jest to karygodne. Dla sztuki nie warto kogoś ranić – podkreśliła Janda.  – Dla mnie ten zawód zawsze był przyjemnością, zabawą i nigdy w życiu nie spotkało mnie nic takiego, co mogłabym nazwać traumą, mimo że spotkało mnie wiele krytyki. Bardini był okrutnym wykładowcą, a był moim ukochanym wykładowcą. Bardini mówił prawdę bez owijania w bawełnę (...) i nie pozwalał na złudzenia – dodała aktorka.  Ale rozmowa Pałasińskiego z Jandą dotyczyła nie tylko łódzkiej filmówki. Z podcastu dowiecie się, dlaczego aktorka otworzyła swoją fundację i teatr, czy też jak z perspektywy lat patrzy na swoją karierę. Janda opowie także o wymownym telefonie z TVP. Zapraszamy do oglądania.

– Dla mnie ten zawód zawsze był przyjemnością, zabawą, ale dla sztuki nie warto kogoś ranić – tak Krystyna Janda komentuje aferę w łódzkiej filmówce w najnowszym podcaście Jacka Pałasińskiego "ALLEGRO MA NON TROPPO", czyli godzina z Jackiem. Ale ich rozmowa nie skupiła się wyłącznie na aferach, bo znalazło się także miejsce na wspomnienia pięknych czasów teatru oraz sztuki przez duże "SZ".  W tym miesiącu ujawniono, jak mają być traktowani studenci Akademii Sztuk Teatralnych we Wrocławiu. Według ustaleń mediów niektórzy wykładowcy mieli podczas zajęć dopuszczać się niestosownych zachowań.  Z kolei absolwentka łódzkiej filmówki Anna Paliga bezpośrednio oskarżyła swoją uczelnię o psychiczne i fizyczne znęcanie się nad studentami. W swoim poście na Facebooku opisała wstrząsające incydenty, których mieli dopuścić się wykładowcy filmówki. Jej list otwarty do Szkoły Filmowej w Łodzi poparło wielu innych absolwentów szkół filmowych z całej Polski.  O aferach w obu szkołach filmowych wypowiedziała się Krystyna Janda w podcaście Jacka Pałasińskiego "ALLEGRO MA NON TROPPO", czyli godzina z Jackiem.  – Jestem w wielkim kłopocie, ponieważ dzwonią do mnie w tej sprawie, a ja staram się zająć stanowisko, bo niektóre osoby oskarżone na przykład Beata Fudalej była synonimem etyki, moralności, staranności zawodowej. Ja jej tak dobrze nie znam, nie byłam na tych zajęciach, ale te oskarżenia są straszne. Jeśli to się wydarzyło, to nie powinno mieć miejsca, to jest oczywiste – stwierdziła Janda.  Przyznała, że już jakiś czas temu, mając świadomość o różnych przypadkach nieodpowiednich zachowań na planach filmowych, apelowała o ich zaprzestanie.  – W wykładzie inauguracyjnym w Warszawskiej Szkole Filmowej powiedziałam, że nie nie ma takiego filmu, nie ma takiej sztuki, nie ma takiej roli, dla której warto by było złamać człowieka. I jeżeli tak było naprawdę, to jest to karygodne. Dla sztuki nie warto kogoś ranić – podkreśliła Janda.  – Dla mnie ten zawód zawsze był przyjemnością, zabawą i nigdy w życiu nie spotkało mnie nic takiego, co mogłabym nazwać traumą, mimo że spotkało mnie wiele krytyki. Bardini był okrutnym wykładowcą, a był moim ukochanym wykładowcą. Bardini mówił prawdę bez owijania w bawełnę (...) i nie pozwalał na złudzenia – dodała aktorka.  Ale rozmowa Pałasińskiego z Jandą dotyczyła nie tylko łódzkiej filmówki. Z podcastu dowiecie się, dlaczego aktorka otworzyła swoją fundację i teatr, czy też jak z perspektywy lat patrzy na swoją karierę. Janda opowie także o wymownym telefonie z TVP. Zapraszamy do oglądania.

"ALLEGRO MA NON TROPPO", CZYLI GODZINA Z JACKIEM #1 | Prof. Turski punktuje wady reform PiS w edukacji
2021-03-27 16:20:45

– Bunt przeciwko edukacji sześciolatków pokazał, że to początek zmian w szkolnictwie ze szkoły laickiej na szkołę wyznaniową – twierdzi fizyk, prof. Łukasz Turski, z którym w pierwszym odcinku swojego podcastu rozmawia dziennikarz Jacek Pałasiński. Ale dyskusja obu panów nie dotyczyła tylko edukacji. Zresztą obejrzyjcie sami!  "ALLEGRO MA NON TROPPO", czyli godzina z Jackiem, to nowy podcast naTemat.pl, w którym znakomity dziennikarz Jacek Pałasiński, rozmawia z wybitnymi osobistościami na istotne tematy, z lekkim przymrużeniem oka. Samo "allegro ma non troppo" to termin muzyczny, który potocznie oznacza "wesoło, ale nie za bardzo" i taki też jest motyw przewodni podcastów Pałasińskiego.  – Będziemy się starali nie zanudzać państwa żadnymi smutasami, tylko potraktować przynajmniej część naszych rozmów z przymrużeniem oka. Trochę lekko, żeby nie zanudzić, ale też, żeby jakoś państwa zaciekawić. Tematy, które poruszymy, będą wciągające, interesujące i ważne, przynajmniej taką mam nadzieję – mówi o nowym podcaście Pałasiński.  Jego pierwszym gościem jest profesor Łukasz Turski, fizyk specjalizujący się w fizyce materii skondensowanej i mechanice statystycznej, popularyzator nauki i publicysta.  Naukowiec opowiada między innymi o kryzysie "nieuctwa", o którym sam niejednokrotnie pisał w swoich publikacjach oraz o tym, co jest jego największym problemem.  – Nauczyliśmy się czytać i pisać, ale nie nauczyliśmy się rozumieć jaka część dostępnej informacji jest fikcją, a co prawdą. Wykorzystane to zostało, że kłamstwo i oszustwo ma tę samą wagę co prawda. Triumf nieuctwa polega na tym, że ludzie nie mają wystarczających narzędzi, żeby z masy informacji, które dostają, potrafić oddzielić co jest kłamstwem, a co prawdą. Tego ludzie nie umieją – uważa prof. Turski.  Ale rozmowa obu panów zmierza dalej, do odpowiedzialności części naukowców za sytuację w Polsce. Dlaczego w naszym kraju nie ma jeszcze elektrowni atomowej? Jak kłamstwa i oszustwa służą w odbieraniu nam wolności? Czemu mądrzy ludzie legitymizują swoim autorytetem władzę ludzi niemądrych? Oraz jakim absurdem była obietnica miliona aut elektrycznych w Polsce?  Odpowiedzi na te pytania, oraz inne ciekawe kwestie znajdziecie w pierwszym odcinku podcastu naTemat.pl "ALLEGRO MA NON TROPPO", czyli godzina z Jackiem.

– Bunt przeciwko edukacji sześciolatków pokazał, że to początek zmian w szkolnictwie ze szkoły laickiej na szkołę wyznaniową – twierdzi fizyk, prof. Łukasz Turski, z którym w pierwszym odcinku swojego podcastu rozmawia dziennikarz Jacek Pałasiński. Ale dyskusja obu panów nie dotyczyła tylko edukacji. Zresztą obejrzyjcie sami!  "ALLEGRO MA NON TROPPO", czyli godzina z Jackiem, to nowy podcast naTemat.pl, w którym znakomity dziennikarz Jacek Pałasiński, rozmawia z wybitnymi osobistościami na istotne tematy, z lekkim przymrużeniem oka. Samo "allegro ma non troppo" to termin muzyczny, który potocznie oznacza "wesoło, ale nie za bardzo" i taki też jest motyw przewodni podcastów Pałasińskiego.  – Będziemy się starali nie zanudzać państwa żadnymi smutasami, tylko potraktować przynajmniej część naszych rozmów z przymrużeniem oka. Trochę lekko, żeby nie zanudzić, ale też, żeby jakoś państwa zaciekawić. Tematy, które poruszymy, będą wciągające, interesujące i ważne, przynajmniej taką mam nadzieję – mówi o nowym podcaście Pałasiński.  Jego pierwszym gościem jest profesor Łukasz Turski, fizyk specjalizujący się w fizyce materii skondensowanej i mechanice statystycznej, popularyzator nauki i publicysta.  Naukowiec opowiada między innymi o kryzysie "nieuctwa", o którym sam niejednokrotnie pisał w swoich publikacjach oraz o tym, co jest jego największym problemem.  – Nauczyliśmy się czytać i pisać, ale nie nauczyliśmy się rozumieć jaka część dostępnej informacji jest fikcją, a co prawdą. Wykorzystane to zostało, że kłamstwo i oszustwo ma tę samą wagę co prawda. Triumf nieuctwa polega na tym, że ludzie nie mają wystarczających narzędzi, żeby z masy informacji, które dostają, potrafić oddzielić co jest kłamstwem, a co prawdą. Tego ludzie nie umieją – uważa prof. Turski.  Ale rozmowa obu panów zmierza dalej, do odpowiedzialności części naukowców za sytuację w Polsce. Dlaczego w naszym kraju nie ma jeszcze elektrowni atomowej? Jak kłamstwa i oszustwa służą w odbieraniu nam wolności? Czemu mądrzy ludzie legitymizują swoim autorytetem władzę ludzi niemądrych? Oraz jakim absurdem była obietnica miliona aut elektrycznych w Polsce?  Odpowiedzi na te pytania, oraz inne ciekawe kwestie znajdziecie w pierwszym odcinku podcastu naTemat.pl "ALLEGRO MA NON TROPPO", czyli godzina z Jackiem.

poliTYka #34 | Prof. Obirek: "Niektórzy księża wierzą, że nie mogą przenosić covid"
2021-03-25 14:03:52

Prof. Stanisław Obirek krytykuje decyzję rządu, który pozostawił otwarte w kościoły w sytuacji, gdy zamknął sklepy, kina, teatry i siłownie. Zwraca uwagę na fasadowość apelu biskupów o zachowanie zasad bezpieczeństwa w sytuacji, gdy podawanie komunii wiąże się z kontaktem fizycznym między księdzem a wiernymi. Socjolog mówi, co pozwala mu mieć nadzieję podczas pandemii.

Prof. Stanisław Obirek krytykuje decyzję rządu, który pozostawił otwarte w kościoły w sytuacji, gdy zamknął sklepy, kina, teatry i siłownie. Zwraca uwagę na fasadowość apelu biskupów o zachowanie zasad bezpieczeństwa w sytuacji, gdy podawanie komunii wiąże się z kontaktem fizycznym między księdzem a wiernymi. Socjolog mówi, co pozwala mu mieć nadzieję podczas pandemii.

MORDERSTWO (NIE)DOSKONAŁE #44 | Morderstwo niepełnosprawnej kobiety. Zwłoki zostawił w polu
2021-03-24 21:26:51

Cztery razy prokurator w Jędrzejowie umarzał sprawę z powodu niewykrycia sprawcy. I to mimo faktu, że mieszkańcy wsi mówili między sobą, że to Maciej S. musiał zabić Elę. Policji udało się zgromadzić całkiem niemało poszlak wskazujących na mordercę. Ale mimo wszystko, sprawca bardzo długo pozostawał bezkarny. Zbrodnia została osądzona dopiero po sześciu latach, gdy sąd w Kielcach nakazał badania DNA krwi z odzieży ofiary.  Do morderstwa 38-letniej Elżbiety, kobiety z niepełnosprawnością intelektualną, doszło w wakacje 1995-go roku. Ela ostatni raz była widziana w niedzielę wieczorem na wiejskiej dyskotece w Błogoszowie koło Jędrzejowa. Następnego dnia znaleziono najpierw jej but, a potem zakrwawione ciało ofiary. Leżało na polu kartofli.    "Zmasakrowane, zakrwawione, w błocie. Sekcja zwłok wykazała wielokrotne złamanie kości twarzoczaszki, krwawe wylewy; krew dostała się do dróg oddechowych i płuc. Morderca zadawał ciosy ze znaczną siłą – albo pięścią, albo obutą nogą. Mógł też bić ofiarę kijem. Krew tryskała na wszystkie strony, wylewała się z ran, morderca musiał więc mieć pobrudzone nią ubranie.  We krwi ofiary stwierdzono alkohol. Sprawca zapewne zmusił ją do picia, bo Ela nigdy nie brała do ust ani wódki, ani wina. Potem próbował ją zgwałcić. Broniła się, drapała, wtedy morderca zaczął zadawać ciosy. "   Tak w reportażu "Morderstwo w dyskotece" w kieleckim "Słowie Ludu" oraz w tygodniku "Przegląd" pisał Andrzej Nowak-Arczewski. On wieś Błogoszów odwiedził w 2001 r., po blisko sześciu latach walki rodziny Eli o sprawiedliwość. Bo śledztwo w tej sprawie było wielokrotnie umarzane.  W końcu sprawca Maciej S. stanął przed sądem, dostał wyrok skazujący, odsiedział i już od dawna znów jest na wolności. Wrócił do wsi i nadal mieszka kilkaset metrów od domu kobiety, którą zamordował.  Jak doszło do tej zbrodni? Dlaczego tak długo nie była osądzona? Co dziś o tych wydarzeniach mówią mieszkańcy wsi? O tym mówimy w najnowszym odcinku podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe". Gościem odcinka jest Andrzej Nowak-Arczewski, autor książek reporterskich poświęconych Ziemi Świętokrzyskiej, jej historii i ludziom, takich jak choćby "Zmiłuj się nad nami" czy "Stań do apelu. Pseudonim Tarzan".

Cztery razy prokurator w Jędrzejowie umarzał sprawę z powodu niewykrycia sprawcy. I to mimo faktu, że mieszkańcy wsi mówili między sobą, że to Maciej S. musiał zabić Elę. Policji udało się zgromadzić całkiem niemało poszlak wskazujących na mordercę. Ale mimo wszystko, sprawca bardzo długo pozostawał bezkarny. Zbrodnia została osądzona dopiero po sześciu latach, gdy sąd w Kielcach nakazał badania DNA krwi z odzieży ofiary.  Do morderstwa 38-letniej Elżbiety, kobiety z niepełnosprawnością intelektualną, doszło w wakacje 1995-go roku. Ela ostatni raz była widziana w niedzielę wieczorem na wiejskiej dyskotece w Błogoszowie koło Jędrzejowa. Następnego dnia znaleziono najpierw jej but, a potem zakrwawione ciało ofiary. Leżało na polu kartofli.    "Zmasakrowane, zakrwawione, w błocie. Sekcja zwłok wykazała wielokrotne złamanie kości twarzoczaszki, krwawe wylewy; krew dostała się do dróg oddechowych i płuc. Morderca zadawał ciosy ze znaczną siłą – albo pięścią, albo obutą nogą. Mógł też bić ofiarę kijem. Krew tryskała na wszystkie strony, wylewała się z ran, morderca musiał więc mieć pobrudzone nią ubranie.  We krwi ofiary stwierdzono alkohol. Sprawca zapewne zmusił ją do picia, bo Ela nigdy nie brała do ust ani wódki, ani wina. Potem próbował ją zgwałcić. Broniła się, drapała, wtedy morderca zaczął zadawać ciosy. "   Tak w reportażu "Morderstwo w dyskotece" w kieleckim "Słowie Ludu" oraz w tygodniku "Przegląd" pisał Andrzej Nowak-Arczewski. On wieś Błogoszów odwiedził w 2001 r., po blisko sześciu latach walki rodziny Eli o sprawiedliwość. Bo śledztwo w tej sprawie było wielokrotnie umarzane.  W końcu sprawca Maciej S. stanął przed sądem, dostał wyrok skazujący, odsiedział i już od dawna znów jest na wolności. Wrócił do wsi i nadal mieszka kilkaset metrów od domu kobiety, którą zamordował.  Jak doszło do tej zbrodni? Dlaczego tak długo nie była osądzona? Co dziś o tych wydarzeniach mówią mieszkańcy wsi? O tym mówimy w najnowszym odcinku podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe". Gościem odcinka jest Andrzej Nowak-Arczewski, autor książek reporterskich poświęconych Ziemi Świętokrzyskiej, jej historii i ludziom, takich jak choćby "Zmiłuj się nad nami" czy "Stań do apelu. Pseudonim Tarzan".

SPOKOJNA GŁOWA #17 | Brak motywacji do ćwiczeń i ruchu? Jest na to sposób!
2021-03-21 13:44:01

Polepsza pamięć, hamuje starzenie się mózgu, poprawia nastrój, łagodzi objawy PMS. Aktywność fizyczna naprawdę robi dobrze naszemu organizmowi, ale ruch może również szkodzić. – Moda na zdrowy styl życia nierzadko wyłącza zdrowy rozsądek, powodując naginanie własnych możliwości w imię dbania o siebie – mówi Natalia Niezgodą, z którą o zdroworozsądkowym podejściu do aktywności rozmawiamy w podcaście "Spokojna głowa"  Natalia Niezgoda, fizjoterapeutka i studentka poradnictwa dietetycznego, na instagramie, na profilu "W zdrowiej formie", jak podkreśla, normalizuje zdrowy styl życia i tłumaczy, jak działa organizm. Natalia promuje aktywność, mówi o korzyściach z nią związanych, ale stara się też zwracać uwagę na błędy i skrajności, których wiele z nas nie potrafi uniknąć. Nasza rozmówczyni wskazuje, że z aktywnością fizyczną jest podobnie, jak w przypadku niewłaściwie przyjmowanego leku, "może przysporzyć problemów, jeśli jest źle wykonywana" lub niedostoswana do naszych możliwości i naszego stanu zdrowia.  Nasza rozmówczyni podkreśla, że z aktywnością fizyczną jest podobnie, jak z dietą, warto wybrać tak, którą jesteśmy w stanie utrzymać przez całe życie: "Ruch ma wiele form, nie tylko formę siłowni, biegu, aerobiku".  Więcej o motywacji, umiejętności odpuszczania, o fit wyzwaniach, wypaleniu i o tym, czy dobry trening wyznacza to, że czujemy po nim całe nasze ciało, w podcaście "Spokojna głowa".

Polepsza pamięć, hamuje starzenie się mózgu, poprawia nastrój, łagodzi objawy PMS. Aktywność fizyczna naprawdę robi dobrze naszemu organizmowi, ale ruch może również szkodzić. – Moda na zdrowy styl życia nierzadko wyłącza zdrowy rozsądek, powodując naginanie własnych możliwości w imię dbania o siebie – mówi Natalia Niezgodą, z którą o zdroworozsądkowym podejściu do aktywności rozmawiamy w podcaście "Spokojna głowa"  Natalia Niezgoda, fizjoterapeutka i studentka poradnictwa dietetycznego, na instagramie, na profilu "W zdrowiej formie", jak podkreśla, normalizuje zdrowy styl życia i tłumaczy, jak działa organizm. Natalia promuje aktywność, mówi o korzyściach z nią związanych, ale stara się też zwracać uwagę na błędy i skrajności, których wiele z nas nie potrafi uniknąć. Nasza rozmówczyni wskazuje, że z aktywnością fizyczną jest podobnie, jak w przypadku niewłaściwie przyjmowanego leku, "może przysporzyć problemów, jeśli jest źle wykonywana" lub niedostoswana do naszych możliwości i naszego stanu zdrowia.  Nasza rozmówczyni podkreśla, że z aktywnością fizyczną jest podobnie, jak z dietą, warto wybrać tak, którą jesteśmy w stanie utrzymać przez całe życie: "Ruch ma wiele form, nie tylko formę siłowni, biegu, aerobiku".  Więcej o motywacji, umiejętności odpuszczania, o fit wyzwaniach, wypaleniu i o tym, czy dobry trening wyznacza to, że czujemy po nim całe nasze ciało, w podcaście "Spokojna głowa".

poliTYka #33 | To on tropi majątek Obajtka. Poseł Sowa: "Szeregowi politycy PiS są wściekli"
2021-03-19 16:13:30

Paramafijny - to przymiotnik, jakiego używa poseł Marek Sowa, by opisać układ Daniela Obajtka, prezesa Orlenu, który zgromadził ogromny majątek nie mający pokrycia w dochodach. Były wójt Pcimia, ulubieniec prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, odmawia pokazania opinii publicznej dokumentów, które wyjaśniłyby zagadkę jego licznych rezydencji i apartamentów. Co się stanie z Obajtkiem po zmianie władzy? Mówi poseł Marek Sowa (KO), który tropi narosłe wokół niego niejasności.

Paramafijny - to przymiotnik, jakiego używa poseł Marek Sowa, by opisać układ Daniela Obajtka, prezesa Orlenu, który zgromadził ogromny majątek nie mający pokrycia w dochodach. Były wójt Pcimia, ulubieniec prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, odmawia pokazania opinii publicznej dokumentów, które wyjaśniłyby zagadkę jego licznych rezydencji i apartamentów. Co się stanie z Obajtkiem po zmianie władzy? Mówi poseł Marek Sowa (KO), który tropi narosłe wokół niego niejasności.

MORDERSTWO (NIE)DOSKONAŁE #43 | Ona dała mu dach nad głową, on zamordował jej córkę i ją
2021-03-18 16:54:50

Na marmurowej tablicy napisano: "Człowiek szlachetny i dobry. Zginęła śmiercią tragiczną wraz z córką Marysią". Każdy, kto ją znał, wspomina, że powiedzieć o niej, iż była dobra, to o wiele za mało. Osoby wierzące mówią z przekonaniem, że była wręcz święta.  "Była jedynym człowiekiem, który nie dał mi odczuć mojej przeszłości. Gdy wyszedłem z więzienia, żywiła mnie, dała pierwsze okulary i pieniądze na dowód osobisty. Załatwiła pracę. Ja byłem wtedy dumny, bo mnie, zgniłemu recydywiście, ktoś zaufał."  To słowa jednego z więźniów, któremu pomogła dr Aleksandra Gabrysiak. W Elblągu wszyscy znali ją jako doktor Olę. A najbardziej znana była wśród ludzi potrzebujących, poranionych, czasem z marginesu. Pomagała, choć sama była niepełnosprawna - poruszała się o kulach, z każdym rokiem z coraz większym trudem.  Dr Gabrysiak niosła pomoc alkoholikom, narkomanom, chorym na AIDS, samotnym matkom. Czasem dawała pieniądze, czasem jedzenie, czasem pomogła załatwić jakąś sprawę w urzędzie, czasem też dawała schronienie. Była też bardzo religijna.  W Wigilię 1990 r. pod dach przygarnęła - jak się później okazało - swojego oprawcę, Zbigniewa Brzoskowskiego. Na dworcu PKP w Elblągu zastała pijanego 18-latka z przeszłością kryminalną. Uznała, że nie może go tak zostawić na święta. Jej adoptowana córka Marysia już miała wtedy 16 lat. Lekarka miała nadzieję, że może uda się wyprowadzić Zbyszka na prostą i że będzie dla Marysi jak brat. Poukładało się jednak inaczej.  Zbyszek nie był dla Marysi jak brat, bo się w niej zakochał. 18-latek tylko przez chwilę uczestniczył w terapii odwykowej. Szybko wrócił do dawnego towarzystwa. Zaczął znęcać się nad lekarką, która dała mu schronienie. Jego koledzy okradli jej mieszkanie.   Doktor Ola uznała, że chłopak nie może dłużej zostać w mieszkaniu przy ul. 1-go Maja, ale jednocześnie zrobiła wszystko, by nie stał się znów bezdomny. Znalazła rodzinę, która zgodziła się pomóc i przygarnęła Zbyszka do siebie. On tego nie docenił - okradł także i tych ludzi i uciekł. Znów mieszkał na ulicy i znów nachodził doktor Olę i Marysię.  W końcu został złapany przez policję, trafił przed sąd. W kwietniu 1992 r. dostał wyrok za kradzież z włamaniem. Miał wtedy niecałe 20 lat. Za kratami sprawował się dobrze, zaczął więc dostawać 24-godzinne przepustki. I znowu zapukał do mieszkania przy 1-go Maja. Wtedy w domu była tylko Marysia. Brzoskowski długo ją torturował, potem zabił. Następnie, gdy do mieszkania weszła doktor Ola, zamordował także i ją.   "Za tę zbrodnię został skazany na karę śmierci. To był ostatni taki wyrok w Polsce. Potem zamieniono mu go na dożywocie. Z jego wypowiedzi nie wynika, aby jakoś szczególnie żałował tego, co zrobił. Czy wracam myślami do zbrodni? Nie mam na to czasu. Martwię się, aby dobrze zjeść, czy będzie na przykład salceson, bo głodny nie chcę siedzieć. Tu nic się nie zmienia, jeśli dzisiaj dają salceson, to znaczy jest środa. Wyrzuty sumienia? Już nie pamiętam. Mam odbywać karę. Czekam na obiad." cytat za "Polityka"  Jak doszło do tej zbrodni i przede wszystkim jak niezwykłą osobą była Aleksandra Gabrysiak - o tym w najnowszym odcinku podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe" rozmawiamy z Markiem Pruszakiem, radnym miasta Elbląga, który przed laty doskonale znał doktor Olę i blisko z nią współpracował.

Na marmurowej tablicy napisano: "Człowiek szlachetny i dobry. Zginęła śmiercią tragiczną wraz z córką Marysią". Każdy, kto ją znał, wspomina, że powiedzieć o niej, iż była dobra, to o wiele za mało. Osoby wierzące mówią z przekonaniem, że była wręcz święta.  "Była jedynym człowiekiem, który nie dał mi odczuć mojej przeszłości. Gdy wyszedłem z więzienia, żywiła mnie, dała pierwsze okulary i pieniądze na dowód osobisty. Załatwiła pracę. Ja byłem wtedy dumny, bo mnie, zgniłemu recydywiście, ktoś zaufał."  To słowa jednego z więźniów, któremu pomogła dr Aleksandra Gabrysiak. W Elblągu wszyscy znali ją jako doktor Olę. A najbardziej znana była wśród ludzi potrzebujących, poranionych, czasem z marginesu. Pomagała, choć sama była niepełnosprawna - poruszała się o kulach, z każdym rokiem z coraz większym trudem.  Dr Gabrysiak niosła pomoc alkoholikom, narkomanom, chorym na AIDS, samotnym matkom. Czasem dawała pieniądze, czasem jedzenie, czasem pomogła załatwić jakąś sprawę w urzędzie, czasem też dawała schronienie. Była też bardzo religijna.  W Wigilię 1990 r. pod dach przygarnęła - jak się później okazało - swojego oprawcę, Zbigniewa Brzoskowskiego. Na dworcu PKP w Elblągu zastała pijanego 18-latka z przeszłością kryminalną. Uznała, że nie może go tak zostawić na święta. Jej adoptowana córka Marysia już miała wtedy 16 lat. Lekarka miała nadzieję, że może uda się wyprowadzić Zbyszka na prostą i że będzie dla Marysi jak brat. Poukładało się jednak inaczej.  Zbyszek nie był dla Marysi jak brat, bo się w niej zakochał. 18-latek tylko przez chwilę uczestniczył w terapii odwykowej. Szybko wrócił do dawnego towarzystwa. Zaczął znęcać się nad lekarką, która dała mu schronienie. Jego koledzy okradli jej mieszkanie.   Doktor Ola uznała, że chłopak nie może dłużej zostać w mieszkaniu przy ul. 1-go Maja, ale jednocześnie zrobiła wszystko, by nie stał się znów bezdomny. Znalazła rodzinę, która zgodziła się pomóc i przygarnęła Zbyszka do siebie. On tego nie docenił - okradł także i tych ludzi i uciekł. Znów mieszkał na ulicy i znów nachodził doktor Olę i Marysię.  W końcu został złapany przez policję, trafił przed sąd. W kwietniu 1992 r. dostał wyrok za kradzież z włamaniem. Miał wtedy niecałe 20 lat. Za kratami sprawował się dobrze, zaczął więc dostawać 24-godzinne przepustki. I znowu zapukał do mieszkania przy 1-go Maja. Wtedy w domu była tylko Marysia. Brzoskowski długo ją torturował, potem zabił. Następnie, gdy do mieszkania weszła doktor Ola, zamordował także i ją.   "Za tę zbrodnię został skazany na karę śmierci. To był ostatni taki wyrok w Polsce. Potem zamieniono mu go na dożywocie. Z jego wypowiedzi nie wynika, aby jakoś szczególnie żałował tego, co zrobił. Czy wracam myślami do zbrodni? Nie mam na to czasu. Martwię się, aby dobrze zjeść, czy będzie na przykład salceson, bo głodny nie chcę siedzieć. Tu nic się nie zmienia, jeśli dzisiaj dają salceson, to znaczy jest środa. Wyrzuty sumienia? Już nie pamiętam. Mam odbywać karę. Czekam na obiad." cytat za "Polityka"  Jak doszło do tej zbrodni i przede wszystkim jak niezwykłą osobą była Aleksandra Gabrysiak - o tym w najnowszym odcinku podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe" rozmawiamy z Markiem Pruszakiem, radnym miasta Elbląga, który przed laty doskonale znał doktor Olę i blisko z nią współpracował.

SPOKOJNA GŁOWA #16 | Zaburzenia hormonalne u kobiet. Co warto zbadać, jeśli jesteś osłabiona?
2021-03-15 21:38:22

– Duża część kobiet ma problem z przepracowaniem, ze stresem, a to wpływa na szereg zaburzeń hormonalnych – mówi pasjonatka hormonów i dietetyk kliniczny Ewelina Grajlich. Gość cyklu "Spokojna głowa" zaznacza jednak, że nie wszystko wynika ze stylu życia. Może chodzić o choroby, których nie jesteśmy świadome.  "Nie mogę się na niczym skupić, ciągle coś podjadam, jestem senna, czuję się do niczego, wieczorem nie mam siły i zarazem nie mogę zasnąć, a nad ranem zamiast tryskać energią – jestem drażliwa i przygnębiona" – to właśnie ten wpis na instagramowym profilu "Dietetyka hormonalna" przyciągnął moją uwagę.  Zresztą nie tylko moją, bo okazuje się, że takie problemy dotyczą wielu kobiet. I nie chodzi tu tylko o nadmiar obowiązków i przepracowanie. Czym może być to spowodowane i co właściwie może dziać się w organizmie, jeśli daje on takie sygnały, wyjaśnia Ewelina Grajlich.  Kolejny gość cyklu "Spokojna głowa" to dietetyczka kliniczna, która pracuje głównie z kobietami, którym pomaga odzyskać równowagę hormonalną, co przekłada się na lepsze samopoczucie i zdrowie.  Nieuporządkowana gospodarka hormonalna może przyczyniać się do wielu zaburzeń. Mowa o między innymi insulinooporności, braku równowagi między estrogenem i progesteronem, zaburzeniach pracy tarczycy, czy choćby niskim poziomie testosteronu.  Hormony wpływają także na nasze możliwości intelektualne, to problem z nimi może objawiać się choćby tzw. mgłą mózgową, problemami z nauką.  Co warto sprawdzić, jakie badania wykonać? I kiedy najlepiej je robić? Odpowiedź na te i wiele innych pytań można znaleźć słuchając naszego podcastu "Spokojna głowa".

– Duża część kobiet ma problem z przepracowaniem, ze stresem, a to wpływa na szereg zaburzeń hormonalnych – mówi pasjonatka hormonów i dietetyk kliniczny Ewelina Grajlich. Gość cyklu "Spokojna głowa" zaznacza jednak, że nie wszystko wynika ze stylu życia. Może chodzić o choroby, których nie jesteśmy świadome.  "Nie mogę się na niczym skupić, ciągle coś podjadam, jestem senna, czuję się do niczego, wieczorem nie mam siły i zarazem nie mogę zasnąć, a nad ranem zamiast tryskać energią – jestem drażliwa i przygnębiona" – to właśnie ten wpis na instagramowym profilu "Dietetyka hormonalna" przyciągnął moją uwagę.  Zresztą nie tylko moją, bo okazuje się, że takie problemy dotyczą wielu kobiet. I nie chodzi tu tylko o nadmiar obowiązków i przepracowanie. Czym może być to spowodowane i co właściwie może dziać się w organizmie, jeśli daje on takie sygnały, wyjaśnia Ewelina Grajlich.  Kolejny gość cyklu "Spokojna głowa" to dietetyczka kliniczna, która pracuje głównie z kobietami, którym pomaga odzyskać równowagę hormonalną, co przekłada się na lepsze samopoczucie i zdrowie.  Nieuporządkowana gospodarka hormonalna może przyczyniać się do wielu zaburzeń. Mowa o między innymi insulinooporności, braku równowagi między estrogenem i progesteronem, zaburzeniach pracy tarczycy, czy choćby niskim poziomie testosteronu.  Hormony wpływają także na nasze możliwości intelektualne, to problem z nimi może objawiać się choćby tzw. mgłą mózgową, problemami z nauką.  Co warto sprawdzić, jakie badania wykonać? I kiedy najlepiej je robić? Odpowiedź na te i wiele innych pytań można znaleźć słuchając naszego podcastu "Spokojna głowa".

poliTYka #32 | Scheuring–Wielgus: "Liczę na to, że PiS poprze brak przedawnienia dla pedofilów"
2021-03-11 15:02:01

– Mówię: sprawdzam – przekonuje w naTemat posłanka Joanna Scheuring–Wielgus (Wiosna, Lewica), która złożyła 43 zawiadomienia do rządowej komisji antypedofilskiej wraz razem z radną Agatą Diduszko–Zyglewską. Polityczka podkreśla, że nie wierzy w skuteczność działań tego organu i zapowiada, że prędzej czy później doprowadzi do powstania "prawdziwej" komisji. Tymczasem chce zlikwidować przedawnienie dla sprawców przemocy seksualnej wobec dzieci.

– Mówię: sprawdzam – przekonuje w naTemat posłanka Joanna Scheuring–Wielgus (Wiosna, Lewica), która złożyła 43 zawiadomienia do rządowej komisji antypedofilskiej wraz razem z radną Agatą Diduszko–Zyglewską. Polityczka podkreśla, że nie wierzy w skuteczność działań tego organu i zapowiada, że prędzej czy później doprowadzi do powstania "prawdziwej" komisji. Tymczasem chce zlikwidować przedawnienie dla sprawców przemocy seksualnej wobec dzieci.

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie