naTemat.pl

Zapraszamy do odsłuchu naszych programów:
- MORDERSTWO (NIE)DOSKONAŁE
- ALLEGRO MA NON TROPPO, CZYLI GODZINA Z JACKIEM
- poliTyka
- HALLO HALLER
- REKLAMIARA
- TALK SLOW
- ZDROWIE BEZ CENZURY
- TYPIARA OD TYPÓW


Odcinki od najnowszych:

MORDERSTWO (NIE)DOSKONAŁE #32 | Makabryczne zabójstwo w osiedlowej Biedronce
2020-12-16 10:51:43

W tej sprawie w kręgu podejrzanych byli m.in. ówcześni pracownicy rzeszowskiego sklepu Biedronka, byli pracownicy tego marketu oraz ci, którzy o pracę w sklepie się starali, ale ich nie przyjęto. Pod uwagę brano również, że morderstwa mógł dokonać któryś z klientów przyłapany na kradzieży. Niestety, od zbrodni mijają już prawie 22 lata, a sprawa wciąż pozostaje niewyjaśniona.  Dla 32-letniego Antoniego Wojnara miał to być ostatni dzień pracy w Biedronce. Był zastępcą kierownika sklepu przy ul. Ofiar Katynia 15 w Rzeszowie. Miał jeszcze do odebrania urlop, a potem zamierzał zacząć pracę już jako kierownik sklepu w konkurencyjnym Grosiku.  Dramatyczne wydarzenia rozegrały się 13 marca 1999 r. wieczorem. Pozostali pracownicy Biedronki wyszli ze sklepu. Zastępca kierownika jeszcze został sam w środku, aby sprawdzić, czy wszystko się zgadza w podliczonym utargu. Kilka godzin później znaleziono go martwego w sklepowym kantorku. Twarz miał szczelnie owiniętą taśmą klejącą. Podobnie związane miał nogi i ręce. Wokół była krew.  Kto dokonał tej zbrodni? Na miejscu nie znaleziono żadnych śladów włamania. To mogłoby wskazywać, że Antoni Wojnar sam wpuścił do sklepu swego oprawcę. A więc mógł to być ktoś, kogo znał.  Wiele wskazywało na to, że morderstwa mógł dokonać ktoś, kto doskonale orientował się w topografii marketu. Widać było, że nie kluczył i od razu trafił do kantorka kierownika. Ze sklepowej kasy zrabowano blisko 11 tys. zł. Biorąc pod uwagę fakt, że ówczesna średnia krajowa wynosiła ok. 1700 zł, były to niemałe pieniądze.  I choć były pewne tropy, policji i prokuraturze nie udało się nic ustalić. Nikomu nie postawiono zarzutów. W 2000 r. śledztwo umorzono z powodu niewykrycia sprawcy. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w [b]Rzeszowie[/b], prokurator Paweł Król zapewnia, że to nie oznacza, iż akta sprawy (a jest ich aż 11 tomów) trafiły do szafy i nic się nie dzieje. Jednak ze względu na dobro postępowania śledczy w tej sprawie ujawniają niewiele.  Cały czas trwają starania, by sprawę wyjaśnić. W tym roku włączyli się w to policjanci z tzw. Archiwum X w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie. To daje szansę, że w końcu sprawca (lub sprawcy) trafi przed oblicze sądu i zostanie ukarany.  W najnowszym odcinku podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe".wracamy do niewyjaśnionej sprawy zabójstwa Antoniego Wojnara, gościem odcinka jest prokurator Paweł Król.

W tej sprawie w kręgu podejrzanych byli m.in. ówcześni pracownicy rzeszowskiego sklepu Biedronka, byli pracownicy tego marketu oraz ci, którzy o pracę w sklepie się starali, ale ich nie przyjęto. Pod uwagę brano również, że morderstwa mógł dokonać któryś z klientów przyłapany na kradzieży. Niestety, od zbrodni mijają już prawie 22 lata, a sprawa wciąż pozostaje niewyjaśniona.  Dla 32-letniego Antoniego Wojnara miał to być ostatni dzień pracy w Biedronce. Był zastępcą kierownika sklepu przy ul. Ofiar Katynia 15 w Rzeszowie. Miał jeszcze do odebrania urlop, a potem zamierzał zacząć pracę już jako kierownik sklepu w konkurencyjnym Grosiku.  Dramatyczne wydarzenia rozegrały się 13 marca 1999 r. wieczorem. Pozostali pracownicy Biedronki wyszli ze sklepu. Zastępca kierownika jeszcze został sam w środku, aby sprawdzić, czy wszystko się zgadza w podliczonym utargu. Kilka godzin później znaleziono go martwego w sklepowym kantorku. Twarz miał szczelnie owiniętą taśmą klejącą. Podobnie związane miał nogi i ręce. Wokół była krew.  Kto dokonał tej zbrodni? Na miejscu nie znaleziono żadnych śladów włamania. To mogłoby wskazywać, że Antoni Wojnar sam wpuścił do sklepu swego oprawcę. A więc mógł to być ktoś, kogo znał.  Wiele wskazywało na to, że morderstwa mógł dokonać ktoś, kto doskonale orientował się w topografii marketu. Widać było, że nie kluczył i od razu trafił do kantorka kierownika. Ze sklepowej kasy zrabowano blisko 11 tys. zł. Biorąc pod uwagę fakt, że ówczesna średnia krajowa wynosiła ok. 1700 zł, były to niemałe pieniądze.  I choć były pewne tropy, policji i prokuraturze nie udało się nic ustalić. Nikomu nie postawiono zarzutów. W 2000 r. śledztwo umorzono z powodu niewykrycia sprawcy. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w [b]Rzeszowie[/b], prokurator Paweł Król zapewnia, że to nie oznacza, iż akta sprawy (a jest ich aż 11 tomów) trafiły do szafy i nic się nie dzieje. Jednak ze względu na dobro postępowania śledczy w tej sprawie ujawniają niewiele.  Cały czas trwają starania, by sprawę wyjaśnić. W tym roku włączyli się w to policjanci z tzw. Archiwum X w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie. To daje szansę, że w końcu sprawca (lub sprawcy) trafi przed oblicze sądu i zostanie ukarany.  W najnowszym odcinku podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe".wracamy do niewyjaśnionej sprawy zabójstwa Antoniego Wojnara, gościem odcinka jest prokurator Paweł Król.

KORONAWIRUS BEZ CENZURY #35 | Cała prawda o testach na SARS-CoV-2
2020-12-14 21:52:35

Nie ma testu, który byłby 100-proc. wiarygodny. Wskazuje na to rachunek prawdopodobieństwa. Każda metoda analityczna może dawać wyniki zarówno fałszywie dodatnie, jak i fałszywie ujemne. Najważniejsze, żeby było ich jak najmniej – mówi nam w podcaście "Koronawirus bez cenzury" dr hab. Tomasz Dzieciątkowski. Wirusolog opisał też każdy z testów.  – Czym charakteryzują się poszczególne grupy testów? W pierwszej kolejności są to testy molekularne, wśród których najczęściej stosowane są testy oparte o technologię PCR połączone z odwrotną transkrypcją. Dlaczego taką? PCR jako sama metoda wykrywa wyłącznie DNA, a materiałem genetycznym koronawirusa jest jednoniciowe RNA, dlatego najpierw musimy przetłumaczyć to RNA na DNA, a następnie zwielokrotnić ilość tego DNA i stwierdzić, czy mamy do czynienia z zakażeniem – tłumaczy dr hab. Tomasz Dzieciątkowski.  Testy PCR od samego początku pandemii do tej pory są traktowane jako te najbardziej miarodajne przy badaniu ostrej fazy zakażenia. Prawdopodobieństwo wyniku fałszywie dodatniego jest marginalne i wynosi 0,1 proc. Jedyną możliwością błędu w tym przypadku, jest pomieszanie próbek w laboratorium.  – Trochę większe jest prawdopodobieństwo wyniku fałszywie ujemnego, bo zależy on od sposobu pobrania wymazu, czasu i miejsca pobrania wymazu oraz od transportu do laboratorium. Tych kilka elementów węzłowych może sprawić, że coś może pójść nie tak. W związku z tym możemy mieć pacjenta, który będzie zakażony koronawirusem, ale wynik będzie ujemny – twierdzi wirusolog.  Ten rodzaj testów, jak podaje nasz rozmówca, mają trzy główne ograniczenia: czasowe – muszą być wykonane w odpowiednim czasie rozwoju wirusa, cenowe – są drogie jeśli ktoś chce wykonać je prywatnie i laboratoryjne – wymagają ogromnego zaplecza sprzętowego w laboratorium. Odpowiedzią na takie ograniczenia są testy antygenowe.  – Jako pewną pomoc przyjęto użycie drugiej generacji testów wykrywających antygeny. Antygeny to białka, które występują na powierzchni koronawirusa. Stanowią one coś w rodzaju opakowania, obwoluty. W związku z tym nie wykrywamy materiału genetycznego, a jego zewnętrzną otoczkę – wyjaśnia dr Dzieciątkowski.  Testy antygenowe sprowadzają się do pobrania wymazu z nosa i gardła, gdzie szuka się tych specyficznych białek. Zaletą takiego typu testów jest to, że nie wymagają żadnego skomplikowanego sprzętu i ich wynik pojawia się w ciągu 15-20 minut.  – Ograniczeniem takich testów jest też określony moment, w którym możemy pobrać taki wymaz, bo inaczej wyniki będą fałszywie ujemne. Ale taki wynik może także dać próbka, do której wymaz został pobrany nieprawidłowo – podkreśla medyk i dodaje, że taki typ testów powinien być stosowany przy testowaniu osób już z objawami koronawirusa.  Co z trzecim rodzajem testów na obecność koronawirusa? Posłuchaj naszego podcastu z rozmową Anny Kaczmarek z dr hab. Tomaszem Dzieciątkowskim.

Nie ma testu, który byłby 100-proc. wiarygodny. Wskazuje na to rachunek prawdopodobieństwa. Każda metoda analityczna może dawać wyniki zarówno fałszywie dodatnie, jak i fałszywie ujemne. Najważniejsze, żeby było ich jak najmniej – mówi nam w podcaście "Koronawirus bez cenzury" dr hab. Tomasz Dzieciątkowski. Wirusolog opisał też każdy z testów.  – Czym charakteryzują się poszczególne grupy testów? W pierwszej kolejności są to testy molekularne, wśród których najczęściej stosowane są testy oparte o technologię PCR połączone z odwrotną transkrypcją. Dlaczego taką? PCR jako sama metoda wykrywa wyłącznie DNA, a materiałem genetycznym koronawirusa jest jednoniciowe RNA, dlatego najpierw musimy przetłumaczyć to RNA na DNA, a następnie zwielokrotnić ilość tego DNA i stwierdzić, czy mamy do czynienia z zakażeniem – tłumaczy dr hab. Tomasz Dzieciątkowski.  Testy PCR od samego początku pandemii do tej pory są traktowane jako te najbardziej miarodajne przy badaniu ostrej fazy zakażenia. Prawdopodobieństwo wyniku fałszywie dodatniego jest marginalne i wynosi 0,1 proc. Jedyną możliwością błędu w tym przypadku, jest pomieszanie próbek w laboratorium.  – Trochę większe jest prawdopodobieństwo wyniku fałszywie ujemnego, bo zależy on od sposobu pobrania wymazu, czasu i miejsca pobrania wymazu oraz od transportu do laboratorium. Tych kilka elementów węzłowych może sprawić, że coś może pójść nie tak. W związku z tym możemy mieć pacjenta, który będzie zakażony koronawirusem, ale wynik będzie ujemny – twierdzi wirusolog.  Ten rodzaj testów, jak podaje nasz rozmówca, mają trzy główne ograniczenia: czasowe – muszą być wykonane w odpowiednim czasie rozwoju wirusa, cenowe – są drogie jeśli ktoś chce wykonać je prywatnie i laboratoryjne – wymagają ogromnego zaplecza sprzętowego w laboratorium. Odpowiedzią na takie ograniczenia są testy antygenowe.  – Jako pewną pomoc przyjęto użycie drugiej generacji testów wykrywających antygeny. Antygeny to białka, które występują na powierzchni koronawirusa. Stanowią one coś w rodzaju opakowania, obwoluty. W związku z tym nie wykrywamy materiału genetycznego, a jego zewnętrzną otoczkę – wyjaśnia dr Dzieciątkowski.  Testy antygenowe sprowadzają się do pobrania wymazu z nosa i gardła, gdzie szuka się tych specyficznych białek. Zaletą takiego typu testów jest to, że nie wymagają żadnego skomplikowanego sprzętu i ich wynik pojawia się w ciągu 15-20 minut.  – Ograniczeniem takich testów jest też określony moment, w którym możemy pobrać taki wymaz, bo inaczej wyniki będą fałszywie ujemne. Ale taki wynik może także dać próbka, do której wymaz został pobrany nieprawidłowo – podkreśla medyk i dodaje, że taki typ testów powinien być stosowany przy testowaniu osób już z objawami koronawirusa.  Co z trzecim rodzajem testów na obecność koronawirusa? Posłuchaj naszego podcastu z rozmową Anny Kaczmarek z dr hab. Tomaszem Dzieciątkowskim.

SPOKOJNA GŁOWA #7 | WEWNĘTRZNY KRYTYK. Jak przestać negatywnie myśleć o sobie?
2020-12-11 10:52:08

Najczęściej jest tak, że o nikim innym nie powiedzielibyśmy tego, co myślimy o sobie. Jeśli komuś z naszych bliskich, przyjaciół, coś się nie uda, staramy się wesprzeć taką osobę. Natomiast jeśli nie uda się nam, analizujemy, jak beznadziejny jesteśmy, a porażkę rozpamiętujemy długo. Wszystko się zgadza? Tak właśnie działają osoby, które wypielęgnowały w sobie wewnętrznego krytyka.  Głos, który na każdym kroku przypomina, że nie są wystarczające. Niekorzystne zwrotny wdrukowują się w umysł, a organizmowi najłatwiej korzystać z dostępnego zasobu.  Uporanie się z tym, choć oczywiście może to zająć trochę czasu i wymagać sporo energii, pozwala korzystać z życia, nie blokuje przed doświadczaniem, przed sięganiem po więcej bez obawy, że jestem niewystarczająca/niewystarczający, więc i tak lepiej nie próbować.  O tym, jak pozytywnie wpłynąć na poczucie własnej wartości w podcascie "Spokojna głowa" mówi Joanna Godecka, psychoterapeutka, ekspertka w zarządzaniu emocjami i współautorka książki "Jak uwierzyć w siebie i uciszyć wewnętrznego krytyka".  Joanna podpowiada, jak zwrot takie jak "jestem beznadziejna", "nie dam rady", zamienić na coś bardziej czulszego. Joanna podpowiada, jak zrozumieć, że to, co mówimy, robimy i myślimy jest wartościowe. Nie jest to łatwa droga, tym bardziej jeśli wewnętrzny krytyk jest z nami od najmłodszych lat, ale warto sobie pomóc, bo wtedy możemy też dostrzec, że wszystkie dobre rzeczy, które dzieją się w naszym życiu, nie są przypadkiem... Po prostu na nie zasługujemy.

Najczęściej jest tak, że o nikim innym nie powiedzielibyśmy tego, co myślimy o sobie. Jeśli komuś z naszych bliskich, przyjaciół, coś się nie uda, staramy się wesprzeć taką osobę. Natomiast jeśli nie uda się nam, analizujemy, jak beznadziejny jesteśmy, a porażkę rozpamiętujemy długo. Wszystko się zgadza? Tak właśnie działają osoby, które wypielęgnowały w sobie wewnętrznego krytyka.  Głos, który na każdym kroku przypomina, że nie są wystarczające. Niekorzystne zwrotny wdrukowują się w umysł, a organizmowi najłatwiej korzystać z dostępnego zasobu.  Uporanie się z tym, choć oczywiście może to zająć trochę czasu i wymagać sporo energii, pozwala korzystać z życia, nie blokuje przed doświadczaniem, przed sięganiem po więcej bez obawy, że jestem niewystarczająca/niewystarczający, więc i tak lepiej nie próbować.  O tym, jak pozytywnie wpłynąć na poczucie własnej wartości w podcascie "Spokojna głowa" mówi Joanna Godecka, psychoterapeutka, ekspertka w zarządzaniu emocjami i współautorka książki "Jak uwierzyć w siebie i uciszyć wewnętrznego krytyka".  Joanna podpowiada, jak zwrot takie jak "jestem beznadziejna", "nie dam rady", zamienić na coś bardziej czulszego. Joanna podpowiada, jak zrozumieć, że to, co mówimy, robimy i myślimy jest wartościowe. Nie jest to łatwa droga, tym bardziej jeśli wewnętrzny krytyk jest z nami od najmłodszych lat, ale warto sobie pomóc, bo wtedy możemy też dostrzec, że wszystkie dobre rzeczy, które dzieją się w naszym życiu, nie są przypadkiem... Po prostu na nie zasługujemy.

KORONAWIRUS BEZ CENZURY #34 | Co jeść, żeby szybciej wyzdrowieć z COVID-19?
2020-12-07 08:00:00

Nie wszyscy ciężko przechodzą COVID-19, większość osób nie potrzebuje hospitalizacji. Jednak nie jest to zupełnie lekka choroba. Często chorzy tracą podczas jej przebiegu węch, smak i nie mają apetytu. Nie można jednak pozwolić sobie na niejedzenie. Nasza dieta podczas COVID-19 powinna wspierać zdrowienie organizmu – mówi w specjalnym podcaście „Koronawirus bez cenzury” Kamil Paprotny, dietetyk kliniczny.  Choć nie mamy apetytu, nie możemy przestać jeść. Jedzenie powinno wspierać odpowiedź immunologiczną naszego organizmu. Nie pomoże nam oregano i łykana garściami witamina D - to nie jest pigułka, która pomoże nam wyzdrowieć automatycznie. To działa inaczej. Korzystny wpływ witaminy D odczujemy, jeśli mamy niedobory. Tak naprawdę powinniśmy odżywiać się zdrowo, żeby nie dopuszczać do niedoborów w organizmie.  Jeśli będziemy mieli niedobory żelaza, cynku, witaminy D czy witaminy A wówczas odpowiedź naszego układu odpornościowego w przypadku zakażenia np. SARS-CoV-2 będzie słabsza. Nasza dieta powinna być pełna we wszystkie składniki odżywcze. Jak to zrobić? Podczas choroby nie należy wykluczać żadnych zdrowych pokarmów. Zwyczajnie, trzeba jeść wszystko co zdrowe.  Do tego, żeby organizm walczył z patogenem i wytwarzał kolejne białe krwinki potrzebna jest energia, którą musimy dostarczyć z jedzenia. Warto delikatnie zwiększyć ilość białka w diecie. Generalnie, wbrew pozorom, podczas chorowania powinniśmy jeść więcej niż zazwyczaj.  Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić jeśli brak apetytu. Dlatego warto sięgać po produkty o wyższej kaloryce, jednak takie które przygotujemy sami w domu. Fast foody i słodycze nie będą dobrym rozwiązaniem.  Jednego składnika diety warto unikać lub choć go ograniczyć podczas chorowania na COVID-19, bo będzie zwiększał stan zapalny w naszym organizmie. Jaki to składnik? Dowiecie się słuchając podcastu "Koronawirus bez cenzury”.

Nie wszyscy ciężko przechodzą COVID-19, większość osób nie potrzebuje hospitalizacji. Jednak nie jest to zupełnie lekka choroba. Często chorzy tracą podczas jej przebiegu węch, smak i nie mają apetytu. Nie można jednak pozwolić sobie na niejedzenie. Nasza dieta podczas COVID-19 powinna wspierać zdrowienie organizmu – mówi w specjalnym podcaście „Koronawirus bez cenzury” Kamil Paprotny, dietetyk kliniczny.  Choć nie mamy apetytu, nie możemy przestać jeść. Jedzenie powinno wspierać odpowiedź immunologiczną naszego organizmu. Nie pomoże nam oregano i łykana garściami witamina D - to nie jest pigułka, która pomoże nam wyzdrowieć automatycznie. To działa inaczej. Korzystny wpływ witaminy D odczujemy, jeśli mamy niedobory. Tak naprawdę powinniśmy odżywiać się zdrowo, żeby nie dopuszczać do niedoborów w organizmie.  Jeśli będziemy mieli niedobory żelaza, cynku, witaminy D czy witaminy A wówczas odpowiedź naszego układu odpornościowego w przypadku zakażenia np. SARS-CoV-2 będzie słabsza. Nasza dieta powinna być pełna we wszystkie składniki odżywcze. Jak to zrobić? Podczas choroby nie należy wykluczać żadnych zdrowych pokarmów. Zwyczajnie, trzeba jeść wszystko co zdrowe.  Do tego, żeby organizm walczył z patogenem i wytwarzał kolejne białe krwinki potrzebna jest energia, którą musimy dostarczyć z jedzenia. Warto delikatnie zwiększyć ilość białka w diecie. Generalnie, wbrew pozorom, podczas chorowania powinniśmy jeść więcej niż zazwyczaj.  Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić jeśli brak apetytu. Dlatego warto sięgać po produkty o wyższej kaloryce, jednak takie które przygotujemy sami w domu. Fast foody i słodycze nie będą dobrym rozwiązaniem.  Jednego składnika diety warto unikać lub choć go ograniczyć podczas chorowania na COVID-19, bo będzie zwiększał stan zapalny w naszym organizmie. Jaki to składnik? Dowiecie się słuchając podcastu "Koronawirus bez cenzury”.

SPOKOJNA GŁOWA #6 | Ta książka obala mity o wilkach, dzikach i innych zwierzętach. Nikt tak jeszcze o nich nie pisał
2020-12-04 02:16:22

Dziki od żołędzi wolą sernik i lody, a opinia, że wilki są najgroźniejszymi zwierzętami jest bardzo krzywdząca. To tylko ułamek tego, czego o mieszkańcach lasu można dowiedzieć się z książki Marcina Kostrzyńskiego "Gawędy o wilkach i innych zwierzętach". Książki momentami wciągającej, jak opowieść akcji, momentami zabawnej, momentami wzruszającej.  "U wilków niezwykle ważne jest wychowanie. One nie żyją w watahach, one żyją w rodzinach. Te rodziny bardzo przypominają nasze. Jest mama i tata, starsze i młodsze rodzeństwo. Wszyscy biorą udział w wychowaniu najmłodszego pokolenia. (...) W takiej rodzinie tworzą się więzy, nie pozorne, ale trwałe, silne" – czytamy we fragmencie książki Marcina Kostrzyńskiego.  Marcin Kostrzyński to przyrodnik, leśnik, obserwator dzikiego życia i filmowiec. Autor kanału na Youtube "Marcin z Lasu" i wideobloga pod tą samą nazwą na facebooku. Wielu osobom znany także z cyklu, który prowadzi w "Dzień Dobry TVN".  Jego miłość do wilków zaczęła się właściwie przypadkowo. Wtedy, kiedy zorganizował akcję i pomógł uratować życie jednego z nich. Życie wilka rannego w wypadku, na którego już zasadzali się myśliwi.

Dziki od żołędzi wolą sernik i lody, a opinia, że wilki są najgroźniejszymi zwierzętami jest bardzo krzywdząca. To tylko ułamek tego, czego o mieszkańcach lasu można dowiedzieć się z książki Marcina Kostrzyńskiego "Gawędy o wilkach i innych zwierzętach". Książki momentami wciągającej, jak opowieść akcji, momentami zabawnej, momentami wzruszającej.  "U wilków niezwykle ważne jest wychowanie. One nie żyją w watahach, one żyją w rodzinach. Te rodziny bardzo przypominają nasze. Jest mama i tata, starsze i młodsze rodzeństwo. Wszyscy biorą udział w wychowaniu najmłodszego pokolenia. (...) W takiej rodzinie tworzą się więzy, nie pozorne, ale trwałe, silne" – czytamy we fragmencie książki Marcina Kostrzyńskiego.  Marcin Kostrzyński to przyrodnik, leśnik, obserwator dzikiego życia i filmowiec. Autor kanału na Youtube "Marcin z Lasu" i wideobloga pod tą samą nazwą na facebooku. Wielu osobom znany także z cyklu, który prowadzi w "Dzień Dobry TVN".  Jego miłość do wilków zaczęła się właściwie przypadkowo. Wtedy, kiedy zorganizował akcję i pomógł uratować życie jednego z nich. Życie wilka rannego w wypadku, na którego już zasadzali się myśliwi.

poliTyka #24 | Dziennikarka zatrzymana na Strajku Kobiet nie odpuści. "Policja ma chronić obywateli"
2020-11-25 15:23:13

Agata Grzybowska, fotoreporterka zatrzymana przez policję podczas dokumentowania Strajku Kobiet przed MEN, zapowiada, że nadal będzie tam, gdzie odbywają się protesty.   – To mój obowiązek – mówi. W podcaście poliTYka odnosi się do postępowania policji i argumentów używanych do tego, by uzasadnić jej zatrzymanie.

Agata Grzybowska, fotoreporterka zatrzymana przez policję podczas dokumentowania Strajku Kobiet przed MEN, zapowiada, że nadal będzie tam, gdzie odbywają się protesty.   – To mój obowiązek – mówi. W podcaście poliTYka odnosi się do postępowania policji i argumentów używanych do tego, by uzasadnić jej zatrzymanie.

Digital Signage. Na czym polega reklama przyszłości Samsunga?
2020-11-25 11:20:43

Reklama dopasowana do klienta. Nie rodzaju klientów w sklepie, a konkretnego. Samsung stworzył całą rodzinę produktów wraz z oprogramowaniem, wprowadzających klientów w reklamę przyszłości. Każdy przedsiębiorca chciałby się wyróżnić, a to nie przychodzi samo.  By skosztować reklamy przyszłości i możliwości, jakie oferują ekrany dla biznesu Samsunga wraz z oprogramowaniem do zarządzania treścią, nie trzeba ponosić kosmicznych nakładów. Możemy wyświetlać reklamy związane np. z aktualną pogodą, w dalszych etapach - reklamy związane bezpośrednio z tym konkretnym klientem i jego zachowaniem w sklepie, np. tym, po co właśnie sięgnął z półki.  O możliwościach technologii digital signage oraz kształcie reklamy przyszłości opowiadał w INNPoland Łukasz Sędzicki, ekspert firmy Samsung.

Reklama dopasowana do klienta. Nie rodzaju klientów w sklepie, a konkretnego. Samsung stworzył całą rodzinę produktów wraz z oprogramowaniem, wprowadzających klientów w reklamę przyszłości. Każdy przedsiębiorca chciałby się wyróżnić, a to nie przychodzi samo.  By skosztować reklamy przyszłości i możliwości, jakie oferują ekrany dla biznesu Samsunga wraz z oprogramowaniem do zarządzania treścią, nie trzeba ponosić kosmicznych nakładów. Możemy wyświetlać reklamy związane np. z aktualną pogodą, w dalszych etapach - reklamy związane bezpośrednio z tym konkretnym klientem i jego zachowaniem w sklepie, np. tym, po co właśnie sięgnął z półki.  O możliwościach technologii digital signage oraz kształcie reklamy przyszłości opowiadał w INNPoland Łukasz Sędzicki, ekspert firmy Samsung.

MORDERSTWO (NIE)DOSKONAŁE #31 | Trzej księża zamieszani w morderstwo 22-latka?
2020-11-25 09:00:00

Wydawało się, że do wyjaśnienia tej sprawy brakuje tak niewiele. Że jeszcze miesiąc, może dwa i prokuratura będzie stawiać zarzuty. Niestety, zabójca wciąż pozostaje bezkarny. A ojciec zamordowanego Roberta mówi, że właściwie to mu już nawet nie zależy na ukaraniu sprawcy. On chce po prostu tylko wiedzieć, gdzie jest ciało jego syna, żeby je móc z godnością, po chrześcijańsku pochować.  Robert Wójtowicz w styczniu 1995 r. rano wyszedł z domu na osiedlu Złotego Wieku w krakowskiej dzielnicy Mistrzejowice. Miał wyrzucić śmieci, a potem iść na uczelnię. Na wykłady nigdy nie dotarł. Gdy wieczorem nie wrócił do domu, rodzina podjęła poszukiwania.  Policja nie od razu przyjęła zgłoszenie od zrozpaczonej matki. Kazano czekać 48 godzin, dopiero potem zaczęto coś robić. Badano wątki zupełnie nieprawdopodobne – że wstąpił do sekty, że popełnił samobójstwo, że wyjechał zagranicę. Wszystkie te tropy się urywały.  Rodzina poruszyła niebo i ziemię. W całym Krakowie rozlepiono plakaty ze zdjęciem Roberta. W lokalnych gazetach ukazały się komunikaty z prośbą o pomoc w ustaleniu miejsca pobytu. Mijały dni, tygodnie, miesiące. Aż policjanci stwierdzili, że zrobili tyle, ile się da. I nic już więcej nie da rady ustalić.  Z każdym rokiem o zaginięciu 22-letniego studenta II roku psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego było coraz ciszej. Aż w 2013 r. Lecha Wójtowicza, tatę Roberta, odwiedziła dziennikarka "Gazety Krakowskiej" Maria Mazurek. Reporterka nie tylko napisała tekst, ale postanowiła sprawą zainteresować tzw. Archiwum X. I to jej się udało!  Ustalenia policjantów z Archiwum X były wstrząsające. Jak stwierdzili, Robert został zamordowany. A ze zbrodnią (na różnych etapach, być może tylko na tuszowaniu) mogą mieć związek trzej księża.  W najnowszym odcinku podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe" opowiadamy o Robercie Wójtowiczu, jego rodzinie, o jego zaginięciu oraz o najnowszych ustaleniach w tej sprawie. Gościem odcinka jest Maria Mazurek, dziennikarka "Gazety Krakowskiej", dzięki której Archiwum X zajęło się tą sprawą.

Wydawało się, że do wyjaśnienia tej sprawy brakuje tak niewiele. Że jeszcze miesiąc, może dwa i prokuratura będzie stawiać zarzuty. Niestety, zabójca wciąż pozostaje bezkarny. A ojciec zamordowanego Roberta mówi, że właściwie to mu już nawet nie zależy na ukaraniu sprawcy. On chce po prostu tylko wiedzieć, gdzie jest ciało jego syna, żeby je móc z godnością, po chrześcijańsku pochować.  Robert Wójtowicz w styczniu 1995 r. rano wyszedł z domu na osiedlu Złotego Wieku w krakowskiej dzielnicy Mistrzejowice. Miał wyrzucić śmieci, a potem iść na uczelnię. Na wykłady nigdy nie dotarł. Gdy wieczorem nie wrócił do domu, rodzina podjęła poszukiwania.  Policja nie od razu przyjęła zgłoszenie od zrozpaczonej matki. Kazano czekać 48 godzin, dopiero potem zaczęto coś robić. Badano wątki zupełnie nieprawdopodobne – że wstąpił do sekty, że popełnił samobójstwo, że wyjechał zagranicę. Wszystkie te tropy się urywały.  Rodzina poruszyła niebo i ziemię. W całym Krakowie rozlepiono plakaty ze zdjęciem Roberta. W lokalnych gazetach ukazały się komunikaty z prośbą o pomoc w ustaleniu miejsca pobytu. Mijały dni, tygodnie, miesiące. Aż policjanci stwierdzili, że zrobili tyle, ile się da. I nic już więcej nie da rady ustalić.  Z każdym rokiem o zaginięciu 22-letniego studenta II roku psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego było coraz ciszej. Aż w 2013 r. Lecha Wójtowicza, tatę Roberta, odwiedziła dziennikarka "Gazety Krakowskiej" Maria Mazurek. Reporterka nie tylko napisała tekst, ale postanowiła sprawą zainteresować tzw. Archiwum X. I to jej się udało!  Ustalenia policjantów z Archiwum X były wstrząsające. Jak stwierdzili, Robert został zamordowany. A ze zbrodnią (na różnych etapach, być może tylko na tuszowaniu) mogą mieć związek trzej księża.  W najnowszym odcinku podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe" opowiadamy o Robercie Wójtowiczu, jego rodzinie, o jego zaginięciu oraz o najnowszych ustaleniach w tej sprawie. Gościem odcinka jest Maria Mazurek, dziennikarka "Gazety Krakowskiej", dzięki której Archiwum X zajęło się tą sprawą.

KORONAWIRUS BEZ CENZURY #33 | Co się dzieje w umysłach antycovidowców? Lekarz psychiatra wyjaśnia
2020-11-24 19:23:40

Mimo że mamy wiele zakażeń i zgonów spowodowanych SARS-CoV-2, nadal są tacy, którzy nie wierzą w istnienie nowego koronawirusa. Dr Sławomir Murawiec, lekarz psychiatra, psychoterapeuta, rzecznik Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, wyjaśnia w specjalnym podcaście "Koronawirus bez cenzury”, że choć nie jest to pozytywne, to jednak świadczy o potędze ludzkiego umysłu.  Jego zdaniem do osób, które nie wierzą w pandemię, docierają takie same informacje jak do osób, które nie zaprzeczają rzeczywistości. Choć oczywiście żyjemy w pewnych bańkach informacyjnych. Jednak ci, którzy nie wierzą w koronawirusa, zwyczajnie słyszą to, co chcą usłyszeć i widzą, to co chcą zobaczyć.  Dostrzegają te rzeczy, które pasują im do uprzedniego, ich obrazu świata. Na tym właśnie polega ta potęga psychiki - informacje informacjami, doniesienia medialne doniesieniami, ostrzeżenia władz, specjalistów ostrzeżeniami, a i tak wiele osób wie swoje. To, co te osoby wytworzyły w swoich umysłach, jest silniejsze od informacji, które do nich docierają. Te osoby, zdaniem specjalisty, żyją w wirtualnej bańce swojego umysłu. Czasem to podzielane bańki, bo dotyczą grup osób.  To pokazuje jak silny jest nasz mózg, nasza psychika i jak silnie potrafi zniekształcać naszą rzeczywistość, zaprzeczać jej, czy wybierać tylko te informacje, które nam pasują.  Czy antycovidowca można przekonać rzeczowymi argumentami, że koronawirus istnieje i jest realnym zagrożeniem zdrowotnym? Dr Murawiec odpowiada nam na to pytanie.

Mimo że mamy wiele zakażeń i zgonów spowodowanych SARS-CoV-2, nadal są tacy, którzy nie wierzą w istnienie nowego koronawirusa. Dr Sławomir Murawiec, lekarz psychiatra, psychoterapeuta, rzecznik Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, wyjaśnia w specjalnym podcaście "Koronawirus bez cenzury”, że choć nie jest to pozytywne, to jednak świadczy o potędze ludzkiego umysłu.  Jego zdaniem do osób, które nie wierzą w pandemię, docierają takie same informacje jak do osób, które nie zaprzeczają rzeczywistości. Choć oczywiście żyjemy w pewnych bańkach informacyjnych. Jednak ci, którzy nie wierzą w koronawirusa, zwyczajnie słyszą to, co chcą usłyszeć i widzą, to co chcą zobaczyć.  Dostrzegają te rzeczy, które pasują im do uprzedniego, ich obrazu świata. Na tym właśnie polega ta potęga psychiki - informacje informacjami, doniesienia medialne doniesieniami, ostrzeżenia władz, specjalistów ostrzeżeniami, a i tak wiele osób wie swoje. To, co te osoby wytworzyły w swoich umysłach, jest silniejsze od informacji, które do nich docierają. Te osoby, zdaniem specjalisty, żyją w wirtualnej bańce swojego umysłu. Czasem to podzielane bańki, bo dotyczą grup osób.  To pokazuje jak silny jest nasz mózg, nasza psychika i jak silnie potrafi zniekształcać naszą rzeczywistość, zaprzeczać jej, czy wybierać tylko te informacje, które nam pasują.  Czy antycovidowca można przekonać rzeczowymi argumentami, że koronawirus istnieje i jest realnym zagrożeniem zdrowotnym? Dr Murawiec odpowiada nam na to pytanie.

poliTYka #23 | Policja ściga 14–letniego Maćka za wpis o Strajku Kobiet. "Zdejmij mundur, przeproś matkę"
2020-11-24 08:56:40

4 lata poprawczaka i 4 lata więzienia – tak bezprawnie straszyli 14–letniego Maćka z Krapkowic policjanci, którzy zapukali do jego drzwi. Powód? Chłopak udostępnił na swoim profilu wpis Strajku Kobiet o manifestacji przeciw zakazowi aborcji. – Zdejmij mundur, przeproś matkę – odpowiada policjantom Maciek Rauhut, gość wideopodcastu poliTYka.

4 lata poprawczaka i 4 lata więzienia – tak bezprawnie straszyli 14–letniego Maćka z Krapkowic policjanci, którzy zapukali do jego drzwi. Powód? Chłopak udostępnił na swoim profilu wpis Strajku Kobiet o manifestacji przeciw zakazowi aborcji. – Zdejmij mundur, przeproś matkę – odpowiada policjantom Maciek Rauhut, gość wideopodcastu poliTYka.

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie