naTemat.pl

Zapraszamy do odsłuchu naszych programów:
- MORDERSTWO (NIE)DOSKONAŁE
- ALLEGRO MA NON TROPPO, CZYLI GODZINA Z JACKIEM
- poliTyka
- HALLO HALLER
- REKLAMIARA
- TALK SLOW
- ZDROWIE BEZ CENZURY
- TYPIARA OD TYPÓW


Odcinki od najnowszych:

“To tylko praca”. Amerykański snajper opowiedział nam, jak naprawdę wyglądała wojna w Iraku
2021-02-16 16:11:37

Kevin Lacz był snajperem w jednej z najbardziej elitarnych jednostek na świecie. Jako członek SEAL Team Three walczy w bitwie pod Ramadi. Odsłużył dwie tury w Iraku. Widział piekło na ziemi. Mimo to twierdził, że wojna nie odcisnęła na nim trwałego piętna.  Lacz opisał swoje wspomnienia w książce pod tytułem: “Mściciel. Ostatni snajper”. Tytuł słusznie sugeruje, że nie jest to raczej lektura dla ludzi o słabych nerwach. Nie mniej jednak, nawet jeśli z reguły nie czujecie się komfortowo w militarnych klimatach, to tej relacji z Iraku warto poświęcić kilka godzin.  Lacz, oprócz tego, że pozwala nam zajrzeć za kulisy owianego nimbem tajemnicy szkolenia SEALs i opisuje, nie szczędząc brutalnych szczegółów, poszczególne operacje, w których uczestniczył w Iraku, to stara się również wytłumaczyć ideę, która legła u podstaw wojny z terroryzmem. W związku z premierą drugiego wydania “Mściciela” w Polsce postanowiliśmy poprosić, aby wytłumaczył nam ją osobiście. Nie zabrakło również miejsca na pytania od was - czytelników jego książki.

Kevin Lacz był snajperem w jednej z najbardziej elitarnych jednostek na świecie. Jako członek SEAL Team Three walczy w bitwie pod Ramadi. Odsłużył dwie tury w Iraku. Widział piekło na ziemi. Mimo to twierdził, że wojna nie odcisnęła na nim trwałego piętna.  Lacz opisał swoje wspomnienia w książce pod tytułem: “Mściciel. Ostatni snajper”. Tytuł słusznie sugeruje, że nie jest to raczej lektura dla ludzi o słabych nerwach. Nie mniej jednak, nawet jeśli z reguły nie czujecie się komfortowo w militarnych klimatach, to tej relacji z Iraku warto poświęcić kilka godzin.  Lacz, oprócz tego, że pozwala nam zajrzeć za kulisy owianego nimbem tajemnicy szkolenia SEALs i opisuje, nie szczędząc brutalnych szczegółów, poszczególne operacje, w których uczestniczył w Iraku, to stara się również wytłumaczyć ideę, która legła u podstaw wojny z terroryzmem. W związku z premierą drugiego wydania “Mściciela” w Polsce postanowiliśmy poprosić, aby wytłumaczył nam ją osobiście. Nie zabrakło również miejsca na pytania od was - czytelników jego książki.

poliTYka #30 | Sikorski wie, co zrobi po zwycięstwie opozycji. "Zamknę furtkę przed nosem Kurskiemu"
2021-02-15 09:00:52

Europoseł KO Radosław Sikorski uważa, że wspólna lista opozycji jest nie tylko możliwa, ale i pożądana. Polityk podkreśla, że Szymon Hołownia "zaczyna odgrywać pozytywną rolę", gdyż przyciąga miękkich wyborców PiS. Sikorski wie też, co zrobiłby tuż po zwycięstwie opozycji. – Zamknąłbym furtkę przed nosem Jackowi Kurskiemu – odpowiada.

Europoseł KO Radosław Sikorski uważa, że wspólna lista opozycji jest nie tylko możliwa, ale i pożądana. Polityk podkreśla, że Szymon Hołownia "zaczyna odgrywać pozytywną rolę", gdyż przyciąga miękkich wyborców PiS. Sikorski wie też, co zrobiłby tuż po zwycięstwie opozycji. – Zamknąłbym furtkę przed nosem Jackowi Kurskiemu – odpowiada.

SPOKOJNA GŁOWA #13 | Lekarze rozkładają ręce, a ty nadal czujesz się źle? Być może to choroba psychosomatyczna
2021-02-12 18:37:50

– Choroby psychosomatyczne oznaczają brak harmonii między naszym ciałem a umysłem. Ich podłożem są często nieprzepracowane, tłumione i wyparte emocje oraz stres – podkreśla psycholożka Joanna Jaworska, która w podcaście "Spokojna głowa" mówi o mądrości ciała.  Czujesz się źle, boli cię brzuch, ale w badaniach wszystko wygląda prawidłowo? To może być choroba psychosomatyczna. Jednak jej diagnoza nie jest taka łatwa, bo nawet jeśli wyniki potwierdzają zaburzenia pracy organizmu, to nie jest jednoznaczne z tym, że problem jest wyłącznie natury fizycznej.  Chorujemy, bo cały czas się stresujemy, bo nie umiemy odreagować napięć, bo jesteśmy głusi na nasze emocje. Stąd właśnie biorą się choroby psychosomatyczne.  – Rola stresu jest ogromna i oczywiście negatywna, jeśli chodzi o nasze samopoczucie, zarówno psychiczne, jak i fizyczne. Jeżeli nie potrafimy odreagować stresu, jeżeli kumuluje się on nam w organizmie, to niestety narażamy się na to, że nasze ciało cierpi i może zachorować. W pewnym momencie się zbuntuje i powie: dość – mówi psycholog Joanna Jaworska.  Nasza rozmówczyni dodaje, że na choroby narażone są niemal wszystkie narządy naszego organizmu.  – Wrzody żołądka, ból brzucha, astma, różnego rodzaju choroby skóry, wszystko to możemy łączyć z emocjami, których nie potrafimy wyrazić. Np. choroby gardła, tarczycy, możemy połączyć ze złością, której nie potrafimy z siebie wyrzucić, z nieumiejętnością wyrażania sprzeciwu i stawiania granic – zaznacza rozmówczyni.   O tym do czego może doprowadzić stres i bagatelizowanie emocji, o technikach radzenia sobie z napięciem, oraz o tym, dlaczego o chorobach psychosomatycznych mówi się, że są chorobami autoagresji rozmawiamy w podcaście "Spokojna głowa".

– Choroby psychosomatyczne oznaczają brak harmonii między naszym ciałem a umysłem. Ich podłożem są często nieprzepracowane, tłumione i wyparte emocje oraz stres – podkreśla psycholożka Joanna Jaworska, która w podcaście "Spokojna głowa" mówi o mądrości ciała.  Czujesz się źle, boli cię brzuch, ale w badaniach wszystko wygląda prawidłowo? To może być choroba psychosomatyczna. Jednak jej diagnoza nie jest taka łatwa, bo nawet jeśli wyniki potwierdzają zaburzenia pracy organizmu, to nie jest jednoznaczne z tym, że problem jest wyłącznie natury fizycznej.  Chorujemy, bo cały czas się stresujemy, bo nie umiemy odreagować napięć, bo jesteśmy głusi na nasze emocje. Stąd właśnie biorą się choroby psychosomatyczne.  – Rola stresu jest ogromna i oczywiście negatywna, jeśli chodzi o nasze samopoczucie, zarówno psychiczne, jak i fizyczne. Jeżeli nie potrafimy odreagować stresu, jeżeli kumuluje się on nam w organizmie, to niestety narażamy się na to, że nasze ciało cierpi i może zachorować. W pewnym momencie się zbuntuje i powie: dość – mówi psycholog Joanna Jaworska.  Nasza rozmówczyni dodaje, że na choroby narażone są niemal wszystkie narządy naszego organizmu.  – Wrzody żołądka, ból brzucha, astma, różnego rodzaju choroby skóry, wszystko to możemy łączyć z emocjami, których nie potrafimy wyrazić. Np. choroby gardła, tarczycy, możemy połączyć ze złością, której nie potrafimy z siebie wyrzucić, z nieumiejętnością wyrażania sprzeciwu i stawiania granic – zaznacza rozmówczyni.   O tym do czego może doprowadzić stres i bagatelizowanie emocji, o technikach radzenia sobie z napięciem, oraz o tym, dlaczego o chorobach psychosomatycznych mówi się, że są chorobami autoagresji rozmawiamy w podcaście "Spokojna głowa".

poliTYka #29 | Czego opozycja w Polsce może się nauczyć od "spiskowców" w USA?
2021-02-11 09:47:29

To, że Trump – jeśli przegra – ogłosi, że wybory zostały sfałszowane, było jasne. Zapowiadał to sam prezydent na długo przed startem głosowania. Jednak nie udało mu się wywrócić stolika i przeprowadzić zamachu stanu. To nie był uśmiech losu – na uczciwe wybory i utrzymanie ich rezultatu miesiącami pracowała ukryta, ponadpartyjna koalicja.  Jej działania właśnie opisał "Time". Czego od "spiskowców" w USA może się nauczyć szeroko rozumiana opozycja w Polsce? Mówi dr Łukasz Pawłowski.

To, że Trump – jeśli przegra – ogłosi, że wybory zostały sfałszowane, było jasne. Zapowiadał to sam prezydent na długo przed startem głosowania. Jednak nie udało mu się wywrócić stolika i przeprowadzić zamachu stanu. To nie był uśmiech losu – na uczciwe wybory i utrzymanie ich rezultatu miesiącami pracowała ukryta, ponadpartyjna koalicja.  Jej działania właśnie opisał "Time". Czego od "spiskowców" w USA może się nauczyć szeroko rozumiana opozycja w Polsce? Mówi dr Łukasz Pawłowski.

MORDERSTWO (NIE)DOSKONAŁE #38 | Gwałcili ją tak, że aż zmarła. 26-latka oprawcę poznała w autobusie
2021-02-09 22:59:41

Sekcja zwłok wykazała jednoznacznie, że śmierć 26-letniej Moniki R. była konsekwencją obrażeń oraz powikłań po obrażeniach, jakich młoda kobieta doznała podczas tortur, jakie przeszła w mieszkaniu na łódzkim osiedlu Zarzew. Przez 8 dni była gwałcona, bita, przypalano ją papierosami...  O tej sprawie za dużo nie chcą mówić ani prokuratura, ani obrońcy oskarżonych. Przede wszystkim dlatego, że nie ma jeszcze prawomocnego wyroku, proces zaś toczył się z wyłączeniem jawności. Nie można więc zdradzić tego, co działo się za zamkniętymi drzwiami.  Na razie jest orzeczenie pierwszej instancji. Sąd Okręgowy w Łodzi w czerwcu 2020 r. skazał 34-letniego Tomasza K., 37-letniego Sebastiana T. i jego rówieśnika Grzegorza K. na kary po 25 lat więzienia. Prokuratura całej trójce zarzuciła gwałty zbiorowe ze szczególnym okrucieństwem, pozbawienie wolności ze szczególnym udręczeniem i spowodowanie obrażeń ciała, które doprowadziły do zgonu.  Dramat Moniki R. ze Zgierza zaczął się 19 lipca 2017 r. w autobusie komunikacji miejskiej w Łodzi. Tam spotkała 34-letniego Tomasza K. Od słowa do słowa - 26-latka dała się zaprosić do jego mieszkania. Tak, nie ma wątpliwości, że Monika poszła tam dobrowolnie, ale pozostała w środku wbrew własnej woli.  Szybko przestało być miło - pojawił się jeden kolega mężczyzny, potem kolejny. Zaczęło się bicie i gwałty. Z każdym dniem tortur Monika R. miała coraz mniej sił. Ale i jej oprawcy jakby tracili na nią ochotę. Po ponad tygodniu przetrzymywania w zamkniętym mieszkaniu powiedzieli jej, że śmierdzi i że ma wypie*dalać. Uprzedzili, że jeśli piśnie komuś słowo, to zabiją ją i jej mamę. Byli przekonani, że na tyle zastraszyli ofiarę, iż nikomu nic nie powie.  Monika R. trafiła do Centrum Zdrowia Matki Polki. Jej stan był bardzo ciężki. Podłączono ją do respiratora. Zdiagnozowano wielonarządowe obrażenia wewnętrzne. Stwierdzono, że kobieta doznała rozległego rozerwania ścian pochwy i odbytnicy. Operowano ją kilkakrotnie. Niestety, po trzech tygodniach walki o jej życie, Monika R. zmarła. O tym, co przeszła, zdążyła opowiedzieć swojej mamie.  Trzej oskarżeni w trakcie procesu podkreślali, że Monika R. do mieszkania weszła dobrowolnie. Potwierdzali, że uprawiali z nią seks, ale zapewniali, że ona sama tego chciała. Jeden ze skazanych robił jej zdjęcia. Śledczy przyznają, że są one przerażające.  Tomasz K., Sebastian T. i Grzegorz K. zostali uznani za więźniów niebezpiecznych, trafili do Zakładu Karnego w Piotrkowie Trybunalskim. Ich sprawa nie jest jednak zamknięta. Apelacje od wyroku sądu pierwszej instancji złożyła zarówno prokuratura, jak i obrońcy skazanych.  Co jest w apelacjach? O tym mówią goście najnowszego odcinka podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe". Na krótką rozmowę zgodzili się Krzysztof Kopania, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi oraz adwokat dr hab. Maciej Rakowski, obrońca jednego z mężczyzn.

Sekcja zwłok wykazała jednoznacznie, że śmierć 26-letniej Moniki R. była konsekwencją obrażeń oraz powikłań po obrażeniach, jakich młoda kobieta doznała podczas tortur, jakie przeszła w mieszkaniu na łódzkim osiedlu Zarzew. Przez 8 dni była gwałcona, bita, przypalano ją papierosami...  O tej sprawie za dużo nie chcą mówić ani prokuratura, ani obrońcy oskarżonych. Przede wszystkim dlatego, że nie ma jeszcze prawomocnego wyroku, proces zaś toczył się z wyłączeniem jawności. Nie można więc zdradzić tego, co działo się za zamkniętymi drzwiami.  Na razie jest orzeczenie pierwszej instancji. Sąd Okręgowy w Łodzi w czerwcu 2020 r. skazał 34-letniego Tomasza K., 37-letniego Sebastiana T. i jego rówieśnika Grzegorza K. na kary po 25 lat więzienia. Prokuratura całej trójce zarzuciła gwałty zbiorowe ze szczególnym okrucieństwem, pozbawienie wolności ze szczególnym udręczeniem i spowodowanie obrażeń ciała, które doprowadziły do zgonu.  Dramat Moniki R. ze Zgierza zaczął się 19 lipca 2017 r. w autobusie komunikacji miejskiej w Łodzi. Tam spotkała 34-letniego Tomasza K. Od słowa do słowa - 26-latka dała się zaprosić do jego mieszkania. Tak, nie ma wątpliwości, że Monika poszła tam dobrowolnie, ale pozostała w środku wbrew własnej woli.  Szybko przestało być miło - pojawił się jeden kolega mężczyzny, potem kolejny. Zaczęło się bicie i gwałty. Z każdym dniem tortur Monika R. miała coraz mniej sił. Ale i jej oprawcy jakby tracili na nią ochotę. Po ponad tygodniu przetrzymywania w zamkniętym mieszkaniu powiedzieli jej, że śmierdzi i że ma wypie*dalać. Uprzedzili, że jeśli piśnie komuś słowo, to zabiją ją i jej mamę. Byli przekonani, że na tyle zastraszyli ofiarę, iż nikomu nic nie powie.  Monika R. trafiła do Centrum Zdrowia Matki Polki. Jej stan był bardzo ciężki. Podłączono ją do respiratora. Zdiagnozowano wielonarządowe obrażenia wewnętrzne. Stwierdzono, że kobieta doznała rozległego rozerwania ścian pochwy i odbytnicy. Operowano ją kilkakrotnie. Niestety, po trzech tygodniach walki o jej życie, Monika R. zmarła. O tym, co przeszła, zdążyła opowiedzieć swojej mamie.  Trzej oskarżeni w trakcie procesu podkreślali, że Monika R. do mieszkania weszła dobrowolnie. Potwierdzali, że uprawiali z nią seks, ale zapewniali, że ona sama tego chciała. Jeden ze skazanych robił jej zdjęcia. Śledczy przyznają, że są one przerażające.  Tomasz K., Sebastian T. i Grzegorz K. zostali uznani za więźniów niebezpiecznych, trafili do Zakładu Karnego w Piotrkowie Trybunalskim. Ich sprawa nie jest jednak zamknięta. Apelacje od wyroku sądu pierwszej instancji złożyła zarówno prokuratura, jak i obrońcy skazanych.  Co jest w apelacjach? O tym mówią goście najnowszego odcinka podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe". Na krótką rozmowę zgodzili się Krzysztof Kopania, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi oraz adwokat dr hab. Maciej Rakowski, obrońca jednego z mężczyzn.

naTematyka #32 | "Miami bez cenzury": naga prawda o policji, kontrwywiadzie wojskowym, politykach i gangsterach
2021-02-09 22:54:39

Gotowi na jazdę bez trzymanki? Jeżeli tak, zapraszam do obejrzenia i wysłuchania rozmowy z Anną Wojtachą i Jarosławem "Miamim" Pieczonką, która będzie kręcić się wokół książki, która wręcz idealnie pasuje do głównego założenia podcastu naTematyka: tutaj liczy się wyłącznie szczerość; bez jakichkolwiek, półprawd, wybielania siebie, tudzież gryzienia się w język w momentach, gdy człowiek chce powiedzieć o rzeczach niewygodnych – zarówno dla siebie, jak i osób, które pociągają za sznurki w naszym kraju.  Ona: dziennikarka i reporterka, która m. in. relacjonowała wojny w Afganistanie, Iraku, Gruzji, Strefie Gazy, Czadzie oraz zamachy terrorystyczne w Indiach i przewrót rządowy w Tajlandii. On: niegdysiejszy żołnierz, agent kontrwywiadu wojskowego i policjant-przykrywkowiec, dziś agent ochrony statków handlowych u wybrzeży Afryki.  Ich pierwsze spotkanie upłynęło pod znakiem naprawdę wielu wątpliwości; jak w książce "Miami bez cenzury" wspomina Anna Wojtacha: "Kiedy pierwszy raz go zobaczyłam, byłam lekko przestraszona. Na byłego policjanta nie wyglądał. Raczej na żołnierza mafii od brudnej roboty”. Jednak z czasem ta dwójka przeobraziła się w parę przyjaciół, którzy nie wyobrażają sobie chociażby jednego dnia bez rozmowy telefonicznej.  Efektem długo i mozolnie budowanego zaufania stał się do bólu wręcz szczery wywiad-rzeka, w którym Jarosław Pieczonka postanowił opowiedzieć o swoim życiu – począwszy od wczesnej młodości, a skończywszy na tym, co dzieje się w jego życiu dziś. Co po drodze? Cała masa pełnych adrenaliny, napięcia i bólu wspomnień, którymi można by obdzielić tuzin ludzi – słowem życiorys, którego bieg przypomina szaloną jazdę kolejką górską.  Porozmawiajmy o książce, która daje czytelnikowi możliwość zanurzenia się w świat sekretów Ludowego Wojska Polskiego, metod działania kontrwywiadu oraz tajnych rozgrywek, toczonych m. in. przez CBŚ, CBA, ABW, biznesmenów, a jakże, polityków. "Miami bez cenzury" to również naprawdę duża porcja opowieści na temat rodzimej przestępczości zorganizowanej, która w krwawych latach 90. przeżywała złotą erę.  Lecz to nie wszystko – w tym wyjątkowym wywiadzie nie zabrakło również sporej dawki pikanterii, rozumianej jako naprawdę szczere, nieocenzurowane opowieści o relacjach damsko-męskich człowieka, w przypadku którego seks – również z osobami takimi jak wdowa po słynnym gangsterze Słowiku – nierzadko był formą pozyskiwania bardzo cennych informacji.

Gotowi na jazdę bez trzymanki? Jeżeli tak, zapraszam do obejrzenia i wysłuchania rozmowy z Anną Wojtachą i Jarosławem "Miamim" Pieczonką, która będzie kręcić się wokół książki, która wręcz idealnie pasuje do głównego założenia podcastu naTematyka: tutaj liczy się wyłącznie szczerość; bez jakichkolwiek, półprawd, wybielania siebie, tudzież gryzienia się w język w momentach, gdy człowiek chce powiedzieć o rzeczach niewygodnych – zarówno dla siebie, jak i osób, które pociągają za sznurki w naszym kraju.  Ona: dziennikarka i reporterka, która m. in. relacjonowała wojny w Afganistanie, Iraku, Gruzji, Strefie Gazy, Czadzie oraz zamachy terrorystyczne w Indiach i przewrót rządowy w Tajlandii. On: niegdysiejszy żołnierz, agent kontrwywiadu wojskowego i policjant-przykrywkowiec, dziś agent ochrony statków handlowych u wybrzeży Afryki.  Ich pierwsze spotkanie upłynęło pod znakiem naprawdę wielu wątpliwości; jak w książce "Miami bez cenzury" wspomina Anna Wojtacha: "Kiedy pierwszy raz go zobaczyłam, byłam lekko przestraszona. Na byłego policjanta nie wyglądał. Raczej na żołnierza mafii od brudnej roboty”. Jednak z czasem ta dwójka przeobraziła się w parę przyjaciół, którzy nie wyobrażają sobie chociażby jednego dnia bez rozmowy telefonicznej.  Efektem długo i mozolnie budowanego zaufania stał się do bólu wręcz szczery wywiad-rzeka, w którym Jarosław Pieczonka postanowił opowiedzieć o swoim życiu – począwszy od wczesnej młodości, a skończywszy na tym, co dzieje się w jego życiu dziś. Co po drodze? Cała masa pełnych adrenaliny, napięcia i bólu wspomnień, którymi można by obdzielić tuzin ludzi – słowem życiorys, którego bieg przypomina szaloną jazdę kolejką górską.  Porozmawiajmy o książce, która daje czytelnikowi możliwość zanurzenia się w świat sekretów Ludowego Wojska Polskiego, metod działania kontrwywiadu oraz tajnych rozgrywek, toczonych m. in. przez CBŚ, CBA, ABW, biznesmenów, a jakże, polityków. "Miami bez cenzury" to również naprawdę duża porcja opowieści na temat rodzimej przestępczości zorganizowanej, która w krwawych latach 90. przeżywała złotą erę.  Lecz to nie wszystko – w tym wyjątkowym wywiadzie nie zabrakło również sporej dawki pikanterii, rozumianej jako naprawdę szczere, nieocenzurowane opowieści o relacjach damsko-męskich człowieka, w przypadku którego seks – również z osobami takimi jak wdowa po słynnym gangsterze Słowiku – nierzadko był formą pozyskiwania bardzo cennych informacji.

SPOKOJNA GŁOWA #12 | Jedna chwila sprawiła, że postanowili zmienić swoje życie i ruszyć w świat
2021-02-06 13:19:31

Zwolnili i ruszyli w świat. Ludzie mediów, ona dziennikarka, on operator, umieli powiedzieć stop w te zwariowanej rzeczywistości, żeby przeżyć życie naprawdę. Joanna Grzymkowska-Podolak i Jarosław Podolak w podcascie "Spokojna głowa" opowiadają o podróżach, powrotach, odwadze i poznawaniu siebie.  Joanna i Jarek od lat związani są z telewizją. Tam zresztą też się poznali. Ona dziennikarka, wydawczyni i realizatorka, on operator obrazu. Robią to, co lubią, bo ich pasją jest pokazywanie świata i opowiadanie o nim. Praca w mediach oznacza jednak najczęściej życie w ciągłym biegu i nienormowany czas pracy. Ten tryb w przypadku naszych rozmówców przerwało pewne przykre wydarzenie.  –Miałem wtedy około 40 lat, wszystko było w jak najlepszym porządku i nagle trafiłem do szpitala. Okazała się, że to zawał. W takim momencie człowiek musi przemyśleć kilka rzeczy, co chce robić w życiu, czy chce coś zmienić. To był właśnie ten sygnał – opowiada Jarek.  Małżeństwo postawiło na zmianę. Nie chcieli czekać z realizacją swoich pasji na emeryturę lub na kolejną chorobą. Dziś podkreślają, że to zrobienie pierwszego kroku wymaga największej odwagi i że nie warto odkładać tej decyzję na później.  W 2011 roku polecieli do Maroka. Spędzili tam miesiąc. Gdzie jeszcze byli, co zobaczyli, kogo spotkali, co im to dało i jak poradzili sobie, gdy pandemia zaskoczyła ich w trakcie ich rocznej podróży po Azji mówią w podcascie "Spokojna głowa".

Zwolnili i ruszyli w świat. Ludzie mediów, ona dziennikarka, on operator, umieli powiedzieć stop w te zwariowanej rzeczywistości, żeby przeżyć życie naprawdę. Joanna Grzymkowska-Podolak i Jarosław Podolak w podcascie "Spokojna głowa" opowiadają o podróżach, powrotach, odwadze i poznawaniu siebie.  Joanna i Jarek od lat związani są z telewizją. Tam zresztą też się poznali. Ona dziennikarka, wydawczyni i realizatorka, on operator obrazu. Robią to, co lubią, bo ich pasją jest pokazywanie świata i opowiadanie o nim. Praca w mediach oznacza jednak najczęściej życie w ciągłym biegu i nienormowany czas pracy. Ten tryb w przypadku naszych rozmówców przerwało pewne przykre wydarzenie.  –Miałem wtedy około 40 lat, wszystko było w jak najlepszym porządku i nagle trafiłem do szpitala. Okazała się, że to zawał. W takim momencie człowiek musi przemyśleć kilka rzeczy, co chce robić w życiu, czy chce coś zmienić. To był właśnie ten sygnał – opowiada Jarek.  Małżeństwo postawiło na zmianę. Nie chcieli czekać z realizacją swoich pasji na emeryturę lub na kolejną chorobą. Dziś podkreślają, że to zrobienie pierwszego kroku wymaga największej odwagi i że nie warto odkładać tej decyzję na później.  W 2011 roku polecieli do Maroka. Spędzili tam miesiąc. Gdzie jeszcze byli, co zobaczyli, kogo spotkali, co im to dało i jak poradzili sobie, gdy pandemia zaskoczyła ich w trakcie ich rocznej podróży po Azji mówią w podcascie "Spokojna głowa".

poliTYka #28 | Urzędniczki ze Szczecina poszły na Strajk Kobiet. Do akcji wkroczyła prokuratura
2021-02-04 12:45:22

Prokuratura w Szczecinie zainteresowała się uczestnictwem urzędniczek Urzędu Marszałkowskiego w Strajku Kobiet. Protest 27 października był wyrazem sprzeciwu wobec odebrania kobietom prawa do przerwania uszkodzonej ciąży. Teraz o dane dyrektorów działów UM wystąpiła policja. O sprawie w podcaście poliTYka mówi marszałek województwa zachodniopomorskiego Olgierd Geblewicz (KO).

Prokuratura w Szczecinie zainteresowała się uczestnictwem urzędniczek Urzędu Marszałkowskiego w Strajku Kobiet. Protest 27 października był wyrazem sprzeciwu wobec odebrania kobietom prawa do przerwania uszkodzonej ciąży. Teraz o dane dyrektorów działów UM wystąpiła policja. O sprawie w podcaście poliTYka mówi marszałek województwa zachodniopomorskiego Olgierd Geblewicz (KO).

MORDERSTWO (NIE)DOSKONAŁE #37 | Zabójstwo bez jasnego motywu. 20-latka zginęła z rąk nieznajomego
2021-01-29 09:23:52

Policjanci już właściwie mieli sprawcę. Rozmawiali z nim, wypytywali, ale zdołał się wykręcić, oczyścić z podejrzeń i nic z tego nie wyszło. Wiele lat trzeba było czekać na rozwiązanie zagadki. Dzięki policjantom z Archiwum X właśnie się to udało. 20-letnia Zyta Michalska z Mikuszewa w Wielkopolsce zaginęła 3 kwietnia 1994 r., w wielkanocną niedzielę. Jej ciało dzień później tuż obok lasu, niecały kilometr od domu, znalazła jej mama. Wiadomo, że młoda kobieta nie została zgwałcona.  Dla policjantów zagadką był motyw sprawcy. Na pewno nie chodziło o rabunek - 20-latka nie miała przy sobie żadnych pieniędzy, wyszła tylko na chwilę w okolice domu. Co również zastanawiające, gdy znaleziono ciało Zyty, sweter miała ubrany na lewą stronę. To raczej niemożliwe, aby sama się tak ubrała wychodząc z domu. Zwracała uwagę na swój wygląd, była wręcz pedantyczna. Czyżby sprawca ją rozebrał, a potem, pozostawiając zwłoki, pospiesznie ubrał z powrotem? Początkowo o zamordowanie 20-latki podejrzewany był jej chłopak Maciej, student Politechniki Poznańskiej. Policjanci wychwycili jakieś nieścisłości w jego zeznaniach i grozili, że go zamkną.   Przez dłuższy czas w kręgu podejrzeń był też niepełnosprawny intelektualnie mieszkaniec sąsiedniej wsi. Był niemową, zachowywał się dziwnie, zdarzało mu się zaczepiać w lesie dziewczyny. Rodzice niepełnosprawnego mężczyzny zapewniali jednak, że feralnego dnia był cały czas z nimi, więc on mógł zabić. Sprawcy nie wykryto, śledztwo umorzono.  Ale to nie znaczy, że w komendzie o zabójstwie Zyty z Mikuszewa zapomniano. Kilka lat temu policjanci z Archiwum X w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Poznaniu powrócili do tej sprawy. Wytypowali krąg około 40 mężczyzn, którzy mogliby odpowiadać za śmierć 20-latki. Na szczęście sprawca na miejscu zbrodni pozostawił swój materiał genetyczny - na tyle niewielki, że wtedy, w latach 90., był nie do zbadania. Dziś było to już możliwe.  15 grudnia 2020 roku zatrzymano 52-letniego Waldemara B., mieszkańca wsi Pałczyn. W chwili zbrodni mężczyzna miał 26 lat. W międzyczasie - już po zabójstwie - zdążył zdążył się ożenić, urodziły mu się dwie córki, dziś są nastolatkami. Dla tej rodziny to też ogromna tragedia.  Jak udało się rozwikłać sprawę zabójstwa Zyty? Jaki był motyw sprawcy? Czy Waldemar B. znał swoją ofiarę? I jak wygląda na co dzień praca policjantów z Archiwum X? O tym mówimy w najnowszym odcinku podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe". Gościem tego odcinka jest mł. insp. Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.

Policjanci już właściwie mieli sprawcę. Rozmawiali z nim, wypytywali, ale zdołał się wykręcić, oczyścić z podejrzeń i nic z tego nie wyszło. Wiele lat trzeba było czekać na rozwiązanie zagadki. Dzięki policjantom z Archiwum X właśnie się to udało. 20-letnia Zyta Michalska z Mikuszewa w Wielkopolsce zaginęła 3 kwietnia 1994 r., w wielkanocną niedzielę. Jej ciało dzień później tuż obok lasu, niecały kilometr od domu, znalazła jej mama. Wiadomo, że młoda kobieta nie została zgwałcona.  Dla policjantów zagadką był motyw sprawcy. Na pewno nie chodziło o rabunek - 20-latka nie miała przy sobie żadnych pieniędzy, wyszła tylko na chwilę w okolice domu. Co również zastanawiające, gdy znaleziono ciało Zyty, sweter miała ubrany na lewą stronę. To raczej niemożliwe, aby sama się tak ubrała wychodząc z domu. Zwracała uwagę na swój wygląd, była wręcz pedantyczna. Czyżby sprawca ją rozebrał, a potem, pozostawiając zwłoki, pospiesznie ubrał z powrotem? Początkowo o zamordowanie 20-latki podejrzewany był jej chłopak Maciej, student Politechniki Poznańskiej. Policjanci wychwycili jakieś nieścisłości w jego zeznaniach i grozili, że go zamkną.   Przez dłuższy czas w kręgu podejrzeń był też niepełnosprawny intelektualnie mieszkaniec sąsiedniej wsi. Był niemową, zachowywał się dziwnie, zdarzało mu się zaczepiać w lesie dziewczyny. Rodzice niepełnosprawnego mężczyzny zapewniali jednak, że feralnego dnia był cały czas z nimi, więc on mógł zabić. Sprawcy nie wykryto, śledztwo umorzono.  Ale to nie znaczy, że w komendzie o zabójstwie Zyty z Mikuszewa zapomniano. Kilka lat temu policjanci z Archiwum X w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Poznaniu powrócili do tej sprawy. Wytypowali krąg około 40 mężczyzn, którzy mogliby odpowiadać za śmierć 20-latki. Na szczęście sprawca na miejscu zbrodni pozostawił swój materiał genetyczny - na tyle niewielki, że wtedy, w latach 90., był nie do zbadania. Dziś było to już możliwe.  15 grudnia 2020 roku zatrzymano 52-letniego Waldemara B., mieszkańca wsi Pałczyn. W chwili zbrodni mężczyzna miał 26 lat. W międzyczasie - już po zabójstwie - zdążył zdążył się ożenić, urodziły mu się dwie córki, dziś są nastolatkami. Dla tej rodziny to też ogromna tragedia.  Jak udało się rozwikłać sprawę zabójstwa Zyty? Jaki był motyw sprawcy? Czy Waldemar B. znał swoją ofiarę? I jak wygląda na co dzień praca policjantów z Archiwum X? O tym mówimy w najnowszym odcinku podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe". Gościem tego odcinka jest mł. insp. Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.

poliTyka #27 | Czy Biden zbuduje u nas Fort Trump? Co nowy prezydent USA oznacza dla Polski
2021-01-28 18:13:54

Do ostatniej chwili rząd Zjednoczonej Prawicy stawiał na Donalda Trumpa. Wybory wygrał jednak Joe Biden, który 20 stycznia został 46 prezydentem USA. Co to oznacza dla Polski? I o czym świadczą decyzje, które prezydent Biden podjął podczas pierwszego tygodnia swojej prezydentury? O tym w podcaście poliTYka mówi prof. Katarzyna Pisarek, amerykanistka, szefowa Europejskiej Akademii Dyplomacji.

Do ostatniej chwili rząd Zjednoczonej Prawicy stawiał na Donalda Trumpa. Wybory wygrał jednak Joe Biden, który 20 stycznia został 46 prezydentem USA. Co to oznacza dla Polski? I o czym świadczą decyzje, które prezydent Biden podjął podczas pierwszego tygodnia swojej prezydentury? O tym w podcaście poliTYka mówi prof. Katarzyna Pisarek, amerykanistka, szefowa Europejskiej Akademii Dyplomacji.

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie