Wszechnica.org.pl - Historia

„Wszechnica.org.pl - Historia” to baza wykładów zrealizowanych we współpracy z prestiżowymi instytucjami naukowymi. Wśród naszych partnerów znajdują się m.in. Festiwal Nauki w Warszawie, Instytut Historyczny UW, Muzeum POLIN, Zamek Królewski w Warszawie oraz Kawiarnie naukowe. Wszechnica.org.pl nagrywa też własne rozmowy z historykami i świadkami historii. Projekt realizowany jest przez Fundację Wspomagania Wsi. Do korzystania z naszego serwisu zapraszamy wszystkich, którzy cenią sobie rzetelną wiedzę oraz ciekawe dyskusje. Zapraszamy do odwiedzenia też kanału Wszechnica.org.pl - Nauka

Kategorie:
Edukacja Kursy

Odcinki od najnowszych:

114. Prawa człowieka w myśli i działalności Tadeusza Mazowieckiego 1989-2013
2020-07-21 11:42:31

Wykład Przemysława Brzuszczaka, Klub Inteligencji Katolickiej [26 października 2016] Podnoszenie kwestii praw człowieka było wyróżnikiem polityki zagranicznej rządu Tadeusza Mazowieckiego. Późniejsze gabinety odsuwały tę problematykę na coraz dalszy plan – mówił Przemysław Brzuszczak podczas wykładu w Klubie Inteligencji Katolickiej. Jego wystąpienie poświęcone było działalności pierwszego niekomunistycznego premiera po 1989 r. na rzecz praw człowieka w latach 90. Prelegent skupił się na trzech etapach w biografii Mazowieckiego: sprawowaniu funkcji szefa rządu w l. 1989-1991, misji Specjalnego Sprawozdawcy Komisji Praw Człowieka ONZ ds. przestrzegania praw człowieka na terenie byłej Jugosławii w l. 1992-1995 oraz zaangażowaniu w prace nad Konstytucją RP z 1997 r. Brzuszczak mówił, że dyplomacja rządu Mazowieckiego działała aktywnie na rzecz praw człowieka i stawiała Polskę za wzór w tym względzie. Opowiedział również o misji bohatera wykładu w Bośni, zakończonej demonstracyjną rezygnacją po masakrze w Srebrenicy dokonanej przy biernym zachowaniu sił ONZ. Podkreślił też koncyliacyjny wkład Mazowieckiego w uchwalenie polskiej ustawy zasadniczej. Po głównej części wykładu prelegent odpowiedział na pytania i uwagi słuchaczy. Interesowało ich m.in. jakie wnioski wyciągnął Mazowiecki z misji na Bałkanach, dlaczego nie określał się mianem chadeka oraz czy z jego dorobku można wnioskować, jak zachowałby się wobec współczesnego kryzysu uchodźczego.

Wykład Przemysława Brzuszczaka, Klub Inteligencji Katolickiej [26 października 2016]

Podnoszenie kwestii praw człowieka było wyróżnikiem polityki zagranicznej rządu Tadeusza Mazowieckiego. Późniejsze gabinety odsuwały tę problematykę na coraz dalszy plan – mówił Przemysław Brzuszczak podczas wykładu w Klubie Inteligencji Katolickiej. Jego wystąpienie poświęcone było działalności pierwszego niekomunistycznego premiera po 1989 r. na rzecz praw człowieka w latach 90.

Prelegent skupił się na trzech etapach w biografii Mazowieckiego: sprawowaniu funkcji szefa rządu w l. 1989-1991, misji Specjalnego Sprawozdawcy Komisji Praw Człowieka ONZ ds. przestrzegania praw człowieka na terenie byłej Jugosławii w l. 1992-1995 oraz zaangażowaniu w prace nad Konstytucją RP z 1997 r.

Brzuszczak mówił, że dyplomacja rządu Mazowieckiego działała aktywnie na rzecz praw człowieka i stawiała Polskę za wzór w tym względzie. Opowiedział również o misji bohatera wykładu w Bośni, zakończonej demonstracyjną rezygnacją po masakrze w Srebrenicy dokonanej przy biernym zachowaniu sił ONZ. Podkreślił też koncyliacyjny wkład Mazowieckiego w uchwalenie polskiej ustawy zasadniczej.

Po głównej części wykładu prelegent odpowiedział na pytania i uwagi słuchaczy. Interesowało ich m.in. jakie wnioski wyciągnął Mazowiecki z misji na Bałkanach, dlaczego nie określał się mianem chadeka oraz czy z jego dorobku można wnioskować, jak zachowałby się wobec współczesnego kryzysu uchodźczego.

113. Czy istniało królestwo Dawida?
2020-07-21 10:59:39

Wykład dr. hab. Łukasza Niesiołowskiego-Spano, Kawiarnia Naukowa Festiwalu Nauki [17 października 2016 r.] Królestwo Dawida rozciągało się na rozległych terenach od Egiptu po Damaszek. W ten sposób opisuje je Biblia. Porównanie biblijnego przekazu z innymi tekstami źródłowymi oraz wynikami badań archeologicznych podważa jednak obraz przedstawiony w Starym Testamencie. Jeśli państwo Dawida faktycznie istniało, to zajmowało niewielki obszar i przypominało swoim charakterem tereny Kozaczyzny – mówił dr hab. Łukasz Niesiołowski-Spano, który był gościem Kawiarni Naukowej Festiwalu Nauki. Według chronologii biblijnej Dawid miał panować około roku 1000 p.n.e. Data nie jest dokładnie znana. Jak mówił historyk, pozabiblijne listy władców panujących w Izraelu i Judzie dostępne są dopiero dla czasów odpowiednio od początku IX oraz przełomu VIII i VII w. p.n.e. Przekaz biblijny można więc przyjąć jedynie w tym przypadku za dobrą monetę. Osoby próbujące udowadniać na gruncie naukowym istnienie królestwa Dawida odwołują się do odkryć archeologicznych. Jednym z nich jest stela z Tel Dan powstała w 2 poł. IX w. p.n.e. , którą wystawił prawdopodobnie Chazael, król Damaszku, podczas z jednej z kampanii przeciwko Izraelowi. Aramejska inskrypcja mówi o Dawidzie, założycielu dynastii panującej w Izraelu. Jak mówił dr hab. Niesiołowski-Spano, jest to jedyne znane źródło pozabiblijne wymieniające imię Dawida. Określenie go mianem założyciela dynastii nie jest jednak równoznaczne z potwierdzeniem, że był ona postacią historyczną. Podobnie jak legendarny Piast, od którego miała wywodzić się dynastia panująca w średniowiecznej Polsce. Innym odkryciem archeologicznym, do którego odwołują osoby próbujące udowadniać istnienie państwa Dawida, jest struktura schodkowa na terenie Jerozolimy, która miała być według Biblii stolicą dawidowego królestwa. Jest ona różnie datowana – na XIII-XII lub IX w. p.n.e. Nie pokrywa się więc z okresem panowania króla według chronologii biblijnej. Co więcej, jeśli nawet odkrycie pochodziłoby z X w., to ówczesna Jerozolima – jak podkreślił gość Kawiarni – była bardzo małym ośrodkiem, który nie mógłby kontrolować wielkiego państwa. Argumentem używanym na historyczność królestwa Dawida wykorzystywany jest też ostrakon odnaleziony Khirbet Keijafa, datowany na ok. 1050-950 r. p.n.e. Uważa się, że zawiera on rozkaz. Zwolennicy tezy o istnieniu państwa Dawida twierdzą, że to on był jego autorem. Rozkaz miał zostać wysłany z Jerozolimy do jednej z przygranicznych twierdz. Problem w tym – jak mówił historyk – że niedaleko od miejsca odnalezienia ostrakonu znajdowało się największe miasto na terenie ówczesnej Palestyny, filistyńskie Tell es-Safi (Gath). To tam, a nie w malutkiej natenczas Jerozolimie, mogło powstać wymienione pismo. Znaleziska archeologiczne mogą też być użyte jako argument przeciw historyczności królestwa Dawida. Dr hab. Niesiołowski-Spano wskazał na brak znalezisk ceramiki filistyńskiej na terenach na północ od Jerozolimy zamieszkałych przez ludność określaną jako protoizraelska. Zdaniem historyka nie wynika to z pobożności przejawiającej się poprzez odrzucanie wpływów filistyńskich, jak chcą niektórzy, ale z braku istnienia elit, które byłyby świadectwem istnienia tam struktury państwowej. Na potwierdzenie swojej opinii gość Kawiarni odwołał się do opisu wyprawy wojennej egipskiego faraona Szeszonka z 925 r p.n.e. Przemaszerował on przez całe terytorium Palestyny, ale wymienione tereny pominął. Co świadczy, że nie miały one żadnego znaczenia strategicznego. Wyprawa Szeszonka – jak mówił dr hab. Niesiołowski-Spano – przyczyniła się natomiast do poźniejszego powstania królestwa Izraela. Faraon zniszczył bowiem garnizony Filistynów, którzy do tego czasu byli niekwestionowanymi panami Palestyny.

Wykład dr. hab. Łukasza Niesiołowskiego-Spano, Kawiarnia Naukowa Festiwalu Nauki [17 października 2016 r.]

Królestwo Dawida rozciągało się na rozległych terenach od Egiptu po Damaszek. W ten sposób opisuje je Biblia. Porównanie biblijnego przekazu z innymi tekstami źródłowymi oraz wynikami badań archeologicznych podważa jednak obraz przedstawiony w Starym Testamencie. Jeśli państwo Dawida faktycznie istniało, to zajmowało niewielki obszar i przypominało swoim charakterem tereny Kozaczyzny – mówił dr hab. Łukasz Niesiołowski-Spano, który był gościem Kawiarni Naukowej Festiwalu Nauki.

Według chronologii biblijnej Dawid miał panować około roku 1000 p.n.e. Data nie jest dokładnie znana. Jak mówił historyk, pozabiblijne listy władców panujących w Izraelu i Judzie dostępne są dopiero dla czasów odpowiednio od początku IX oraz przełomu VIII i VII w. p.n.e. Przekaz biblijny można więc przyjąć jedynie w tym przypadku za dobrą monetę.

Osoby próbujące udowadniać na gruncie naukowym istnienie królestwa Dawida odwołują się do odkryć archeologicznych. Jednym z nich jest stela z Tel Dan powstała w 2 poł. IX w. p.n.e. , którą wystawił prawdopodobnie Chazael, król Damaszku, podczas z jednej z kampanii przeciwko Izraelowi. Aramejska inskrypcja mówi o Dawidzie, założycielu dynastii panującej w Izraelu. Jak mówił dr hab. Niesiołowski-Spano, jest to jedyne znane źródło pozabiblijne wymieniające imię Dawida. Określenie go mianem założyciela dynastii nie jest jednak równoznaczne z potwierdzeniem, że był ona postacią historyczną. Podobnie jak legendarny Piast, od którego miała wywodzić się dynastia panująca w średniowiecznej Polsce.

Innym odkryciem archeologicznym, do którego odwołują osoby próbujące udowadniać istnienie państwa Dawida, jest struktura schodkowa na terenie Jerozolimy, która miała być według Biblii stolicą dawidowego królestwa. Jest ona różnie datowana – na XIII-XII lub IX w. p.n.e. Nie pokrywa się więc z okresem panowania króla według chronologii biblijnej. Co więcej, jeśli nawet odkrycie pochodziłoby z X w., to ówczesna Jerozolima – jak podkreślił gość Kawiarni – była bardzo małym ośrodkiem, który nie mógłby kontrolować wielkiego państwa.

Argumentem używanym na historyczność królestwa Dawida wykorzystywany jest też ostrakon odnaleziony Khirbet Keijafa, datowany na ok. 1050-950 r. p.n.e. Uważa się, że zawiera on rozkaz. Zwolennicy tezy o istnieniu państwa Dawida twierdzą, że to on był jego autorem. Rozkaz miał zostać wysłany z Jerozolimy do jednej z przygranicznych twierdz. Problem w tym – jak mówił historyk – że niedaleko od miejsca odnalezienia ostrakonu znajdowało się największe miasto na terenie ówczesnej Palestyny, filistyńskie Tell es-Safi (Gath). To tam, a nie w malutkiej natenczas Jerozolimie, mogło powstać wymienione pismo.

Znaleziska archeologiczne mogą też być użyte jako argument przeciw historyczności królestwa Dawida. Dr hab. Niesiołowski-Spano wskazał na brak znalezisk ceramiki filistyńskiej na terenach na północ od Jerozolimy zamieszkałych przez ludność określaną jako protoizraelska. Zdaniem historyka nie wynika to z pobożności przejawiającej się poprzez odrzucanie wpływów filistyńskich, jak chcą niektórzy, ale z braku istnienia elit, które byłyby świadectwem istnienia tam struktury państwowej. Na potwierdzenie swojej opinii gość Kawiarni odwołał się do opisu wyprawy wojennej egipskiego faraona Szeszonka z 925 r p.n.e. Przemaszerował on przez całe terytorium Palestyny, ale wymienione tereny pominął. Co świadczy, że nie miały one żadnego znaczenia strategicznego. Wyprawa Szeszonka – jak mówił dr hab. Niesiołowski-Spano – przyczyniła się natomiast do poźniejszego powstania królestwa Izraela. Faraon zniszczył bowiem garnizony Filistynów, którzy do tego czasu byli niekwestionowanymi panami Palestyny.

112. Historia świata według roślin
2020-07-21 10:34:31

Wykład towarzyszący XX Festiwalowi Nauki w Warszawie [29 września 2016] Rośliny mogą nie tylko pięknie wyglądać i dobrze smakować, ale też zmieniać losy świata. O ich wpływie na bieg dziejów opowiadał podczas XX Festiwalu Nauki przyrodnik i latynoamerykanista Wojciech Doroszewicz. Tulipany są znane ze swego piękna i są symbolem Holandii, choć wcale z tego kraju nie pochodzą. Stały się jednak w nim, jak mówił przyrodnik, przyczyną pierwszej w historii bańki spekulacyjnej. Cebulki tych kwiatów były tak pożądane, że osiągały na rynku kwoty równe cenom całych gospodarstw rolnych. Chęć zysku sprawiła, że zaczęto handlować cebulkami, które jeszcze nie istniały. Stało się to przyczyną bankructw, które zachwiały w XVII w. gospodarką Królestwa Niderlandów. Niemały wpływ na losy świata miał również powszechnie wykorzystywany dziś w kuchni ziemniak. Roślina odkryta w Ameryce Południowej nie od razu przyjęła się w Europie. Jak mówił Doroszewicz, w niektórych krajach nazywany był „bulbą Belzebuba” i uważany za roślinę trującą – zapewne ze względu na dolegliwości, jakie powoduje zjedzenie go w stanie surowym. Jego spożycie stało się powszechne dopiero w XVIII w. i – jak mówił przyrodnik – miało  swój udział w rewolucji przemysłowej. Pozwoliło bowiem wykarmić całe rzesze robotników i chłopów. Walory ziemniaka stały się też jednak przyczyną tragedii. Gdy w XIX w. Irlandia padła ofiarą chorób atakujących uprawy kartofla, Anglia doprowadziła do blokady wyspy. Jak wskazał Jaroszewicz, stało się to przyczyną wielkiego głodu, który zdziesiątkował populację Irlandczyków i stał się przyczyną ich masowej emigracji do Stanów Zjednoczonych. Potomkiem imigrantów z „Zielonej Wyspy” był m.in. prezydent USA John Kennedy. Jak opowiadał przyrodnik, rośliny miały też swój niemały udział w podboju obu Ameryk. Chodzi konkretnie o przywleczone przez Europejczyków różne gatunki mniszka, koniczyny, trawy i babki. Ta ostatnia otrzymała nawet wśród niektórych plemion indiańskich nazwę „stopa Anglika”, bo ich członkowie sądzili, że roślina wyrasta wszędzie, gdzie nastąpi Europejczyk. Udana inwazja tych roślin po drugiej stronie Atlantyku umożliwiła wypasanie sprowadzonych z Europy gatunków trzody i bydła. Odkryty na kontynencie amerykańskim kauczukowiec stał się kamieniem milowym w dziejach motoryzacji. Gdyby nie wytwarzany z jego soku lateks i produkowane z niego opony, samochody nie mogłyby osiągać dużych prędkości. Rośliny naznaczyły też niestety na historii ludzkości piętno wyzysku i wojen. Jak opowiadał Jaroszewicz, gdyby nie chinina pozyskiwana z chinowca, która posiada właściwości antymalaryczne, biały człowiek nie podbiłby w XIX w. Afryki. Niewolnicy  z „Czarnego Lądu”, których sprowadzano do Ameryki Południowej i Środkowej na plantacje trzciny cukrowej, całkowicie zmienili tamtejszą strukturę społeczną. Na Lądzie Afrykańskim drenaż zasobów ludzkich doprowadził z kolei do zniszczenia wielu lokalnych kultur. Przyczyną wojny secesyjnej w USA był brak zgody Południa na likwidację niewolnictwa, bo zachwiałoby to tamtejszymi fortunami opartymi na uprawie bawełny. Rośliny nadal wpływają na historię ludzkości. Jako jeden z przykładów przyrodnik wskazał jarofę. Roślina jest bardzo bogata w tłuszcze i może stanowić alternatywę dla palmy olejowej, której uprawy są przyczyną zagłady lasów tropikalnych. Pod uprawę jarofy nie trzeba wycinać naturalnych puszcz, bo przyjmuje się ona nawet na zasolonych pustyniach.

Wykład towarzyszący XX Festiwalowi Nauki w Warszawie [29 września 2016]

Rośliny mogą nie tylko pięknie wyglądać i dobrze smakować, ale też zmieniać losy świata. O ich wpływie na bieg dziejów opowiadał podczas XX Festiwalu Nauki przyrodnik i latynoamerykanista Wojciech Doroszewicz.

Tulipany są znane ze swego piękna i są symbolem Holandii, choć wcale z tego kraju nie pochodzą. Stały się jednak w nim, jak mówił przyrodnik, przyczyną pierwszej w historii bańki spekulacyjnej. Cebulki tych kwiatów były tak pożądane, że osiągały na rynku kwoty równe cenom całych gospodarstw rolnych. Chęć zysku sprawiła, że zaczęto handlować cebulkami, które jeszcze nie istniały. Stało się to przyczyną bankructw, które zachwiały w XVII w. gospodarką Królestwa Niderlandów.

Niemały wpływ na losy świata miał również powszechnie wykorzystywany dziś w kuchni ziemniak. Roślina odkryta w Ameryce Południowej nie od razu przyjęła się w Europie. Jak mówił Doroszewicz, w niektórych krajach nazywany był „bulbą Belzebuba” i uważany za roślinę trującą – zapewne ze względu na dolegliwości, jakie powoduje zjedzenie go w stanie surowym. Jego spożycie stało się powszechne dopiero w XVIII w. i – jak mówił przyrodnik – miało  swój udział w rewolucji przemysłowej. Pozwoliło bowiem wykarmić całe rzesze robotników i chłopów.

Walory ziemniaka stały się też jednak przyczyną tragedii. Gdy w XIX w. Irlandia padła ofiarą chorób atakujących uprawy kartofla, Anglia doprowadziła do blokady wyspy. Jak wskazał Jaroszewicz, stało się to przyczyną wielkiego głodu, który zdziesiątkował populację Irlandczyków i stał się przyczyną ich masowej emigracji do Stanów Zjednoczonych. Potomkiem imigrantów z „Zielonej Wyspy” był m.in. prezydent USA John Kennedy.

Jak opowiadał przyrodnik, rośliny miały też swój niemały udział w podboju obu Ameryk. Chodzi konkretnie o przywleczone przez Europejczyków różne gatunki mniszka, koniczyny, trawy i babki. Ta ostatnia otrzymała nawet wśród niektórych plemion indiańskich nazwę „stopa Anglika”, bo ich członkowie sądzili, że roślina wyrasta wszędzie, gdzie nastąpi Europejczyk. Udana inwazja tych roślin po drugiej stronie Atlantyku umożliwiła wypasanie sprowadzonych z Europy gatunków trzody i bydła.

Odkryty na kontynencie amerykańskim kauczukowiec stał się kamieniem milowym w dziejach motoryzacji. Gdyby nie wytwarzany z jego soku lateks i produkowane z niego opony, samochody nie mogłyby osiągać dużych prędkości.

Rośliny naznaczyły też niestety na historii ludzkości piętno wyzysku i wojen. Jak opowiadał Jaroszewicz, gdyby nie chinina pozyskiwana z chinowca, która posiada właściwości antymalaryczne, biały człowiek nie podbiłby w XIX w. Afryki. Niewolnicy  z „Czarnego Lądu”, których sprowadzano do Ameryki Południowej i Środkowej na plantacje trzciny cukrowej, całkowicie zmienili tamtejszą strukturę społeczną. Na Lądzie Afrykańskim drenaż zasobów ludzkich doprowadził z kolei do zniszczenia wielu lokalnych kultur. Przyczyną wojny secesyjnej w USA był brak zgody Południa na likwidację niewolnictwa, bo zachwiałoby to tamtejszymi fortunami opartymi na uprawie bawełny.

Rośliny nadal wpływają na historię ludzkości. Jako jeden z przykładów przyrodnik wskazał jarofę. Roślina jest bardzo bogata w tłuszcze i może stanowić alternatywę dla palmy olejowej, której uprawy są przyczyną zagłady lasów tropikalnych. Pod uprawę jarofy nie trzeba wycinać naturalnych puszcz, bo przyjmuje się ona nawet na zasolonych pustyniach.

111. Spór o początki państwa polskiego
2020-07-21 10:27:05

Debata towarzysząca XX Festiwalowi Nauki w Warszawie [25 września 2016] Początki państwa polskiego z uwagi na niedostatek źródeł historycznych są okryte tajemnicą. Są też przedmiotem dyskusji pomiędzy badaczami. Debata poświęcona interpretacji znanych przekazów pisanych oraz odkryć archeologicznych dotyczących tego okresu odbyła się podczas XX Festiwalu Nauki w Warszawie. W dyskusji udział wzięli mediewiści z Instytutu Historycznego UW – prof. dr hab. Paweł Żmudzki oraz historyk prof. dr hab. Jacek Banaszkiewicz z Instytutu Historii UMCS, który wystąpił w zastępstwie nieobecnego archeologa prof. dr. hab. Przemysława Urbańczyka z Instytutu Archeologii UKSW. Źródła, badania, interpretacje Debatę rozpoczął prof. Żmudzki, który zreferował przekazy źródłowe opisujące genezę państwa polskiego oraz historię badań historycznych i archeologicznych poświęconych temu zagadnieniu. Zaczął od przytoczenia historii opisanych przez Gala Anonima, Wincentego Kadłubka, Dzierzwę i w „Kronice Wielkopolskiej”. Wymienione przekazy jako pierwszy poddał krytycznej refleksji Jan Kochanowski w swoim eseju „O Lechu i Czechu historyja naganiona”. Sformułował on tezę do dziś będącą fundamentem badań historycznych, że za wiarygodne można uznać jedynie te przekazy, które znajdują potwierdzenie w niezależnych źródłach. Kochanowski uznał w związku tym przekazy wymienionych wyżej kronikarzy za zmyślone. W jego ślady poszli XVIII-wieczni historycy, jak Adam Naruszewicz i Gotfryd Lengnich, którzy za pierwszego władcę Polski uznali Mieszka – pierwszego, o którym istnieją przekazy z niezależnych źródeł. XX-wieczni badacze zaczęli – jak mówił prof. Żmudzki – „żałować przodków Mieszka” wymienianych w różnych kronikach. Wybitni mediewiści jak Henryk Łowmiański czy Gerard Labuda postawili hipotezy, że przynajmniej opisani przez Gala Siemowit, Lestek i Siemomysł istnieli naprawdę. Twierdzili, że pamięć dynastyczna w trzy pokolenia po Mieszku mogła je poprawnie zachować. Uzasadniali, że potęga państwa Mieszka nie mogła powstać znienacka. Wszystkie te hipotezy obaliła rewolucja w badaniach archeologicznych pod koniec ubiegłego wieku. Datowanie radiowęglowe pozwoliło ustalić, że najwcześniejsze pozostałości grodów w Wielkopolsce pochodzą dopiero z końca IX w. Nasilony proces budowy można zaś datować najwcześniej na lata 20. i 30. X w. Drugim etapem rewolucji była praca prof. Banaszkiewicza poświęcona trzem pierwszy rozdziałom kroniki Gala [„Podanie o Piaście i Popielu. Studium porównawcze nad wczesnośredniowiecznymi tradycjami dynastycznymi”, 1986]. Wykazał on, że opisani w niej przodkowie Mieszka są elementem konstrukcyjnym mitu dynastycznego, w związku z czym nie można ich traktować jako postaci istniejących w rzeczywistości. Prof. Banaszkiewicz żartował, „że nie chciał odbierać Polakom Siemowita, Lestka i Mieszka”. Wyjaśnił jednak, że nawet gdyby wymienione przez Gala postacie istniały, to opisująca je legenda nie liczy się z realiami i powstała w określonym celu. Świadczą o tym źródłosłowy imion jej bohaterów. Siemowit odwołuje się do ziemi, Lestek od sprytu, Siemowit do rodu. Stanowią odzwierciedlenie cech, jakie chcieli sobie nadać jej twórcy. Dr Pac., który zamknął pierwszą część dyskusji, zwrócił uwagę, że nie wspomniano dotychczas o „chrzcie Polski” jako konstytutywnym punkcie polskiej państwowości. Jak podkreślił, tradycja ta obecna jest w polskiej historiografii od czasu Jana Długosza. Przypomniał spór w tysięczną rocznicę chrztu, kiedy Kościół katolicki i władze komunistyczne hucznie celebrowały jubileusz – jako początek chrystianizacji lub początek państwa polskiego. Tegoroczne obchody były pozbawione ówczesnej temperatury. Co charakterystyczne – jak zauważył mediewista – wyrażeniu „chrzest Polski” powszechnie zaczął towarzyszyć przedrostek „tak zwany”. Historyk podkreślił słuszność takiego sformułowania, bowiem „chrzcić można ludzi, nie państwa”.

Debata towarzysząca XX Festiwalowi Nauki w Warszawie [25 września 2016]

Początki państwa polskiego z uwagi na niedostatek źródeł historycznych są okryte tajemnicą. Są też przedmiotem dyskusji pomiędzy badaczami. Debata poświęcona interpretacji znanych przekazów pisanych oraz odkryć archeologicznych dotyczących tego okresu odbyła się podczas XX Festiwalu Nauki w Warszawie.

W dyskusji udział wzięli mediewiści z Instytutu Historycznego UW – prof. dr hab. Paweł Żmudzki oraz historyk prof. dr hab. Jacek Banaszkiewicz z Instytutu Historii UMCS, który wystąpił w zastępstwie nieobecnego archeologa prof. dr. hab. Przemysława Urbańczyka z Instytutu Archeologii UKSW.

Źródła, badania, interpretacje

Debatę rozpoczął prof. Żmudzki, który zreferował przekazy źródłowe opisujące genezę państwa polskiego oraz historię badań historycznych i archeologicznych poświęconych temu zagadnieniu. Zaczął od przytoczenia historii opisanych przez Gala Anonima, Wincentego Kadłubka, Dzierzwę i w „Kronice Wielkopolskiej”. Wymienione przekazy jako pierwszy poddał krytycznej refleksji Jan Kochanowski w swoim eseju „O Lechu i Czechu historyja naganiona”. Sformułował on tezę do dziś będącą fundamentem badań historycznych, że za wiarygodne można uznać jedynie te przekazy, które znajdują potwierdzenie w niezależnych źródłach. Kochanowski uznał w związku tym przekazy wymienionych wyżej kronikarzy za zmyślone. W jego ślady poszli XVIII-wieczni historycy, jak Adam Naruszewicz i Gotfryd Lengnich, którzy za pierwszego władcę Polski uznali Mieszka – pierwszego, o którym istnieją przekazy z niezależnych źródeł.

XX-wieczni badacze zaczęli – jak mówił prof. Żmudzki – „żałować przodków Mieszka” wymienianych w różnych kronikach. Wybitni mediewiści jak Henryk Łowmiański czy Gerard Labuda postawili hipotezy, że przynajmniej opisani przez Gala Siemowit, Lestek i Siemomysł istnieli naprawdę. Twierdzili, że pamięć dynastyczna w trzy pokolenia po Mieszku mogła je poprawnie zachować. Uzasadniali, że potęga państwa Mieszka nie mogła powstać znienacka. Wszystkie te hipotezy obaliła rewolucja w badaniach archeologicznych pod koniec ubiegłego wieku. Datowanie radiowęglowe pozwoliło ustalić, że najwcześniejsze pozostałości grodów w Wielkopolsce pochodzą dopiero z końca IX w. Nasilony proces budowy można zaś datować najwcześniej na lata 20. i 30. X w. Drugim etapem rewolucji była praca prof. Banaszkiewicza poświęcona trzem pierwszy rozdziałom kroniki Gala [„Podanie o Piaście i Popielu. Studium porównawcze nad wczesnośredniowiecznymi tradycjami dynastycznymi”, 1986]. Wykazał on, że opisani w niej przodkowie Mieszka są elementem konstrukcyjnym mitu dynastycznego, w związku z czym nie można ich traktować jako postaci istniejących w rzeczywistości.

Prof. Banaszkiewicz żartował, „że nie chciał odbierać Polakom Siemowita, Lestka i Mieszka”. Wyjaśnił jednak, że nawet gdyby wymienione przez Gala postacie istniały, to opisująca je legenda nie liczy się z realiami i powstała w określonym celu. Świadczą o tym źródłosłowy imion jej bohaterów. Siemowit odwołuje się do ziemi, Lestek od sprytu, Siemowit do rodu. Stanowią odzwierciedlenie cech, jakie chcieli sobie nadać jej twórcy.

Dr Pac., który zamknął pierwszą część dyskusji, zwrócił uwagę, że nie wspomniano dotychczas o „chrzcie Polski” jako konstytutywnym punkcie polskiej państwowości. Jak podkreślił, tradycja ta obecna jest w polskiej historiografii od czasu Jana Długosza. Przypomniał spór w tysięczną rocznicę chrztu, kiedy Kościół katolicki i władze komunistyczne hucznie celebrowały jubileusz – jako początek chrystianizacji lub początek państwa polskiego. Tegoroczne obchody były pozbawione ówczesnej temperatury. Co charakterystyczne – jak zauważył mediewista – wyrażeniu „chrzest Polski” powszechnie zaczął towarzyszyć przedrostek „tak zwany”. Historyk podkreślił słuszność takiego sformułowania, bowiem „chrzcić można ludzi, nie państwa”.

110. Październik 1956 – najważniejszy przełom w historii PRL
2020-07-21 10:10:10

Debata towarzysząca XX Festiwalowi Nauki w Warszawie [26 września 2016] Rok 1956 był najbardziej przełomowym rokiem w historii PRL. Ważniejszym niż rok 1980 i powstanie Solidarności. Głęboko zmienił naturę państwa – od stalinowskiej quasi rewolucji, przebudowy instytucji państwowych i życia społecznego do państwa nazwanego realnym socjalizmem – mówił historyk prof. dr hab. Dariusz Stola, który poprowadził debatę podczas XX Festiwalu Nauki poświęconą wydarzeniom Października 1956. W dyskusji oprócz prof. Stoli wzięli udział autor monografii „Polski rok 1956” prof. dr. hab. Paweł Machcewicz, historyczka społeczna dr Natalia Jarska oraz autor wielu monografii dotyczących okresu PRL prof. dr hab. Andrzej Friszke. Nie jedno wydarzenie, ale proces Pierwszą część dyskusji poświęcono próbie odpowiedzi na postawione przez prof. Stolę pytanie, które wydarzenia najbardziej wpłynęły na upadek stalinizmu w Polsce. Prof. Machcewicz mówił, że podobnie jak w przypadku innych przełomów, nie można mówić o jednym konkretnym wydarzeniu, ale o całym procesie. Wśród najważniejszych jego elementów wymienił śmierć Józefa Stalina w marcu 1953 roku, bez której system trwałby kolejne lata. Kolejnym ważnym punktem był referat Nikity Chruszczowa na XX Zjeździe KPZR, podczas którego opisane zostały niektóre zbrodnie okresu stalinowskiego. Treść referatu była kolportowana w ZSRR, a później także w Polsce. Inny ważnym wydarzeniem były audycje Józefa Światły w Radiu Wolna Europa, które zaczęły być nadawane na jesieni 1954 roku. Zbiegły na Zachód wysoki funkcjonariusz Urzędu Bezpieczeństwa opisał w nich kulisy funkcjonowania bezpieki i partii komunistycznej w Polsce. Kolejnym wymienionym przez prof. Machcewicza gwoździem do trumny stalinizmu były protesty robotnicze, do jakich doszło w Poznaniu w czerwcu 1956 roku. Uświadomiły one rządzącym skalę niezadowolenia społecznego i wymusiły przeprowadzenie zmian. Władze rozpoczęły wówczas rozmowy z Władysławem Gomułką, co stanowiło wstęp do jego powrót do władzy w październiku. Miesiąc ten został uznany przez historyka za kluczowy. Odbyły się wówczas tysiące demonstracji, masówek i pochodów, których uczestnicy domagali się destalinizacji. Wiele z tych żądań zostało spełnionych i przetrwało aż do upadku komunizmu. Przełamanie bariery strachu Dr Jarska dodała, że kluczowym elementem było przełamanie bariery strachu w różnych sferach życia społecznego. Przypomniała, że w wyniku audycji Światły doszło zmian w bezpiece i symbolicznej likwidacji Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego pod koniec 1954 roku. W wyniku amnestii z kwietnia 1956 roku wyszło na wolność tysiące więźniów politycznych. Od 1955 roku w prasie rozpoczęła się krytyka niektórych „polityk stalinizmu”, np. „produktywizacji kobiet”, warunków pracy czy niewydolności gospodarczej systemu. Stanowiło to przygotowanie do dyskusji, która odbyła w październiku 1956 roku. Zdaniem Jarskiej miesiąc ten to „ani początek, ani koniec” stalnizmu w Polsce. Należy raczej mówić o procesie, trwającym od 1954 do 1957 roku.

Debata towarzysząca XX Festiwalowi Nauki w Warszawie [26 września 2016]

Rok 1956 był najbardziej przełomowym rokiem w historii PRL. Ważniejszym niż rok 1980 i powstanie Solidarności. Głęboko zmienił naturę państwa – od stalinowskiej quasi rewolucji, przebudowy instytucji państwowych i życia społecznego do państwa nazwanego realnym socjalizmem – mówił historyk prof. dr hab. Dariusz Stola, który poprowadził debatę podczas XX Festiwalu Nauki poświęconą wydarzeniom Października 1956.

W dyskusji oprócz prof. Stoli wzięli udział autor monografii „Polski rok 1956” prof. dr. hab. Paweł Machcewicz, historyczka społeczna dr Natalia Jarska oraz autor wielu monografii dotyczących okresu PRL prof. dr hab. Andrzej Friszke.

Nie jedno wydarzenie, ale proces

Pierwszą część dyskusji poświęcono próbie odpowiedzi na postawione przez prof. Stolę pytanie, które wydarzenia najbardziej wpłynęły na upadek stalinizmu w Polsce. Prof. Machcewicz mówił, że podobnie jak w przypadku innych przełomów, nie można mówić o jednym konkretnym wydarzeniu, ale o całym procesie. Wśród najważniejszych jego elementów wymienił śmierć Józefa Stalina w marcu 1953 roku, bez której system trwałby kolejne lata. Kolejnym ważnym punktem był referat Nikity Chruszczowa na XX Zjeździe KPZR, podczas którego opisane zostały niektóre zbrodnie okresu stalinowskiego. Treść referatu była kolportowana w ZSRR, a później także w Polsce. Inny ważnym wydarzeniem były audycje Józefa Światły w Radiu Wolna Europa, które zaczęły być nadawane na jesieni 1954 roku. Zbiegły na Zachód wysoki funkcjonariusz Urzędu Bezpieczeństwa opisał w nich kulisy funkcjonowania bezpieki i partii komunistycznej w Polsce. Kolejnym wymienionym przez prof. Machcewicza gwoździem do trumny stalinizmu były protesty robotnicze, do jakich doszło w Poznaniu w czerwcu 1956 roku. Uświadomiły one rządzącym skalę niezadowolenia społecznego i wymusiły przeprowadzenie zmian. Władze rozpoczęły wówczas rozmowy z Władysławem Gomułką, co stanowiło wstęp do jego powrót do władzy w październiku. Miesiąc ten został uznany przez historyka za kluczowy. Odbyły się wówczas tysiące demonstracji, masówek i pochodów, których uczestnicy domagali się destalinizacji. Wiele z tych żądań zostało spełnionych i przetrwało aż do upadku komunizmu.

Przełamanie bariery strachu

Dr Jarska dodała, że kluczowym elementem było przełamanie bariery strachu w różnych sferach życia społecznego. Przypomniała, że w wyniku audycji Światły doszło zmian w bezpiece i symbolicznej likwidacji Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego pod koniec 1954 roku. W wyniku amnestii z kwietnia 1956 roku wyszło na wolność tysiące więźniów politycznych. Od 1955 roku w prasie rozpoczęła się krytyka niektórych „polityk stalinizmu”, np. „produktywizacji kobiet”, warunków pracy czy niewydolności gospodarczej systemu. Stanowiło to przygotowanie do dyskusji, która odbyła w październiku 1956 roku. Zdaniem Jarskiej miesiąc ten to „ani początek, ani koniec” stalnizmu w Polsce. Należy raczej mówić o procesie, trwającym od 1954 do 1957 roku.

109. Ursus, Radom ’76. Pomoc robotnikom
2020-07-20 15:18:07

Spotkanie z okazji 40-lecia powstania KOR, Klub Inteligencki Katolickiej w Warszawie [21 września 2016] W 2016 roku mija 40-lecie powstania Komitetu Obrony Robotników. Organizacja została powołana w reakcji na  represje władz PRL wymierzone w uczestników protestów robotniczych w Ursusie, Radomiu i Płocku w czerwcu 1976 roku. W Klubie Inteligencji Katolickiej w Warszawie spotkali się z tej okazji działacze KOR-u: Dariusz Kupiecki, Wojciech Onyszkiewicz, Agnieszka Wolfram-Zakrzewska, Henryk Wujec, Rafał Zakrzewski i Ludwika Wujec. Dyskusję poprowadził historyk prof. Andrzej Friszke. Rozmowa toczyła się wokół tematu genezy organizacji. Jak zwrócił uwagę prof. Friszke, czas bezpośrednio poprzedzający formalne powstanie KOR-u we wrześniu 1976 roku jest najsłabiej dotychczas rozpoznanym przez badaczy okresem. Jako pierwszy głos zabrał Dariusz Kupiecki. Jak relacjonował, zanim zaangażował się w działalność pomocy prześladowanym przez władze mieszkańcom Radomia i Ursusa, był działaczem słynnej harcerskiej „Czarnej Jedynki”. Skupieni wokół niej ludzie brali już wcześniej udział w akcji zbierania podpisów pod listem przeciw zmianie konstytucji PRL i innych [konstytucję zmieniono w 1976 roku, dodając zapisy o przewodniej roli politycznej PZPR oraz nierozerwalnej przyjaźni polsko-radzieckiej]. Gdy dowiedzieli się o procesach robotników zatrzymanych w Ursusie, obserwowali je w sądzie. Później otrzymali adresy represjonowanych od mecenasa Jana Olszewskiego. Rozpoczęli wówczas akcję zbierania relacji o represjach oraz udzielania wsparcia poszkodowanym. Najczęściej dotyczyła ona kwestii prawnych. Później świadczono też pomoc finansową. Wojciech Onyszkieiwcz dodał, że wsparcie pieniężne było możliwe dzięki Janowi Józefowi Lipskiemu. Był on uważany za osobę zaufania publicznego. Szybko stał się depozytariuszem środków płynących z zagranicy. Onyszkiewicz, podobnie jak przedmówca, działał w środowisku „Czarnej Jedynki”. Wraz z Wojciechem Fałkowskim angażował się budowanie samorządności uczniowskiej. Udział w akcji pomocy prześladowanym robotnikom zaproponował mu Antoni Macierewicz. Jak mówił Onyszkiewicz, nie było dobrego wyboru. Zaangażowanie oznaczało groźbę pożegnania z drużyną, wyrzucenia z pracy, trafienia do więzienia. Odmowa była równoznaczna z utratą szacunku do samego siebie. Ostatecznie oznaczałaby też koniec działania w drużynie – nie można byłoby po takiej decyzji stanąć przed harcerzami. „Albo zachowasz się przyzwoicie, wchodzisz w konflikt z władzą, albo nie możesz spojrzeć w lustro”. „Pomoc biednym, skatowanym ludziom” Agnieszka Wolfram-Zakrzewska związana była z młodzieżą licealną skupioną wokół Klubu Inteligencji Katolickiej. W udział w akcji pomocy ursusianom i radomianom wciągnął ją wtenczas starszy sąsiad – Wojciech Arkuszewski. Otrzymała od niego kontakt do Zbigniewa i Zofii Romaszewskich. Przewoziła pieniądze, komunikaty, zbierała relacje. Jak opowiadała, szczególnie silne wrażenie zrobiła na niej straszliwa bieda wszechobecna w Radomiu. W mieszkaniach, które odwiedziła, panowało olbrzymie przeludnienie. W jednym z nich w pojedynczym pokoju żyło 10 osób. Przypadły je w udziale kontakty nie z robotnikami, ale ludźmi z tamtejszego marginesu społecznego. Po zamieszkach w mieście byli oni masowo aresztowani i bici. „Trudno powiedzieć, że to była pomoc robotnikom w buncie robotniczym. To po prostu była pomoc biednym, skatowanym ludziom”, opisywała.

Spotkanie z okazji 40-lecia powstania KOR, Klub Inteligencki Katolickiej w Warszawie [21 września 2016]

W 2016 roku mija 40-lecie powstania Komitetu Obrony Robotników. Organizacja została powołana w reakcji na  represje władz PRL wymierzone w uczestników protestów robotniczych w Ursusie, Radomiu i Płocku w czerwcu 1976 roku. W Klubie Inteligencji Katolickiej w Warszawie spotkali się z tej okazji działacze KOR-u: Dariusz Kupiecki, Wojciech Onyszkiewicz, Agnieszka Wolfram-Zakrzewska, Henryk Wujec, Rafał Zakrzewski i Ludwika Wujec. Dyskusję poprowadził historyk prof. Andrzej Friszke.

Rozmowa toczyła się wokół tematu genezy organizacji. Jak zwrócił uwagę prof. Friszke, czas bezpośrednio poprzedzający formalne powstanie KOR-u we wrześniu 1976 roku jest najsłabiej dotychczas rozpoznanym przez badaczy okresem. Jako pierwszy głos zabrał Dariusz Kupiecki. Jak relacjonował, zanim zaangażował się w działalność pomocy prześladowanym przez władze mieszkańcom Radomia i Ursusa, był działaczem słynnej harcerskiej „Czarnej Jedynki”. Skupieni wokół niej ludzie brali już wcześniej udział w akcji zbierania podpisów pod listem przeciw zmianie konstytucji PRL i innych [konstytucję zmieniono w 1976 roku, dodając zapisy o przewodniej roli politycznej PZPR oraz nierozerwalnej przyjaźni polsko-radzieckiej]. Gdy dowiedzieli się o procesach robotników zatrzymanych w Ursusie, obserwowali je w sądzie. Później otrzymali adresy represjonowanych od mecenasa Jana Olszewskiego. Rozpoczęli wówczas akcję zbierania relacji o represjach oraz udzielania wsparcia poszkodowanym. Najczęściej dotyczyła ona kwestii prawnych. Później świadczono też pomoc finansową.

Wojciech Onyszkieiwcz dodał, że wsparcie pieniężne było możliwe dzięki Janowi Józefowi Lipskiemu. Był on uważany za osobę zaufania publicznego. Szybko stał się depozytariuszem środków płynących z zagranicy. Onyszkiewicz, podobnie jak przedmówca, działał w środowisku „Czarnej Jedynki”. Wraz z Wojciechem Fałkowskim angażował się budowanie samorządności uczniowskiej. Udział w akcji pomocy prześladowanym robotnikom zaproponował mu Antoni Macierewicz. Jak mówił Onyszkiewicz, nie było dobrego wyboru. Zaangażowanie oznaczało groźbę pożegnania z drużyną, wyrzucenia z pracy, trafienia do więzienia. Odmowa była równoznaczna z utratą szacunku do samego siebie. Ostatecznie oznaczałaby też koniec działania w drużynie – nie można byłoby po takiej decyzji stanąć przed harcerzami. „Albo zachowasz się przyzwoicie, wchodzisz w konflikt z władzą, albo nie możesz spojrzeć w lustro”.

„Pomoc biednym, skatowanym ludziom”

Agnieszka Wolfram-Zakrzewska związana była z młodzieżą licealną skupioną wokół Klubu Inteligencji Katolickiej. W udział w akcji pomocy ursusianom i radomianom wciągnął ją wtenczas starszy sąsiad – Wojciech Arkuszewski. Otrzymała od niego kontakt do Zbigniewa i Zofii Romaszewskich. Przewoziła pieniądze, komunikaty, zbierała relacje. Jak opowiadała, szczególnie silne wrażenie zrobiła na niej straszliwa bieda wszechobecna w Radomiu. W mieszkaniach, które odwiedziła, panowało olbrzymie przeludnienie. W jednym z nich w pojedynczym pokoju żyło 10 osób. Przypadły je w udziale kontakty nie z robotnikami, ale ludźmi z tamtejszego marginesu społecznego. Po zamieszkach w mieście byli oni masowo aresztowani i bici. „Trudno powiedzieć, że to była pomoc robotnikom w buncie robotniczym. To po prostu była pomoc biednym, skatowanym ludziom”, opisywała.

108. Drzewo genealogiczne, czyli w poszukiwaniu przodków
2020-07-20 12:02:57

Wykład Adama Bartosika, Kawiarnia Naukowa 1a [9 czerwca 2016] Genealogia niesłusznie kojarzy się tylko z ustalaniem koligacji rodzinnych rodów książęcych, magnackich czy królewskich. Adam Bartosik w Kawiarni Naukowej 1a mówił, w jaki sposób każdy z nas może poszukiwać informacji o swoich przodkach. Historyk przekonywał, że warto badać swoje korzenie, nawet jeśli nie są one szlacheckie. Przywracamy bowiem dzięki temu pamięć o osobach, które nie miały szansy na trwałe zapisać się na kartach historii. – Trzeba pamiętać, że 80 proc. na Mazowszu, a 90 proc. w całym kraju ludzi, to byli zwykli ludzie. To byli mieszczanie, to byli chłopi, to byli Żydzi, to byli kupcy, to byli różni koloniści, Olendrzy. Ludzie, którzy po prostu tutaj przychodzili, wychodzili i o nich tak naprawdę niewiele wiemy. Czyli o nas samych – mówił gość Kawiarni Naukowej 1a. Poszukiwanie informacji o swoich przodkach powinniśmy zacząć od przeprowadzenia wywiadu z żyjącymi członkami rodziny, którzy mogą wskazać spokrewnione z nimi osoby zmarłe. Dopiero wówczas możemy rozpocząć poszukiwania informacji w archiwach. Podstawowym źródłem są tutaj księgi parafialne. Jak mówił historyk, od XVI w. zapisywane były w nich informacje o chrzcinach, ślubach i zgonach. Często zawierają one również informacje o profesji czy przyczynach śmierci występujących w nich osób. Do ich odczytywania niezbędna jest jednak znajomość łaciny. Na terenach Polski, które na początku XIX w. weszły w skład Księstwa Warszawskiego, księgi parafialne mogą dostarczyć również informacji o osobach nie będących wyznania katolickiego. Adam Bartosik tłumaczył, że na mocy wprowadzonego na tych ziemiach Kodeksu Napoleona proboszcz stawał się urzędnikiem stanu cywilnego, którego obowiązkiem było zapisywanie informacji o wszystkich ludziach żyjących na terenie jego parafii, nie wyłączając żydów i protestantów.

Wykład Adama Bartosika, Kawiarnia Naukowa 1a [9 czerwca 2016]

Genealogia niesłusznie kojarzy się tylko z ustalaniem koligacji rodzinnych rodów książęcych, magnackich czy królewskich. Adam Bartosik w Kawiarni Naukowej 1a mówił, w jaki sposób każdy z nas może poszukiwać informacji o swoich przodkach.

Historyk przekonywał, że warto badać swoje korzenie, nawet jeśli nie są one szlacheckie. Przywracamy bowiem dzięki temu pamięć o osobach, które nie miały szansy na trwałe zapisać się na kartach historii. – Trzeba pamiętać, że 80 proc. na Mazowszu, a 90 proc. w całym kraju ludzi, to byli zwykli ludzie. To byli mieszczanie, to byli chłopi, to byli Żydzi, to byli kupcy, to byli różni koloniści, Olendrzy. Ludzie, którzy po prostu tutaj przychodzili, wychodzili i o nich tak naprawdę niewiele wiemy. Czyli o nas samych – mówił gość Kawiarni Naukowej 1a.

Poszukiwanie informacji o swoich przodkach powinniśmy zacząć od przeprowadzenia wywiadu z żyjącymi członkami rodziny, którzy mogą wskazać spokrewnione z nimi osoby zmarłe. Dopiero wówczas możemy rozpocząć poszukiwania informacji w archiwach. Podstawowym źródłem są tutaj księgi parafialne. Jak mówił historyk, od XVI w. zapisywane były w nich informacje o chrzcinach, ślubach i zgonach. Często zawierają one również informacje o profesji czy przyczynach śmierci występujących w nich osób. Do ich odczytywania niezbędna jest jednak znajomość łaciny.

Na terenach Polski, które na początku XIX w. weszły w skład Księstwa Warszawskiego, księgi parafialne mogą dostarczyć również informacji o osobach nie będących wyznania katolickiego. Adam Bartosik tłumaczył, że na mocy wprowadzonego na tych ziemiach Kodeksu Napoleona proboszcz stawał się urzędnikiem stanu cywilnego, którego obowiązkiem było zapisywanie informacji o wszystkich ludziach żyjących na terenie jego parafii, nie wyłączając żydów i protestantów.

107. Początki polskiego chrześcijaństwa
2020-07-08 23:53:42

Wykład prof. Przemysława Urbańczyka w ramach Kawiarni Naukowej 1a w Wawerskim Centrum Kultury [14 kwietnia 2016 r.] https://wszechnica.org.pl/wyklad/poczatki-polskiego-chrzescijanstwa/ Chrześcijaństwo pojawiło się na ziemiach polskich jeszcze przed chrztem Mieszka, a wydarzenie to mogło wcale nie mieć takiego charakteru, jak się powszechnie uważa – przekonywał w Kawiarni Naukowej 1a archeolog prof. Przemysław Urbańczyk. Gość spotkania przypomniał, że badania archeologiczne potwierdziły istnienie zbudowanej w X w. świątyni chrześcijańskiej na terenie obecnego kościoła Najświętszej Marii Panny w Poznaniu. Budowla musiała powstać przed 966 rokiem, uznawanym za datę chrztu Mieszka, i była ściśle związana z siedzibą tamtejszego władcy. Jak podkreślił Urbańczyk, nie jest znany przypadek, żeby władcy budowali kościoły, planując chrzest. Panujący wówczas w Poznaniu musiał być więc chrześcijaninem. Archeolog postawił tezę, że Piastowie byli potomkami chrześcijańskich władców wielkomorawskich, którzy znaleźli schronienie w Wielkopolsce po upadku ich państwa w 906 roku. Świadczyć mają o tym powstające tam od tego czasu nowe grody. Przemawia za tym również nadanie przez Mieszka jednemu z synów imienia Świętopełk, które było imieniem dynastycznym władców wielkomorawskich. Chrztu Mieszka nie było? Według Urbańczyka wydarzenie uważane za chrzest Mieszka mogło być de facto odnowieniem łączności z Kościołem. Panujący w Wielkopolsce potomkowie władców wielkomorawskich mogli bowiem kultywować wiarę chrystusową wywiezioną z ojczystych stron, ale w oderwaniu od istniejącej hierarchii kościelnej. Archeolog zauważył też, że kult chrześcijański miał wówczas bardzo ograniczony charakter. Nie znaleziono bowiem na ziemiach polskich żadnych pochówków z tego czasu powiązanych z tą religią. Możliwe więc, że przez długi okres czasu wiara w Chrystusa była jedynie domeną władców. Znajdź nas: https://www.youtube.com/c/WszechnicaFWW/ https://www.facebook.com/WszechnicaFWW1/ https://anchor.fm/wszechnicaorgpl---historia https://anchor.fm/wszechnica-fww-nauka https://wszechnica.org.pl/ #kawiarnianaukowa #chrześcijaństwo #chrzest #mieszko

Wykład prof. Przemysława Urbańczyka w ramach Kawiarni Naukowej 1a w Wawerskim Centrum Kultury [14 kwietnia 2016 r.]

https://wszechnica.org.pl/wyklad/poczatki-polskiego-chrzescijanstwa/ Chrześcijaństwo pojawiło się na ziemiach polskich jeszcze przed chrztem Mieszka, a wydarzenie to mogło wcale nie mieć takiego charakteru, jak się powszechnie uważa – przekonywał w Kawiarni Naukowej 1a archeolog prof. Przemysław Urbańczyk.

Gość spotkania przypomniał, że badania archeologiczne potwierdziły istnienie zbudowanej w X w. świątyni chrześcijańskiej na terenie obecnego kościoła Najświętszej Marii Panny w Poznaniu. Budowla musiała powstać przed 966 rokiem, uznawanym za datę chrztu Mieszka, i była ściśle związana z siedzibą tamtejszego władcy. Jak podkreślił Urbańczyk, nie jest znany przypadek, żeby władcy budowali kościoły, planując chrzest. Panujący wówczas w Poznaniu musiał być więc chrześcijaninem.

Archeolog postawił tezę, że Piastowie byli potomkami chrześcijańskich władców wielkomorawskich, którzy znaleźli schronienie w Wielkopolsce po upadku ich państwa w 906 roku. Świadczyć mają o tym powstające tam od tego czasu nowe grody. Przemawia za tym również nadanie przez Mieszka jednemu z synów imienia Świętopełk, które było imieniem dynastycznym władców wielkomorawskich.

Chrztu Mieszka nie było?

Według Urbańczyka wydarzenie uważane za chrzest Mieszka mogło być de facto odnowieniem łączności z Kościołem. Panujący w Wielkopolsce potomkowie władców wielkomorawskich mogli bowiem kultywować wiarę chrystusową wywiezioną z ojczystych stron, ale w oderwaniu od istniejącej hierarchii kościelnej.

Archeolog zauważył też, że kult chrześcijański miał wówczas bardzo ograniczony charakter. Nie znaleziono bowiem na ziemiach polskich żadnych pochówków z tego czasu powiązanych z tą religią. Możliwe więc, że przez długi okres czasu wiara w Chrystusa była jedynie domeną władców.

Znajdź nas:

https://www.youtube.com/c/WszechnicaFWW/

https://www.facebook.com/WszechnicaFWW1/

https://anchor.fm/wszechnicaorgpl---historia

https://anchor.fm/wszechnica-fww-nauka

https://wszechnica.org.pl/

#kawiarnianaukowa #chrześcijaństwo #chrzest #mieszko

106. Chrzest Polski – 1050 lat
2020-07-08 23:39:27

Rozmowa dr. hab. Pawła Żmudzkiego i dr. Grzegorza Paca – mediewistów z Instytutu Historycznego UW, Fundacja Wspomagania Wsi [20 kwietnia 2016] Przyjęcie chrztu przez Mieszka okryte jest mgłą tajemnicy. Na podstawie dostępnych źródeł pisanych historycy mogą orzec jedynie, że fakt taki miał miejsce. Można się natomiast tylko domyślać, co skłoniło władcę do przyjęcia chrześcijaństwa czy też jak daleko roztaczała się jego władza. O problemach związanych z naszą wiedzą o Mieszku i jego państwie dyskutowali w studiu Wszechnicy mediewiści z Instytutu Historycznego UW: dr hab. Paweł Żmudzki i dr Grzegorz Pac. Według Thietmara i Galla Anonima Mieszko przyjął chrzest za sprawą swojej żony, czeskiej księżniczki Dobrawy (Dąbrówki). Obaj kronikarze tworzyli swoje dzieła wiele lat po 966 roku, w którym – jak się przyjmuje – władca przyjął chrześcijaństwo. Jak zauważyli goście, ich opowieści przypominają inne podobne przekazy tłumaczące konwersję pogańskich władców na wiarę chrystusową. Bardziej prawdopodobne jest więc, że na decyzję Mieszka wpłynęły kalkulacje polityczne. Mogą o tym świadczyć zapisy współczesnego władcy autora – Widukinda z Korbei – opisującego zmagania Mieszka z margrabią Wichmanem, który z sprzymierzony z pogańskimi Połabianami najeżdżał ziemie polskie. Dopiero połączenie przez Mieszka sił z Czechami – co byłoby następstwem przyjęcia chrztu – pozwoliło na pokonanie agresora. Choć przyczyny przyjęcia chrztu pozostają w sferze domysłów, to nie ulega wątpliwości, że wydarzenie to miało doniosłe znaczenie dla przyszłości państwa budowanego na ziemiach polskich. Przyjmując chrzest, Mieszko zyskał możliwość równoprawnych kontaktów z innymi władcami chrześcijańskimi. Przyjęcie chrześcijaństwa z Zachodu oznaczało również otworzenie się na jego kulturę, wraz z koncepcją dynastii i sakralizacji władzy. Jak mówili historycy, umożliwiło to odrodzenie państwa po upadku, do jakiego doszło pod koniec lat 30. XI wieku. Nie wyobrażano sobie bowiem wówczas, by władza trafiła w inne ręce niż piastowskie. Jakim poganinem był Mieszko, jak dalece roztaczała się jego władza oraz czy pochodziła ona z podboju czy też była kontynuacją dokonań poprzedników – to niektóre tematy poruszane podczas całej rozmowy.

Rozmowa dr. hab. Pawła Żmudzkiego i dr. Grzegorza Paca – mediewistów z Instytutu Historycznego UW, Fundacja Wspomagania Wsi [20 kwietnia 2016]

Przyjęcie chrztu przez Mieszka okryte jest mgłą tajemnicy. Na podstawie dostępnych źródeł pisanych historycy mogą orzec jedynie, że fakt taki miał miejsce. Można się natomiast tylko domyślać, co skłoniło władcę do przyjęcia chrześcijaństwa czy też jak daleko roztaczała się jego władza. O problemach związanych z naszą wiedzą o Mieszku i jego państwie dyskutowali w studiu Wszechnicy mediewiści z Instytutu Historycznego UW: dr hab. Paweł Żmudzki i dr Grzegorz Pac.

Według Thietmara i Galla Anonima Mieszko przyjął chrzest za sprawą swojej żony, czeskiej księżniczki Dobrawy (Dąbrówki). Obaj kronikarze tworzyli swoje dzieła wiele lat po 966 roku, w którym – jak się przyjmuje – władca przyjął chrześcijaństwo. Jak zauważyli goście, ich opowieści przypominają inne podobne przekazy tłumaczące konwersję pogańskich władców na wiarę chrystusową. Bardziej prawdopodobne jest więc, że na decyzję Mieszka wpłynęły kalkulacje polityczne. Mogą o tym świadczyć zapisy współczesnego władcy autora – Widukinda z Korbei – opisującego zmagania Mieszka z margrabią Wichmanem, który z sprzymierzony z pogańskimi Połabianami najeżdżał ziemie polskie. Dopiero połączenie przez Mieszka sił z Czechami – co byłoby następstwem przyjęcia chrztu – pozwoliło na pokonanie agresora.

Choć przyczyny przyjęcia chrztu pozostają w sferze domysłów, to nie ulega wątpliwości, że wydarzenie to miało doniosłe znaczenie dla przyszłości państwa budowanego na ziemiach polskich. Przyjmując chrzest, Mieszko zyskał możliwość równoprawnych kontaktów z innymi władcami chrześcijańskimi. Przyjęcie chrześcijaństwa z Zachodu oznaczało również otworzenie się na jego kulturę, wraz z koncepcją dynastii i sakralizacji władzy. Jak mówili historycy, umożliwiło to odrodzenie państwa po upadku, do jakiego doszło pod koniec lat 30. XI wieku. Nie wyobrażano sobie bowiem wówczas, by władza trafiła w inne ręce niż piastowskie.

Jakim poganinem był Mieszko, jak dalece roztaczała się jego władza oraz czy pochodziła ona z podboju czy też była kontynuacją dokonań poprzedników – to niektóre tematy poruszane podczas całej rozmowy.

105. Marzec’68 oczami uczestników
2020-07-08 22:34:16

Dyskusja z udziałem Seweryna Blumsztajna, Barbary Toruńczyk, Eugeniusza Smolara, Pauli Sawickiej, Wojciecha Marii Onyszkiewicza oraz prof. Andrzeja Friszke, Klub Inteligencji Katolickiej [17 marca 2016] Mieliśmy w sobie gen wolności, tożsamy dla pokolenia ’68 na całym świecie – mówili zgodnie uczestnicy protestów studenckich w marcu 1968 roku. Podczas spotkania, które odbyło się w warszawskim Klubie Inteligencji Katolickiej, wydarzenia Marca ’68 wspominali Seweryn Blumsztajn, Barbara Toruńczyk, Eugeniusz Smolar, Paula Sawicka i Wojciech Maria Onyszkiewicz. Dyskusję poprowadził prof. Andrzej Friszke. Historyk rozpoczął spotkanie od przypomnienia genezy powstania tzw. Komandosów, jak nazywano grupę liderów studenckich protestów na Uniwersytecie Warszawskim. Jako moment formacyjny dla tego środowiska prof. Friszke wskazał akcje w obronie Karola Modzelewskiego i Jacka Kuronia, aresztowanych w 1965 roku za napisanie „Listu otwartego do partii”, w którym z pozycji marksistowskich krytykowali politykę PZPR. – Wokół tego kręgu ludzi zaprzyjaźnionych tworzą się różne inicjatywy sprzeciwu, oporu, dyskusji, konfliktów, ale też i budowania solidarności społecznej – mówił historyk. Wśród istotnych wydarzeń w tym kontekście prof. Friszke wymienił też akcje protestacyjne w obronie Adama Michnika, represjonowanego w 1966 roku za zorganizowanie na UW spotkania z Leszkiem Kołakowskim, wydalonym z PZPR za krytykę jej władz. Tysiące studentów i kilkudziesięciu pracowników naukowych podpisało wówczas petycję w obronie Michnika. Bunt dzieci komunizmu Liderzy Marca ’68 w większości pochodzili z rodzin o tradycjach komunistycznych. Zapytani przez historyka goście spotkania opisywali, jaką te tradycje dawały podstawę do ich zaangażowania. Seweryn Blumsztajn zwrócił uwagę, że z racji wieku nie mieli za sobą doświadczenia terroru stalinowskiego, w związku z czym nie bali się buntować. – To było szersze niż to środowisko. Ta generacja uważała, że ten świat jest w jakiś sposób naturalny. I po pierwsze się nie bała, a po drugie na tyle była zidentyfikowana z tym światem, na tyle miała szczęśliwe to dzieciństwo, że uważała, że warto ten świat naprawiać. Że po pierwsze nic takiego się nie stanie, jak będziemy próbowali, a po drugie, że warto go naprawiać. To była nasza Polska – mówił Blumsztajn. – Czuliśmy wielką rozbieżność między światem ideologii, tym światem tak wspaniale opisywanym w propagandzie, a tym co było dane nam w doświadczeniu – mówiła Barbara Toruńczyk. Zwróciła uwagę, że wchodzili w dorosłość w momencie, gdy coraz bardziej zaczęto ograniczać wolności wywalczone w październiku 1956 roku. Tymczasem wszyscy byli przepełnieni ideałami marksistowskimi, według których świat miał być coraz lepszy – wolny i bez wyzysku. Jednocześnie udzielał im się duch swobody charakterystyczny dla pokolenia ’68 na całym świecie. – Nie wiadomo, co to było, ale to był wielki protest przeciwko mieszczańskiej kulturze, przeciwko takiemu życiu unormowanemu, szliśmy równolegle do hippisów – opisywała ówczesne młodzieńcze ideały Toruńczyk. – To co nas łączyło wszystkich, zarówno tych wychowywanych przez Jacka Kuronia [w grupach walterowskich – red.], jak tych którzy przeszli przez klub dyskusyjny, zwany później Klubem Poszukiwaczy Sprzeczności , jak i ci, którzy dołączyli potem na studiach, to byli wszystko ludzie, którzy w jakiś sposób byli wychowywani na ludzi zaangażowanych – mówiła Paula Sawicka.

Dyskusja z udziałem Seweryna Blumsztajna, Barbary Toruńczyk, Eugeniusza Smolara, Pauli Sawickiej, Wojciecha Marii Onyszkiewicza oraz prof. Andrzeja Friszke, Klub Inteligencji Katolickiej [17 marca 2016]

Mieliśmy w sobie gen wolności, tożsamy dla pokolenia ’68 na całym świecie – mówili zgodnie uczestnicy protestów studenckich w marcu 1968 roku. Podczas spotkania, które odbyło się w warszawskim Klubie Inteligencji Katolickiej, wydarzenia Marca ’68 wspominali Seweryn Blumsztajn, Barbara Toruńczyk, Eugeniusz Smolar, Paula Sawicka i Wojciech Maria Onyszkiewicz. Dyskusję poprowadził prof. Andrzej Friszke.

Historyk rozpoczął spotkanie od przypomnienia genezy powstania tzw. Komandosów, jak nazywano grupę liderów studenckich protestów na Uniwersytecie Warszawskim. Jako moment formacyjny dla tego środowiska prof. Friszke wskazał akcje w obronie Karola Modzelewskiego i Jacka Kuronia, aresztowanych w 1965 roku za napisanie „Listu otwartego do partii”, w którym z pozycji marksistowskich krytykowali politykę PZPR. – Wokół tego kręgu ludzi zaprzyjaźnionych tworzą się różne inicjatywy sprzeciwu, oporu, dyskusji, konfliktów, ale też i budowania solidarności społecznej – mówił historyk.

Wśród istotnych wydarzeń w tym kontekście prof. Friszke wymienił też akcje protestacyjne w obronie Adama Michnika, represjonowanego w 1966 roku za zorganizowanie na UW spotkania z Leszkiem Kołakowskim, wydalonym z PZPR za krytykę jej władz. Tysiące studentów i kilkudziesięciu pracowników naukowych podpisało wówczas petycję w obronie Michnika.

Bunt dzieci komunizmu

Liderzy Marca ’68 w większości pochodzili z rodzin o tradycjach komunistycznych. Zapytani przez historyka goście spotkania opisywali, jaką te tradycje dawały podstawę do ich zaangażowania. Seweryn Blumsztajn zwrócił uwagę, że z racji wieku nie mieli za sobą doświadczenia terroru stalinowskiego, w związku z czym nie bali się buntować. – To było szersze niż to środowisko. Ta generacja uważała, że ten świat jest w jakiś sposób naturalny. I po pierwsze się nie bała, a po drugie na tyle była zidentyfikowana z tym światem, na tyle miała szczęśliwe to dzieciństwo, że uważała, że warto ten świat naprawiać. Że po pierwsze nic takiego się nie stanie, jak będziemy próbowali, a po drugie, że warto go naprawiać. To była nasza Polska – mówił Blumsztajn.

– Czuliśmy wielką rozbieżność między światem ideologii, tym światem tak wspaniale opisywanym w propagandzie, a tym co było dane nam w doświadczeniu – mówiła Barbara Toruńczyk. Zwróciła uwagę, że wchodzili w dorosłość w momencie, gdy coraz bardziej zaczęto ograniczać wolności wywalczone w październiku 1956 roku. Tymczasem wszyscy byli przepełnieni ideałami marksistowskimi, według których świat miał być coraz lepszy – wolny i bez wyzysku. Jednocześnie udzielał im się duch swobody charakterystyczny dla pokolenia ’68 na całym świecie. – Nie wiadomo, co to było, ale to był wielki protest przeciwko mieszczańskiej kulturze, przeciwko takiemu życiu unormowanemu, szliśmy równolegle do hippisów – opisywała ówczesne młodzieńcze ideały Toruńczyk.

– To co nas łączyło wszystkich, zarówno tych wychowywanych przez Jacka Kuronia [w grupach walterowskich – red.], jak tych którzy przeszli przez klub dyskusyjny, zwany później Klubem Poszukiwaczy Sprzeczności, jak i ci, którzy dołączyli potem na studiach, to byli wszystko ludzie, którzy w jakiś sposób byli wychowywani na ludzi zaangażowanych – mówiła Paula Sawicka.

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie