Wszechnica.org.pl - Historia

„Wszechnica.org.pl - Historia” to baza wykładów zrealizowanych we współpracy z prestiżowymi instytucjami naukowymi. Wśród naszych partnerów znajdują się m.in. Festiwal Nauki w Warszawie, Instytut Historyczny UW, Muzeum POLIN, Zamek Królewski w Warszawie oraz Kawiarnie naukowe. Wszechnica.org.pl nagrywa też własne rozmowy z historykami i świadkami historii. Projekt realizowany jest przez Fundację Wspomagania Wsi. Do korzystania z naszego serwisu zapraszamy wszystkich, którzy cenią sobie rzetelną wiedzę oraz ciekawe dyskusje. Zapraszamy do odwiedzenia też kanału Wszechnica.org.pl - Nauka

Kategorie:
Edukacja Kursy

Odcinki od najnowszych:

177. Auschwitz-Birkenau. Codziennie. Rozmowa o kulturze pamięci - dr Piotr Cywiński
2021-02-18 13:26:52

Wykład dr. Piotra Cywińskiego, Klub Inteligencji Katolickiej [27 luty 2020] Miejsca pamięci powstałe w Europie wokół niemieckich obozów koncentracyjnych i obozów śmierci mają różny charakter. Dr Piotr Cywiński, dyrektor Muzeum Państwowego Auschwitz-Birkenau, opowiada jak lokalne uwarunkowania w danym kraju przekładają się na sposób ich upamiętnienia. Wykład odbył się w Klubie Inteligencji Katolickiej w Warszawie. Dr Cywiński rozpoczyna prelekcję od określenia okoliczności, które powodowały potrzebę utworzenia miejsca pamięci wokół danego obozu. Zwraca uwagę, że decydującym czynnikiem była jego wielkość. Małe obozy pracy, które powstały przy niewielkich fabrykach, najczęściej burzono i zakład wracał do swojej pierwotnej funkcji. – Z większymi obozami pada pytanie po wojnie co zrobić, bo jednak są ocalali, bo jednak jest historia, bo ta historia jest dramatyczna i powstają tak naprawdę bardzo różne wersje czegoś, co dopiero później zaczyna się nazywać miejscami pamięci – mówi prelegent. Miejsca pamięci wokół obozów koncentracyjnych i obozów śmierci Dyrektor Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau zwraca uwagę, że termin miejsce pamięci najwcześniej pojawił w Niemczech. Użyto w tym celu słowa der Gedenkstätte . Dopiero później pojawiły się francuskie i angielskie określenia – mémorial i memorial . W Polsce termin miejsce pamięci pojawił się później, ponieważ w kontekście upamiętniania zaczął przeważać termin muzeum . Jako pierwsze upamiętniono w Europie obozy Oświęcim i Majdanek. Stało się to oficjalnie w 1947 roku. Dr Cywiński wyjaśnia, że kalendarz kolejnych upamiętnień zależał od kilku czynników. Po pierwsze, czy obóz znajdował się na wschodzie czy na zachodzie Europy. Po drugie, czy funkcjonował na terenie Niemiec czy gdzie indziej. Wreszcie po trzecie, czy był jedynie miejscem martylologii żydowskiej, czyli przede wszystkim martylologii zamordowanych, czy też istniała duża grupa ocalałych więźniów. – Na ogół ustanowienie tych miejsc pamięci zawsze zaczyna się od tych ocalałych, którzy walczą o to, żeby te resztki zostały jakoś zagospodarowane, żeby powstało „coś” – to „coś” to może być pomnik, to coś to może być muzeum, to może być jakaś przestrzeń edukacji – wyjaśnia dr Cywiński. Charakter miejsc pamięci również jest zależny od kilku czynników. Po pierwsze, czy obóz funkcjonował do końca wojny, czy Niemcy wcześniej go zlikwidowali – jak Treblinkę, Bełżec, Sobibór czy Kulmhof. Po drugie, czy upamiętnienia dokonano niedługo po wojnie, czy kilkadziesiąt lat po. Prelegent zaznaczył, że charakter niektórych miejsc zmienił się w latach 90., kiedy powstały wokół nich centra edukacyjne wraz odpowiednią infrastrukturą. Problemy instytucjonalne miejsc pamięci wokół byłych obozów Kolejną cześć wystąpienia dr Cywiński poświęca na opisanie, jak otoczenie instytucjonalne w danym państwie wpływa na funkcjonowanie miejsc pamięci. Prelegent zaznacza, że każdy kraj stworzył własny model upamiętniania. – Pomimo tego, że stowarzyszenia byłych więźniów często pokrywały wiele krajów (…) to de facto, struktura danego miejsca była wymyślona przez dane państwo w zupełnym oderwaniu do tradycji, które powstały w innych państwach – mówi.

Wykład dr. Piotra Cywińskiego, Klub Inteligencji Katolickiej [27 luty 2020]

Miejsca pamięci powstałe w Europie wokół niemieckich obozów koncentracyjnych i obozów śmierci mają różny charakter. Dr Piotr Cywiński, dyrektor Muzeum Państwowego Auschwitz-Birkenau, opowiada jak lokalne uwarunkowania w danym kraju przekładają się na sposób ich upamiętnienia. Wykład odbył się w Klubie Inteligencji Katolickiej w Warszawie.

Dr Cywiński rozpoczyna prelekcję od określenia okoliczności, które powodowały potrzebę utworzenia miejsca pamięci wokół danego obozu. Zwraca uwagę, że decydującym czynnikiem była jego wielkość. Małe obozy pracy, które powstały przy niewielkich fabrykach, najczęściej burzono i zakład wracał do swojej pierwotnej funkcji. – Z większymi obozami pada pytanie po wojnie co zrobić, bo jednak są ocalali, bo jednak jest historia, bo ta historia jest dramatyczna i powstają tak naprawdę bardzo różne wersje czegoś, co dopiero później zaczyna się nazywać miejscami pamięci – mówi prelegent.

Miejsca pamięci wokół obozów koncentracyjnych i obozów śmierci

Dyrektor Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau zwraca uwagę, że termin miejsce pamięci najwcześniej pojawił w Niemczech. Użyto w tym celu słowa der Gedenkstätte. Dopiero później pojawiły się francuskie i angielskie określenia – mémorial i memorial. W Polsce termin miejsce pamięci pojawił się później, ponieważ w kontekście upamiętniania zaczął przeważać termin muzeum.

Jako pierwsze upamiętniono w Europie obozy Oświęcim i Majdanek. Stało się to oficjalnie w 1947 roku. Dr Cywiński wyjaśnia, że kalendarz kolejnych upamiętnień zależał od kilku czynników. Po pierwsze, czy obóz znajdował się na wschodzie czy na zachodzie Europy. Po drugie, czy funkcjonował na terenie Niemiec czy gdzie indziej. Wreszcie po trzecie, czy był jedynie miejscem martylologii żydowskiej, czyli przede wszystkim martylologii zamordowanych, czy też istniała duża grupa ocalałych więźniów. – Na ogół ustanowienie tych miejsc pamięci zawsze zaczyna się od tych ocalałych, którzy walczą o to, żeby te resztki zostały jakoś zagospodarowane, żeby powstało „coś” – to „coś” to może być pomnik, to coś to może być muzeum, to może być jakaś przestrzeń edukacji – wyjaśnia dr Cywiński.

Charakter miejsc pamięci również jest zależny od kilku czynników. Po pierwsze, czy obóz funkcjonował do końca wojny, czy Niemcy wcześniej go zlikwidowali – jak Treblinkę, Bełżec, Sobibór czy Kulmhof. Po drugie, czy upamiętnienia dokonano niedługo po wojnie, czy kilkadziesiąt lat po. Prelegent zaznaczył, że charakter niektórych miejsc zmienił się w latach 90., kiedy powstały wokół nich centra edukacyjne wraz odpowiednią infrastrukturą.

Problemy instytucjonalne miejsc pamięci wokół byłych obozów

Kolejną cześć wystąpienia dr Cywiński poświęca na opisanie, jak otoczenie instytucjonalne w danym państwie wpływa na funkcjonowanie miejsc pamięci. Prelegent zaznacza, że każdy kraj stworzył własny model upamiętniania. – Pomimo tego, że stowarzyszenia byłych więźniów często pokrywały wiele krajów (…) to de facto, struktura danego miejsca była wymyślona przez dane państwo w zupełnym oderwaniu do tradycji, które powstały w innych państwach – mówi.

176. O Holokauście - dr Maciej Kozłowski
2021-02-18 13:19:47

Rozmowa z dr. Maciejem Kozłowskim [29 stycznia 2020] Holokaust mógł zdarzyć się tylko w państwie absolutnie dyktatorskim, gdzie nie istniało prawo w tym sensie, że wola przywódcy była prawem – mówi w rozmowie z Piotrem Szczepańskim dr Maciej Kozłowski, historyk i były ambasador RP w Izraelu. Gość Wszechnicy na wstępie odpowiada na pytanie o czynniki, bez których ludobójstwo by nie zaistniało. Jeśli chodzi o kwestie ideologiczne, wymienia antysemityzm i rasizm. – Na początku XX w. oświeceniowe idee zmieniły antysemityzm o charakterze religijnym, który istniał przez cały okres od średniowiecza do rewolucji francuskiej, w antysemityzm rasistowski, czyli antysemityzm oparty na przynależności do rasy – wyjaśnia dr Kozłowski. Historyk wskazuje również, że do Zagłady przyczyniła się eugenika. – Ponieważ teoria eugeniki pozwalała na różnicowanie ludzi, że jedni są bardziej warci, a inni mniej warci [życia], w połączeniu z antysemityzmem dała to, co dała – stwierdza historyk. Dr Maciej Kozłowski: Holokaust by się nie wydarzył, gdyby nie wojna Gość Wszechnicy wymienia również dwa czynniki polityczne, bez których eksterminacja Żydów nie byłaby możliwa do przeprowadzenie. Pierwszy to dyktatura Adolfa Hitlera w Niemczech. – Taka rzecz mogła zdarzyć się tylko w państwie absolutnie dyktatorskim, gdzie nie istniało prawo w tym sensie, ze wola przywódcy była prawem – wyjaśnia. Drugi z faktorów to wywołana przez Niemców wojna. – Wojna sprawia, że życie ludzkie jest tanie. (…) Kiedy giną miliony, nikt nie patrzy na śmierć setek, tysięcy czy nielicznych milionów – mówi dr Kozłowski. Gość Wszechnicy przywołuje liczby: w trakcie drugiej wojny światowej śmierć poniosło 60 mln ludzi, z czego Żydzi stanowili 6 mln. W kolejnej części wywiadu dr Kozłowski odpowiada na pytanie, od kiedy można mówić o początku Zagłady. Historyk przytacza pogląd części badaczy, którzy odwołują się do „Mein Kampf”  Hitlera. Uważają oni, że ludobójstwo Żydów naziści planowali u zarania swojego ruchu. W kontekście prześladowań Żydów w Niemczech historyk szerzej opisuje tzw. Polenaktion i odnosi się do oskarżeń, jakie pod adresem ówczesnego ambasadora RP w Berlinie wysunął Władimir Putin. Gość Wszechnicy przypomniał, że rozmowa amb. Józefa Lipskiego z Hitlerem, do której doszło 20 września 1938 roku w Berchtesgaden, podczas której tematem była m.in. emigracja Żydów z Europy, odbyła się już pod konferencji z udziałem mocarstw w Évian. W jej trakcie – konferencja trwała 6-15 lipca 1938 – przywódcy odmówili przyjęcia na swoje terytorium Żydów prześladowanych w Niemczech. Kalendarium Zagłady – kiedy rozpoczęła się eksterminacja Żydów? Gość Wszechnicy nie zgadza się z poglądem, że Zagłada rozpoczęła się wraz dojściem do władzy w Niemczech przez nazistów. Jego zdaniem o początku Holokaustu można mówić nawet nie od wybuchu wojny we wrześniu 1939 roku, ale dopiero od rozpoczęcia wojny niemiecko-radzieckiej w czerwcu 1941 roku. Pierwszym etapem zdaniem historyka były pogromy ludności żydowskiej, do jakich doszło na terenach zajmowanych przez wojska niemieckie. – Jedwabne i wszystkie pogromy, które miały miejsce na niewielkim terenie etnicznie polskim, który był okupowany przez Sowietów w 1939 roku, miały źródło. One były dokonane przez Polaków, ale na wyraźną zachętę czy nawet instytucjonalną próbę zorganizowania tego przez Niemców. Tam nie było Niemców fizycznie, ale ci Polacy wiedzieli, że Niemcy tego oczekują – podkreśla historyk. Powołuje się instrukcję Reinharda Heydricha, która zalecała podjęcie tego typu działań. Oprócz tego dr Kozłowski wymienia działalność Einsatzgruppen, które na zapleczu frontu dokonywały mordów na Żydach utożsamianych z komunistami.

Rozmowa z dr. Maciejem Kozłowskim [29 stycznia 2020]

Holokaust mógł zdarzyć się tylko w państwie absolutnie dyktatorskim, gdzie nie istniało prawo w tym sensie, że wola przywódcy była prawem – mówi w rozmowie z Piotrem Szczepańskim dr Maciej Kozłowski, historyk i były ambasador RP w Izraelu.

Gość Wszechnicy na wstępie odpowiada na pytanie o czynniki, bez których ludobójstwo by nie zaistniało. Jeśli chodzi o kwestie ideologiczne, wymienia antysemityzm i rasizm. – Na początku XX w. oświeceniowe idee zmieniły antysemityzm o charakterze religijnym, który istniał przez cały okres od średniowiecza do rewolucji francuskiej, w antysemityzm rasistowski, czyli antysemityzm oparty na przynależności do rasy – wyjaśnia dr Kozłowski. Historyk wskazuje również, że do Zagłady przyczyniła się eugenika. – Ponieważ teoria eugeniki pozwalała na różnicowanie ludzi, że jedni są bardziej warci, a inni mniej warci [życia], w połączeniu z antysemityzmem dała to, co dała – stwierdza historyk.

Dr Maciej Kozłowski: Holokaust by się nie wydarzył, gdyby nie wojna

Gość Wszechnicy wymienia również dwa czynniki polityczne, bez których eksterminacja Żydów nie byłaby możliwa do przeprowadzenie. Pierwszy to dyktatura Adolfa Hitlera w Niemczech. – Taka rzecz mogła zdarzyć się tylko w państwie absolutnie dyktatorskim, gdzie nie istniało prawo w tym sensie, ze wola przywódcy była prawem – wyjaśnia. Drugi z faktorów to wywołana przez Niemców wojna. – Wojna sprawia, że życie ludzkie jest tanie. (…) Kiedy giną miliony, nikt nie patrzy na śmierć setek, tysięcy czy nielicznych milionów – mówi dr Kozłowski. Gość Wszechnicy przywołuje liczby: w trakcie drugiej wojny światowej śmierć poniosło 60 mln ludzi, z czego Żydzi stanowili 6 mln.

W kolejnej części wywiadu dr Kozłowski odpowiada na pytanie, od kiedy można mówić o początku Zagłady. Historyk przytacza pogląd części badaczy, którzy odwołują się do „Mein Kampf”  Hitlera. Uważają oni, że ludobójstwo Żydów naziści planowali u zarania swojego ruchu. W kontekście prześladowań Żydów w Niemczech historyk szerzej opisuje tzw. Polenaktion i odnosi się do oskarżeń, jakie pod adresem ówczesnego ambasadora RP w Berlinie wysunął Władimir Putin. Gość Wszechnicy przypomniał, że rozmowa amb. Józefa Lipskiego z Hitlerem, do której doszło 20 września 1938 roku w Berchtesgaden, podczas której tematem była m.in. emigracja Żydów z Europy, odbyła się już pod konferencji z udziałem mocarstw w Évian. W jej trakcie – konferencja trwała 6-15 lipca 1938 – przywódcy odmówili przyjęcia na swoje terytorium Żydów prześladowanych w Niemczech.

Kalendarium Zagłady – kiedy rozpoczęła się eksterminacja Żydów?

Gość Wszechnicy nie zgadza się z poglądem, że Zagłada rozpoczęła się wraz dojściem do władzy w Niemczech przez nazistów. Jego zdaniem o początku Holokaustu można mówić nawet nie od wybuchu wojny we wrześniu 1939 roku, ale dopiero od rozpoczęcia wojny niemiecko-radzieckiej w czerwcu 1941 roku. Pierwszym etapem zdaniem historyka były pogromy ludności żydowskiej, do jakich doszło na terenach zajmowanych przez wojska niemieckie. – Jedwabne i wszystkie pogromy, które miały miejsce na niewielkim terenie etnicznie polskim, który był okupowany przez Sowietów w 1939 roku, miały źródło. One były dokonane przez Polaków, ale na wyraźną zachętę czy nawet instytucjonalną próbę zorganizowania tego przez Niemców. Tam nie było Niemców fizycznie, ale ci Polacy wiedzieli, że Niemcy tego oczekują – podkreśla historyk. Powołuje się instrukcję Reinharda Heydricha, która zalecała podjęcie tego typu działań. Oprócz tego dr Kozłowski wymienia działalność Einsatzgruppen, które na zapleczu frontu dokonywały mordów na Żydach utożsamianych z komunistami.

175. Przybyszew. Stulecie przemian polskiej wsi - prof. Marek Kłodziński
2021-02-18 13:03:59

Rozmowa z prof. Markiem Kłodzińskim, Fundacja Wspomagania Wsi [26 listopada 2019] Przybyszew do obecnie wieś, a dawniej miasto w województwie mazowieckim, która słynie z produkcji kiszonych ogórków. Mieszkańców miejscowości od najdawniejszych czasów cechowała odrębność i zdolność do samoorganizacji. O niezwykłej historii Przybyszewa oraz jego teraźniejszości opowiedział w studiu Wszechnicy prof. Marek Kłodziński, autor książki „Przybyszew. Stulecie przemian polskiej wsi”. Prof. Kołodziński po raz pierwszy zainteresował się Przybyszewem w 1962 roku, kiedy pisał pracą magisterską o tej miejscowości. Porównywał wówczas obraz Przybyszewa z opisem Stanisława Rosłońca, który powstał w 1933 roku. W 2018 prof. Kłodziński ponownie zajął się miejscowością w ramach grantu Ciągłość i zmiana. Sto lat rozwoju polskiej wsi realizowanego przez Instytut Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN. Efektem tego jest książka „Przybyszew. Stulecie przemian polskiej wsi”, która pokazuje zmieniający się obraz oraz strukturę wsi na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Przybyszew jako miasto Miejscowość otrzymała prawa miejskie w 1388 roku, co było związane z wymianą dóbr jaka zaszła pomiędzy mazowieckim ks. Trojdenem a płockimi benedyktynami. Książę otrzymał od benedyktynów Wilanów, natomiast zakonnicy dostali w zamian Przybyszew. Jak mówił prof. Kłodziński, nadanie praw miejskich zdeterminowało tożsamość mieszkańców miejscowości. Przybyszewianie cieszyli się swobodą, w przeciwieństwie do chłopów pańszczyźnianych ze wsi, które otaczały miasto. Udało im się wolność ocalić mimo zakusów benedyktynów, którzy chcieli zmusić ich do pracy na swoich włościach.  Przybyszew utracił prawa miejskie w 1870 roku w związku z represjami po powstaniu styczniowym. Przybyszewianie od wieków słynęli z uprawy warzyw. Szczególnym zbytem cieszyły się przygotowywane tam kiszone ogórki. – Jak ja robiłem pracę magisterską, to w zalewach pozostałych po przybranej wodzie przez Pilicę w czasie roztopów tworzyły się takie zalewy, gdzie setki beczek z ogórkami kiszonomi leżało – wspominał gość Wszechnicy. Obecnie w miejscowości nadal kisi się ogórki na „na eskport”, jednak dziś używa się do tego nowoczesnej aparatury spożywczej. Mieszkańcy Przybyszewa Mieszkańcy Przybyszewa stanowili wzór samoorganizacji. W 1918 roku ks. Wilkoszewski, proboszcz miejscowej parafii, założył kółko rolniczo-ogrodnicze. Organizacja wykupiła kilkaset hektarów ziemi z okolicznych dóbr, w celu powiększenia gospodarstw przybyszewskich. W okolicznym Osuchowie zrzeszeni wykupili młyn, który przerobiony został na elektrownię. – Wtedy na wsi o prądzie, energii elektrycznej, to było mgliste pojęcie. A tutaj można było korzystać z oświetlenia w godzinach wieczornych w Przybyszewie, w Osuchowie i także (…) w takiej szkole gospodarstwa domowego żeńskiej niedaleko Osuchowa – pokreślił prof. Kłodzński. Ta ostatnia powstała na gruntach, które również wykupiło kółko. Przekazano je nieodpłatnie Towarzystwu Oświatowemu im. Cecylii Plater-Zyberkówny, które wybudowało tam wspomnianą szkołę. Nie była to jedyna placówka oświatowa związana z Przybyszewem. Według zapisów, szkoła istniała w miejscowości już w 1800 roku. Natomiast 1840 roku na gruntach wykupionych przez mieszkańców przy rynku powstał nowy budynek szkoły, w których nauka była prowadzona aż do 1950 roku. Później – również wspólnymi siłami – powstał budynek, w który szkoła mieści się po dziś dzień. Ks. Wilkoszewski powołał również spółdzielczą kasę pożyczkową, do której należało 3 tys. osób

Rozmowa z prof. Markiem Kłodzińskim, Fundacja Wspomagania Wsi [26 listopada 2019]

Przybyszew do obecnie wieś, a dawniej miasto w województwie mazowieckim, która słynie z produkcji kiszonych ogórków. Mieszkańców miejscowości od najdawniejszych czasów cechowała odrębność i zdolność do samoorganizacji. O niezwykłej historii Przybyszewa oraz jego teraźniejszości opowiedział w studiu Wszechnicy prof. Marek Kłodziński, autor książki „Przybyszew. Stulecie przemian polskiej wsi”.

Prof. Kołodziński po raz pierwszy zainteresował się Przybyszewem w 1962 roku, kiedy pisał pracą magisterską o tej miejscowości. Porównywał wówczas obraz Przybyszewa z opisem Stanisława Rosłońca, który powstał w 1933 roku. W 2018 prof. Kłodziński ponownie zajął się miejscowością w ramach grantu Ciągłość i zmiana. Sto lat rozwoju polskiej wsi realizowanego przez Instytut Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN. Efektem tego jest książka „Przybyszew. Stulecie przemian polskiej wsi”, która pokazuje zmieniający się obraz oraz strukturę wsi na przestrzeni kilkudziesięciu lat.

Przybyszew jako miasto

Miejscowość otrzymała prawa miejskie w 1388 roku, co było związane z wymianą dóbr jaka zaszła pomiędzy mazowieckim ks. Trojdenem a płockimi benedyktynami. Książę otrzymał od benedyktynów Wilanów, natomiast zakonnicy dostali w zamian Przybyszew. Jak mówił prof. Kłodziński, nadanie praw miejskich zdeterminowało tożsamość mieszkańców miejscowości. Przybyszewianie cieszyli się swobodą, w przeciwieństwie do chłopów pańszczyźnianych ze wsi, które otaczały miasto. Udało im się wolność ocalić mimo zakusów benedyktynów, którzy chcieli zmusić ich do pracy na swoich włościach.  Przybyszew utracił prawa miejskie w 1870 roku w związku z represjami po powstaniu styczniowym.

Przybyszewianie od wieków słynęli z uprawy warzyw. Szczególnym zbytem cieszyły się przygotowywane tam kiszone ogórki. – Jak ja robiłem pracę magisterską, to w zalewach pozostałych po przybranej wodzie przez Pilicę w czasie roztopów tworzyły się takie zalewy, gdzie setki beczek z ogórkami kiszonomi leżało – wspominał gość Wszechnicy. Obecnie w miejscowości nadal kisi się ogórki na „na eskport”, jednak dziś używa się do tego nowoczesnej aparatury spożywczej.

Mieszkańcy Przybyszewa

Mieszkańcy Przybyszewa stanowili wzór samoorganizacji. W 1918 roku ks. Wilkoszewski, proboszcz miejscowej parafii, założył kółko rolniczo-ogrodnicze. Organizacja wykupiła kilkaset hektarów ziemi z okolicznych dóbr, w celu powiększenia gospodarstw przybyszewskich. W okolicznym Osuchowie zrzeszeni wykupili młyn, który przerobiony został na elektrownię. – Wtedy na wsi o prądzie, energii elektrycznej, to było mgliste pojęcie. A tutaj można było korzystać z oświetlenia w godzinach wieczornych w Przybyszewie, w Osuchowie i także (…) w takiej szkole gospodarstwa domowego żeńskiej niedaleko Osuchowa – pokreślił prof. Kłodzński.

Ta ostatnia powstała na gruntach, które również wykupiło kółko. Przekazano je nieodpłatnie Towarzystwu Oświatowemu im. Cecylii Plater-Zyberkówny, które wybudowało tam wspomnianą szkołę. Nie była to jedyna placówka oświatowa związana z Przybyszewem. Według zapisów, szkoła istniała w miejscowości już w 1800 roku. Natomiast 1840 roku na gruntach wykupionych przez mieszkańców przy rynku powstał nowy budynek szkoły, w których nauka była prowadzona aż do 1950 roku. Później – również wspólnymi siłami – powstał budynek, w który szkoła mieści się po dziś dzień.

Ks. Wilkoszewski powołał również spółdzielczą kasę pożyczkową, do której należało 3 tys. osób

174. Trzy zasady postępowania samgang: interpretacja postaw etycznych w księgach okresu Joseon 1392–1910
2021-02-18 12:45:11

Wykład dr Kamili Kozioł, Muzeum Narodowe w Warszawie [14 listopada 2019] Koreański Ilustrowany przewodnik po trzech zasadach (Samgang haengsil-to) to zbiór drukowanych biografii, których celem było przedstawienie na przykładach cnót konfucjańskich „prostemu ludowi”. Jego pierwsze wydanie ukazało się w 1434 roku. Kolejne edycje pojawiały się do końca XVIII w. Zmiany w doborze historii, do jakich dochodziło na przestrzeni lat, pokazują jak zmieniała się w Korei interpretacja nauk Konfucjusza. Dr Kamila Kozioł opowiedziała o tym podczas wykładu, który towarzyszył wystawie „Splendor i finezja. Duch i materia w sztuce Korei” w Muzeum Narodowym w Warszawie. Prelegentka rozpoczęła wystąpienie od przedstawienia historii alfabetu hangeul (hangul), który wprowadzał system zapisu oparty na głoskach i samogłoskach. Jego opracowanie przypisywane jest królowi Sejongowi Wielkiemu (1418-1450) . Zasłynął on jako mecenas nauki, kultury i sztuki. Przed powstaniem hangeulu Koreańczycy używali chińskich ideogramów, które określali mianem hanja . Chiński alfabet składa się z tysięcy znaków, w związku z czym jego nauka była czasochłonna. Z tego powodu nie posługiwali się nim przedstawiciele „prostego ludu”. Hangeul był dużo łatwiejszy do opanowania, dlatego też szybko dostrzeżono jego potencjał edukacyjny. Jak mówiła dr Kozioł, pierwsze księgi zapisane alfabetem hangeul podejmowały dwa tematy. Po pierwsze, informowały o zmianie sytuacji politycznej w Korei. Powstanie alfabetu przypadło na okres utrwalenia się władzy dynastii Joseon, która przejęła ster rządów w państwie po obaleniu dynastii Goryeo. Po drugie, tłumaczyły zasady konfucjanizmu , który w czasach dynastii Joseon zastąpił buddyzm jako religia państwowa i stał się narzędziem służącym do legitymizacji władzy. Samgang haengsil-to – czym był Ilustrowany przewodnik po trzech zasadach? W czasach panowania Sejonga Wielkiego powstał pomysł, aby uprościć nauki Konfucjusza . Postanowiono przedstawić je na przykładzie biografii postaci z państw chińskich. Tak doszło do kompilacji Ilustrowanego przewodnika po trzech zasadach ( Samgang haengsil-to ), któremu prelegentka poświęciła drugą część wykładu. Pierwsze wydanie Samgang haengsil-to ukazało się w 1434 roku i było jeszcze zapisane przy użyciu ideogramów chińskich. Kolejne wydania, które ukazywały się aż do XVIII w., posiadały już transkrypcję na hangeul . Tekstom towarzyszyły ilustracje, które przedstawiały historię bohaterów na sposób współczesnych komiksów . Opowiadania pokazywały w praktyce realizację trzech konfucjańskich cnót: cnotę synowską, lojalność poddanego oraz kobiece poświęcenie. Podczas trzeciej części wystąpienia dr Kozioł poddała analizie kolejne wydania Ilustrowanego podręcznika po trzech zasadach. Zmiany w wyborze biografii, do jakich dochodziło w kolejnych edycjach, pokazują w jaki sposób zmieniała się w Korei interpretacja nauk Konfucjusza . W  Samgang haengsil-to znalazły również odbicie dramatyczne wydarzenia z historii Korei, jak wojna z Japonią w latach 1592-1598 oraz późniejsza inwazja Mandżurów.

Wykład dr Kamili Kozioł, Muzeum Narodowe w Warszawie [14 listopada 2019]

Koreański Ilustrowany przewodnik po trzech zasadach (Samgang haengsil-to) to zbiór drukowanych biografii, których celem było przedstawienie na przykładach cnót konfucjańskich „prostemu ludowi”. Jego pierwsze wydanie ukazało się w 1434 roku. Kolejne edycje pojawiały się do końca XVIII w. Zmiany w doborze historii, do jakich dochodziło na przestrzeni lat, pokazują jak zmieniała się w Korei interpretacja nauk Konfucjusza. Dr Kamila Kozioł opowiedziała o tym podczas wykładu, który towarzyszył wystawie „Splendor i finezja. Duch i materia w sztuce Korei” w Muzeum Narodowym w Warszawie.

Prelegentka rozpoczęła wystąpienie od przedstawienia historii alfabetu hangeul (hangul), który wprowadzał system zapisu oparty na głoskach i samogłoskach. Jego opracowanie przypisywane jest królowi Sejongowi Wielkiemu (1418-1450). Zasłynął on jako mecenas nauki, kultury i sztuki. Przed powstaniem hangeulu Koreańczycy używali chińskich ideogramów, które określali mianem hanja. Chiński alfabet składa się z tysięcy znaków, w związku z czym jego nauka była czasochłonna. Z tego powodu nie posługiwali się nim przedstawiciele „prostego ludu”. Hangeul był dużo łatwiejszy do opanowania, dlatego też szybko dostrzeżono jego potencjał edukacyjny.

Jak mówiła dr Kozioł, pierwsze księgi zapisane alfabetem hangeul podejmowały dwa tematy. Po pierwsze, informowały o zmianie sytuacji politycznej w Korei. Powstanie alfabetu przypadło na okres utrwalenia się władzy dynastii Joseon, która przejęła ster rządów w państwie po obaleniu dynastii Goryeo. Po drugie, tłumaczyły zasady konfucjanizmu, który w czasach dynastii Joseon zastąpił buddyzm jako religia państwowa i stał się narzędziem służącym do legitymizacji władzy.

Samgang haengsil-to – czym był Ilustrowany przewodnik po trzech zasadach?

W czasach panowania Sejonga Wielkiego powstał pomysł, aby uprościć nauki Konfucjusza. Postanowiono przedstawić je na przykładzie biografii postaci z państw chińskich. Tak doszło do kompilacji Ilustrowanego przewodnika po trzech zasadach (Samgang haengsil-to), któremu prelegentka poświęciła drugą część wykładu.

Pierwsze wydanie Samgang haengsil-to ukazało się w 1434 roku i było jeszcze zapisane przy użyciu ideogramów chińskich. Kolejne wydania, które ukazywały się aż do XVIII w., posiadały już transkrypcję na hangeul. Tekstom towarzyszyły ilustracje, które przedstawiały historię bohaterów na sposób współczesnych komiksów. Opowiadania pokazywały w praktyce realizację trzech konfucjańskich cnót: cnotę synowską, lojalność poddanego oraz kobiece poświęcenie.

Podczas trzeciej części wystąpienia dr Kozioł poddała analizie kolejne wydania Ilustrowanego podręcznika po trzech zasadach. Zmiany w wyborze biografii, do jakich dochodziło w kolejnych edycjach, pokazują w jaki sposób zmieniała się w Korei interpretacja nauk Konfucjusza. W  Samgang haengsil-to znalazły również odbicie dramatyczne wydarzenia z historii Korei, jak wojna z Japonią w latach 1592-1598 oraz późniejsza inwazja Mandżurów.

173. Polska i Europa w 1989 r. Przełomowe wydarzenia i pamięć o nich - prof. Antoni Dudek
2021-02-18 12:34:53

Wykład prof. Antoniego Dudka, Niemiecki Instytut Historyczny w Warszawie [14 listopada 2019] Polska jako pierwszy kraj bloku wschodniego zrzuciła jarzmo komunizmu. Prof. Antoni Dudek podczas wykładu zorganizowanego przez Niemiecki Instytut Historyczny w Warszawie wskazał czynniki, w wyniku których upadek systemu komunistycznego był możliwy. Odpowiedział również na pytanie, czy wydarzenia w Polsce były impulsem dla przemian demokratycznych w pozostałych demoludach. Prof. Dudek rozpoczął swoje wystąpienie od postawienia tezy, że upadek systemu komunistycznego był przede wszystkim wynikiem kryzysu gospodarczego w krajach bloku wschodniego. Recesja i stagnacja dotknęła w drugiej połowie lat 70. wszystkie demoludy, zaś największe załamanie miało miejsce w Polsce. Co więcej, w krajach bloku sowieckiego rosło zadłużenie względem Zachodu . Szczególnie było to widoczne w PRL, gdzie w ciągu lat 80. dług wzrósł niemal dwukrotnie. Cztery czynniki, które przesądziły o upadku komunizmu W kolejnej cześć wykładu prof. Dudek wskazał czynniki, które jego zdaniem wpłynęły na upadek komunizmu w Polsce. Pierwszy to dojście do władzy w ZSRR Michaiła Gorbaczowa i odejście od doktryny Breżniewa. Drugi to niezadowolenie społeczne z powodu sytuacji gospodarczej , które osiągnęło apogeum pod koniec lat 80. Trzeci to „deregulacja i prywatyzacja państwa państwa komunistycznego” . Prof. Dudek zauważył, że deregulacja była wynikiem konfliktu, jaki po stanie wojennym zaszedł w obozie władzy pomiędzy aparatem pochodzenia wojskowego i cywilnego. Z kolei w wyniku procesu uwłaszczenia nomenklatury jego beneficjenci nie byli zainteresowani utrzymaniem systemu. Czwarty czynnik to niezgoda Kościoła katolickiego na udział w wykreowaniu „nowej opozycji’ , która nie byłaby skupiona wokół Lecha Wałęsy. Upadek systemu komunistycznego w Polsce Prof. Dudek po wymienieniu faktorów, w wyniku których nastąpił według niego upadek systemu komunistycznego w Polsce, opowiedział o ciągu wydarzeń, których finałem było powołanie rządu Tadeusza Mazowieckiego. Rozpoczęła go fala strajków wiosną i jesienią 1988 roku , która skłoniła władze do podjęcia rozmów z opozycją. Następnym etapem były obrady Okrągłego Stołu i wybory czerwcowe . Kluczowym zaś momentem było przejście części posłów ZSL i SD – ugrupowań sojuszniczych względem PZPR – na stronę opozycji . Wskutek tego, wybór gen. Wojciecha Jaruzelskiego na prezydenta nie był możliwy bez zgody strony solidarnościowej, co stanowiło przełom psychologiczny w relacjach pomiędzy władzą a opozycją. „Jesień Narodów” w Europie Wschodniej Na koniec wykładu prof. Dudek podjął się odpowiedzi na pytanie, czy wydarzenia w Polsce były źródłem „Jesieni Narodów”, w wyniku której upadek komunizmu nastąpił w pozostałych państwach bloku wschodniego. Według prelegenta, stanowiły one „zachęcający przykład” , jednak znaczne większe znaczenie miała polityka pieriestrojki zainicjowana przez Gorbaczowa.

Wykład prof. Antoniego Dudka, Niemiecki Instytut Historyczny w Warszawie [14 listopada 2019]

Polska jako pierwszy kraj bloku wschodniego zrzuciła jarzmo komunizmu. Prof. Antoni Dudek podczas wykładu zorganizowanego przez Niemiecki Instytut Historyczny w Warszawie wskazał czynniki, w wyniku których upadek systemu komunistycznego był możliwy. Odpowiedział również na pytanie, czy wydarzenia w Polsce były impulsem dla przemian demokratycznych w pozostałych demoludach.

Prof. Dudek rozpoczął swoje wystąpienie od postawienia tezy, że upadek systemu komunistycznego był przede wszystkim wynikiem kryzysu gospodarczego w krajach bloku wschodniego. Recesja i stagnacja dotknęła w drugiej połowie lat 70. wszystkie demoludy, zaś największe załamanie miało miejsce w Polsce. Co więcej, w krajach bloku sowieckiego rosło zadłużenie względem Zachodu. Szczególnie było to widoczne w PRL, gdzie w ciągu lat 80. dług wzrósł niemal dwukrotnie.

Cztery czynniki, które przesądziły o upadku komunizmu

W kolejnej cześć wykładu prof. Dudek wskazał czynniki, które jego zdaniem wpłynęły na upadek komunizmu w Polsce. Pierwszy to dojście do władzy w ZSRR Michaiła Gorbaczowa i odejście od doktryny Breżniewa. Drugi to niezadowolenie społeczne z powodu sytuacji gospodarczej, które osiągnęło apogeum pod koniec lat 80. Trzeci to „deregulacja i prywatyzacja państwa państwa komunistycznego”. Prof. Dudek zauważył, że deregulacja była wynikiem konfliktu, jaki po stanie wojennym zaszedł w obozie władzy pomiędzy aparatem pochodzenia wojskowego i cywilnego. Z kolei w wyniku procesu uwłaszczenia nomenklatury jego beneficjenci nie byli zainteresowani utrzymaniem systemu. Czwarty czynnik to niezgoda Kościoła katolickiego na udział w wykreowaniu „nowej opozycji’, która nie byłaby skupiona wokół Lecha Wałęsy.

Upadek systemu komunistycznego w Polsce

Prof. Dudek po wymienieniu faktorów, w wyniku których nastąpił według niego upadek systemu komunistycznego w Polsce, opowiedział o ciągu wydarzeń, których finałem było powołanie rządu Tadeusza Mazowieckiego. Rozpoczęła go fala strajków wiosną i jesienią 1988 roku, która skłoniła władze do podjęcia rozmów z opozycją. Następnym etapem były obrady Okrągłego Stołu i wybory czerwcowe. Kluczowym zaś momentem było przejście części posłów ZSL i SD – ugrupowań sojuszniczych względem PZPR – na stronę opozycji. Wskutek tego, wybór gen. Wojciecha Jaruzelskiego na prezydenta nie był możliwy bez zgody strony solidarnościowej, co stanowiło przełom psychologiczny w relacjach pomiędzy władzą a opozycją.

„Jesień Narodów” w Europie Wschodniej

Na koniec wykładu prof. Dudek podjął się odpowiedzi na pytanie, czy wydarzenia w Polsce były źródłem „Jesieni Narodów”, w wyniku której upadek komunizmu nastąpił w pozostałych państwach bloku wschodniego. Według prelegenta, stanowiły one „zachęcający przykład”, jednak znaczne większe znaczenie miała polityka pieriestrojki zainicjowana przez Gorbaczowa.

172. Początek zmian – Okrągły Stół w oczach uczestników
2020-09-08 11:50:51

Debata Festiwalu Nauki w Warszawie, 25 września 2019 r. Okrągły Stół czterdzieści lat temu otworzył drogę do demokratycznych przemian w Polsce. Co było najbardziej zaskakujące w trakcie obrad opozycji demokratycznej ze stroną rządową? Jak narodziła się czarna legenda Okrągłego Stołu? To pytania, które podczas dyskusji zorganizowanej w redakcji TYGODNIKA POLITYKA w ramach Festiwalu Nauki zadał uczestnikom wydarzeń prowadzący spotkanie prof. Ireneusz Krzemiński. W dyskusji wzięło udział czworo uczestników obrad Okrągłego Stołu ze strony opozycji demokratycznej oraz strony rządowej. Opozycję reprezentowali mec. Jacek Taylor (podzespół ds. reformy prawa i sądów), Irena Wóycicka (podzespół ds. gospodarki i polityki społecznej) oraz dr Joanna Staręga Piasek (podzespół ds. zdrowia i pomocy społecznej). Stronę rządową reprezentował prof. dr hab. Janusz Reykowski. Mec. Taylor pytany o największe zaskoczenie, wymienił zgodę komunistów na powołanie Krajowej Rady Sądownictwa. Prof. Reykowski wskazał zdolność obu stron do konsensusu. „Zaskoczenie było takie, że możemy rzeczowo dyskutować uwzględniając i rozumiejąc wspólnie te zagrożenia, z którymi z dwóch stron musimy się liczyć” – mówił. Irena Wóycicka jako zaskoczenie wymieniła tempo zmian oraz postawę OPZZ, które „zaczęło rzucać kartą przetargową, znacznie dalej idąc w postulaty socjalne niż strona solidarnościowa” . Dr Joanna Staręga Piasek podkreśliła, że w trakcie obrad udało się wypracować koncepcję pomocy społecznej, którą wkrótce zaczęto realizować. Czarna legenda Okrągłego Stołu – jak się narodziła? Druga część dyskusji poświęcona była czarnej legendzie, jaką obrósł Okrągły Stół. Dr Staręga-Piasek jako przyczynę jej narodzin wskazała, że w obradach uczestniczyło nieliczne grono opozycjonistów. Jej zdaniem negatywny obraz wydarzeń zaczęli budować ci, którzy pozostali z boku „nie dotykając, nie wiedząc, nie rozumiejąc” . Prof. Reykowski jako powód wymienił bezrobocie, które towarzyszyło przemianom ekonomicznym. „(…) Mamy do czynienia z ogromną grupą ludzi, dla której doświadczenie Okrągłego Stołu było doświadczeniem wielkiego zawodu” – stwierdził. Podobnego zdania była Wóycicka. Zauważyła, że przemiany „były daleko idące i związane z jakimś takim mitem niepodległości, więc takiego prawda dobrego życia, takiej kompletnej zmiany, która natychmiast przyniesienie szczęście, tymczasem sytuacja ekonomiczna była bardzo trudna” -mówiła. Mec. Taylor podniósł z kolei, że wielu działaczy opozycji zostało później pozbawionych możliwości piastowania stanowisk politycznych. „Okazało się, że Sejm jest mało pojemny. Żeby było 4600 posłów, a nie 460, być może nie mielibyśmy tak wielu wróżek, dla których nie starczyło złotej zastawy stołowej” – powiedział.

Debata Festiwalu Nauki w Warszawie, 25 września 2019 r.

Okrągły Stół czterdzieści lat temu otworzył drogę do demokratycznych przemian w Polsce. Co było najbardziej zaskakujące w trakcie obrad opozycji demokratycznej ze stroną rządową? Jak narodziła się czarna legenda Okrągłego Stołu? To pytania, które podczas dyskusji zorganizowanej w redakcji TYGODNIKA POLITYKA w ramach Festiwalu Nauki zadał uczestnikom wydarzeń prowadzący spotkanie prof. Ireneusz Krzemiński.

W dyskusji wzięło udział czworo uczestników obrad Okrągłego Stołu ze strony opozycji demokratycznej oraz strony rządowej. Opozycję reprezentowali mec. Jacek Taylor (podzespół ds. reformy prawa i sądów), Irena Wóycicka (podzespół ds. gospodarki i polityki społecznej) oraz dr Joanna Staręga Piasek (podzespół ds. zdrowia i pomocy społecznej). Stronę rządową reprezentował prof. dr hab. Janusz Reykowski.

Mec. Taylor pytany o największe zaskoczenie, wymienił zgodę komunistów na powołanie Krajowej Rady Sądownictwa. Prof. Reykowski wskazał zdolność obu stron do konsensusu. „Zaskoczenie było takie, że możemy rzeczowo dyskutować uwzględniając i rozumiejąc wspólnie te zagrożenia, z którymi z dwóch stron musimy się liczyć” – mówił. Irena Wóycicka jako zaskoczenie wymieniła tempo zmian oraz postawę OPZZ, które „zaczęło rzucać kartą przetargową, znacznie dalej idąc w postulaty socjalne niż strona solidarnościowa”. Dr Joanna Staręga Piasek podkreśliła, że w trakcie obrad udało się wypracować koncepcję pomocy społecznej, którą wkrótce zaczęto realizować.

Czarna legenda Okrągłego Stołu – jak się narodziła?

Druga część dyskusji poświęcona była czarnej legendzie, jaką obrósł Okrągły Stół. Dr Staręga-Piasek jako przyczynę jej narodzin wskazała, że w obradach uczestniczyło nieliczne grono opozycjonistów. Jej zdaniem negatywny obraz wydarzeń zaczęli budować ci, którzy pozostali z boku „nie dotykając, nie wiedząc, nie rozumiejąc”.

Prof. Reykowski jako powód wymienił bezrobocie, które towarzyszyło przemianom ekonomicznym. „(…) Mamy do czynienia z ogromną grupą ludzi, dla której doświadczenie Okrągłego Stołu było doświadczeniem wielkiego zawodu” – stwierdził. Podobnego zdania była Wóycicka. Zauważyła, że przemiany „były daleko idące i związane z jakimś takim mitem niepodległości, więc takiego prawda dobrego życia, takiej kompletnej zmiany, która natychmiast przyniesienie szczęście, tymczasem sytuacja ekonomiczna była bardzo trudna” -mówiła. Mec. Taylor podniósł z kolei, że wielu działaczy opozycji zostało później pozbawionych możliwości piastowania stanowisk politycznych. „Okazało się, że Sejm jest mało pojemny. Żeby było 4600 posłów, a nie 460, być może nie mielibyśmy tak wielu wróżek, dla których nie starczyło złotej zastawy stołowej” – powiedział.

171. Instrukcja nadużycia. Historia kobiet służących w XIX-wiecznych domach
2020-09-08 11:44:27

Wykład dr Alicji Urbanik-Kopeć, Festiwal Nauki w Warszawie, 29 września 2019 r. Kobiety pracujące w charakterze służby w XIX-wiecznych polskich domach padały ofiarą poniżenia, przemocy i molestowania seksualnego. O ich sytuacji opowiedziała podczas Festiwalu Nauki w Warszawie dr Alicja Urbanik Kopeć, autorka książki „Instrukcja nadużycia. Służące w XIX-wiecznych polskich domach”. O losach służących możemy dowiedzieć się, czytając prasę z epoki oraz świadectwa opisujące życie tej grupy zawodowej, która stanowiła 20-30 proc. wszystkich zatrudnionych w miastach. Większość z nich stanowiły kobiety, których historię opisała dr Urbanik-Kopeć. Prawie wszystkie z nich przyjeżdżały do miasta ze wsi i nie znały panujących realiów, co już po wyjściu z pociągu czyniło je łatwym łupem przestępców i naciągaczy. Gazety rozpisywały się o porwaniach dziewczyn do domów publicznych w Europie Zachodniej i …Argentynie. Pomoc przybyłym niosło Towarzystwo Ochrony Kobiet, którego wolontariuszki pomagały potencjalnym ofiarom w bezpiecznym odnalezieniu się w metropolii. Instrukcja nadużycia – wyzysk i molestowanie służących Sytuacja kobiet zatrudnionych do pracy w domach była bardzo ciężka. Jak mówiła prelegentka, jej wynikiem była częsta zapadalność na przepukliny, choroby kręgosłupa, stawów, płuc oraz inne związane z wyczerpującą pracą oraz złym wyżywieniem. Służące cieszyły się też w społeczeństwie złą opinią – uważane były za niepracowite, nieuczciwe i rozwiązłe. Powszechny był problem molestowania kobiet przez mężów i synów pań domu. Niejedna taka historia znajdowała tragiczny finał w postaci zamordowania dziecka, które było owocem takiego niechcianego  związku.

Wykład dr Alicji Urbanik-Kopeć, Festiwal Nauki w Warszawie, 29 września 2019 r.

Kobiety pracujące w charakterze służby w XIX-wiecznych polskich domach padały ofiarą poniżenia, przemocy i molestowania seksualnego. O ich sytuacji opowiedziała podczas Festiwalu Nauki w Warszawie dr Alicja Urbanik Kopeć, autorka książki „Instrukcja nadużycia. Służące w XIX-wiecznych polskich domach”.

O losach służących możemy dowiedzieć się, czytając prasę z epoki oraz świadectwa opisujące życie tej grupy zawodowej, która stanowiła 20-30 proc. wszystkich zatrudnionych w miastach. Większość z nich stanowiły kobiety, których historię opisała dr Urbanik-Kopeć. Prawie wszystkie z nich przyjeżdżały do miasta ze wsi i nie znały panujących realiów, co już po wyjściu z pociągu czyniło je łatwym łupem przestępców i naciągaczy. Gazety rozpisywały się o porwaniach dziewczyn do domów publicznych w Europie Zachodniej i …Argentynie. Pomoc przybyłym niosło Towarzystwo Ochrony Kobiet, którego wolontariuszki pomagały potencjalnym ofiarom w bezpiecznym odnalezieniu się w metropolii.

Instrukcja nadużycia – wyzysk i molestowanie służących

Sytuacja kobiet zatrudnionych do pracy w domach była bardzo ciężka. Jak mówiła prelegentka, jej wynikiem była częsta zapadalność na przepukliny, choroby kręgosłupa, stawów, płuc oraz inne związane z wyczerpującą pracą oraz złym wyżywieniem. Służące cieszyły się też w społeczeństwie złą opinią – uważane były za niepracowite, nieuczciwe i rozwiązłe. Powszechny był problem molestowania kobiet przez mężów i synów pań domu. Niejedna taka historia znajdowała tragiczny finał w postaci zamordowania dziecka, które było owocem takiego niechcianego  związku.

170. Polska dyplomacja w przededniu wojny i pierwszych dniach września 1939
2020-09-08 11:35:08

Rozmowa z dr. hab. Piotrem M. Majewskim, 26 sierpnia 2019 r. W październiku 1938 roku stało się jasne, że Rzeczpospolita po Austrii i Czechosłowacji stała się kolejnym celem agresywnej polityki III Rzeszy. Czy polska dyplomacja w przededniu II wojny światowej zrobiła wystarczająco wiele, żeby zapobiec wrześniowej katastrofie? Jak ostatnie miesiące pokoju wyglądały z perspektywy politycznych gabinetów opowiadał w naszym studiu dr hab. Piotr M. Majewski z Instytutu Historycznego UW. 24 października 1938 roku Niemcy wysunęły wobec Polski żądania aneksji Gdańska do Rzeszy oraz udzielenia zgody na eksterytorialną autostradę oraz linię kolejową do Prus Wschodnich, które miały biec przez polskie Pomorze. Rzeczpospolita miała również przystąpić do skierowanego przeciw ZSRR paktu antykominternowskiego oraz konsultować z Niemcami swoją politykę zagraniczną. Historyk zwrócił uwagę, że propozycja ze strony III Rzeszy padła tuż po układzie monachijskim i zajęciu przez Polskę Zaolzia, kiedy Rzeczpospolita miała opinię państwa blisko współpracującego z Niemcami. – Hitler w październiku 1938 roku właściwie patrzył na Polskę jako na państwo, które już znajduje się w jego strefie wpływu w sposób faktyczny, współdziała z nim, i dążył do sformalizowania tej zależności. Oczywiście widział tę zależność właśnie nie jako pełnoprawny związek dwóch państw, tylko jako podległość Polski III Rzeszy – podkreślił Piotr. M. Majewski. Polska dyplomacja w przededniu II wojny światowej – sojusz z Hitlerem? Historyk zwrócił uwagę, że współpraca Rzeczpospolitej z Niemcami miała na celu skierowanie niemieckiej ekspansji na południe, żeby odsunąć w czasie ich pretensje do polskiego Pomorza czy Górnego Śląska. W rzeczywistości jednak Polska nie miała nigdy zamiaru wejść w rolę satelity III Rzeszy. – Współpracować z Niemcami tak, próbować znaleźć jakąś modus vivendi, jakąś drogę współdziałania z nimi, ale nie za cenę zerwania więzi z Zachodem. Beck [polski minister spraw zagranicznych -red.] bardzo słusznie rozumował, że Polska pozostawiona sam na sam z Hitlerem, a więc polska jako sojusznik Hitlera, straci możliwość prowadzenie niezależnej polityki – mówił o działaniach polskiej dyplomacji gość Wszechnicy. Polska dyplomacja w przededniu II wojny światowej – francusko-brytyjskie gwarancji dla Polski Rzeczpospolita pod koniec marca 1939 roku uzyskała gwarancję bezpieczeństwa ze strony Francji i Wielkiej Brytanii. Jak mówił historyk, wtedy też Hitler podjął decyzję o ataku na Polskę. – Brytyjskie gwarancje udzielone pod koniec marca 1939 roku są dla Hitlera jednoznacznym dowodem, że Polski nie da się już, dopychając kolanem, wciągnąć do systemu sojuszy, który buduje III Rzesza i w związku z tym z Polską trzeba się rozprawić. Kilka dni później Hitler wydaje dyrektywę, która nakazuje wojskowym przygotowanie planu ataku na polską – „Fall Weiss”, który ostatecznie zostaje wcielony w życie 1 września 1939 roku – opisywał tok myślenia dyktatora Piotr. M. Majewski. Czy zachodni alianci traktowali Polskę jako poważnego sojusznika? Czemu Polska odrzucała wcześniej możliwość współpracy z Czechosłowacją? Dlaczego Zachód we wrześniu 1939 nie przyszedł Rzeczpospolitej z pomocą?

Rozmowa z dr. hab. Piotrem M. Majewskim, 26 sierpnia 2019 r.

W październiku 1938 roku stało się jasne, że Rzeczpospolita po Austrii i Czechosłowacji stała się kolejnym celem agresywnej polityki III Rzeszy. Czy polska dyplomacja w przededniu II wojny światowej zrobiła wystarczająco wiele, żeby zapobiec wrześniowej katastrofie? Jak ostatnie miesiące pokoju wyglądały z perspektywy politycznych gabinetów opowiadał w naszym studiu dr hab. Piotr M. Majewski z Instytutu Historycznego UW.

24 października 1938 roku Niemcy wysunęły wobec Polski żądania aneksji Gdańska do Rzeszy oraz udzielenia zgody na eksterytorialną autostradę oraz linię kolejową do Prus Wschodnich, które miały biec przez polskie Pomorze. Rzeczpospolita miała również przystąpić do skierowanego przeciw ZSRR paktu antykominternowskiego oraz konsultować z Niemcami swoją politykę zagraniczną. Historyk zwrócił uwagę, że propozycja ze strony III Rzeszy padła tuż po układzie monachijskim i zajęciu przez Polskę Zaolzia, kiedy Rzeczpospolita miała opinię państwa blisko współpracującego z Niemcami. – Hitler w październiku 1938 roku właściwie patrzył na Polskę jako na państwo, które już znajduje się w jego strefie wpływu w sposób faktyczny, współdziała z nim, i dążył do sformalizowania tej zależności. Oczywiście widział tę zależność właśnie nie jako pełnoprawny związek dwóch państw, tylko jako podległość Polski III Rzeszy – podkreślił Piotr. M. Majewski.

Polska dyplomacja w przededniu II wojny światowej – sojusz z Hitlerem?

Historyk zwrócił uwagę, że współpraca Rzeczpospolitej z Niemcami miała na celu skierowanie niemieckiej ekspansji na południe, żeby odsunąć w czasie ich pretensje do polskiego Pomorza czy Górnego Śląska. W rzeczywistości jednak Polska nie miała nigdy zamiaru wejść w rolę satelity III Rzeszy. – Współpracować z Niemcami tak, próbować znaleźć jakąś modus vivendi, jakąś drogę współdziałania z nimi, ale nie za cenę zerwania więzi z Zachodem. Beck [polski minister spraw zagranicznych -red.] bardzo słusznie rozumował, że Polska pozostawiona sam na sam z Hitlerem, a więc polska jako sojusznik Hitlera, straci możliwość prowadzenie niezależnej polityki – mówił o działaniach polskiej dyplomacji gość Wszechnicy.

Polska dyplomacja w przededniu II wojny światowej – francusko-brytyjskie gwarancji dla Polski

Rzeczpospolita pod koniec marca 1939 roku uzyskała gwarancję bezpieczeństwa ze strony Francji i Wielkiej Brytanii. Jak mówił historyk, wtedy też Hitler podjął decyzję o ataku na Polskę. – Brytyjskie gwarancje udzielone pod koniec marca 1939 roku są dla Hitlera jednoznacznym dowodem, że Polski nie da się już, dopychając kolanem, wciągnąć do systemu sojuszy, który buduje III Rzesza i w związku z tym z Polską trzeba się rozprawić. Kilka dni później Hitler wydaje dyrektywę, która nakazuje wojskowym przygotowanie planu ataku na polską – „Fall Weiss”, który ostatecznie zostaje wcielony w życie 1 września 1939 roku – opisywał tok myślenia dyktatora Piotr. M. Majewski.

Czy zachodni alianci traktowali Polskę jako poważnego sojusznika?

Czemu Polska odrzucała wcześniej możliwość współpracy z Czechosłowacją?

Dlaczego Zachód we wrześniu 1939 nie przyszedł Rzeczpospolitej z pomocą?

169. Sesja okolicznościowa „90 lat Instytutu Historycznego UW”
2020-09-08 11:29:26

Sesja z okazji 90-lecia Instytutu Historycznego UW, 16 kwietnia 2019 r. Zbliża się 90. rocznica utworzenia Instytutu Historycznego UW. W trakcie swojej kilkudziesięcioletniej historii wychował on nie tylko wybitnych historyków, ale też wiele postaci aktywnych w przełomowych momentach dziejów Polski. Z tej okazji głos o historii, roli społecznej oraz przyszłości IH UW zabrali jego pracownicy i absolwenci. – Czy przez te minione lata powstała w Instytucie Historycznym jakaś warszawska szkoła historyczna? Wątpię. Powstało jednak na trwałe unikalne środowisko. Środowisko Instytutu Historycznego wysoko ceni dydaktykę akademicką, uznaje swoje zobowiązania wobec całego Uniwersytetu, a nade wszystko służebną rolę wobec polskiego społeczeństwa. Historia Instytutu to nie tylko historia historyków i ich studentów, ale również historia społeczników, polityków, państwowców, buntowników, rewolucjonistów, rewizjonistów, pozytywistów – mówił dyrektor IH UW dr hab. Łukasz Niesiołowski-Spano. Dyrektor wyraził też obawę, że w związku z planowaną zmianą statutu Uniwersytetu Warszawskiego IH grozi marginalizacja. – Od zapisów nowego statutu i decyzji władz uczelni zależy zatem teraz czy będzie jakiś dwunasty dyrektor Instytutu Historycznego. Jeśli jednak Instytut miałby się ponownie stać federacją seminariów historycznych, które z pożytkiem dla Uniwersytetu udało się Marcelemu Handelsmanowi [założycielowi IH UW – red.] połączyć 89 lat temu, zrobilibyśmy wielki krok wstecz, i znaleźli się w punkcie wyjścia, tak jakbyśmy się niczego przez te lata nie nauczyli. W trakcie sesji dr hab. Piotr M. Majewski opowiedział o historii IH UW. Swoimi wspomnieniami i przemyśleniami podzielili się też m.in. dr hab. Błażej Brzostek, Maria Czaputowicz, Justyna Duriasz-Bułhak, dr hab. Piotr M. Majewski, prof. dr hab. Karol Modzelewski, prof. dr hab. Michał Tymowski, prof. dr hab. Ewa Wipszycka oraz dr hab. Jarosław Czubaty.

Sesja z okazji 90-lecia Instytutu Historycznego UW, 16 kwietnia 2019 r.

Zbliża się 90. rocznica utworzenia Instytutu Historycznego UW. W trakcie swojej kilkudziesięcioletniej historii wychował on nie tylko wybitnych historyków, ale też wiele postaci aktywnych w przełomowych momentach dziejów Polski. Z tej okazji głos o historii, roli społecznej oraz przyszłości IH UW zabrali jego pracownicy i absolwenci.

– Czy przez te minione lata powstała w Instytucie Historycznym jakaś warszawska szkoła historyczna? Wątpię. Powstało jednak na trwałe unikalne środowisko. Środowisko Instytutu Historycznego wysoko ceni dydaktykę akademicką, uznaje swoje zobowiązania wobec całego Uniwersytetu, a nade wszystko służebną rolę wobec polskiego społeczeństwa. Historia Instytutu to nie tylko historia historyków i ich studentów, ale również historia społeczników, polityków, państwowców, buntowników, rewolucjonistów, rewizjonistów, pozytywistów – mówił dyrektor IH UW dr hab. Łukasz Niesiołowski-Spano.

Dyrektor wyraził też obawę, że w związku z planowaną zmianą statutu Uniwersytetu Warszawskiego IH grozi marginalizacja.

– Od zapisów nowego statutu i decyzji władz uczelni zależy zatem teraz czy będzie jakiś dwunasty dyrektor Instytutu Historycznego. Jeśli jednak Instytut miałby się ponownie stać federacją seminariów historycznych, które z pożytkiem dla Uniwersytetu udało się Marcelemu Handelsmanowi [założycielowi IH UW – red.] połączyć 89 lat temu, zrobilibyśmy wielki krok wstecz, i znaleźli się w punkcie wyjścia, tak jakbyśmy się niczego przez te lata nie nauczyli.

W trakcie sesji dr hab. Piotr M. Majewski opowiedział o historii IH UW. Swoimi wspomnieniami i przemyśleniami podzielili się też m.in. dr hab. Błażej Brzostek, Maria Czaputowicz, Justyna Duriasz-Bułhak, dr hab. Piotr M. Majewski, prof. dr hab. Karol Modzelewski, prof. dr hab. Michał Tymowski, prof. dr hab. Ewa Wipszycka oraz dr hab. Jarosław Czubaty.

168. Konstytucja kwietniowa z 1935 roku. Najdłużej obowiązująca polska ustawa zasadnicza?
2020-09-08 11:06:11

Rozmowa z Rafałem Kowalczykiem, doktorantem w Instytucie Historycznym UW, Fundacja Wspomagania Wsi, 25 kwietnia 2019 r. Ustawa zasadnicza weszła w życie 24 kwietnia 1935 roku, tzw. Konstytucja kwietniowa, została ustanowiona przez obóz Józefa Piłsudskiego z naruszeniem prawa i wprowadzała autorytarny model rządów. Może być jednak uznana za najdłużej obowiązującą polską ustawę zasadniczą, aż do 1990 roku. Opowiedział o tym w studiu Wszechnicy Rafał Kowalczyk, doktorant w Instytucie Historycznym UW. – Konstytucja kwietniowa była najdłużej obowiązującą konstytucją w historii Polski, bo o ile nie ulega wątpliwości, że obowiązywała do końca II Rzeczypospolitej, do 1939 roku (…) to de facto należy pamiętać o tym , że w grudniu 1990, podczas uroczystości na Zamku Królewskim, ostatni prezydent u uchodźstwie Ryszard Kaczorowski przekazał insygnia władzy pierwszemu demokratycznie wybranemu prezydentowi III RP, czyli Lechowi Wałęsie i w zasadzie dopiero w tym momencie konstytucja przestała obowiązywać, bo nikt już jej nie przestrzegał od tego momentu – mówił Rafał Kowalczyk. Historyk opowiedział o okolicznościach uchwalenie ustawy zasadniczej z 1935 roku, ludziach stojących za przygotowaniem konstytucji oraz o praktyce jej stosowania.

Rozmowa z Rafałem Kowalczykiem, doktorantem w Instytucie Historycznym UW, Fundacja Wspomagania Wsi, 25 kwietnia 2019 r.

Ustawa zasadnicza weszła w życie 24 kwietnia 1935 roku, tzw. Konstytucja kwietniowa, została ustanowiona przez obóz Józefa Piłsudskiego z naruszeniem prawa i wprowadzała autorytarny model rządów. Może być jednak uznana za najdłużej obowiązującą polską ustawę zasadniczą, aż do 1990 roku. Opowiedział o tym w studiu Wszechnicy Rafał Kowalczyk, doktorant w Instytucie Historycznym UW.

– Konstytucja kwietniowa była najdłużej obowiązującą konstytucją w historii Polski, bo o ile nie ulega wątpliwości, że obowiązywała do końca II Rzeczypospolitej, do 1939 roku (…) to de facto należy pamiętać o tym , że w grudniu 1990, podczas uroczystości na Zamku Królewskim, ostatni prezydent u uchodźstwie Ryszard Kaczorowski przekazał insygnia władzy pierwszemu demokratycznie wybranemu prezydentowi III RP, czyli Lechowi Wałęsie i w zasadzie dopiero w tym momencie konstytucja przestała obowiązywać, bo nikt już jej nie przestrzegał od tego momentu – mówił Rafał Kowalczyk.

Historyk opowiedział o okolicznościach uchwalenie ustawy zasadniczej z 1935 roku, ludziach stojących za przygotowaniem konstytucji oraz o praktyce jej stosowania.

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie